Powojenna opowieść z zamkiem Czocha w tle

Powojenna opowieść z zamkiem Czocha w tle

Opowieść pewnego pana o… i szklanej podłodze w tajemniczym zamku 

To, że postanowiłem zapoznać wszystkich z tą historią ma swoje drugie dno. Tym dnem jest to, że tajemniczy zamek Czocha nie powiedział jeszcze swojego ostatniego słowa i że zapewne wkrótce kilka kolejnych zdań zostanie dodanych do jego wielce tajemniczej historii… Jednak do rzeczy i po kolei.

Mija już siedemdziesiąty piąty rok, od kiedy umilkły działa na europejskim froncie drugiej wojny światowej. Demony wojny poszły spać. Czy na długo?  Tego nie wie nikt. Straszne zniszczenia materialne krajów wojujących w większości zdołały się zabliźnić, ludzka pamięć powoli zamazuje ten straszny obraz czasu wojny. Nie wszędzie jednak i nie zawsze dochodzi do zatarcia tego obrazu.

Są miejsca i są ludzie, którzy bardzo dobrze pamiętają krwawy konflikt i to, co on zrobił. Już nawet nie budynkom, zakładom przemysłowym, a ludziom przede wszystkim ludziom! Ludziom, którym zabrano rodziny, domy, życiorysy, teraźniejszość i przyszłości a w niektórych przypadkach także przeszłość. Ludzie, mimo to, postanawiają rozpocząć nowe życie. W wielu przypadkach już nie na ziemi przodków, dziadów, a w całkiem nowym miejscu choć nie zawsze na obcej ziemi!

Zaczynają się rodzić kolejne pokolenia, które mimo wszystko, mimo często fałszowanej narracji, postanawiają poznać to, co minęło, to co za nami, to co za nimi… Zapewne w pędzie ku prawdzie czasów minionych ważną rolę odegrało to, że przez lata swoiście pojmowanej historii była ona jedynie narzędziem do manipulacji masami. I to nie byle jakimi masami, bo masami klasy robotniczo – chłopskiej.

Przejdźmy jednak do sedna, a temat jest niezmiernie interesujący i sensacyjny.

Pan Bolesław Trefler. Podczas rozmowy o trudnych czasach

Po zakończeniu drugiej wojny światowej na ziemie zachodnie przyjeżdża wraz ze swoją rodziną młody Bolesław Trefler, urodzony w Kopaniu, gmina Świrz, powiat Przemyślany. Ma wtedy 15 lat. I już wtedy był on bardzo ciężko doświadczony przez dwóch okupantów, jakich dane mu było przeżyć. Najpierw, 17 września 1939 roku, dostaje się pod okupację radziecką, a od 1941 roku pod okupację niemiecką! Jak widać, jego pierwszym okupantem nie była Trzecia Rzesza, czyli Niemcy, a Związek Radziecki. Za okupacji radzieckiej zaczyna się bardzo mocne wynaradawianie ludności tam mieszkającej przez Armia Czerwona, która zajęła zgodnie z umową – traktatem Mołotow – Ribbentrop z 23 sierpnia 1939 roku. Trwa więc likwidacja polskiego języka oraz wywózka na Syberię w lutym 1940 roku. Mróz wtedy przekraczał -40 0 C. Władza radziecka w pierwszej kolejności wzięła się za eliminowanie z życia publicznego elit intelektualnych, a więc właścicieli majątków, rolników, nauczycieli, urzędników, policjantów…Wszyscy oni byli wrogami władzy ludowej Kraju Rad! Każdy z nich był zagrożeniem dla planu Stalina. A plan był z piekła rodem, podszyty oczywiście dobrem klasy robotniczej i rozprawianiem się z „obszarnikami” i „wyzyskiwaczami” chłopów (te hasła zawsze były nośne, nawet teraz). Bolesław przeżywa również inną tragedię związaną z wojną. Tą tragedią jest ukraińska akcja mordów będących ludobójstwem  przeprowadzana na ludności polskiej tamtych okolic. Mordy ludności, mordy księży katolickich. Rejony Kopania i Świrza spłynęły krwią niewinnych ludzi, których mordowano za narodowość polską, za język polski, za myślenie po polsku! Powstają organizacje mające chronić ludność polską przed Ukraińcami.

