Walki Pod Morawinem
3 września 17 DP przesuwa swoje oddziały do północnych rejonów przedmościa Koło, a 70 pp z I/17 PAL zostaje oddany przez dowództwo Armii „Poznań” do dyspozycji dowódcy 25 DP gen. Altera i otrzymuje zadanie przejścia do rejonu miejscowości Morawin i osłony wschodniego skrzydła 25 DP z kierunku miejscowości Koźminek. Pułk opuszcza dotychczasowe miejsca o godz. 15.00 i przez Złotniki – Goliszew – Janków wyrusza do rejonu miejscowości. Morawin. Po przybyciu pułk wysuwa rozpoznanie w kierunku miejscowości Koźminek w celu nawiązania łączności z 8 batalionem strzelców w rejonie m. Dębsko. O godzinie 21.00 rozmieszczenie oddziałów 70 pp było następujące: I/70 pp z kompanią zwiadu, baterią artylerii w rejonie miejscowości Osuchów – Krzyżówki, II/70 pp na pozycji z dnia poprzedniego, III/70 pp w lesie na północ od miejscowości Morawin. Reszta dywizjonu artylerii na stanowiskach w rejonie miejscowości Morawin. Dowództwo pułku w miejscowości Morawin.
Dnia 4 września Armia „Poznań” jest w trakcie przemarszu na zasadniczą linię obrony, 17 DP osiągnęła nakazane rejony Konin – Koło. O godzinie 11.00 dowódca 70 pp otrzymuje rozkaz od dowódcy 25 DP zajęcia stanowisk w rejonie lasu Prażuchy i utrzymać je do godz. 18.00, by dać czas 29 p SK obsadzenia pozycji obronnych. I/70 pp z baterią artylerii zamyka przejścia z miejscowości Młyńsko na miejscowości Morawin. II batalion od świtu zajmuje pozycje na północ od Morawin. III batalion ugrupowany jest następująco: 7 kompania z 2 baterią w rejonie miejscowości Szadek, 8 komp. w miejscowości Kamień, 9 kompania w lesie na północ od Morawin. 1 pluton 9 kompani zajmuje stanowiska na skraju lasu Morawin i wystawia placówkę na południe od folwarku Morawin. 8 batalion strzelców i batalion Obrony Narodowej „Ostrów” zostają podporządkowane dowódcy 70 pp. O godzinie 12.00 następuje wymarsz I i II batalionu do rejonu lasów Prażuchy Nowe – Karczenka.
O godz. 14.00 następuje nalot nieprzyjacielskich samolotów, w odległości około 18 kilometrów na płn. – wsch. od Kalisza. Bronią piechoty zostaje zestrzelonych 7 samolotów typu Heinkel 111 , a dużym opanowaniem i spokojem w czasie nalotu wyróżnił się dowódca 3 plutonu z 9 kompanii ppor. Zygmunt Przybył. Do sztabu 17 DP dostarczono 4 tabliczki znamionowe od zestrzelonych samolotów. Pułk ponosi dotkliwe straty; ginie dowódca plutonu łączności I/70 pp ppor. rez. Budzyński i podoficer z tego plutonu kapral Kryjen, ranni zostają dowódca 1 kompanii ckm kpt. Kobosowicz i 10 strzelców. Straty w III/70 pp wynoszą: 1 zabity i dwóch rannych. Również duże straty ponosi Batalion ON „Ostrów”, którego nalot zaskakuje w trakcie wydawania obiadu na szosie w rejonie Morawin.
—
Batalion Obrony Narodowej „Ostrów”
Ostrowski Batalion Obrony Narodowej (Batalion ON „Ostrów”) – pododdział piechoty Wojska Polskiego II RP.
Batalion rozpoczął kampanię wrześniową w składzie 25 DP.
