Warta – 1000 lat historii
Nazwa Miasta Warty pochodzi od nazwy rzeki Warty. Największy polski dziejopisarz średniowieczny , Jan Długosz, tak pisze:
,,Trzecia rzeka Polaków – Warta, od której i miasto Warta nazwę bierze”.
Nazwa miasta była znana już w czasach panowania Mieszka I. Z kroniki Thietmara można dowiedzieć się, że w 972 r. Mieszko I płacił trybut cesarzowi „aż po Wartę” (Vurta).
Reportaż filmowy
Adam Chodyński pseud. „Adam Porój” (ur. 16 grudnia 1832 w Kaliszu, zm. 24 maja 1902 tamże) – polski prawnik, poeta, historyk literatury, regionalista, historyk Kalisza i Kaliskiego, dziennikarz, współzałożyciel i pierwszy redaktor naczelny „Kaliszanina”; brat Stanisława i Zenona, profesorów Seminarium Duchownego we Włocławku.
Życiorys
Był synem Feliksa i Honoraty z Wiesiołowskich. W 1852 ukończył Wyższą Szkołę Realną w Kaliszu. W tymże 1852 roku podjął pracę w charakterze urzędnika Trybunału Cywilnego w Kaliszu, rozpoczynając aplikację prawniczą. Od 1856 był obrońcą w Warcie, a od 1865 w Kaliszu. Po reorganizacji sądów w 1876 r. utracił prawa wykonywania zawodu adwokata i został notariuszem w Słupcy i później zaś w Uniejowie. W 1877 powrócił do Kalisza i zajął się wyłącznie funkcją obrońcy w konsystorzu kaliskim, (którą pełnił już od 1867 r.).
Został pochowany na Cmentarzu Miejskim w Kaliszu. W 1902 w kościele św. Mikołaja Biskupa w Kaliszu wmurowano epitafium ku jego czci, od 1930 jedna z ulic w Śródmieściu Kalisza nosi jego imię. Adam Chodyński patronuje również kaliskim przewodnikom PTTK i gimnazjum w Cekowie Kolonii.
- Zarys dziejów literatury polskiej od czasów najdawniejszych do ostatnich, Kalisz 1860
- Poezje, Drezno 1872
- Stefan Damalewicz historyk, przełoźony kanoników laterańskich w Kaliszu, Kalisz 1872
- Kościół Św. Mikołaja w Kaliszu, Kalisz 1874
- Park Kaliski i Aleja Józefiny, [w:]Noworocznik kaliski na rok 1875, Kalisz 1874
- Dawne ustawy miasta Kalisza, Kalisz 1875
- Kieszonkowa kroniczka historyczna miasta Kalisza, Kalisz 1885
- Hieronim Bonaparte król Westfalski w Kaliszu…, Kalisz 1901
————————————————————————————
Rozmaitości.
MIASTO WARTA.
Anno Domini 7 marca 1860 roku
zachowana oryginalna pisownia
I.
W roku 1331 za Władysława Łokietka, wojsko krzyżackie, połączone z wieloma panami niemieckiemi od Renu i ich pocztami, z krzyżakami inflanckiemi i ludźmi Szamotulskiego pod wodzą Teodoryka z Altemburga marszałka, Ottona de Luterberg komandora wielkiego, Szywarda Szwarcemburga i Jana komandora Dobrzyńskiego, po przeniesieniu rabunków z Wielkopolski w Sieradzkie, zniszczyło ogniem i złupiło zamek wraz z świątyniami miasta Warty (2).
(1) W archiwum akt dawnych w Kaliszu: Acta Castr. Siradien. lib. 35, pag. 255 (dutki).
(2) Historya polska Naruszewicza (wyd. lipskie) T. VIII, str. 227.
W roku 1423. W święto Szymona Judy, na sejmie generalnym w Warcie za Władysława Jagiełły odbytym, statut krakowski z r. 1420 zostaje potwierdzony (1).
W r. 1430. Sejm w Warcie (2).
W r. 1438. Sejm w Warcie.
W r. 1507. Król Zygmunt 1-szy na prośbę mieszczan, wartskich, którym dawniejsze przywileje przez pożar zniszczały, nadaje im prawo magdeburskie, wójta, jarmarki, targi, mostowe, wolne pastwiska; stanowi oraz, iż tylko połowę cła królewskiego, podobnie jak miasta Kalisz, Wieluń, opłacać będą (3).
W r. 1525. Król Zygmunt 1-szy przywilejem swym z powodu pogorzenia miasta Warty, uwalnia jej mieszkańców od wszelkich podatków na lat 12, od podwód na 2 lata, a od czopowego na 2 kwartały (5). W, r. 1530. król Zygmunt 1-szy przez przywilej, na prośby Jana Jarandy z Brudzewa, wojewody łęczyckiego wydany, pozostawia tegoż przy dożywotniej dzierżawie miasta Warty i wsiach do tejże należących, a to aż do śmierci Jarandy, z tem zastrzeżeniem, że go nikt za jego życia, a nawet sam król spłacić nie mógł (1).
(5) Wydany w Krakowie r. 1523 die S. Floriani Martyr; z własnoręcznym podpisem króla. Znajduje się w arch.Magist. tm Warty; ma Nr. 5.
W r. 1563. Król Zygmunt August potwierdza wszelkie ustawy dla bractwa krawieckiego w mieście Warcie. Ustawy te przywilej po szczególe wymienia (5).
W r. 1566. Król Zygmunt August nadaje ustawy dla rzeźników m. Warty (6).
W r. 1656. Szwedzi pustoszą w swych najazdach miasto Wartę.
W r. 1832. Szkoły u XX. Bernardynów zostały zamknięte.
II.
Przywilej króla Zygmunta 1-go z r. 1509 przekonywa, że miasto Warta już przed tym królem, jak niemniej i wiele lat po nim, była w zastawie u familii Jarandów z Brudzewa, a to za summę 3000 dukatów węgierskich i 800 grzywien polskich. Ta, więc
(1) Księga archiwalna OO. Bernardynów.
familia przez długie lata z niej użytkowała, i to nawet jeszcze z tak korzystnem dla Jana Jarandy wojewody łęczyckiego zastrzeżeniem, że dzierżawa służyła mu dożywotnie i nawet przez króla nie mógł być spłaconym. W r. 1545, istniała jeszcze zastawa tego miasta, bo prawa wraz z summami na niem ciążącemi, pozbyła Katarzyna, wdowa po wojewodzie Jarandzie, siostrzeńcowi swemu Hieronimowi z Brudzewa.
Na drodze ku Wani*, po lewej ręce jest stara murowana figura, o której niepewne podania istnieją, gdyż jedni utrzymują, że to jest pomnik jakiegoś oficera szwedzkiego, inni że francuzkiego, który w miejscu tem miał poledz. Zdaje się, że to jest figura nagrobkowa, pozostała z dawnego w tych miejscach cmentarza.
*jak dotąd nie udało nam się odszyfrować słowa „Wani”
Miasto Warta położone jest na wzgórzach w pięknej okolicy. Rzeka, od której wzięła swe nazwisko, płynie od wschodniej strony miasta, wodami swemi skrapiając i w kilku gałęziach przecinając obszerne łęgi, nad nią rozciągające się. Rzeka Warta płynie blizko w dwuwiorstowem oddaleniu od miasta, chociaż dawniej (jak mówi tradycya) bliżej niego płynąć miała, i z czasem dopiero przy zmianie koryta od niego się odsunęła.
Okolice północna i wschodnia przedstawiają krajobraz więcej urozmaicony jak zachodnia: pierwsze z powodu większej liczby wiosek w pobliżu miasta rozsianych, druga zaś z powodu rzeki Warty, która jak powiedzieliśmy z tej strony miasta płynie.
(1) Odciski pieczęci m. Warty z XVII i XVIII wieku są na kilku dokumentach w archiwum akt dawnych w Kaliszu znajdujących się, mianowicie: jeden na wykazie domów, folwarków i stodół zgorzałych w Warcie z r. 16S9; drugi na dokumencie z r. 1757. Odcisk pieczęci z czasów pruskich znajduje się tamże na ekspodycyi niemieckiej z r. 1803. Miejscowy magistrat nie posiada dawnego herbu miasta.
Kupiectwo i handlarstwo spoczywa głównie w ręku Żydów, którzy zwyklem faktorstwem, liwerowaniem, spekulacyami się zajmują.
Ludność miasta Warty w r. 1843 była następująca:
Chrześcian 1651, Żydów 1527: ogółem 3178.
W roku 1858:
Chrześcian 1660, Żydów 1681: ogółem 3341.
Dochody miasta przedstawiają stan następny:
W roku 1839, rs. 3203; w r. 1849, rs. 5578; w r. 1858, rs. 5436 kop. 75.
Wydatki miasta, w roku 1839 wynosiły rs. 2480; w r. 1858 rs. 3922 kop. 96/5.
Cechów jest obecnie siedem, mianowicie: 1) szewcki; 2) młynarski; 3) stolarski; 4) siedlarski; 5) kowalski; 6) rzeźniczy; 7) stelmachów.
Warta ma kościołów cztery:
Farny czyli św. Mikołaja; XX. Bernardynów p. t. Wniebowzięcie N. Maryi Panny: Panien Bernardynek p. t. Narodzenia N. Maryi Panny; Św. Jana (na cmentarzu).
Cmentarzy trzy: katolicki, ewangelicki i żydowski. Szkołę elementarna miejska, do której w r. 1858 uczęszczało 101 młodzieży męskiej i żeńskiej. Pensyę wyższą prywatną założoną w r. 1858.
III.
Ołtarzy w tym kościele jest dziewięć, a mianowicie:
W górnej kondygnacyi wielkiego ołtarza jest obraz koronacyi Matki Bożej z SS. Wojciechem i Mikołajem. Jako malatura nie zasługuje na uwagę, gdyż jest pędzla miernego.
2. Ołtarz ukrzyżowanego P. Jezusa, w prezbiteryum po lewej ręce, przy zakrystyi, malowany biało i w części wyzłacany.
3. Obraz Matki Boskiej Bolesnej, po prawej ręce wielkiego ołtarza, biało malowany i w części wyzłacany.
4. Ołtarz św. Trójcy od wejścia po ręce prawej; na filarze prezbiteryum. Obraz z metalową, posrebrzaną suknią i koronami wyzłacanemi. Sam ołtarz pierwiastkowo był fundowany kosztem zgromadzenia krawieckiego. U góry ołtarza jest obraz św. Róży, a na zasuwie św. Walentego
(1) Wizyta ta ma się znajdować w oryginale in libro Beneficiorum, przy kapitule w Gnieźnie.
(2) Sub voce: Sieniński.
(3) Wizyta ks. Macieja Chełmickiego, prałata z r. 1728, znajdująca się w konsystorzu kaliskim, mówi: że fundusze tych Mansyonarzów obejmuje pierwotna erekeya Jakóba z Sienny arcybis. gnieźnieńskiego z r. 1476, uczyniona we wsi Gąszczanowie, oraz erekcya Andrzeja hrabi na Lesznie arcyb. gnieźń. pod datą Lovicii die Lunae 18 Maii 1654.
(1) Wiadomości historyczne o sztukach pięknych w dawiit’j Polsce, p. F. M. Sobieszeza►Sskiego. T. 1, str. 247.
5. Ołtarz św. Rocha po lewej ręce, wprost poprzedzającego. Obraz św. Rocha na drzewie malowany; u góry zaś ołtarza , czyli na gloryi obraz św. Rozalii.
6. Ołtarz Matki Boskiej Różańcowej za filarami po prawej ręce, starodawnej rzeźby z obrazem N. Maryi Panny, malowanym na płótnie. Na tym obrazie N. P. Maryi i Pana Jezusa, przybite są dwie korony srebrne pozłacane, obok których jest girlanda srebrna tak, że pozłacana z napisem: „Sub Tuum Praesidium” i berło srebrne pozłacane w trzech sztukach. Obraz ten ma na zasuwie obraz św. Józefa odmalowany na podobieństwo św. Józefa w kollegacie kaliskiej znajdującego się. U góry ołtarza zawieszony jest także obraz różańcowy, wzięty tam z dawnej zasuwy. Pod obrazem N. Panny jest obraz P. Jezusa cierniową koroną uwieńczonego, a z podania dawnego łaskami słynący, w ramach pozłacanych.
7. Ołtarz św. Mikołaja za filarami, po lewej stronie. Na zasuwie jest obraz św. Małgorzaty, u góry św. Jana Nepomucena, u jeszcze wyżej św. Bartłomieja.
8. Ołtarz św. Andrzeja apostoła po prawej ręce od środka kościoła, z zasuwą św. Jakóba apostoła, a u góry św. Bonawentury:
9. Ołtarz św. Anny po lewej ręce od środka kościoła z zasuwą św. Sebastyana męczennika, a u góry św. Kryspa i Kryspiniana.
Nagrobki tamże znajdujące się pominąć można; znajduje się jednakże kilka płyt kamiennych na podłodze kościoła, które z powodu starożytności swej zasługują na wzmiankę, mianowicie:
W presbiteryum jest wielki kamień ciosowy w kształcie prostokąta, a na nim wykuty wypukło rycerz w zbroi wielkości naturalnej. Po obu stronach jego głowy są tarcze z herbami, w szczególności z prawej strony herb Gazdowa, a z lewej herb Poraj. W prawej, zwieszonej ręce trzyma on tarczę, na której jest wykutą podkowa z krzyżem przewrócona do góry końcami; lewą rękę wspiera na długim mieczu. Z prawej strony na uboczu wzdłuż brzegu kamienia jest jeszcze napis:
Nie ma śladu w aktach miejscowych, aby kościół ten oposażony był kiedy wsią lub folwarkiem. Wizyta z dnia 9 stycznia 1712 r. przez ks. Proszewskiego, archidyakona uniejowskiego dopełniona, przekonywa, że od dawnych lat kościół ten posiadał nadane sobie i zapisane róznemi czasy przez obywateli miejscowych role, ogrody i łąki pośród realności miejskich porozrzucane. Biblioteka złożona z tomów 158, dziel 112.