Dragan Sotirović żołnierz AK. Prawdopodobnie pierwszy burmistrz Leśnej.

W tamtym regionie na kresach wschodnich działa też słynny ppłk. Anatol Sawicki i kpt. Dragan Mihajlo Sotirović. Obie postacie bardzo znane w okolicach Lubania i Leśnej, gdzie przyszło im walczyć z nową władzą. Choć nie była to już walka z bronią w ręku, to jednak była to walka o wolność Polski w nowym ładzie politycznym. Obaj tę walkę przegrywają. Jeden z nich, ppłk. Sawicki, płaci największą cenę za chęć życia w wolnym państwie, a Draża, aby przeżyć, ucieka z Polski (Leśnej) do Francji. Nie jest jednak w pełni udokumentowany jego pobyt w małym łużyckim mieście i fakt bycia tam pierwszym burmistrzem  Leśna. Pewne jest natomiast to, że wraz ze swymi żołnierzami przenosi się na ziemie zachodnie i gubi trop ścigających go komunistów. Dragan Sotirović już po wojnie opisuje w swojej książce swoje działania także na terenach ziem zachodnich, na które zjeżdża w tym samym czasie nasz bohater młody Bolesław ale także ppłk. Sawicki. Ot, takie koleje losu ludzi tamtych dni. Dragan Sotirović swoje losy opisuje w książce pod znamiennym tytułem, jakże dziś aktualnym, „EUROPA NA LICYTACJI”. A jego perypetie opisuje także Bronisław Szeremet w książce „Powroty do Lwowa” wyd. 2003 r., gdzie pisze:

„(…) Po rozwiązaniu oddziałów „Warty” w lipcu 1945 r. wraz z częścią swojego oddziału, wyjechał na Ziemie Zachodnie i zajął miejscowość Marklissa (Leśna). Następnie przeniósł się do Katowic, skąd, jako Francuz, były jeniec niemiecki, wyjechał do Pragi, później do Paryża, ostatecznie zamieszkał w Monaco”.

W oddziałach mających chronić polską ludność na kresach jest też Cioń, który także przyjeżdża z kresów na ziemie zachodnie. On to odegra jeszcze jedną rolę w opowiadaniu pana Bolesława. To opowiadanie będzie dotyczyć już ziem zachodnich, a konkretnie rejonu Leśnej i zamku Czocha…!

mjr. Dragan Sotirović stoi po środku. Bohater dwóch narodów Jugosławii i Polski.

Długa jazda pociągiem w wagonach towarowych dłużyła się. Dokąd wiozą tych ludzi, którzy na wojnie potracili nie tylko swoje majątki, ale także swych bliskich? Wielu z nich nawet nie miało możliwości dowiedzieć się, co stało się z ojcami, mężami, synami…a tutaj musieli wyjechać bez słowa w nieznane… Długie postoje na różnych stacjach, a czasami i w szczerym polu nie nastrajają optymistycznie. Co dalej, dokąd nas wiozą, co z nami będzie? Już za chwilę mieli się zderzyć z nową rzeczywistością- rzeczywistością daną im przez polityków mało interesujących się ich tułaczym losem.

Książeczka wojskowa pana Chmiela

W transportach kolejowych jechali też, a w zasadzie uciekali z łap NKWD, żołnierze AK. Jeszcze łudzący się, że wnet upomną się o nich państwa zachodnie, że wnet przyjedzie na białym koniu do Polski generał Anders, że wnet wybuchnie III wojna światowa, która zmieni sytuację polityczną w Europie. Z takim zapewne nastawieniem do nowej rzeczywistości jechał jednym z wielu transportów szwagier Bolka, Józef Chmiel ps. Lis – żołnierz AK, który swego życia nie szczędził dla ojczyzny, któremu nie było dane zaznać spokoju w nowym ładzie politycznym.