Organizacja i obsada personalna
- dowódca batalionu – kpt. Antoni Bukała
- dowódca 1 Kompanii ON „Ostrów I” – por. Bernard Stayer
- dowódca 2 Kompanii ON „Ostrów II”
- dowódca 3 Kompanii ON „Odolanów”
—
Heinkel HE 111
Heinkel He 111 – podstawowy średni bombowiec niemieckiej Luftwaffe wykorzystywany w początkowej fazie II wojny światowej i prawdopodobnie najbardziej charakterystyczna niemiecka maszyna bombowa wykorzystywana podczas bitwy o Anglię. He 111 został opracowany jeszcze przed wybuchem wojny w wytwórni Heinkel i znajdował się na wyposażeniu Luftwaffe do końca wojny (a w lotnictwie hiszpańskim aż do 1965 roku).
Najsłynniejszą operacją samolotów He 111 było akcja dostarczania zaopatrzenia zablokowanym pod Stalingradem wojskom Wehrmachtu prowadzona od listopada 1942 do lutego 1943. Ze względu na brak wykorzystywanych zazwyczaj do takich zadań samolotów Junkers Ju 52 do przewożenia amunicji i żywności dla okrążonej 6 Armii Polowej feldmarszałka Friedricha Paulusa użyto Heinkli. Ze względu na złą pogodę misje zaopatrzeniowe okazały się nadzwyczaj trudne skutkując stratą 165 maszyn typuHe 111 do końca bitwy stalingradzkiej.
Heinkel He 111 okazał się maszyną wytrzymałą o doskonałych parametrach na początku wojny, ale z biegiem czasu ustępującą osiągami nowocześniejszym konstrukcjom. Jako przykład wytrzymałości Heinkla He 111 można przedstawić nieoficjalnego rekordzistę, który z lotu bojowego podczas bitwy o Anglię wrócił do bazy na jednym silniku z 279 przestrzelinami.
Z dziejów 70 pułku piechoty
Andrzej Szymański
W pierwszym dniu wojny 70 pp trwał na wyznaczonych mu pozycjach. Dopiero w nocy z 2 na 3 września I batalion 70 pp został zluzowany przez 56 pp 25 DP i przeszedł do rejonu miejscowości Petryki na wschód od Stawiszyna. W dniu 3 września natomiast otrzymał zadanie przejść do rejonu Morawin i osłonić wschodnie skrzydło 25 DP od Koźminka. W tym samym dniu, 3 września dowódca armii „Poznań” gen. dyw. Tadeusz Kutrzeba otrzymał rozkaz, by cała armia odeszła na ostateczną linię obrony, czyli na linię wyznaczoną przez Żnin – Gopło – Wartę – przedmoście: Koło-Konin. Rozkaz ten automatycznie wyznaczał rolę 17 DP, a tym samym innym dywizjom w tym i 70 pp.10 Na skutek tego 4 września d-ca 70 pp otrzymał rozkaz od dowódcy 25 DP w następującym brzmieniu: „Jako straż tylna 25 DP po osi Morawin-Turek zatrzymać się w rejonie lasu kolonia Prażuchy do godziny 18.00, by dać czas 29 pułkowi piechoty na obsadzenie pozycji obronnej na skraju lasu Dębina-Konstantynów na północ od Turka. 9 batalion strzelców i batalion Obrony Narodowej „Ostrów” zostają podporządkowane dowódcy 70 pp”.11 Wykonując ten rozkaz 4 września oddziały płk A. Konkiewicza już o godzinie 14.00 przyjęły ugrupowanie okrakiem szosy Kalisz-Turek. To właśnie wówczas nastąpił koszący nalot 9 samolotów niemieckich. Od ognia broni pokładowej zginęli ppor. rez. M. Budzyński — dowódca plutonu łączności, kpr. Fr. Kryjom z plutonu łączności i jeden ze strzelców z III batalionu. Ranni zostali kpt. Adam Kobosowicz dowódca 1 kompanii ckm i 12 strzelców. Zestrzelono 7 samolotów nieprzyjacielskich. Jeszcze wieczorem 4 września 70 pp na rozkaz dowódcy 25 DP rozpoczął marsz do rejonu lasu Piętno, na zachód od Turka i tym samym powrócił do swej macierzystej 17 DP.12.