————————————————————————————
O drugim, tojest Rafale z Proszowic, więcej mamy szczegółów. Rafał urodził się w r. 1454 w miasteczku Proszowicach. Rodzicami jego byli ludzie stanu miejskiego, z profossyi garncarze
(1) Księga archiwalna klasztoru XX. Bernardynów pod tytułem: ,,Archivum Conventus Varthenis. Ordinis Minor. Observ. ad Bssmam V. M. Assumptam. Reasumptum Anno 1726 pag. 47.” Z tej księgi czerpano i inne wiadomości o kościele i konwencie ks. Bernardynów w Warcie.
Pod względem sztuki kościół OO. Bernardynów w Warcie wyżej stoi od kościoła farnego. Ołtarze w ogólności są nadzwyczaj pięknej i delikatnej rzeźby, połączonej z ozdobą i smakiem; jest ich ośm, a mianowicie :
- Ołtarz wielki stanowi jakby tryumfalną bramę, przez którą widać wizerunek Wniebowzięcia N. Maryi Panny z drzewa wyrobiony, a po za wielkim ołtarzem, w chórze zakonnym umieszczony.
- Ołtarz Przemienienia Pańskiego po prawej stronie od wejścia do kościoła, z obrazem św. Paschalisa u góry w promieniach, wśród kwiecistego wieńca.
- Ołtarz P. Jezusa ukrzyżowanego, którego krzyż wspiera się na wielkiem , gorejącem cierniem opasanem sercu. Na zasuwie jest obraz św. Władysława. W środku ołtarza stoi pięknie wyrobiona snycerską robotą figurka Matki Boskiej Skępskiej z koroną na głowie, w złoconej sukni, ze srebrnym księżycem u podnóża. Prosty kmiotek miał wyrobić ten wizerunek.
- Ołtarz św. Antoniego. Obraz świętego ma srebrną sukienkę. Na zasuwie jest św. Jan Nepomucen.
- Ołtarz Matki Boskiej Niepokalanego Poczęcia po ręce prawej przy prezbiteryum. Na zasuwie jest obraz N. M. Niepokalanego Poczęcia, a pod zasuwą Matki Boskiej Szkaplerznej.
- Ołtarz Matki Boskiej Pocieszenia po lewej ręce, przy kaplicy. Na zasuwie obraz św. Tekli.
- Ołtarz M. B. Zwiastowania, pod zasuwą jest wizerunek Bł. Rafała, robotą snycerską wykonany.
(1) Vita Servi Dei B. Rapha6lia Proszoviani etc. Posnaaiae An-no D. 1686.
- Ołtarz h,. Franciszka: na zasuwie jest M. Boska Anielska, a pod zasuwą obraz św. Franciszka.
W nawie po lewej stronie od wejścia do kościoła, jest sarkofag mieszczący w sobie zwłoki Bł. Rafała. Długość jego wynosi łokci 31/2, szerokość łokieć 13/4 a wysokość łokci 2. Kto wykuł ten piękny sarkofag z ciemnego marmuru, nie wiadomo. Na wierzchniej płycie sarkofagu, wyobrażony jest Bł. Rafał, w postaci leżącej, z kapturem nasuniętym na głowę, z nogami w trepach, w habicie z paskiem. Prawa jego ręka spoczywa na piersiach, w lewej trzyma krzyż, (którego ramię wyższe obecnie odłamane) a głowę złożoną ma na księdze klamrami zamkniętej: jest to prawdziwie mistrzowski pomysł twórcy sarkofagu. Po bokach grobowca są płyty z różowego żyłkowanego marmuru; dawniej były tu ozdóbki z alabastru, wyobrażające główki aniołów, Matkę Bożą i krzyż, obecnie braknie wiele z tych ozdób, są one poobtrącane, jak również przełupany jest na dwie części róg wieka sarkofagu. Na lewym wale sarkofagu Bł. Rafała jest wyryty napis:
„In hac tunzba requiescit B. Raphael de Proszowice, Ordinis Minorum de Observantia, vita et miraculis clarus.” Na drugiej stronie tegoż wału po prawej ręce położono napis: „Llunc Joannes a Lipie Lipski Dei Gratia Archiepiscopus Gnesnensis manibus propriis, e priori hurnili sepulchro levatum, in hoc nobilius , ritu solenni transtulit. Anno Donzini 1640 die 11 Novembris.”
Sarkofag ten wzniesiono w r. 1640.
Przy sarkofagu wyżej opisanym, na przeciwległej mu ścianie kościoła po lewej ręce wmurowany jest kamień prostokątny, stanowiący najpierwszy nagrobek, jaki położono Bł. Rafałowi w czasie, gdy zwłoki jego spoczywały jeszcze w grobie kościelnym pod wielkim ołtarzem. Na kamieniu tym wyrznięty napis:
Hic jacet eximi(u)s Vir, Raphael Pro szevia(nu)s Regulator Fratrzim, dec(u)s et honos Minoru(m): gum De(u)s orna ve(r)at plurimis donic, hunc clarum et Sanciu(m) demo(n)stra(t) mirificis si Obiit Varth(a)e die Conversionis: Saneti Pauli Anno Domini LUD XXXILII. IHS
Biblioteka klasztorna posiada ogółem 2,453 dzieł, z tych 512 polskich, 1754 łacińskich, 187 w gockim druku.
————————————————————————————
Wnętrze klasztoru również jak wnętrze kościoła przedstawia wysokie ubóstwo tych miejsc, utrzymywanych w porządku i zakonnej przyzwoitości.
Ołtarzy w kościołku PP. Bernardynek jest pięć, mianowicie:
- Wielki ołtarz z obrazem P. Jezusa ukrzyżowanego na zasuwie, malowany w listopadzie 1804. Głównym obrazem w tym ołtarzu jest Matka Boża, w srebrnej sukience. W czasie zniesienia zgromadzenia PP. Bernardynek w Kaliszu, sześciu zakonnicom przechodzącym do konwentu wartskiego, dozwoliła ówczesna kamera zabrać między innemi przedmiotami i ten obraz, który uroczyście wprowadzono i umieszczono w wielkim ołtarzu u PP. Zakonnych w Warcie, d. 5 września 1804 roku. Obraz ten jest najpiękniejszym w tej świątyni. Tradycya cudownym go mieni.
- Ołtarz św. Elżbiety
- Ołtarz św. Józefa i .obrazem w srebrnej sukience. Na zasuwie jest obraz św. Klary. Ołtarz ten fundowała Bardzińska z Łaszewskich, chorążyna łęczycka.
- Ołtarz św. Piotra z Alkantary.
- Ołtarz św. Wawrzyńca w srebrnej sukience.
————————————————————————————
Kościółek ten w r. 1809 z drzewa przebudowany; dla braku funduszów na restauraeyą , chyli się dziś do upadku.
Cmentarz katolicki.
Założony w roku 1810 na wzgórzu, dzieli się na stary i no-wy z r. 1820. Na starym znajdujemy kilka pięknych nagrobków: tu spoczywa Józef Paszkowski, professor b. szkoły aplikacyjnej, pułkownik b. wojsk polskich,, znany i zasłużony w literaturze, zmarły dnia 7 października 1858 r. Na cmentarzu nowym, nagrobków, sklepów i pomników nie ma żadnych. Inne cmentarze m. Warty: cmentarz grecko-rossyjski, ewangielicki i żydowski nie mają żadnych pomników.
Adam Chodyński
7 marca 1860 roku
Rozwojowi Warty sprzyjały przebiegające przez miasto szlaki handlowe: trakt solny z Bochni do Kalisza, droga morawsko-kujawska i droga łącząca Mazowsze z Wielkopolską i Śląskiem. Świadectwem licznej obecności kupców jest utworzenie tu komory celnej, o której pierwsza wzmianka pochodzi z 1369 r. Druga połowa XIV w. oraz XV i XVI w. to okres
największego rozkwitu Warty. W mieście kwitł przemysł sukienniczy. Na przełomie XV i XVI w. działało tu pięć cechów rzemieślniczych: tkaczy, rzeźników, kowali, ślusarzy i szewców. Miasto stanowiło także ośrodek handlu, przede wszystkim lokalnego, choć docierali tu kupcy z Krakowa i Wrocławia.
Na przełomie XV i XVI w. Warta należała do grupy miast średnich, określanych przez źródła
podatkowe jako oppida secundi ordinis. W 1458 r. Warta liczyła około 1400 mieszkańców, było tu ok. 230 domów stojących przy rynku i 14 ulicach: Sieradzkiej, Św. Jana, Łaziebnej, Błotnej, Prezbitrów, Wójtowskiej, Głębokiej, Stawskiej, Witowskiej, Dworskiej, Żydowskiej (co świadczy o obecności w mieście społeczności żydowskiej), Dudlowskiej, Poroszkowskiej i
Solatowej oraz na dwóch przedmieściach. Ten układ przestrzenny, utworzony u schyłku średniowiecza, przetrwał w niemal niezmienionej formie przez następne stulecia, czego świadectwem jest zarówno plan miasta z XIX w., jak i dzisiejsza zabudowa rynku i jego otoczenia.
Rozwojowi gospodarczemu miasta towarzyszył wzrost znaczenia politycznego. W latach 1423–1447
odbyło się siedem zjazdów, na które przybywali królowie (kolejno Władysław Jagiełło, Władysław III i Kazimierz Jagiellończyk) i elity możnowładztwa polskiego.
Schyłek XV w. przyniósł pierwsze symptomy świadczące o pogorszeniu się warunków rozwoju Warty.
W 1792 r. Warta znalazła się pod zaborem pruskim. Miasto przekształcono w siedzibę powiatu obejmującego 11 parafii. Po utworzeniu Księstwa Warszawskiego (1807 r.) Warta stała się siedzibą podprefektury w departamencie kaliskim. W 1810 r. mieszkało tu 1779 osób w 243 domach. Miasto straciło swoją świetność. Nastąpił upadek rzemiosła, m.in. przestały istnieć cechy prasołów, kuśnierzy, płócienników, złotników i
grzebieniarzy. Przyczyną tego były klęski żywiołowe (pożar w 1810 r., powódź w roku następnym).
Pod koniec trzeciej dekady XIX w. proces rozwoju miasta został ponownie zahamowany, a kolejne dziesięciolecia przynosiły coraz większą stagnację gospodarczą miasta. Już w okresie Królestwa Kongresowego zbankrutowały założone tu fabryki sukna, m.in. ze względu na rozwój takich ośrodków przemysłowych, jak Łódź, Pabianice, Zduńska Wola. Pewne ożywienie gospodarcze przyniosły pierwsze dziesięciolecia XX w.: utworzono bank, Kółko Rolnicze Centralnego Towarzystwa Rolniczego i Świeckie Towarzystwo Dobroczynności, a także, istniejący do dzisiaj, szpital dla umysłowo chorych. W 1939 r. miasto wcielone zostało w granice Rzeszy Niemieckiej. Rok później władze niemieckie utworzyły getto dla ludności żydowskiej (w 1921 r. 2025 osób, czyli 49% mieszkańców). Nakazały również rozebranie synagogi, spalonej we wrześniu 1939 r. Getto zlikwidowane zostało w sierpniu 1942r. a ogromną większość warckich Żydów wymordowano. Do 1954 r. siedziba gminy Bartochów.
Zabytki
- kościół św. Józefa pod opieką SS. Bernardynek z XVII wieku
- gotycki kościół św. Mikołaja wzniesiony w połowie XIV wieku, przebudowany w XVII wieku
- barokowy kościół i klasztor Ojców
Bernardynów Wniebowzięcia NMP z XV wieku, przebudowany w latach 1696-1708
- ratusz – wzniesiony w 1842
Według rejestru zabytków Narodowego Instytutu Dziedzictwa na listę zabytków wpisane są obiekty:
- kościół parafialny pw. św. Mikołaja, XIV-XX w., nr rej.: 497-IV-38 z 1949 oraz 295 z 28.12.1967
- zespół klasztorny bernardynek, XVIII w.:
- kościół pw. Narodzenia MB, nr rej.: 858 z 28.12.1967
- klasztor, nr rej.: 859 z 28.12.1967
- dzwonnica, nr rej.: 860 z 28.12.1967
-
zespół klasztorny bernardynów, XV w., XVII-XVIII w.:
- kościół pw. Wniebowzięcia MB, nr rej.: 855 z 28.12.1967
- klasztor, nr rej.: 856 z 28.12.1967
- kaplica cmentarna (przy kościele), nr rej.: 857 z 28.12.1967
- kaplica cmentarna, 1 poł. XIX w., nr rej.: 861 z
18.12.1967
- ratusz, 1842, nr rej.: 296 z 18.12.1967
- jatki, obecnie kino „Lutnia”, 1 poł. XIX, XX w., nr rej.: 862 z 18.12.1967
- park, nr rej.: 294 z 8.02.1979
-
dom, ul. Kaszyńskiego 1, 1840-1845, nr rej.: 284 z 2.01.1978(spalony)
- dom, ul. Kaszyńskiego 9, drewniany, poł. XIX w., nr rej.: 865 z 28.12.1967
- dom, Rynek 24, poł. XIX w., nr rej.: 864 z 28.12.1967
- dworek, ul. Sieradzka 2, 1 poł. XIX w., nr rej.: 863 z 28.12.1967 (nie istnieje ?)
- kamienica, ul. 20 Stycznia 26, nr
rej.: 356 z 5.01.1988
Proces czarownic
W Polsce zamordowano około 49 tys. czarownic ( w tym samosądy). W Niemczech takich procesów było około miliona.