Na stacji Glinna Nawarja czekają na transport od końca września 1945 i dopiero w listopadzie 1945 roku wyruszają na … dziki zachód, na nieznany zachód, na Polski zachód.

Henryków Lubański. Tutaj osiedlił się Józef Chmiel wraz ze swoją rodziną.

Chmiel wyjeżdża wcześniej. Ich drogi niespodziewanie dla nich krzyżują się w Ziethen-Hennersdorf (dziś Henryków), wiosce leżącej niedaleko Lauban- Lubania. Ale jeszcze wcześniej pan Bolesław trafia wraz z rodziną do Oertmannsdorfu – Brzeżan, dzisiejszej Szyszkowej, gmina Leśna. Tam też rozpoczyna naukę w miejscowości Marklissa- Leśna. Po zakończonej nauce idzie do pracy w Dolwisie, byłej Concordii, która podczas wojny prowadziła produkcję zbrojeniową na potrzeby wojny…

Leśna-Dolwis. W tym zakładzie rozpoczął pracę pan Bolesław po zakończeniu nauki.

Wróćmy jednak do czasów szkolnych. W trakcie nauki w szkole powszechnej nauczyciele często zabierali uczniów na różnego rodzaju wycieczki. Najczęstszymi kierunkiem, w jakim uczniowie chodzili na pieszo bo nie było żadnego samochodu aby mógł ich zawieść, był kierunek zamku Czocha.

Były to lata 1946/1947. W trakcie drogi do zamku po drodze w przydrożnych rowach zbierali… zbroje zamkowe i inne przedmioty z zamku, które ktoś z niego wyniósł, a z jakiś nieznanych powodów uznał za niepotrzebne i wyrzucił do przydrożnego rowu.

Kierownikiem, który prowadził te wycieczki był pan Jezierski, może Słowiński, pan Bolesław teraz nie jest pewny nazwiska kierownika szkoły w Leśnej. Kazał on zbierać swym uczniom przedmioty porzucone w rowie, jak mówił, skarby, drogocenne rzeczy z zamku Czocha!

Jak sobie przypomina pan Bolesław przemawiał do nich podczas tej swoistej wycieczki tymi słowami:

„O, o zabierzcie to na zamek, bo to cenne rzecz”.

Na zamku w tamtym czasie odbywały się też różne zabawy, dożynki. Jedni się bawili, a inni… brali, co im się przydało (stąd też zapewne tzw. zbiory wielu kolekcjonerów). Na zamku, jak powiada pan Bolesław, zwiedzaliśmy wiele pomieszczeń, widziałem wiele cennych rzeczy, obrazy, broń, meble, książki… Wszystko było w wielkim nieładzie. Każdy brał z zamku, co chciał, a myśmy rzeczy, które wydały się szabrownikom niepotrzebne i były przez nich wyrzucane, po drodze zbierali idąc na zamek ot i toczyła się taka gra – oni wyrzucali – my zbieraliśmy i przynosili z powrotem na zamek.  Czy młody Bolek, przemierzając zamek wzdłuż i w szerz, widział na zamku  podziemia, czy schodzili do nich podczas wycieczki?

„(…) nie wiem czy były dolne kondygnacje zamku, bo nauczyciel nie wchodził tam, dlatego, że z nami na te wycieczki chodziły małe dzieci i bał się o ich zdrowie, aby nic się im nie stało (…)”.

Z tej wypowiedzi wynika, że jednak coś musiało być na zamku w dolnych jego kondygnacjach, jeśli kierownik nie chciał tam prowadzać uczniów w obawie o ich zdrowie. Dziś wiemy, że były i są!

Zapora leśniańska z widoczną w dole elektrownią, która miała być zaminowana w 1945 roku.