W Morawinie pod bombami
Wspomnienia Stanisława Pacholczyka, żołnierza 25. Dywizji Piechoty
Stanisław Pacholczyk w 1939 r. przeszedł z 25. Dywizją Piechoty cały szlak bojowy od Kalisza do Warszawy. Najlepiej jednak zapamiętał pierwszą wymianę ciosów z Niemcami: nalot pod Morawinem. Ten epizod kampanii wrześniowej doczekał się tam tablicy pamiątkowej. Tu warto go przypomnieć.(…)
Stanisław Pacholczyk,rocznik 1919, w 1939 r. służył jako ochotnik w plutonie radiotelegrafistów kompanii łączności 25. Dywizji. Wojna zastała go w Kaliszu przy dywizyjnym sztabie. Dowództwo, a wraz z nim łącznościowcy, szybko opuścili miasto, ale bezpośrednie działania wojenne początkowo ich omijały. Główne kierunki uderzeń wojsk hitlerowskich przeszły bokiem, na północ i południe od terenów koncentracji Armii Poznań, w skład której wchodziła kaliska dywizja generała Franciszka Altera. Tym większym zaskoczeniem był 4 września, gdy radiotelegrafiści znaleźli się w okolicach Morawina. –
Od g.13 ja i mój kolega Wojciech Korzeniowski przejęliśmy tu służbę przy radiostacji, ja przy prądnicy, a Wojciech przy aparaturze. Po g.14 usłyszałem zbliżający się straszny ryk motorów. W chwilę później nad nami przeleciały hitlerowskie bombowce. Ryk motorów powiększył się o wybuch bomb i świst kul z broni pokładowej. Szczęśliwie nas ominęli. Po chwili następny zbliżający się ryk motorów. Ja zeskoczyłem z radiostacji i rzuciłem się na ziemię, mój kolega zrobił to samo. W momencie gdy bombowce po raz drugi przelatywały nad nami, zdarło mi furażerkę i poczułem lekkie draśnięcie w głowę. Wojciech Korzeniowski w tym samym momencie podniósł się lekko na rękach i wypowiedział ostatnie dwa słowa: „Jezus Maria”. I zaraz bezwładnie padł twarzą na ziemię. Objąłem go, odwróciłem i zawołałem: „Wojtuś! Wojtuś!”, a w rękach miałem pełno krwi. Niestety, mój przyjaciel już nie żył… Po chwili było słychać zbliżający się trzeci nalot. Rzuciłem się na ziemię i do przelatujących nisko bombowców zdążyłem oddać dwa strzały z mojego KBK. Nastąpiła dłuższa chwila spokoju. Wybiegłem przywołać pozostałych kolegów. Natrafiłem tylko na ciężko rannego woźnicę, Romana Kląskałę – opowiada S. Pacholczyk.
W zbiorowej mogile w morawińskim lesie spoczywa 26 żołnierzy, którzy stali się ofiarami tego nalotu. Nasz rozmówca twierdzi jednak, że w sumie zginęło ich 39, tyle że niektórzy pochowani zostali gdzie indziej. Tak właśnie stało się z W. Korzeniowskim, którego pochowano nieco dalej, na cmentarzu w Brudzewie. W pracy zbiorowej pt. „Udział społeczeństwa Ziemi Kaliskiej w wojnie obronnej 1939 r.” znalazła się informacja, że 4 września w czasie walk 29. i 70. pułku piechoty strąconych zostało siedem samolotów nieprzyjaciela. Potwierdza to S. Pacholczyk:–
Nie mieliśmy działek przeciwlotniczych, ale z karabinów maszynowych w sumie strącono siedem samolotów. W trakcie przesłuchiwania jednego z pilotów zestrzelonych załóg niemieckich znaleziono rozkaz zalecający ostrzeliwanie i bombardowanie ludności cywilnej w celu siania paniki i zamieszania na tyłach i drogach ewakuacyjnych.