Przed torturami oskarżona była często poddawana tzw. próbie wody (pławieniu). Wierzono, że czarownica nie może utonąć. Związywano lewą rękę z prawą nogą i prawą rękę z lewą nogą, po czym spuszczano na linie wody. Specficzny obszerny ubiór często sprawiał, że kobieta unosiła sie na powierzchni wody. Następnie golono kobiecie włosy (aby diabeł się w nich nie ukrył i nie brał na siebie jej cierpienia). Potem osadzano związaną kobietę w beczce i zawieszano w powietrzu (wierzono, że czarownice nabierają mocy, gdy stykają się z ziemią. Zazwyxzaj oskarżona poddawana była trzykrotnie torturom (w odstępach kilku dni). Stosowano następujące metody:
- wyciąganie rąk ze stawów i wkładanie ich spowrotem
- przypalanie ogniem pachwin
- tzw. „hiszpańskie buty” rodzaj imadła ściskającego stopy
Johann Matthaus Meyfarth,ówczesny krytyk procesów pisze:
Widziałem rozdarte członki, oczy wyłupywane z głowy, stopy oderwane od nóg, ściegna wyszarpywane ze stawów, łopatki wyrwane z pleców, nabrzmiałe żyły wewnętrzne, powierzchniowe wpychane do środka, ofiary podnoszone wysoko i już to rzucane, już to obracane, głową w dół, stopami do góry. Widziałem jak kat chłostał biczem, bił prętami, zgniatał śrubami, obciązał ciężarami, krępował sznurami, parzył siarką, polewał olejem i przypiekał pochodnią.
Procesy w Polsce jak czytamy :
Warta – 1678 rok służąca Zofia oskarżona o to, że zakopała w ogrodzie czary i szkodziła swemu Panu. Podczas pławienia jej ciało unosiło się na wodzie.
Marianna Karabinka oskarżona o to, że od jej rzodkiewki rozchorował się jej Pan. Podczas pławienia unosiła się na wodzie.
Marusza Nowaczka oskarżona o zabicie czarami swej Pani; jej wsólniczką miała być Ewa Lenartczyna.
Błaszków ( prawdopodobnie Błaszki) – 1678 rok oskarżone Anna i Marianna Wawrzynowa Płociennicka
Wszystkie czarownice poniosły śmierć…
Seweryn Leszczyński – Procesy o czary w Polsce u schyłku XVI i w XVII w.
Autor prezentuje w krótkim zarysie problematykę procesów o czary w dawnej Rzeczpospolitej u schyłku XVI wieku i na przestrzeni wieku XVII. Na podstawie protokołów z ksiąg miejskich oraz kroniki miasta Żywca stara się odpowiedzieć na pytanie czym kierowały się oskarżone kobiety, dlaczego niektóre palono na stosie a inne wypuszczano. Autor przybliża mechanizmy działania procesu inkwizycyjnego wskazując na problem indywidualności w charakteryzowaniu źródeł. Większy nacisk kładzie na analizę poszczególnych przypadków nie wskazując na ogólne tendencje czy prądy.
Pojawienie się procesów czarownic w Polsce było możliwe dzięki oddziaływaniu na miejską praktykę sadową wzorców, których nośnikiem była procedura inkwizycyjna i Kościół: Nie jest to nowa rzecz, ani przed jaką kilkaset zmyślona, że są na świecie czarci, albo źli aniołowie, gdyż nas wiara uczy, iż ich Bóg stworzył wtedy, kiedy i świat, wyrzekłszy te słowa: „Fiat lux, et facto Est lux. W sukurs władzy kościelnej
przyszły władze świeckie. Kiedy zaczęła upowszechniać się praca Młot na czarownice zabobony i przesądy zaczęły się nasilać. Można mówić, że pojawienie się Malleus maleficarum w Polsce w 1614 r. było jednym z przyczyn zintensyfikowania wiary w czarownice łącząc je dodatkowo z szatanem: O białychgłowach zaś, których szatan żądzami, rozkoszami cielesnymi do siebie pociąga, przygładów jest barzo wiele. W czym osobliwie wiedzieć to potrzeba, iż jako szatan więcej pragnie i stara się kusić dobrych, a niżeli złych, […] tak też wszelkie panienki i dzieweczki świątobliwsze, bardziej zwieść usiłuje: czego nas rozum i doświadczenie uczy. Ta nowa herezja nabierała szczególnej grozy, miała być bowiem kierowana przez diabła. Według M. Pilaszek Demonizacja kobiety u progu czasów nowożytnych przybiera na sile. Kobieta, zresztą podobnie jak Żyd, była wówczas utożsamiana jako niebezpieczny wysłannik szatana. Chętnie dawano wiary, że kobieta jest pośredniczką pomiędzy mężczyzną a diabłem. Nawet duchowni odczuwali pokusę, by wszystkie nieszczęścia przypisywać siłom demonicznym.
Zbigniew Osiński mówi, że długotrwały lęk może wzbudzić skłonność do magicznego myślenia, a zabobon jako okrojone wierzenia pogańskie mogą mieć formą magiczną. Z całą pewnością skala zjawiska nie była tak wielka, jak na Zachodzie Europy, słaba reformacja i brak ruchów heretyckich pozwoliła uniknąć powszechnej niekiedy nagonki na czarownice. Należy wspomnieć o pobudkach ekonomicznych i zapobieganiu klęskom elementarnym, bowiem eliminacja czarownicy, jak wierzono, chroniła przed falą głodu, wojny i zarazy. Nie utożsamiano zazwyczaj czarownicy z heretykiem, aczkolwiek teolodzy usilnie starali się połączyć te dwa określenia.
W 1678 r. oskarżenie o czary przeciwko swojemu dziedzicowi padło na kilka chłopek: Ewę Janową, Pietrową z Krzeszowic, Annę z Błaszków, Mariannę Wawrzynową Płociennice i inne. Wszystkie zostały skazane na tortury. Po pierwszej serii sąd spuszcza z mąk, ad crastinum dla lepszej informacji. Przed torturami sąd pytał oskarżoną o winę: Druga tedy Marianna (…) pytana dobrowolnie, jeżeli się do tych ekscesów nie zna, o które jest oskarżona przed sądem, która odpowiedziała, że się nie znam do niczego. Potem secundo tracta, pytana, jeżeli komu inszemu oprócz j. mci na zdrowiu albo i dobytku nie szkodowała, że nic a nic, dla Boga proszę, już więcej nic nie wiem i nie powiem jeno to, moc zeznała.W powyższym przykładzie tortury były celem, nie środkiem do jego osiągnięcia. Można powiedzieć, że były w uprzywilejowanej pozycji, wiedziały bowiem, że jeśli przeżyją tortury, nie spotka je już surowsza kara.
W tym samym roku nie miała tyle szczęścia Marianna Karabinka, chłopka oskarżona o szkodzenie czarami panu oraz sąsiadom. Przeprowadzono nawet pławienie: także będąc pławiona i drągiem na wodzie przyciskana i nad wodą na trzy łokcie wystawała (…). Sąd skazał ją na instancję instygatorów, aby na stosie drew per administratorem iustitiae była spalona, gdyż od lat kilkunastu tę robotą miała się bawić i ludziom szkodzić. Pławienie wykazało więc, że była czarownicą, co niekoniecznie było prawdą, często bowiem kobieta potrafiła unosić się na wodzie zakładając długie suknie.
Jeśli już stosowano tortury to trzykrotne, wyjątkiem od tej zasady był proces chłopki z 1685 r. Po czterokrotnych torturach została uwolniona, co może świadczyć o jej niewinności, albo o sumieniu sędziów: Quarto tracta similiter et igne probata, która też pomieniona nic a nic nie zeznała, tylko similiter Panu Bogu się polecam, Pannie Przenajświętszej i nic a nic nie zeznała. Tutaj rolę języczka u wagi grały zeznania. Balcer Sanotczyk nic nie zeznał, Szymon Kopczyński słyszał o czarownicy tylko od ludzi, inni również nie mieli nic powiedzenia na jej temat. Jeśli nie zadziałały tu więzy solidarności, spotykamy się z niecodzienną sytuacją. Ostatnie tortury miały jednak potwierdzić słowa chłopki.
W 1691 r. oskarżona Anna na wszystkie zarzuty odpowiadała podobnie, obwiniając inną czarownicę: Pytana stronę bydła, które odchodziło i co wilk wlazł do obory, obalił dwoje bydła, zeznała, że Katarzyna kutrowa uczyniła. Pytana, jeżeli wie, kiedy jegomość pan Rzeszotarski jechał z jejmością do Sieradza, co woźnica wpadł w wodę z kolaski, zeznała, że to Kutrowa uczyniła. I cokolwiek się z tego działo we dworze, wszystko taż pomieniona uczyniła. Wobec takiego stanu rzeczy sąd skazał Annę i także powołane, które ona na duszę swoją brała, aby na stosie drew jako czarownice spalone były per executorem iustitiae na ukaranie bawiącym się czarami. Sąd więc mógł zgoła inaczej zinterpretować zrzucanie z siebie winy, tym samym doprowadzając do kuriozalnej sytuacji: pomimo tego, że Anna zaprzeczała swojej winie oskarżając inną kobietę, spotkała ją tama sama kara. Pomijam już fakt, że wszystkie mogły być niewinne.
Pora na kilka zdań podsumowań. Konstrukcja procesu pozwalała na złamanie psychiki każdej oskarżonej. Ponadto powszechnie stosowano tortury, jeśli nie fizyczne, to psychiczne, zauważmy, że już samo oskarżenie mogło być dla niektórych nadmiernym obciążeniem. Języczkiem u wagi okazywały się często protokoły z posiedzeń. Ukazywano w nich wyłącznie winę, nie próbowano nawet dociekać prawdy. Działania te był również pokłosiem ówczesnej filozofii prawa nie uwzględniającej zasad lex retro non agit czy nullum poena sine lege. Różnie wreszcie interpretowano zachowania oskarżycieli jak i oskarżonych podczas samego już procesu.
Charakter powyższych źródeł różni się znacznie od dwóch kolejnych. Księgi smolne czy Acta maleficorum pozwalają na optymalne spojrzenie na sprawy kryminalne, mają jednak pewną poważną wadę. Często ukazują spór i sprawę z jednego sprawiedliwego punktu widzenia nie uwzględniając argumentów pozwanych. Kronika Żywiecka Andrzeja Komonieckiego jako źródło pamiętnikarskie, nie zawiera tak szczegółowych opisów procesów, jej autorami nie są jednak przedstawiciele prawa. Ponadto warto przyjrzeć się jej jako ciekawemu rozwiązaniu w ukazywaniu miejskiej społeczności czasów nowożytnych.
W XVI wieku o czary, które miały doprowadzić do śmierci dwóch łódzkich obywateli, oskarżono Marynę Kłak. Zaszyto ją w worku ze skóry nasączonej wołowym tłuszczem, w towarzystwie żywych psa, kota i żmii, i puszczono na wodę. Jako że worek wraz z zawartością zatonął uznano, że Maryna była winna – worek nasycony tłuszczem powinien był bowiem unosić się na powierzchni. W XVII wieku, a konkretnie w 1652 roku, odbył się z kolei proces o czary Zofii Straszybotha albo Zosi Strasibótki. Sama podobno bojąc się czarów i uroków wieszała zdechłe żaby w obejściu, co nie uchroniło jej od oskarżenia. Na procesie nie tylko się do tego przyznała, ale dostała ataku histerii, zapewne pod wpływem tortur. Dla sędziów o jej winie świadczyło pojawienie się na procesie czarnego psa, ale zanim wykonano wyrok, oskarżona zmarła. W tym samym czasie podobne procesy odbywają się w Łęczycy, Warcie i Sieradzu, i tam płoną stosy. W 1775 roku w Doruchowie koło Wielunia kilkanaście kobiet poddano próbie wody, a następnie spalono. W Łagiewnikach oskarżone poddawano tylko pławieniu. W dodatku żona poszkodowanego rzekomo przez czary Żeleskiego powstrzymała go przed wezwaniem kata do tych, które unosiły się na wodzie. Być może jej przykład podziałał na otoczenie, bo z tym wydarzeniem łączy się koniec ery polowania na czarownice w okolicach Łodzi.
Gazeta Łódzka
Warta na starych fotografiach
Przedstawiamy Wam tylko niewielką część archiwalnych zdjęć z Warty. Fotografie na swych łamach umieścił portal sieradz.naszemiasto.pl. Zdjęcia zostały udpostępnione przez Pana Huberta Kamolę. Jest ich około 230, my wybraliśmy tylko te dla nas najciekawsze. Niektóre zdjęcia są podpisane przez fotografa, jednak decydowana większość jest niepodpisana, co strasznie utrudniło nam identyfikację. Oryginały, jak widzieliśmy osobiście można zobaczyć w Muzeum Miasta i Rzeki Warty.
Najciekawsze zdjęcie zostawiliśmy oczywiście na koniec. Zdjęcie przedstawia grupę dzieciaków w różnym wieku, oraz dorosłego mężczyznę siedzącego po środku. Naszą uwagę przykuł niemiecki napis po lewej stronie kadru. „Kreissparkasse Sieradich” niżej drugi napis jednak nieczytelny, ale wydaję nam się, że drugi wyraz to Warta. Okazało się, że tekst można przetłumaczyć tak : „Sieradzka Kasa Oszczędnościowa Filia w Warcie”. Tuż nad tym napisem KLOSTERSTRASSE, co oznacza dzisiejszą ulicę Klasztorną. Każdy mieszkaniec miasta rozpozna budynek na rogu ulic Prefektoralnej i Klasztornej. Dziś to siedziba Banku Spółdzielczego. Te napisy pozwalają datować to zdjęcie na okres niemieckiej okupacji. Naszą uwagę zwracają kolejne ciekawostki. Niektóre dzieci (oraz ich opiekun) mają na klapie przypięte jakieś przypinki. Nie sposób określić, co przedstawiają. Jednak najciekawszy jest dziwny znak nad wejściem do budynku. Biała tablica z jakimś runicznym znakiem pustym miejscem i napisem Schule (Szkoła). Teraz wiemy, że to uczniowie i zapewne ich nauczyciel. Dlaczego zostawiono to puste miejsce przed myślnikiem? Jaki napis miał tam być? Poświęciliśmy wiele godzin poszukiwań nad znaczeniem runy zamieszonej na górze tablicy. Po ogromnym wysiłku i pomocy naszego kolegi udało nam się go zidentyfikować! Czy uczniowie mają właśnie ten znak przypięty do piersi? I najważniejsze pytanie czy są to dzieci polskie czy niemieckie? Choć nie sposób ze zdjęcia określić ich narodowości, to jednak mamy nieodparte wrażenie, że są to dzieci jednak niemieckie. Dzieciaki wydają się być zadowolone. Niektóre się uśmiechają, a jeden z chłopców wystawił nawet język. Czy są to dzieci polskie i zostały zmuszone do pozowania i wymuszonego uśmiechu? Może jeszcze wtedy nie poznały, co to rasa panów i terror, jaki z sobą ci „panowie” nieśli? Czy może są to dzieci niemieckie nieznające okrucieństw wojny?