W opowiadaniu pana Bolesława ponownie pojawia się Cioń. Dlaczego?! Jest rok 1945. Do pobliskiego Lubania w zwiadzie WP przyjeżdża Cioń. Jest zwiadowcą. Pod koniec roku jak mówi bierze udział w bardzo ciekawej akcji, która miała miejsce (według słów Cionia i opowiadającego pana Bolesława) na zaporze leśniańskiej. Wojsko Polskie dowiedziało się swoimi kanałami, że bandy niemieckie mają wysadzić zaminowaną zaporę. Czy faktycznie ona była zaminowana? Zapewne coś musiało być w temacie, bo wojsko postanowiło aresztować wszystkich męskich mieszkańców Leśnej i okolic tamy. Dlaczego to zrobili? Ano dlatego, żeby nikt nie wysadził zapory.

„(…W jednej nocy zabraliśmy wszystkich mężczyzn, myśmy się dowiedzieli, że mają ją wysadzać…(…)”.

Według słów pana Bolesława miał on (Cioń) brać także udział w rozminowaniu tej zapory. Czy taka sytuacja miała miejsce, czy faktycznie Niemcy chcieli wysadzić  zaporę leśniańską? Ta informacja zapewne będzie czekać na poważne sprawdzenia i zbadanie.

Na zbadanie będzie czekać i czeka (mam nadzieję, że już nie długo) kolejna opowieść z tajemnicach zamku Czocha wracająca jak bumerang sprawa szklanej podłogi w podziemiach zamkowych…

„(…) raz mi tam mówił jeden wartownik, co pilnował zamku, że raz gdzieś tam był w tych podziemiach, nie, i w tych podziemiach było coś takiego jakby była jakaś podłoga ze szkła (…)”.

Jak ten wartownik się nazywa? Niestety pan Bolesław tego już nie pamięta. Pamięta natomiast, że tę opowieść słyszał w roku 1946 wtedy jak chodził na zamek ze swoim nauczycielem- kierownikiem szkoły. Dalej tym tematem nie interesowałem się mówi pan Bolesław, bo i to nie było na to czasu, a i sam temat wtedy za bardzo mnie nie zajmował. Wiadomo nauka, a potem praca, a w końcu zamek został zamknięty dla ludzi z zewnątrz, tak więc i trudno by było móc potwierdzić, albo zaprzeczyć tej opowieści zasłyszanej w 1946 roku. Opowieść o szklanej podłodze od wartownika usłyszał młody Bolesław, jak uzupełnia, na jakimś ze spotkań, w których uczestniczył wartownik zamku Czocha.

W tej powieści można by zapewne dostrzec jakiś element czy to wybujałej wyobraźni, czy to wpływu przeczytanych książek, czy to innego irracjonalnego czynnika, który zakodował się w opowieści pana Bolesława. Można by, gdyby nie… gdyby nie to, że ta opowieść przez ostatnie kilka tygodni powróciła kilkakrotnie z kilku różnych, niezależnych od siebie źródeł. Z tych to właśnie niezależnych od siebie źródeł osoby opowiadające o szklanej podłodze przywodziły wspomnienia szklanej podłogi na zamku Czocha, którą osobiście w latach wojny i po niej na zamku widziały. Ba ta opowieść za chwilę, mam nadzieję, w pełni się zmaterializuje. Ale nie wyprzedzajmy faktów, które wnet nastąpią…

A co stało się z jeszcze jednym bohaterem opowieści pana Bolesława Treflera?

Co stało się z panem Józefem Chmielem ps. „Lis”? Zamieszkał on po przyjeździe do Henrykowa w jednym z wolnych domów i został sołtysem. Nie dane mu było jednak pracować i żyć w spokoju. Chmiela aresztowało UB w 1948 roku.

„Przyszedłem ze szkoły i matka powiedziała mi, że aresztowano Józka”.

Lubań. Budynek Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa w którym, to uwięziono Józefa Chmiela. W piwnicach budynku mieściły się cele dla więźniów. Zachowane do dzisiaj.