Takie obrazki żołnierze kaliskiej dywizji, w skład której wchodziły 29. PSK (kaliski), 60. PP (ostrowski), 56. PP (krotoszyński), a tymczasowo również 70. PP (pleszewski), widywali od tamtego momentu codziennie. W przydrożnych rowach leżały dzieci, kobiety, konie, dobytek. S. Pacholczyk wspomina obronę mostu w Uniejowie jako pierwszą potyczkę z oddziałami wroga. Potem, 8 i 9 września, doszło do połączenia Armii Poznań z wycofującą się z północy Armią Pomorze. Potem była już tylko bitwa nad Bzurą, odwrót i przedzieranie się przez Puszczę Kampinoską do oblężonej Warszawy. Dotarł tam również S. Pacholczyk.– Ta radiostacja, przy której byłem, była czynna do końca obrony Warszawy. Pod koniec oblężenia zdarzyło się takie natarcie, że dowódca ostrowskiego pułku, którym po poległym pułkowniku Marianie Frydrychu został płk Stanisław Małek, pytał dowódcę dywizji, czy można się cofnąć. Gen. Alter odpowiedział, że jak najbardziej – żeby jak najmniej ludzi zginęło, bo się mogą jeszcze przydać. W tym czasie toczyły się już rozmowy o kapitulacji. Dzień przed zawieszeniem broni, 27 września, zostałem ranny po raz drugi w tej wojnie, tym razem w podudzie prawej nogi i znalazłem się w Szpitalu Wolskim w Warszawie. Po miesięcznym tam pobycie mogłem już chodzić i na własną prośbę otrzymałem zwolnienie. Dwa dni jechałem pociągiem z Warszawy do Ostrowa, a gdy w końcu dotarłem do domu, do rodziców, nie mogli uwierzyć, że żyję. Wcześniej dotarła do nich pogłoska, że zginąłem w Puszczy Kampinoskiej. Rzeczywiście, bombardowania były tam tak straszne, że szczątki ludzi i koni wisiały na drzewach. Niemcy za wszelką cenę nie chcieli dopuścić, aby te dwie armie, Poznań i Pomorze, dotarły do Warszawy – wspomina S. Pacholczyk. Odznaczony medalami i orderami, jest dziś przewodniczącym Koła Fabryki Wagon Związku Kombatantów i Byłych Więźniów Politycznych RP w Ostrowie Wlkp. Koło w Wagonie liczyło kiedyś 614 członków, w tym 286 uczestników wojny obronnej 1939 r. i 3 powstańców wielkopolskich z 1918-19 r. Dziś pozostało 146 członków, a uczestników wojny obronnej jest już tylko 9.
Robert Kordes
Życie Kalisza
Dębe – Cmentarz parafialny
Mogiła wykonana jest z kamienia finlandzkiego. Nowa płyta nagrobna, zamontowana w ramach renowacji w 2007 r., posiada wymiary 6×2 m. Na jej powierzchni zamontowany został krzyż i dwie tablice pamiątkowe. Na środku płyty umieszczono metalową replikę hełmu.
Napis na pierwszej płycie brzmi:
„Tu spoczywają zwłoki żołnierzy polskich
1 oficer i 13 szeregowych
25 Dywizji Kaliskiej.
Polegli za Ojczyznę w bojach wrześniowych 1939 r.
w lasach majątku Morawin”.
Poniżej znajduje się napis italiką:
„Śpijcie Towarzysze Broni w tej cichej mogile,
dzwony Was obudzą za chwilę.”
Na drugiej płycie umieszczono grafikę dwóch skrzyżowanych karabinów. Pod nimi zamieszczono dewizę:
„Bóg Honor Ojczyzna”
Pierwotnie grób miał formę mogiły ziemnej obłożonej betonem. Pośrodku znajdował się krzyż na podstawie betonowej z tablicą. Napis na niej brzmiał:
„Tu spoczywają zwłoki żołnierzy polskich
1 oficer i 13 szeregowych.
Polegli za Ojczyznę w bojach wrześniowych
1939r. w lasach miej. Morawin.
„Śpijcie towarzysze broni w tej cichej mogile
dzwony was obudzą za chwilę”.