Nationalsozialistische Volkswohlfahrt
Narodowosocjalistyczna Ludowa Opieka Społeczna
W okresie republiki weimarskiej rodząca się narodowosocjalistyczna opieka społeczna składała się z lokalnych inicjatyw, skupionym na udzielaniu pomocy ubogim bądź rannym towarzyszom z SA, karmiono ich i zapewniano dach nad głową.
W 1931 roku, Gauleiter Berlina Goebbels, zadał sobie sprawę jaką wagę propagandową może mieć niewielka Narodowosocjalistyczna Ludowa Opieka Społeczna (NSV), powołana do życia przez jeden ze stołecznych oddziałów partyjnych. Dzięki poparciu Goebbelsa, na czele NSV stanął Erich Hilgenfeld, były pilot wojskowy, a w czasie pokoju człowiek interesu. Sprawdził się on jako organizator zbiórki pieniędzy i darów z okazji urodzin Hitlera – 20 kwietnia.
3 maja 1933 roku, Hitler uznał NSV za jedyną partyjną agencję dobroczynną w Rzeszy. Honorową patronką została Magda Goebbels. Siedziba główna NSV mieściła się w Berlinie.
W stosunkowo krótkim czasie NSV zdobyła niezależną pozycję wśród innych organizacji podlegających NSDAP, jak:
Niemiecki Front Pracy (DAF)
Hitlerjugend (HJ)
Narodowosocjalistyczny Związek Kobiet (NSF).
Po początkowych konfliktach dzięki poparciu Hitlera, na polu „walki” pozostała NSV. Jednak w Rzeszy istniały i inne charytatywne, (siedem), organizacje które należało przejąć lub zlikwidować – partia nie znosi konkurencji.
Na początku NSV przejęła fundusze socjalistycznych organizacji dobroczynnych, co było stosunkowo łatwe z powodu delegalizacji partii socjalistycznych. Zaczęła współpracować z chrześcijańskimi związkami pomocy, dzieląc się ich aktywami, a z żydowska agencja została wyłączona z walki, gdyż pozwolono jej działać tylko w gronie swoich współwyznawców.
Na polu „walki” pozostały jeszcze:
Misja Wewnętrzna – protestancka – założona w 1848 roku.
Caritas – katolicka – założona w 1896 roku.
Niemiecki Czerwony Krzyż.
Kierownictwo NSDAP nie mogło jednak ich rozwiązać z kilku względów a mianowicie:
– dysponowały one łącznie ponad trzystoma tysiącami łóżek w ponad piętnastu tysiącach szpitali, hospicjów i domów opieki, (co stanowiło ponad połowę miejsc przeznaczonymi dla osób starych, chorych czy też trudnych dzieci),
– udzielały one też szeroko pojętej pomocy socjalnej,
– cieszyły się międzynarodową renomą i były wspierane przez liczne zagraniczne organizacje chrytatywne i dobroczynne.
W/w wraz z NSV należały do związku o nazwie Niemiecki Związek Ochotniczej Opieki Społecznej.
NSV przystąpiła do opanowania tych organizacji, budując swój własny wizerunek i przejmując mniejsze grupy samopomocy, zajmujące się ociemniałymi, głuchymi i zubożałymi arystokratami, podnosząc tym samym znaczenie swojej organizacji.
Po 1938 roku, główne pola działania NSV to:
– matka i dziecko
– działalność kobiet w Niemieckim Związku Kobiet (Deutschen Frauenbund)
– przedszkola
– pomoc w gospodarstwie domowym
– pomoc młodzieży
– walka z gruźlicą (Tuberkulosehilfswerk)
– ruchome punkty dentystyczne
– służba dworcowa
– instytucja dobroczynna wydająca posiłki (Ernährungshilfswerk)
– oraz Pomoc Zimowa (Winterhilfswerk)
Do 1939 roku NSV wyrosła na druga pod względem liczebności masową organizację narodowosocjalistyczną w Niemczech – po Niemieckim Związku Pracy – mając 12,5 miliona członków. Dla zobrazowania skali wielkości NSV podam że jej członkami było 15 procent ogółu ludności, prawie w co drugiej niemieckiej rodzinie ktoś należał do NSV.
W połowie 1939 roku, NSV składała się z:
40 okręgów (Gau)
813 kół (Kreis)
26138 miejscowości (Ortswaltungen)
97161 komórek (Zellen)
511689 bloków (Blocks)
Żródło : https://www.dws-xip.pl/reich/nsv/nsv.html
Muzeum Miasta i Rzeki Warty PTTK
Chcemy osobiście podziękować Pani z Muzeum Miasta i Rzeki Warty za, krótkie ale interesujące oprowadzenie nas po muzeum. Polecamy to miejsce wszystkim Czytelnikom, którzy nie mieli okazji zwiedzić tego niezywkle bogatego, jak na w sumie niewielkie miasto, muzeum. Naprawdę warto odwiedzić to miejsce! Redakcja.
Muzeum mieści się w zabytkowej kamieniczce, w centrum miasta. Pierwsze wzmianki o budynku stojącym w tym miejscu występują w akcie notarialnym z 1823 roku. Budynek został wtedy zakupiony przez kasztelana sieradzkiego. Obecną kamienicę wzniesiono prawdopodobnie w II połowie XIX wieku. Późniejsze losy kamienicy można śledzić w księgach wieczystych i tekstach zamieszczonych w kwartalniku PTTK „Na Sieradzkich Szlakach”.
Początki obecnego muzeum związane są z ogólnopolskimi obchodami Reymontowskimi w 1967 roku. Wtedy z inicjatywy Oddziału PTTK w Warcie, a zwłaszcza Eugenii Kaleniewicz, w neoklasycystycznym pałacu w Małkowie utworzono „kącik” poświęcony Władysławowi Reymontowi. W 1968 roku „kącik” uzyskał statut izby regionalnej. W 1978 roku konieczne stało się przeniesienie ich do Warty, gdzie uzyskano pomieszczenie w zabytkowej kamieniczce. W 1981 roku placówka otrzymała statut muzeum i nazwę Muzeum Miasta i Rzeki Warty przy Oddziale PTTK w Warcie.
Muzeum posiada ponad 3200 muzealiów z dziedziny archeologii, historii i sztuki. Większość z nich to darowizny mieszkańców Warty i okolic, niewielka część to zakupy.
Ekspozycja stała zajmuje cztery sale, na wystawy czasowe przeznaczono dodatkowo jedno pomieszczenie. Łączna powierzchnia ekspozycyjna wynosi 200 m2.
Zabytki archeologiczne pochodzą głównie z terenów zajętych obecnie przez zbiornik „Jeziorsko”. Z okresu brązu pochodzi unikatowa na ziemiach polskich waza datowana na VII-V wiek p.n.e., a pochodząca prawdopodobnie z ośrodka brązowniczego w Etruri-Bisenzio. Z dziedziny historii eksponowane są dokumenty oraz pamiątki cechów rzemieślniczych, działających w Warcie w XVII-XVIII wieku. Dużo miejsca w ekspozycji poświęcono sławnym ludziom związanym z Wartą, m.in.: Władysławowi Reymontowi i lotnikowi płk. Stanisławowi Skarżyńskiemu, mieszkańcowi Warty, który w 1933 roku dokonał, jako pierwszy z Polaków, samotnego przelotu przez Ocean Atlantycki. Ponadto są tu grafiki, projekty rzeźbiarskie i architektoniczne urodzonego w Warcie wybitnego artysty Stanisława Szukalskiego. Muzeum organizuje również wystawy czasowe, tematycznie związane z ziemią sieradzką.
Kościół pod wezwaniem św. Mikołaja
Jak podaje Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich, Warta to miasto w powiecie sieradzkim położone na wzgórzach towarzyszących dolinie rzeki o tej samej nazwie. Piękne to miasteczko do dnia dzisiejszego zachwyca swoim starym urokiem pięknych kamieniczek i zabytkowych kościołów czy klasztoru. Klasztor bernardynów już został przez nas opisany, czas dziś zatem na kolejny zabytkowy pomnik sztuki sakralnej. Mowa tutaj o rzymskokatolickim kościele parafialnym p.w. św. Mikołaja, który się mieści na ulicy Kaliskiej. To trójnawowa budowla ceglana z wieżą i gotyckimi portalami. Wewnątrz posiada sklepienia kolebkowe z lunetami z XVII w. Do dziś można w nim podziwiać wiele zabytków natury sakralnej. Zacznijmy od początku.
Jak podaje Biskup Łaski w Liber Beneficiorum, owa osada kościół miała zapewne od początku fundacja książąt polskich założony. Był najpierw drewniany ale zdradzieckim najazdem przez Krzyżaków spalony. Jak podaje Łaski ,podczas swej wizytacji w 1521 roku, obecny kościół noszący cechy wielkiej starożytności powstał zapewne zgorzeniu pierwszego w 1331 roku, ze szczodrobliwości króla Kazimierza Wielkiego. Świątynia została konsekrowana w 1340 roku. Bogata to musiała być świątynia skoro w 1455 roku złożyła ona na wojnę pruską „17 grzy. i 3 skojce srebra”. Podobno też Jakub z Sienna osadził tam misjonarzy, ostatnie zapiski kościelne mówią, że pomiędzy 1474 a 1476 rokiem jako uposażenie misjonarzy przy farze Świętosław z Lipio Kobierzycki daje 240 grzywien. Następnie podniesione zostaje już uposażenie na 5 misjonarzy o kolejne 500 florenów. W owych czasach to jest około lat 1500, uposażenie proboszcza obejmowało prócz znacznych obszarów ziemskich i dziesięcin, prawo łowienia ryb w rzece Warcie, wolny wręb w lasach oraz prawo propinacji i warzenia piwa.
W 1800 roku ulega zniszczeniu dach kościelny ze znaczną częścią sklepienia na skutek wynikłego w mieście pożaru. Spaleniu wówczas uległy również dwie wieże i podobno 4 dzwony. Źródła podają, że wtedy nabożeństwa były odprawiane w kościele Bernardynów. Za rządu pruskiego w opustoszałym kościele urządzono magazyn wojskowy. Dopiero w roku 1815 odrestaurowany został staraniem duchowieństwa i parafian.
Ciągłemu przebudowaniu ulega wnętrze a od 1872 roku ze składek parafian jest restaurowany. Wróćmy do środka zabytkowego kościoła i do wizytacji Biskupa Łaskiego. Który podaje, że kościół ów posiadał od dawna 10 ołtarzy, które miały swoich osobnych fundatorów i fundusze na restaurowanie. Kilka z nich miało swoich prebendarzy i altarystów. Prebendarz zobowiązany był do obecności w kościele w uroczyste święta i każdą niedzielę, aby asystować z kadzidłem i odśpiewywać razem z plebanem
nieszpory i jutrznię. Wszystko to miało na celu upiększenie liturgii. Obowiązki prebendarza zmieniały się w zależności od potrzeb duszpasterskich w parafii. Gdy zaprzestano odmawiania i śpiewania brewiarza w kościołach parafialnych prebendarz od tej pory był odpowiedzialny za śpiewanie godzinek. Prebendarz był również odpowiedzialny za niektóre bractwa. Z kolei altarysta to opiekun altarii[1] w kościele, czerpiący z tego tytułu swoje dochody. Altaryści mieszkali zazwyczaj w
małych domkach w bezpośrednim sąsiedztwie kościoła, często przylegających do cmentarnego muru. W przypadku większych kościołów, w których znajdowało się kilka ołtarzy, altarystów bywało także kilku, każdy z nich mieszkał w swoim domu, a budynki te tworzyły często charakterystyczny wianuszek małych kamieniczek obok kościoła. Wróćmy do ołtarzy w warckim kościele, Łaski podaje nazwy niektórych z nich, były więc:
- ołtarz św. Wawrzyńca
- ołtarz Andrzeja Apostoła
- ołtarz Najświętszej Maryi Panny Bolesnej
- ołtarz Anny i Urszuli
- ołtarz św. Rocha
- Ołtarz św. Trójcy
Więcej Biskup nazw nie podaje, mówi tylko jeszcze o tym, że ołtarz św. Wawrzyńca ufundował Stanisław Stelmaszyk z Trzemeszna, pleban w Tubądzinie, który arcybiskup Maciej Drzewiecki w roku 1533 jako beneficjum kanonicznie erygował. W chwili obecnej zostały chyba 4 ołtarze boczne.
W warckim kościele, jak podaje Łaski, chowano niegdyś rozmaite okoliczne familie szlacheckie. Podaję, że jest tam również pochowany dziedzic Małkowa. W 1442 roku konsystorz gnieźnieński przyznaje tamtejszym dziedzicom Maciejowi i Adamowi prawo chowania się w tymże kościele na mocy przywileju arcybiskupa Mikołaja Trąby i zakazuje Świętosławowi z Maszewa, plebanowi warckiemu, do którego parafii Małków należał, aby w wykonaniu tego prawa najmniejszych przeszkód nie robił.
Do kolejnych zabytków kościoła parafialnego należą wieżyczkowa monstrancja z XVI wieku, późno gotycka Pietà z początku XVI wieku znajdująca się wcześniej w spalonym kościele w Glinnie a także cenne epitafia i płyty nagrobne. Zajmijmy się na chwilę owym kościołem. Był to drewniany kościół p.w. św. Wita i Modesta, ufundowany przez Jakuba Głowaczewskiego w 1734 roku. . Został zniszczony w czasie ciężkich walk w dniach 4 i 5 września 1939 r. Świątynię rozebrano w 1943 r.