Najprawdopodobniej został aresztowany z jakiegoś donosu. Kto na niego doniósł tego nie wiedzą. W UB lubańskim siedział tylko jedną noc. Żona Chmiela została na gospodarce sama z trójką dzieci. Nie wiedziała, co się dzieje z mężem, próbowała znaleźć jakieś dojście do ludzi, którzy mogliby jej pomóc. Jednak nic z tego nie wychodziło. Każdy brał pieniądze, ale nikt nie pomagał! Po aresztowaniu długo się nie przyznawał do zarzutów mu stawianych.  Jednak w pewnym momencie pod wpływem sugestii (bicia) i argumentu „albo się przyznasz, albo…” przyznał się do sfabrykowanych zarzutów i wskazał także miejsce schowania w Henrykowie swojego pistoletu VIS. Ukrywał go w stodole swojej posesji. Przed tym wydarzeniem UB wręcz bombardowało żonę pana Chmiela pismami – pozwoleniami rozwodu z Józefem Chmielem. Miało to zapewne na celu całkowite zniszczenie życia „Lisa”.

„Wy żeście mi ślubu nie dawali i rozwodu ja nie potrzebuję”!

Taka miała być odpowiedź żony pana Chmiela. Pan Chmiel za swoje „czyny” dostał 10 lat, potem zamieniono mu 10 lat na cztery lata. Cały wyrok przesiedział w Strzelcach Opolskich. Wiele razy pan Chmiel opowiadał, choć z oporami, swojej rodzinie, jakie tortury musiał przechodzić w celach – katowniach UB! Potem zaczęły się też nachodzenia nas przez UB w związku z naszym niemiecko brzmiącym nazwiskiem,

„że jesteśmy volksdeutsche, co tu robimy, dlaczego nie wyjeżdżamy do Niemiec?”

Po powrocie z więzienia nie zamieszkał już w Henrykowie, bo żona wyprowadziła się z Henrykowa, ponieważ nie mogła sobie poradzić na gospodarce samotnie z trójką dzieci. Zamieszkali wszyscy razem w Lubaniu. Rozpoczął pracę na kolei. Jednak spokoju mu nie dali. Ciągle go nachodzili i utrudniali mu życie.

Pałac w Szyszkowej. W Szyszkowej zamieszkał pan Bolesław po przyjeździe z rodziną na ziemie zachodnie.

Żona Józefa Chmiela w desperacji pewnego dnia powiedział do nachodzącego go Ubeka, „jeśli go nie przestaniecie nachodzić, to ja popełnię samobójstwo…”

Miało to poskutkować tym, że przynajmniej nachodzenie Chmiela miało się zakończyć w jego domu. Czy zakończyło się w ogóle? Zapewne nie. Zapewne do śmierci pan Józef miał swoją teczkę już w SB na ulicy Dąbrowskiego w Lubaniu.

Ot i kończy się powieść pewnego Pana. Opowieść dni, kiedy ziemie zachodnie były dzikim zachodem, kiedy życie ludzie miało niejednokrotnie mniejszą wartość niż szabrowane mienie, kiedy to władza ludowa rozpoczęła budowanie nowego społeczeństwa – społeczeństwa „równości klasowej”, które jak się potem okazało miało być tylko i wyłącznie tłem dla nowej „władzy ludowej”!

Czy ta opowieść, choć trochę przybliżyła nas do rozwiązania wielu zagadek tamtych dni? Jeśli nawet nie przybliżyła, to zapewne odsłoniła, choć na chwilę tamte trudne dni. Dodam także, że opowieść o zamku Czocha i szklanej podłodze oraz jego tajemnicach będzie miała swój dalszy ciąg, który wnet nastąpi…!!! 

 

                                                              

                                                                        Piotr Kucznir

 

Bibliografia:

Dragan Sotirović „EUROPA NA LICYTACJI”, wyd. 2000 Warszawa

Bronisław Szeremet  „Powroty do Lwowa” wyd. 2003

Zdjęcia:

https://www.google.pl

https://pl.wikipedia.org

https://www.google.pl/maps

Zbiory własne 

Zdjęcia zamku Czocha Archiwum Stowarzyszenia Schondorf 

Dodaj komentarz