Bezpośrednio na mogile umieszczona była druga tablica. Zamocowano ją na prętach stalowych z podstawą metalową. Napis na niej brzmiał:
„Tu polegli polscyżołnierze w walcez hitleryzmem wewrześniu 1939 r. 13żołnierze i 1 oficer60 pułku piechoty Ostrów Wlkp. 25 Dywizji Kalisz”.
Chciałem zostać bohaterem
Wspomnienia Czesława Boronia, uczestnika bitwy nad Bzurą
– My tym Szwabom teraz pokażemy… – grozili 1 września 1939 r. świeżo upieczeni żołnierze 70. Pułku Piechoty w Pleszewie. Rzesze dwudziestolatków rwały się do walki, pewni tego, że zwyciężą. Wśród nich był kapral Czesław Boroń. Doskonale pamięta entuzjazm, rozczarowanie i gorycz dni wrześniowych
– Bardzo chciałem się bić. Wojna mnie pociągała i marzyłem, żeby zostać bohaterem – mówi z zapałem 90-letni weteran.
W sierpniu 1939 r. miał 24 lata i był przekonany, że jest przygotowany do wojny. W czerwcu ukończył Centralną Szkołę Podoficerską w Toruniu, do której kierowano prymusów z całej Polski. Zamiast jechać na zasłużone wakacje, stawił się do 70. Pułku Piechoty w Pleszewie. – Taki dostałem rozkaz – mówi z powagą.Pod koniec sierpnia był już na manewrach w pobliskim Żerkowie. Przerwał je alarm i wiadomość o „próbnej” mobilizacji. Szybko wrócił do jednostki, w której trwał ostry pobór. Setki młodych chłopców zaciągało się na listy. Chętnych było tylu, że zaczęło brakować mundurów i amunicji. Każdy dostał karabin i kilka granatów, ot i całe uzbrojenie. Na 300-osobową kompanię przypadał tylko jeden cekaem. Panu Czesławowi wręczono pistolet i jeden granat – karabinu nie dostał, bo był w łączności, do tego telefon, umieszczony w skrzynce oraz specjalne nosidła, w których trzymano kable. – Wszystko było bardzo prymitywne. Kabel miał 50 m. Jak się budowało linię, trzeba było ekspresowo kręcić złącza. Kabel szedł po ziemi, często się uszkadzał, przerywał. Nieraz się zdarzyło, że nacierająca kompania nie miała łączności z artylerią i strzelała we własne oddziały – przyznaje weteran.
Bić Niemca
Z pistoletem za pasem i granatem w kieszeni kapral Boroń wraz z pułkiem stał w ostrym słońcu ostatnich dni sierpnia na pleszewskim rynku, oczekując na wymarsz. Żegnały ich tłumy – rodziny, znajomi, sąsiedzi, gapie. Dziewczyny płakały. Do zgromadzonych na placu żołnierzy i mieszkańców miasta przemówił dowódca – płk Alfred Konkiewicz. Wszyscy liczyli, że wojsko ruszy na Zachód, ku granicy. Wchodzący w skład Armii Poznań 70. Pułk Piechoty skierował się… w przeciwną stronę – do Jankowa.Tam rozpoczął budowę umocnień na Prośnie. –Było to trochę zabawne. Wody w rzece prawie nie było, a myśmy jakąś tamę budowali – śmieje się pan Czesław, przyznając, że posunięcia dowódców były nieco chaotyczne. – Napracowaliśmy się, a 3 września przyszedł rozkaz: idziemy na Łęczycę! – dodaje. Kolumna wyruszyła przez Blizanów, Goliszew, Morawin, Ceków, w kierunku Turku.