Jeśli zaś mowa o płytach nagrobnych to w kościele św. Mikołaja we Warcie znajdują się trzy płyty, jak podaje Słownik Geograficzny, wytarte nogami przechodniów. Jedna z nich jest bardzo osobliwa, mieści w prezbiterium i przedstawia postać rycerza wykutą w ciosie, z prawej strony znajduje się herb Gozdawa a z lewej Poraj, poniżej zaś napis, odczytany w 1860 roku- „…osus” (Generosus) Dominus Mathias… Ska (ę) czniewki”. Kim był ów człowiek? Dziś trudno się dowiedzieć, zapewne był to szlachetnie urodzony pan, szlachcic o czym ów właśnie łaciński napis świadczy. Był zapewne bezpośrednim lennikiem korony. Oj dużo by się dało za możliwość dowiedzenia się o nim czegoś więcej.
Opisaliśmy już większość zabytków i godnych uwagi w parafialnym kościele św. Bogumiła, został nam tylko ten jeden, jakby najważniejszy, Często nazywany „warckim tryptykiem”.
zdjęcia : Towarzystwa Opieki nad Zabytkami Przeszłości – archiwum fotograficznego i zbioru rycin.
Jest to cenny renesansowy tryptyk „Wniebowzięcie Najświętszej Marii Panny”, na stronie diecezji włocławskiej możemy o nim przeczytać następujące informacje:
„Obraz środkowy, przedstawiający Wniebowzięcie Matki Boskiej, inspirowany środkową częścią retabulum ołtarzowego o tej samej tematyce z kościoła o. o . Bernardynów w Warcie zamykają dwa ruchome skrzydła z przedstawieniami na awersach: Zwiastowania, Narodzenia, Hołdu Magów; Zmartwychwstania, Wniebowstapienia, Zesłania Ducha Świętego, na rewersach sceny pasyjne. Obraz z predelli, pocięty na trzy części przedstawia: Półpostacie Matki Boskiej z Dzieciątkiem i ze świętymi: Elżbietą z Turyngii, Barbarą, Katarzyną, Marcinem, Łucją, Dorotą, Janem Jałmużnikiem i Jadwigą Śląską.
Tryptyk ten powstał ok. 1515 roku, swój rodowód wywodzi z malarskiej szkoły poznańskiej z wpływami krakowskimi i norymbersko – bamberskimi. Wykonany jest w technice tempery jajowej z laserunkami na zaprawie kredowo-klejowej. Podobrazia były wykonane z drewna lipowego. Zachowane części tryptyku od około 1816 r. były wmontowane w pseudobarokowy ołtarz w Kościele św. Mikołaja. W 1935 roku tryptyk był wypożyczony na wystawę: „Polska Sztuka Gotycka” – Warszawa Instytut Propagandy Sztuki. Po jej zamknięciu był konserwowany i restaurowany w Państwowej Pracowni Konserwacji na Zamku Warszawskim. W 1939 roku był zabezpieczony w Muzeum Narodowym w Warszawie skąd w 1940 roku został wywieziony przez Niemców do Krakowa. Obraz środkowy, pozbawiony ram, był w 1945 roku rewindykowany przez Muzeum Narodowe w Warszawie, skąd w 1947 roku wrócił do Kościoła w Warcie. Sześć obustronnie malowanych kwater, również pozbawionych ram i predella zostało przekazane w 1953 roku do Muzeum Narodowego w Warszawie, gdzie były wystawione w Galerii Sztuki Gotyckiej do 23 sierpnia 1996 roku, kiedy to, po wieloletnich staraniach zostały przekazane do Kościoła św. Mikołaja w Warcie.
Prace związane z restauracją i konserwacją tryptyku, podjęte w 1993 roku, trwały do końca roku 1999. Celem wszystkich prac dotyczących tryptyku-ołtarza była jego pełna rewaloryzacja polegająca na odtworzeniu pierwotnej formy i funkcji oraz ukazaniu unikalnych walorów wspaniałego dzieła sztuki we wszystkich jego zachowanych elementach. Umieszczenie wszystkich elementów tryptyku w ramie nastąpiło na przełomie listopada i grudnia 2000 r.”
Dołożyć tutaj wypada również słowa napisane przez Panią konserwator, która ów piękny tryptyk przywracała do swojej świetności, czyli Pani Ewy Marxen – Wolskiej.
„ Omawiane części predelli, wraz z sześcioma kwaterami tryptyku, znajdowały się w latach 1953 – 1996, w Galerii Sztuki Średniowiecznej Muzeum Narodowemu w Warszawie pod nr. inwentarza 210486. Odkrywcą zabytku był w 1844 roku Kazimierz Strączyński. Od niego dowiadujemy się, że kościół św. Mikołaja w Warcie, wzniesiony ok. połowy XIV w. był kilkakrotnie przekształcany, a w 1801 roku, spustoszony przez pożar, doczekał się odnowienia dopiero po kilkunastu latach. Wtedy to ustawiono w prezbiterium pseudo barokowy ołtarz, który był kompilacją wielu elementów dekoracyjnych pozyskanych z pobliskich miejscowości. W środku tej oprawy umieszczono zdekomponowany, wczesno renesansowy tryptyk, z największym w malarstwie polskim, ponad osiem metrów kwadratowych, obrazem tablicowym Wniebowzięcia Matki Boskiej. W bocznych częściach ołtarza przymocowano w sposób nieruchomy, dwa skrzydła z sześcioma dwustronnie malowanymi kwaterami. Czołową malowaną płytę predelli tryptyku, pocięto na trzy części, z których dwie boczne, z półpostaciami świętych, oprawione w ramy, wmontowano w ołtarz po dwóch stronach tabernakulum. Środkowa część z półpostacią Matki Boskiej z Dzieciątkiem, znalazła się poza obrębem ołtarza. W roku 1934 wymontowany z ołtarza tryptyk został wypożyczony na Ogólnopolską Wystawę Sztuki Gotyckiej w Warszawie.
Po zamknięciu wystawy w 1935 r. został on powierzony do konserwacji w Pracowni Konserwatorskiej na Zamku Królewskim w Warszawie. Zakończenie konserwacji i transport tryptyku do Warty, przewidziany był na wrzesień 1939 roku. Wybuch wojny przeszkodził w realizacji zamierzenia, a tryptyk został zdeponowany w gmachu Muzeum Narodowego w Warszawie. Wywiezienie ołtarza, przez Niemców, w roku1940 do Krakowa na Wawel, było początkiem jego degradacji i niszczenia. Po wojnie, w roku 1947, część środkowa wróciła do kościoła parafialnego w Warcie, a pozostałe zachowane elementy, w 1953 roku zostały wpisane do zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie. Grube deski (ponad 3 cm), pociętego podobrazia predelli, pozbawione wzmocnień konstrukcyjnych, na skutek niekorzystnych warunków otoczenia, uległy bardzo dużemu zniekształceniu przez beczkowate wygięcie. Kompleksowa konserwacja i restauracja tryptyku, przeprowadzana w latach 1993-1999 przewidywała przywrócenie predelli jej pierwotnego kształtu, z wyprostowaniem płyty podobrazia włącznie. Zabieg ten wykonałam w sposób dotychczas nie stosowany przez wykorzystanie zdolności pełzania komórek drewna. Polegał on na długotrwałym (27 miesięcy),kontrolowanym, ukierunkowanym nawilżaniu płyty podobrazia i nałożeniu na odwrocie, po jej wyprostowaniu, stabilizującego parkietu o metalowo drewnianej konstrukcji”.
To już wszystkie informacje, jako udało się nam zgromadzić na temat tego starego i przepięknego kościoła. Z naszej strony nie pozostaje nic innego jak zaproszenie państwa, jeśli będziecie w tamtych stronach, do własnego odbioru i zwiedzenia tego zabytku i napawania oczu jego urokliwymi wnętrzami.
Z kościołem Św. Mikołaja we Warcie a konkretniej z pewnym budowniczym tego kościoła wiążę się miejscowa legenda, którą pięknie opisał pan Jan Piotr Dekowski, poczytajcie.
Jan Piotr Dekowski, Strzygi i Topieluchy
Złodziej-pokutnik na Łysej Górze
Nieopodal miasta Warty znajduje się bardzo wysokie wzgórze, którego szczyt z daleka wygląda jak wielka Łysa Góra, toteż zapewne dlatego całe wyniosłe wzgórze nazwano Łysą Górą. Wiele jest tu wzniesień, wszystkie one z jednej strony mają łagodne zbocze, skierowane na las i pola uprawne, z drugiej strony ich zbocza są spadziste i zarosłe krzewami, paprocią i mchem.Starzy ludzie powiadają, że na wierzchołku tej góry od bardzo wielu, wielu lat pokutuje wielki grzesznik, a właściwie to jego biedny duch. A jak to się stało, proszę, posłuchajcie.Było to, zdaje się wtedy, gdy panował król Kazimierz Wielki. W tym czasie w Warcie budowano okazały kościół farny. Robociznę prowadził majster, który dopuścił się świętokradztwa. Ukradł on kilka kóp groszy, które były przeznaczone na tę właśnie budowę.Skradzione pieniądze majster schował do skórzanego worka, wziął szpadel i nocą, kiedy księżyc rozświetlał ziemię, wlazł na samiuteńki szczyt Łysej Góry, aby tam je głęboko ukryć w ziemi. Kiedy już pieniądze zakopał i dla oznaczenia przywalił jeszcze wielkim głazem, pojawił się nagle, o zgrozo! Olbrzymi i straszny potwór. Miał on zęby ostre jak noże, a ślepia jego ziały ogniem, którego płomienie były całkiem zielone.Złodziej przeraził się, zaczął tłumaczyć i przyrzekać, że zrabowane pieniądze zaraz zwróci. Potwór, był nieubłagany. Swoją łapą wcisnął w ziemię grzeszne ręce złodzieja, po czym rzekł mu, że tyle lat będzie pilnował ukrytych przez niego skarbów, ile kóp groszy zrabował. To jest jego pokuta. I tak też się stało. Odtąd w noce ciemne i wietrzne można oglądać, jak na szczycie Łysej Góry, w blasku ognia, gdy palą się pieniądze, toczy zawziętą walkę ów złodziej pokutnik ze straszliwym potworem.
Przekazała Maria Kaźmierczak, ur. w 1906 r., farmaceutka z Łodzi; opowieść zasłyszana od swojej babki, która mieszkała w mieście Warta.
Z pamiętnika byłego warcianina…
„Coś się tak chłopcze tych żydków uczepił? Kto by się nimi dziś przejmował. Oni bogaci byli, no może nie wszyscy. Jednak z sobą tylko trzymali. Myśmy z nimi w jakieś tam zgodzie żyli. Żydzi jakto ludzie, jedni byli uczciwi, inni byli oszustami i krwiopijcami. Mawiali do nas „nasze kamienice a wasze ulice” myśmy młode chłopaki byli, nie raz daliśmy jakiemuś żydkowi po mordzie. Pytasz, kto zaczynał te bójki? Młodzi Żydzi do bicia skorzy nie byli, byli silni, ale w grupie. Jednak zarozumialcy wielcy, mieli się, za kogoś lepszego. Sami twierdzili, że ich wiara lepsza niż nasza, że oni to naród wybrany. Niektórzy bardzo przestrzegali praw mojżeszowych, inni kombinowali jak te zakazy ominąć. W sobotę szabat mieli. Nie wolno było im wykonywać zwykłych czynności domowych. Wiesz, co chłopcze robili? Nas do roboty brali, w piecu trzeba było napalić, wody przynieść. Gosposie im żarcie szykowały, bo im nie wolno było. Moja matka była służącą w jednej rodzinie żydowskiej. Najwięcej roboty miała zawsze w sobotę. Ona dobrze miała, bo to porządni ludzie byli. Ale byli i tacy, co Polaków do roboty nie wzięli. Myśmy im czasem na złość robili, ale jak oni w grupach spotkali któregoś z naszych to dłużni nie byli. Czy pamiętam getto? Mnie wywieziono do Niemiec na roboty. Matka tu została. Opowiadała mi, że kiedyś w nocy przyszła do niej ta jej żydówka, ta, u której pracowała. Przyniosła jej kwiatek, taki w doniczce i błagając na wszystkie świętości prosiła o opiekę nad nim. Matka kwiat przyjęła i stał u nas na parapecie w kuchni. Żydówka wróciła jakiś czasem potem po niego w nocy. Podziękowała i zostawiła parę groszy za fatygę, zapewniając moją matkę, że jak wojna się skończy to matka wróci do niej do pracy. Ku zdziwieniu rano odnaleziono kwiat i rozbitą donicę na naszym podwórku. Nie o kwiat chodziło, ale o to, co było w doniczce!” – w miarę, kiedy ubywało mojego „załącznika”, próbowałem dowiedzieć się więcej.„Co się stało z tymi dwoma Żydami? Oj tam zastrzelili ich i tyle, świeć Panie nad ich duszą. Kto ich zastrzelił? Widzisz chłopcze… w mieście połowa mieszkańców to byli Żydzi, oni mieli najlepsze domy. Niemcy jak ich wywieźli, pozajmowali te najlepsze. Jednak jak wojna się skończyła mieszkały w nich już nasze polskie rodziny. Z kilku tysięcy warckich Żydów podobno wojnę przeżyło tylko 17. I dwoje z nich wróciło do domu tu do Warty. Myśleli, że będzie po staremu, jak przed wojną. Znowu otworzą swoje sklepy, zakłady czy fabryczki. A ich nikt już tu nie chciał rozumiesz? Komuniści też. Trafili do domu swojego, ale tam już ktoś mieszkał, szukali miejsca dla siebie wszędzie było tak samo, wszędzie ich przeganiano. Czy specjalnie ktoś na nich doniósł, czy to tylko przypadek był nie wiem. Być może ktoś wiedział, gdzie te bandziory stacjonują i poprosił ich o przysługę. Załatwili problem z notariuszem i tyle. Tak ludzie mówią. Co to za banda była? – Przysunął się bliżej mnie i ściszył głos – Komuniści nazywali bandami każdą grupę zbrojną, która przeciwstawiała się władzom ludowym. Tutaj po lasach i polach grasowała banda Groźnego i Orła, ja wiem, że dziś się o nich mówi „żołnierze wyklęci”, bo z komunizmem walczyli, ale ja wiem od ludzi, że to oni, ta grupa zabiła tych dwóch Żydów”
Pozostając w temacie, pamiętam jak mój kolega warcianin opowiadał jak znaleźli z grupką dzieciaków całe zwoje żydowskiej Tory niedaleko mykwy (żydowskiej łaźni). Dzieciaki rzucały się kawałkami pergaminów zapisanych po hebrajsku, niszcząc doszczętnie kawał warckiej historii. Pamiętam też to, że na tych starych kamienicach na ścianach przy drzwiach było widać jeszcze ślady po mezuzach.
Co zrobiło na mnie największe wrażenie w mieście? Dwie rzeczy, najpierw opiszę pierwszą – klasztor ojców Bernardynów. (nasz opis klasztoru w temacie „Klasztor OO. Bernardynów w Warcie” – przyp. redakcji)
Te nieograniczone czasem chwile spędzone tam w samotności były dla mnie czymś wyjątkowym i niezapomnianym. Dziękuję Ojcze Gwardianie…
Pierwszy most skrywa w sobie jeszcze jedną ciekawostkę. W czasie wojny, kiedy w Warcie wprowadzono administrację niemiecką, jeden z tutejszych niemieckich dygnitarzy miał w tym miejscu przyglądać się pławiącym się rybom. Nachylił się i z kieszeni wysunął mu się złoty kopertowy zegarek, który z pluskiem zniknął w wodzie. Niemiec sprowadził młodych żandarmów, którzy przez kilka dni nurkowali i przeszukiwali dno stawu. Zguba się nie znalazła i spoczywa na dnie do dziś. Mieszkańcy opowiadali o zatopionych motorach, rowerach i różnych sprzętach domowych. Kto wie, jakie ciekawe eksponaty skrywa w sobie jeszcze ta woda. Przykładem jest czołg Valentine wydobyty parę lat temu ze starorzecza przy nieistniejącym już drewnianym moście na rzece. Nie jestem rodowitym warcianinem, ale wiedziałem dokładnie gdzie ten czołg został utopiony zimą 1945 roku. ( Pan Jacek Kopczyński, który czołg wydobył obiecał mieszkańcom miasta, że kiedy odrestauruje Walentynkę, ta o własnych siłach przejedzie po moście na rzece, co jej się nie udało 70 lat wcześniej – przyp. redakcji) Dziś jak słyszę, że dzięki to temu, czy tamtemu czołg został zlokalizowany to wydaje mi się to po prostu śmieszne. Każdy wędkarz warcki wiedział, gdzie czołgu szukać. Przy niskim stanie wody widać było jego lufę. A moi starsi koledzy opowiadali jak skakali z niej „na główkę” do wody kąpiąc się w tym miejscu latem. Cóż, Walentynka jak się ją dziś czule nazywa na własnych gąsienicach wyjechała po 70 latach z własnego błotnego grobu. Cieszyłem się ogromnie i żałowałem, że mnie przy tym nie było. Jednak dzięki moim przyjaciołom mogłem zobaczyć zdjęcia z tego, jakże ważnego dla miasta wydarzenia. Ta stara droga była jeszcze jednym niemym świadkiem tragicznego wydarzenia z okresu II wojny. Tą drogą jechały ciężarówki nazwane przez SS – Sonderwagen. Hermetycznie zamknięte wiozły, jako bagaż gazowanych spalinami pacjentów warckiego szpitala. Historia ta wstrząsnęła mną najbardziej. Dopiero po latach udało mi się dowiedzieć jak ta akcja przebiegła. Dzięki mojemu sąsiadowi udało mi się zobaczyć zbiorową mogiłę w lesie w Rososzycy. Spisano tam wszystkie (około 500) nazwiska pomordowanych pensjonariuszy. Świadomość tej tragedii, tego miejsca zostawiła niezatarty do dziś ślad w mojej psychice. Nigdy już tego nie zapomniałem nawet wtedy, kiedy spacerowałem czy tą drogą, czy nawet zbierając grzyby w rososzyckim lesie, zawsze przypominało mi tą straszliwą zbrodnię. W głowie się mi nie mieściło, że to „ludzie ludziom zgotowali ten los” jak pisała Zofia Nałkowska w swych „Medalionach”…( czczegółowy opis tego wydarzenia w temacie „Zagłada pacjentów szpitala w Warcie” – przyp. redakcji)
Druga legenda budziła zgrozę i uśmiech, jednak osobiście widziałem drzewo, które było świadkiem tej mrocznej opowieści. Podobno, kiedy cały park stał już opustoszały. Pewni młodzi ludzie chcieli wyciąć jedno z parkowych drzew na potrzeby budowy nowej stodoły. Zabrali z sobą piłę ręczną, gdyż spalinowa, choć szybsza narobiłaby zbyt wiele hałasu. Pewnej jesiennej nocy ta grupa spiskowców postanowiła zrealizować swój niecny plan. Kiedy piła przecięła już korę starego drzewa nagle gdzieś z parku dobiegł ich dźwięk końskich kopyt. Robotę przerwano chowając się w krzakach i wypatrując, czy aby ktoś nie doniósł na nich na Milicję. Kiedy okazało się, że są w parku sami wrócili do swojej roboty. Kolejne pociągnięcia ostrza piły i znowu stukot końskich kopyt tym razem już znacznie bliżej. Słychać też było odgłosy zaprzęgu. Ta sama sytuacja, przerwano cięcie i schowano się w gęste w tym miejscu krzaki. Jednak tak jak poprzednio nastała kompletna cisza. Chłopcy, choć lekko przestraszeni wrócili do roboty. Chwile nic się nie działo, piła zagłębiała się w drzewo coraz bardziej, jednak nagle tuż obok nich usłyszeli dźwięk pędzącego galopem konia ciągnącego jakiś zaprzęg. Ten pojazd, choć niczego nie widzieli miał przejechać tuż obok nich! Słyszeli wyraźnie stukot kopyt i dźwięk toczących się kół zaprzęgu. Wszystko to ich tak wystraszyło, że zostawili niemal w połowie nacięte drzewo razem z piłą i uciekli do domu. Drzewo do dziś nosi ślad po pile… ( zainteresowanych pałacem w Małkowie zapraszamy na oficjalną stronę Zespołu Pałacowo-Parkowego w Małkowie – przyp. redakcji)
Glinno to też, jak się potem okazało miejsce po nieistniejącym już drewnianym kościele. Tam poczułem prawdziwe dreszcze, kiedy w gęstwinie krzaków bzu wypatrzyłem drewniany krzyż z Chrystusem zrobionym z kawałów drzewa. Nie wiem, kto to zbudował i dlaczego akurat w tym miejscu (o kościele wtedy nie wiedziałem), różnie ludzie opowiadali, że jakaś grupa studentów stworzyła to niezwykłe dzieło, a to, że ktoś inny. Prawdy nie znam. Tego krzyża już dziś nie ma. Uwielbiałem Glinno, kiedy jeździłem tam rowerem. Świetna trasa, spokojna i urokliwa i jakby ludzie tu żyli jakoś wolniej. Moją stałą trasą był dojazd do szkoły w Brzegu. Wybudowano ją na wysokiej skarpie, tuż za nią można było napawać oczy przepięknym widokiem na cały zalew! Turystów tu nie było, nie ma tu plaż ani innych atrakcji. Czasem można było popatrzeć na żaglówki pływające po mieniącej się w słońcu tafli jeziora…
Z czasem poznawałem coraz bardziej to miasto. Choć na szereg pytań nigdy nie znalazłem odpowiedzi. Pamiętam jak wieczorami z rodziną chodziliśmy na cmentarz 1 listopada. Cmentarz w Warcie jest położony na wysokim wzniesieniu. Latem z jego szczytu rozpościera się widok na całą okolice i panoramę miasta. W dniu Wszystkich Świętych góra mieni się tysiącami światełek zniczy. Jednak moją uwagę zwróciło coś dziwnego. Tuż przed cmentarzem po prawej stronie idąc od miasta, jest taki plac porośnięty miejscami krzakami. Dziś zrobiono tam parking. Wtedy na niewielkiej polance stały drewniane sklecone na szybko bramki do piłki nożnej. Zauważyłem przez kilka lat, że zawsze właśnie 1 listopada na środku tego boiska ktoś zapalał znicz. Próbowałem oczywiście się dowiedzieć, dlaczego tak się dzieje. Na osobę, która zapalała te lampki nigdy trafić nie mogłem. Pytałem i pytałem, nikt mi nie umiał odpowiedzieć. Raz usłyszałem tylko od jednego starszego pana „tu podobno jacyś Niemcy leżą, ale nic więcej nie wiem”. Ja też się nigdy nie dowiedziałem…
Zawsze lubiłem robić sobie wycieczki rowerowe. Słysząc legendy o Łysej Górze i Kościelnej Górce postanowiłem tym razem zwiedzić te rejony. Moją uwagę zwróciło niewielkie wzniesienie z samotnym drzewem po lewej stronie od cmentarza. Rowerem dojechać nie szło, wiec idąc pieszo trafiłem na samotny opuszczony niemiecki schron z otworem strzelniczym na górze. To była kolejna zagadka. Dopiero długo potem udało mi się dowiedzieć, że to schron typu Tobruk – Ringstand 58c. A ten otwór służył do mocowania karabinu maszynowego, choć czasami montowano w nich wieżyczkę czołgową lub stanowisko obserwacyjne. Dla mnie to było jak odkrycie Bursztynowej Komnaty! Dotykałem go i cieszyłem się, że mogę wejść do środka. Dziś śladu po nim nie ma. Wchłonęła go pobliska kopalnia żwiru. Droga przez całkowicie odludny teren do Łysej Góry jest wielkim przeżyciem. Dziś jeżdżą tam niemal non stop ciężarówki mozolnie tocząc na swych barkach tony żwiru. Kiedyś tam było zupełnie spokojnie. Słyszałem legendy o czarownicach z Łysej Góry. Może ta świadomość dawała mi jakieś niepokojące odczucie, że nigdy tam nie byłem całkiem sam? Miejsce bardzo piękne, w letnie dni widać nawet dym z kominów elektrowni Bełchatów. Mnie strasznie przeszkadzało, że widok psuły drzewa rosnące od zachodniej strony góry. Gdyby Łysa Góra naprawdę była łysa widok byłby o wiele lepszy…
Co jeszcze pamiętam? Budowałem garaż taki z metalu. Pod rogi konstrukcji w celu jej wzmocnienia chciałem podłożyć jakieś bloczki betonowe. Dziś dostać je to łatwizna, ale wtedy jedynie Sieradz. Mój teść przyniósł jakieś cztery metalowe skrzynki używane przez niego, jako pojemniki na ziarno dla gołębi. Wtedy mój ojciec, który mi pomagał w budowie wpadł na pomysł, napełnienia ich betonem i w ten sposób uzyskamy trwałe i mocne podpory pod rogi garażu. Mój błąd przyznaje się, nie przyjrzałem się tym skrzynkom. Kiedy w wróciłem z miasta, skrzynki były już zalane i stała na nich metalowa konstrukcja garażu. Wtedy przyjrzałem się dokładniej tym skrzynkom i mnie olśniło! Zalaliśmy betonem skrzynki o nazwie Patronenkasten i były to pojemniki dla niemieckich karabinów maszynowych MG…
Kiedy na mojej ulicy kopano kanalizację, w pewnym momencie przerwano pracę. Widziałem z okna jak pracownicy pokazywali coś palcem w wykopie. Poszedłem zobaczyć i ku mojemu zdziwieniu zobaczyłem na dnie wykopu kompletny szkielet konia! Nie byłoby w tym nic dziwnego, ale ten koń nie był od tak sobie zasypany. Gdy na wsi zdechł koń, wykopywano dziurę w ziemi wpychano truchło do dołu i zasypywano. Słyszałem z dzieciństwa, że często zwłoki zwierząt wrzucano do dołu z gaszonym wapnem. Wapno rozpuszczało doszczętnie szczątki zwierzęcia, a w efekcie potem było bardziej cenione w murarce, gdyż jak mawiano „było bardziej tłuste”. Tu, w tej mogile koń został po śmierci ułożony z całą pieczołowitością, by nie powiedzieć nawet troską. Choć niewiele mogłem zobaczyć nie schodząc do wykopu odważę się powiedzieć, że konia pochowano rytualnie. Jeden z pracowników mówił, że widział przy szkielecie jakieś naczynia. Szkielet konia ze starannie ułożonymi kopytami leżał dwa metry pod dzisiejszą drogą. Niemal blisko centrum miasta! Czy można oszacować wiek znaleziska? Gospodarz, czy jakiś woźnica nie zakopałby przecież konia w miejscu, gdzie zabudowania miejskie sięgają XIX wieku. Nikt nie wie jak wyglądało miasto poniżej 1800 roku. Kto aż tak umiłował własnego konia, że taki pogrzeb mu wyprawił? Odważę się w swoich domysłach sięgnąć nawet średniowiecza. Może jakiś rycerz stracił swojego ukochanego wierzchowca i zażyczył sobie by go pochowano jak na konia rycerskiego przystało? A może ta końska zagadka sięga jeszcze dalej w przeszłość? Może te naczynia, których niestety niedane mi było zobaczyć pochodziły jeszcze z dawniejszych czasów np. neolitu? Kiedy wznowiono pracę koparki oczywiście poproszono mnie bym już nie przeszkadzał w robocie. Jednak łycha koparki wyrzuciła niemal mi pod nogi wielki koński gnat, który ku uciesze pracowników zabrałem z sobą. Żałowałem, że nie jestem fachowcem w tej dziedzinie, po zwykłej kości nie umiałem określić jej wieku. Położyłem na dachu swojego garażu ten wielki gnat chcąc pokazać go moim dzieciom jak wrócą ze szkoły. Przypomniał mi się, kiedy już spały! Bałem się, że w nocy deszcz zniszczy moje trofeum. Kiedy chciałem chwycić ręką za kość ta rozsypała mi się dosłownie w rękach…
Jeszcze jedno ciekawe zdarzenie mi się przypomniało. Na mojej ulicy do dziś stoi przedwojenny jednopiętrowy budynek. W czasie wojny w tym budynku zamieszkała niemiecka lekarka, fanatyczna nazistka. Kiedy na przedpolach miasta pojawiła się Armia Czerwona. Lekarka zabrała z kamienicy wszystkie swoje rzeczy. Nikt nie wie, czy przypadkiem, czy specjalnie nad miasto naleciał niemiecki samolot. Zrzucił on bombę na ten budynek. Całą ulicą wstrząsnęła potężna eksplozja, która dosłownie zmiotła całe piętro budynku. Niemka razem z niewielką uzbrojoną grupą SS-manów, schowała się na jednej z kościelnych wież. Jednak, ktoś doniósł Rosjanom o ich kryjówce. Niemcy zaczęli się bronić i ostrzeliwać. Z tej wysokości mieli doskonałe pole ostrzału. Fanatyzm jej, i jej towarzyszy był bezcelowy. Nie mogła wygrać walki z doskonale zaprawionymi w boju radzieckimi żołnierzami. Chwała Bogu, że sowieci nie podciągnęli artylerii, gdyż klasztor mógł bardzo ucierpieć od ciężkiego ostrzału. Walka długo nie trwała. Niemkę i jej kolegów szybko zabito, ciała ułożono na placu klasztornym. Z martwą lekarką Rosjanie zabawili się jeszcze w sposób, który nie chce tu opisywać, mimo, że znam szczegóły od osoby, która wskazała Rosjanom gdzie ukryła się lekarka…
Pozdrawiam całą Redakcję
Opisując historię miasta nie sposób nie wspomnieć o znanych postaciach związanych z tym miastem.