Pierwszy szok
– Początkowo traktowałem wojnę trochę jak zabawę. Byliśmy przebrani w mundury, których w ogóle nie ściągaliśmy, spaliśmy w polu pod gołym niebem – wyznaje pan Czesław. 3 września zabawa się skończyła.W lesie w pobliżu Morawina bataliony 70. pułku oraz 29. kaliskiego Pułku Strzelców Kaniowskich właśnie fasowały obiad, kiedy niespodziewanie nadleciały bombowce Luftwaffe. – Po raz pierwszy zobaczyłem niemiecki samolot. Byłem bardzo zaskoczony, że leci tak nisko. Kiedy zaczął w nas walić, zrozumiałem, dlaczego – wyznaje. Zszokowani żołnierze puścili w górę kilka serii z karabinów. Trzy samoloty strącili, cztery leciały dalej, pozostawiając za sobą szare kłęby dymu. Radość z pierwszych celnych strzałów nie trwała długo. Byli pierwsi ranni i zabici. Przy zwłokach jednego z niemieckich pilotów kapral Boroń znalazł rozkaz: „Bombardować wszystko, co jest na drodze”
W popłochu i strachu
Drogi w pierwszych dniach września roiły się od wystraszonych i zdezorientowanych cywilów. Uciekali na wschód przed zbliżającym się okupantem. Szli pieszo, z workami na plecach. Znużone drogą i upałem kobiety z dziećmi siedziały na wozach. Na jednym z nich – 16-letnia Czesia. Uciekała z mamą, bo strasznie bały się Niemców. Inną szosą, w kierunku Turku szła młoda kobieta z trójką małych dzieci. – Gdy maszerowaliśmy w stronę Koła, usłyszeliśmy płacz. Spojrzałem z mostu w dół, ku skarpie rzecznej. Tam troje maluchów wołało: „Mamo, wstań”, i drobnymi rączkami kołysało bezwładne ciało… Kobieta się nie ruszała. Nie przeżyła bombardowania. Zabraliśmy dzieci i oddaliśmy do Czerwonego Krzyża – mówi poruszony weteran. Czesi udało się szczęśliwie dotrzeć aż pod Łódź. Tam zmordowana podróżą mama oznajmiła: „Dalej nie idziemy”. Wróciły do Kalisza. – Do dzisiaj nie wiem, dokąd żeśmy uciekały i w jakim celu? Zresztą nie tylko my. Tłumy ludzi uchodziły wtedy z Kalisza. Głównie w kierunku Warszawy. To była taka pierwsza reakcja na wojnę. Strach, popłoch i rodzaj paniki. Krążyły pogłoski, że Niemcy wszystkich mordują – wspomina pani Czesława.
Anna Frątczak
Życie Kalisza
Kolejne informację o tym wydarzeniu można znależć na naszej stronie w temacie Morawin – Moja nowa mała ojczyzna autorstwa Pani Janiny Kraszkiewicz cytat:
Tymczasem przez wieś przechodziły wycofujące się oddziały Armii Poznań. Na skraju lasu przy głównej drodze samolot niemiecki ostrzelał oddział należący do 25 Dywizji Piechoty. Zginęło 14 polskich żołnierzy, wielu zostało rannych. Poszkodowanych przewieziono wozami konnymi do remizy i tam ich opatrywano. Zmarłych pochowano w tym miejscu, gdzie zginęli. Grzebały ich przeważnie kobiety, gdyż, jak już wcześniej wspomniałam, mężczyźni uciekli. Również tego samego dnia inna część oddziału została ostrzelana w głębi lasu na skraju szkółki leśnej. Tam zginęło 25 żołnierzy. Zestrzelili nieprzyjacielski samolot, który niedaleko się rozbił. Drugi samolot rozbił się między Cekowem a Gostyniami.W głębi lasu między Morawinem, Kamieniem a Podzborowem znajduje się obelisk upamiętniający śmierć Polaków poległych na skraju szkółki leśnej. Jeszcze w czasie wojny Niemcy pozwolili na ekshumację zwłok żołnierzy leżących na skraju lasu i przeniesienie ich na cmentarz parafialny do Dębego.Kolejny oddział polskich żołnierzy okopywał się na linii wsi Szadek, ale po jakimś czasie przyszedł rozkaz, by się wycofać.
Żródła :
Wikipedia
https://www.zyciekalisza.pl
https://cgw.poznan.uw.gov.pl
https://www.schondorf.pl
https://mapy.geoportal.gov.pl