Stanisław Jakub Skarżyński (ur. 1 maja 1899 w Warcie, zginął 26 czerwca 1942 na Morzu Północnym) – pułkownik pilot Wojska Polskiego, kawaler Orderu Virtuti Militari, pierwszy Polak, który przeleciał Atlantyk, ustanawiając przy tym światowy rekord odległości lotu.
Młodość i początek służby wojskowej
Był synem Władysława i Wacławy z Kozłowskich. W latach 1908–1914 uczęszczał do Szkoły Handlowej w Kaliszu (dzisiejsze II Liceum Ogólnokształcące im. Tadeusza Kościuszki w Kaliszu). Na krótko powrócił do rodzinnej Warty. Następnie udał się do Włocławka, gdzie uczył się w latach 1915-1918 we Włocławskiej Szkole Handlowej, przekształconej wtedy w Gimnazjum Realne (ob. I LO im. Ziemi Kujawskiej). Uzyskał tam maturę. Interesował się lotnictwem i modelarstwem lotniczym oraz działał w szkolnych organizacjach niepodległościowych. W latach 1916–1917 był członkiem Polskiej Organizacji Wojskowej (wstąpił do POW 7.4.1916 r.). 26.8.1918 r. rozpoczął studia na Wydziale Chemii Politechniki Warszawskiej. W listopadzie 1918 wstąpił ochotniczo do Wojska Polskiego, dowodził akcją rozbrajania żołnierzy niemieckich i przejmowania od Niemców władzy w Warcie. Walczył następnie w wojnie polsko-bolszewickiej w 29 Pułku Strzelców Kaniowskich, uzyskując w 1919 stopień podporucznika. Został postrzelony, lecz po wyleczeniu powrócił na front. 16 sierpnia 1920 został poważnie ranny w nogę w bitwie pod Radzyminem. Za udział w niej otrzymał Srebrny Krzyż Virtuti Militari. Zakażona rana wymagała długiej i uciążliwej rekonwalescencji. Choć Skarżyńskiemu udało się uniknąć trwałego inwalidztwa, to od tej pory utykał na nogę. Lotnicza kariera Skarżyńskiego zaczęła się w efekcie zbiegu okoliczności, gdyż na skutek niezdolności do dalszej służby w piechocie, jedyną szansę na pozostanie w wojsku znalazł w lotnictwie, chociaż i tam początkowo lekarze wojskowi stawiali mu przeszkody. Po usilnych zabiegach z jego strony, udało mu się jednak uzyskać zgodę na przeniesienie do lotnictwa.
Początek kariery lotniczej
01.02 – 05.05.1931 r. kpt. Stanisław SKARŻYŃSKI wraz z por. Andrzejem MARKIEWICZEM na pokładzie polskiego samolotu PZL Ł-2 odbywają rajd dookoła Afryki, pokonując dystans 25 770 km. Dzięki temu wyczynowi SKARŻYŃSKI staje się lotnikiem znanym nie tylko w Polsce, ale i poza jej granicami. Trasa przelotu obejmowała m. in.: Warszawę, Belgrad, Ateny, Kair, Chartum, Kisumu, Abercon, Elisabethville, Luebo, Leopoldville, Lagos, Abidjan, Bomako, Dakar, Port Etienne, Agadir, Villa Ciseros, Casablacę, Alicante i Paryż.
Lot przez Atlantyk
Przelot nad południowym Atlantykiem był etapem na trasie Warszawa-Rio de Janeiro, pokonanej między 27 kwietnia a 24 czerwca 1933. Jej długość wynosiła 17 885 km. W Brazylii odwiedził też inne miasta, entuzjastycznie witany przez mieszkańców, zwłaszcza skupiska Polonii. Następnie poleciał do rodaków w Buenos Aires. Do Europy powrócił statkiem wraz ze swoim „rekordowym” samolotem i nim – z francuskiego Boulogne – odleciał do Warszawy (z międzylądowaniem na podłódzkim lotnisku „Lublinek”, gdzie powitała go m.in. żona), kończąc 2 sierpnia 1933 rajd o łącznej długości 18 305 km.
Dalsza służba wojskowa i II wojna światowa
Prochy Stanisława SKARŻYŃSKIEGO spoczywają obok 16-tu lotników polskich oraz lotników i marynarzy Anglii, Kanady, Nowej Zelandii, którzy zginęli w II wojnie światowej. SKARŻYŃSKI rozsławił imię Polski jako żołnierz i pilot-bohater. Otrzymał wiele odznaczeń: Order Virtuti Militari, Krzyż Niepodległości, Order Odrodzenia Polski IV klasy, Krzyż Walecznych (3-krotnie), Złoty i Srebrny Krzyż Zasługi, Order Francuskiej Legii Honorowej, Węgierski Krzyż Zasługi, Polską Odznakę Pilota, Francuską Odznakę Pilota i Rumuńską Odznakę Pilota.
Stanisław SKARŻYŃSKI został pośmiertnie mianowany na stopień pułkownika (Zarządzenie Naczelnego Wodza nr L Dz. 361/64/L mianowanie z dniem 1 stycznia 1964 r.) oraz odznaczony Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski (Polonia Restituta) II Klasy. Po wielkim bohaterze zostały pamiątki. W rodzinnej Warcie imię SKARŻYŃSKIEGO nosi ulica, przy której stoi dom – miejsce urodzenia naszego lotnika. Patronem szkoły w Warcie jest także Stanisław SKARŻYŃSKI. Również w Warcie stoi model samolotu RWD-5, na którym SKARŻYŃSKI przeleciał Atlantyk. Rozkazem MON nr PF 9/MON z dnia 07.03.1985 r. płk pil. Stanisław SKARŻYŃSKI został patronem 13. Pułku Lotnictwa Transportowego. W Krakowie imię sławnego lotnika nosi Szkoła Podstawowa nr 128 (od 1973 roku), Gimnazjum nr 11, XXIII Liceum Ogólnokształcące, 88 Drużyna Harcerzy, Szczep „Kolorowy” a także 13. Krakowska Eskadra Lotnictwa Transportowego. W 2000 roku miano SKARŻYŃSKIEGO nadano Szkole Podstawowej w Olkuszu. Białystok, Bielsko-Biała, Bydgoszcz, Dęblin, Gdańsk, Grudziądz, Kalisz, Kraków, Łowicz, Łódź, Mielec, Poznań, Radom, Stargard Szczeciński, Starogard Gdański, Śmigiel, Świdnik, Warszawa, Warta, Włocławek, Wrocław należą do grona miast, w których ulicom nadano imię SKARŻYŃSKIEGO. Na mocy Decyzji Ministra Obrony Narodowej Nr 272/MON z dnia 10 sierpnia 2009 r. 8. Baza Lotnicza w Krakowie-Balicach przyjmuje imię płk pil. Stanisława Jakuba SKARŻYŃSKIEGO.
W dniu 28 lutego 2012 roku Sekretarz Stanu w Ministerstwie Obrony Narodowej Czesław Mroczek podpisał Decyzję nr 53/MON w sprawie przejęcia dziedzictwa tradycji i sztandaru 8. Bazy Lotniczej, nadania imienia patrona oraz ustanowienia dorocznego święta 8. Bazy Lotnictwa Transportowego.
Zygmunt Andrychiewicz
Zygmunt Andrychiewicz (ur. 1861 w Justynowie, zm. 1943 w mieście Warta lub we wsi Małków w powiecie sieradzkim) – polski malarz.
Życiorys
Naukę malarstwa rozpoczął w warszawskiej Klasie Rysunkowej. W latach 1884-1886, dzięki stypendium Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych, kontynuował studia pod kierunkiem Władysława Łuszczkiewicza i Izydora Jabłońskiego w Szkole Sztuk Pięknych w Krakowie. Dzięki stypendium w latach 1887-1892 studiował w Paryżu w Académie Colarossi u G.Colina i w Académie Julian u Williama-Adolfa Bougereau i Tony Roberta-Fleury. W Paryżu mieszkał przez pewien czas wraz z Władysławem Ślewińskim.
W 1918 powrócił do Warszawy, gdzie udzielał lekcji rysunku w swojej pracowni. Potem uczył w szkole malarstwa Heleny Tokarzewskiej. Zamieszkał we wsi Małków nad Wartą w powiecie sieradzkim.
Twórczość i wystawy
Swoje obrazy prezentował na wielu wystawach, m.in. od 1886 w galerii Zachęta i w warszawskim salonie Krywulta, w latach 1889 i 1900 na Wystawach Powszechnych w Paryżu. W latach 1899-1918 kilkakrotnie odwiedzał Włochy i Francję; wiele lat przebywał w Paryżu. W grudniu 1903 był kierownikiem artystycznym wystawy, gdzie pokazane były m.in.: Fałszywe blaski, Autoportret, O zachodzie słońca, Nad Sekwaną (wystawa miała miejsce w prywatnym domu inż. J.S. Pomianowskiego w Sosnowcu). W 1929 wystawiał na Powszechnej Wystawie Krajowej w Poznaniu.
W tym czasie z ideami Szukalskiego zetknęło się wielu studentów krakowskiej Państwowej Szkoły Sztuk Zdobniczych i Przemysłu Artystycznego, którzy później niejednokrotnie inspirowali się twórczością Stacha z Warty. Byli to m.in. Wacław Boratyński, Stanisław Gliwa, Stefan Żechowski i Józef Gosławski, z czego trzej pierwsi wstąpili później do Szczepu Rogate Serce.
Witold Aleksander Robert Łuniewski (ur. 15 stycznia 1881 w Warcie, zm. 21 stycznia 1943 w Tworkach) – polski lekarz psychiatra. Docent psychiatrii sądowej i psychopatologii kryminalnej Instytutu Higieny Psychicznej i Uniwersytetu Warszawskiego, prekursor polskiej szkoły psychiatrii sądowej i psychiatrii penitencjarnej, założyciel i dyrektor szpitala psychiatrycznego w Warcie i dyrektor Szpitala Tworkowskiego (1919–1939). Współtwórca Państwowego Instytutu Pedagogiki Specjalnej. Wielki mistrz wolnomularskiej Wielkiej Loży Narodowej Polskiej.
Syn rejenta Hipolita Roberta Łuniewskiego (1845–1933) i Marii z Dłużniakiewiczów (1859–1916). Uczęszczał do gimnazjum w Kaliszu, po jego ukończeniu w roku 1900 rozpoczął studia medyczne na Cesarskim Uniwersytecie Warszawskim. Po strajku studenckim w 1905 roku i zamknięciu uczelni ukończył studia na Uniwersytecie w Kazaniu, składając egzamin państwowy w 1906 roku. W 1907 roku przez kilka miesięcy pracował w klinice neurologiczno-psychiatrycznej Uniwersytetu Jagiellońskiego u Jana Piltza. Z powodu choroby (gruźlica kręgosłupa) wyjechał do sanatorium w Davos, pracował tam również jako asystent Eugena Nienhausa i ogłosił pracę o zaburzeniach nastroju u gruźlików (Über die Ermüdbarkeit und Reizbarkeit der Tuberkulösen).
W 1908 roku odbył staż w klinice psychiatrycznej Uniwersytetu w Zurychu u Eugena Bleulera. Odbywał także staże u Emila Kraepelina. W 1909 roku powrócił do rodzinnego miasta, gdzie zorganizował szpital psychiatryczny. Uczestniczył w I Zjeździe psychiatrów, neurologów i psychologów polskich w październiku 1909 roku w Warszawie.
Podczas I wojny światowej był działaczem POW w powiecie sieradzkim, na potrzeby organizacji użyczał swojego domu i pomieszczeń szpitalnych. Na przełomie 1918 i 1919 został internowany w niemieckich obozach jenieckich w Havelbergu i Lamsdorfie. Po powrocie w marcu 1918 roku ponownie włączył się w działalność niepodległościową.
15 maja 1919 został powołany na stanowisko dyrektora szpitala tworkowskiego. Od 1920 do końca swojego urzędowania spisywał systematycznie kronikę Tworek. W kronice omawia ruch chorych, statystykę jednostek chorobowych, szczególne przypadki pacjentów, budżet i inwestycje szpitala, tematy posiedzeń naukowych i publikacji pisanych przez lekarzy Tworek oraz sylwetki niektórych kolegów.
W okresie dwudziestolecia międzywojennego, zgodnie z koncepcją podwarszawskich „miast ogrodów”, rozbudował Szpital Tworkowski o kompleks budynków i park w stylu art déco. Stworzył pierwszy w Polsce specjalistyczny oddział obserwacji sądowo-psychiatrycznych. W okresie drugiej wojny światowej uchronił pacjentów Szpitala Tworkowskiego przed masową eksterminacją w ramach tzw. akcji T4.
W 1932 roku habilitował się na Uniwersytecie Warszawskim pod kierunkiem Jana Mazurkiewicza. Należał do komitetu redakcyjnego „Rocznika Psychiatrycznego”.
Witold Łuniewski zmarł 21 stycznia 1943 w Tworkach. Został początkowo pochowany na przyszpitalnym cmentarzu, a później zgodnie z jego wolą trumnę przewieziono do Warty i złożono w rodzinnym grobie Łuniewskich.
W 1910 roku ożenił się z lekarką psychiatrą Felicją Pożaryską (1885–1974). Nie mieli dzieci, wychowali troje sierot (w tym przyszłą etnograf Zofię Neymanową).
Jako pierwszy otrzymał tytuł honorowego obywatela Warty. Był odznaczony Krzyżem Niepodległości, Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski (1929) i jugosłowiańskim Srebrnym Medalem Zasługi. W 1989 został patronem szpitala psychiatrycznego w Warcie (obecnie Wojewódzki Szpital Psychiatryczny w Warcie).
Łuniewski był autorem około 50 prac naukowych. W czasie studiów wspólnie z Dobrowolskim przetłumaczył na polski podręcznik dermatologii Jessnera. W jego dorobku znajdują się dwie pozycje podręcznikowe – podręcznik psychopatologii (Warszawa, 1925) i wydany pośmiertnie w redakcji Stanisława Batawii Zarys psychiatrii sądowej (Warszawa, 1950).
Karol Stanisław Szymański (ur. 1 lutego 1895 w Piotrkowie Trybunalskim, zm. 27 kwietnia 1940 w Katyniu) – doktor medycyny, lekarz psychiatra zamordowany przez sowieckie NKWD jako jedna z ofiar zbrodni katyńskiej.
Karol Szymański był jednym z ośmiorga dzieci Karola i Julianny z Gawełczyków. W 1913 roku ukończył gimnazjum w Piotrkowie Trybunalskim i przeniósł się do Krakowa, gdzie w 1915 roku rozpoczął studia w Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego. W 1918 roku przerywa studia i ochotniczo zgłasza się do Wojska Polskiego, gdzie w stopniu podporucznika służy jako medyk w 26 Pułku Piechoty. Na początku 1920 roku wycofany z linii frontu, przeniesiony zostaje do szpitala wojskowego w Łucku, później we Lwowie, Piotrkowie i Krakowie. Tego samego roku zwolniony z wojska żeni się z Anną Trajdos i wraca do Krakowa, gdzie kontynuuje studia medyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim. Mieli czworo dzieci. Z tego, najstarszy Karol zmarł w dzieciństwie a drugi syn, Maciej, wyróżnił się w Powstaniu warszawskim a następnie jako architekt i pisarz w Kanadzie. Córka Anna i syn Wojciech przetrwali wojnę razem z Matką.
W 1922 roku kończy studia w Collegium Medicum Uniwersytetu i zaczyna pracować w jego klinice neurologiczno-psychiatrycznej jako asystent, później starszy asystent profesora Jana Piltza, twórcy krakowskiej szkoły neurologicznej. W 1924 roku Karol Szymański otrzymuje stopień doktora wszech nauk lekarskich. Porzuca pracę naukową i rozpoczyna praktykę medyczną najpierw w szpitalu psychiatrycznym w Kochanówce pod Łodzią, a w 1925 roku obejmuje stanowisko dyrektora szpitala dla psychicznie chorych w Warcie. Na stanowisku tym pozostaje do roku 1939, kiedy w obliczu zbliżającej się wojny zostaje powołany do służby wojskowej jako podporucznik pospolitego ruszenia.
W ciągu 14 lat pracy w szpitalu w Warcie dr Karol Szymański rozbudował mały prowincjonalny szpital na nowoczesną, samowystarczalną instytucję medyczną opiekującą się prawie tysiącem pacjentów. Wprowadził nowoczesny sposób leczenia i nowe metody terapeutyczne opieki nad chronicznie chorymi. Szpital w Warcie cieszył się opinią jednej z najlepszych instytucji tego rodzaju w kraju, a dr Karol Szymański w uznaniu zasług oddanych medycynie polskiej został w 1932 roku odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Polonia Restituta.
Powołany do wojska późnym latem 1939 roku, pracował najpierw w 4. szpitalu wojskowym w Łodzi, później w 2. szpitalu wojskowym w Lublinie. We wrześniu lub w październiku 1939 roku w nieznanych okolicznościach dostał się do niewoli sowieckiej. Więziony był w obozie jeńców wojennych w Kozielsku. Jego nazwisko i numer jeniecki (052/4) znalazło się na liście deportowanych z Kozielska w dniu 27 kwietnia 1940 roku. Transport kolejowy Nr XVIII zatrzymał się na stacji kolejowej Gniezdowo koło Lasu Katyńskiego. Tego samego dnia dr Karol Szymański został tam zamordowany przez sowieckie NKWD.
5 października 2007 Minister Obrony Narodowej awansował go pośmiertnie do stopnia porucznika Wojska Polskiego. Awans został ogłoszony 9 listopada 2007 w Warszawie w trakcie uroczystości „Katyń Pamiętamy – Uczcijmy Pamięć Bohaterów”.
GMINA WARTA
Wieś Glinno
Wieś Glinno to jak podają pisma bardzo stara miejscowość, jako pierwszy pisany dokument, wzmianka o tej miejscowości to dokument wystawiony przez księcia sieradzkiego Leszka Czarnego w 1264 l roku lub też jak podaje Zajączkowski 1265 roku- „Glinna- super rippam Warte”. Chodzi tu zapewne o spotkanie Księcia sieradzkiego Leszka Czarnego z arcybiskupem Januszem na zamarzniętej rzece warcie, po synodzie, który odbywał się w Sieradzu. Arcybiskup Janusz zanim został arcybiskupem był kanclerzem u ojca Leszka Czarnego Kazimierza I Kondratowica oraz sprzyjał polityce Leszka Czarnego i Bolesława Wstydliwego.
Glinno, jak podaję Łaski w swoim „Liber Beneficiorum”, to wieś królewska z kościołem starodawnym niezawodnie przez królów ufundowanym. Na początku kościół w Glinnie był kościołem głównym parafialnym a zaś kościół w Brodni jego filialnym. Z biegiem lat oba kościoły zostały wcielone, jako filialne do parafii Zadzim, po czym ponownie odłączone z tą zmianą, że kościół w Brodni stał się parafialnym i w Glinnie filialnym. Jak dalej podaje Łaski, kościół w Glinnie był drewniany i bogato uposażony przez ówczesnego wikariusza Romana Kalinowskiego.
Jak Podaje z kolei H. Nejman w opracowaniu majątków szlacheckich, Glinno w 1783 roku podlegało starostwu warckiemu, od roku 1856 roku był to majorat generała Pleszczejewa. W 1912 roku wieś, folwark i karczma należą do Aleksandra Pleszczejewa.
Z kolei Kurier Warszawki z roku 1836 roku podaje:
„Najjaśniejszy CESARZ i KRÓL Jmć, postanowieniem pod datą w Czembar 29 Sier: (10 Wrz:) r. b. raczył nadać: 9) Dowódzcy 5ej bry: artyl: Pułkownikowi Pleszczeiew, dobra Grzybki i Glinno, w obwo: Kaliskim i Sieradz: z należ: do nich f: w: i in: u-żył: i przyna: do wysokości dochodu złp. 5,000”
Tak wiec widzimy, że chyba wcześniej trochę Glinno było majoratem Pleszczejewa, ale do 1912 roku było w rękach tej rodziny.
Glino, jako miejscowość wiele ucierpiało podczas II wojny światowej.
We wrześniu I939 r. stan wody Warty był wyjątkowo niski z powodu suszy. W rejonie Sieradza, Strońska rzeka wije się zakolami, koryto jest wąskie, usiane mieliznami. Po obu stronach rzeki teren jest płaski – łąki i pastwiska. Miejscowość Chojnę i Beleń łączył dodatkowo drewniany most, wybudowany tuż przed wybuchem wojny. Jego niewłaściwe zniszczenie ułatwiło żołnierzom niemieckim przedostanie się na drugi brzeg. Rano 4 września 10 DP skończyła zajmowanie stanowisk obronnych nad Wartą. Poszczególne pułki otrzymały następujące odcinki obronne (od północy ku południu): 28 pSK od Dzierzązny do Okupnik (8 km), dalej 3 I pSK – do szosy Sieradz – Zduńska Wola (7 km), 30 pSK od tejże szosy do Pstrokoń (I I km). Dywizji powierzono obronę zbyt szerokiego odcinka; zadanie przekraczało jej możliwości obronne, szczególnie w zakresie użycia odwodów, które były słabe i mało ruchliwe, a więc nie miały większych szans na dotarcie we właściwym czasie do miejsca zagrożonego przełamaniem. Niemcy w okresie walk na każdy pułk polski rzucili jedną dywizję piechoty. W południe 4 września wysadzono mosty pod Sieradzem i Chojnem. Nie zostały jednak one całkowicie zniszczone, szczególnie kolejowy pod Sieradzem, po jego wystających z wody przęsłach przechodzili żołnierze 20 niemieckiego pułku piechoty (pp). Około godz. 14 niemiecka artyleria rozpoczęła bardzo silny ostrzał polskich stanowisk, wszczynając bój o rzekę. W pasie obrony 10 DP rozgorzały trzy ogniska walki:
Pierwsze znajdowało się w rejonie Warta – Glinno. Mosty w rejonie miasta Warta zostały wcześniej podminowane, lecz nie zniszczono ich na czas. Niemcy wykorzystali sytuację i utworzyli tam przyczółek. W walce o most na Warcie został ranny dowódca 10 baonu saperów mjr Ludwik Siemiński (zamordowany później w Katyniu). Przyczółek Niemcy poszerzyli, gdy ich 24 DP przeprawiła się na wsch. brzeg Warty pod Glinnem. Było tu 6 beto-nowych schronów obsadzonych częściowo przez żołnierzy 2 batalionu 28 pSK. Dowódca pułku ppłk Kurek próbował w ciągu nocy z 4 na 5 września wyrzucić nieprzyjaciela za rzekę, kierując do walki 8 kompanię, lecz próba nie powiodła się. Wobec dalszego naporu przeważających sił nieprzyjaciela 28 pSK nie był w stanie utrzymać tego odcinka.
W wyniku owych walk ucierpiał także drewniany kościółek Św. Wita i Modesta, który rozebrano potem w 1943 roku.
W glinie podczas wyżej opisanych walk zginęło dwóch żołnierzy AK,a było to tak…Jeden z bunkrów, który jest położony najbliżej gdzie kiedyś stał ów drewniany kościołek był świadkiem śmierci owych żołnierzy. Był styczeń 1945 roku armia niemiecka wycofywała się w pośpiechu, 20 stycznia od strony Szadku nadciągnęły oddziały Rosjan do Glinna. We wsi dość często dochodziło do wymiany ognia między Niemcami a Rosjanami. Ochroną miejscowej ludności zajmował się oddział Samoobrony AK, który działał na bazie placówki terenowej AK. Żołnierze ci nosili na rękawach biało-czerwone opaski. Ich zadaniem było utrzymanie ładu i porządku oraz ochrony ludności miejscowej przed Niemcami. W skład oddziału wchodzili między innymi: Antoni Leoniak, Jan, Stanisław i Henryk Pawlikowie, Ignacy Chrebela i Franciszek Krystek.
21 stycznia oddział patrolował wieś, początkowo sprawdzano majątek w Glinnie. Jan i Stanisław Pawlikowie udali się w kierunku bunkra aby go przeszukać w celu pozostawionej tam broni. Niespodziewanie z bunkra w ich kierunku wybiegł uzbrojony niemiecki żołnierz i oddał strzał w głowę Stanisława Pawlika zabijając go na miejscu. Na odgłos strzałów zbiegła się reszta oddziału, wywiązała się walka w wyniku, której zabito niemieckiego żołnierza a Jan Pawlik został ciężko ranny. Na miejsce strzelaniny przybył także żołnierz radziecki, który zastrzelił drugiego Niemca przebywającego w bunkrze. Jan Pawlik zmarł tego samego dnia. Obaj żołnierze zostali pochowani na cmentarzu w Glinnie w grobach rodzinnych.
Na owym bunkrze mieszkańcy ufundowali tablice upamiętniająca śmierć żołnierzy, na której jest napisane:
„Tu zginęli żołnierze Armii Krajowej w walce z najeźdźcą niemieckim dnia 21.1. 1945 roku. Jan Pawlik ps. Brzoza lat 42, Stanisław Pawlik lat 20. Mieszkańcy wsi Glinno”.
[1] Altaria – rodzaj fundacji (prebendy) kościelnej, której celem jest sprawowanie kultu przez altarystę przy wyznaczonym specjalnie do tego celu ołtarzu. Uposażenie altarii było związane z ołtarzem w kościele kolegiackim lub parafialnym, rzadziej innym.
Bibliografia:
Liber Beneficiorum, Jan Łaski, tom I
Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich
8 Baza Lotnictwa Transportowego
Towarzystwa Opieki nad Zabytkami Przeszłości – archiwum fotograficznego i zbioru rycin.
https://niepodleglosc.lodzkie.eu/page/index.php?str=552
https://sieradzkiewsie.blogspot.com/
https://dziedzictwo.ekai.pl/@@warta_kosciol_sw_mikolaja
https://web.diecezja.wloclawek.pl/parafia/SwMikolajaB_Warta/tryptyk.htm
https://spotkaniawarsztatowe.pl/temat9.html
https://8bltr.wp.mil.pl/pl/33.html
https://sieradz.naszemiasto.pl
https://www.kulturaihistoria.umcs.lublin.pl
https://www.dws-xip.pl/reich/nsv/nsv.html