Dziki zachód – El Dorado dla szabrowników!

DZIKI ZACHÓD – EL DORADO DLA SZABROWNIKÓW!

,,Na Straży,, apelowało o położenia kresu paskarstwu…z małym efektem

Jeszcze nie umilkły odgłosy drugiej wojny światowej, a już w nowo rodzący się porządek świata w podróż wyruszają szabrownicy, nie patrząc na grozę ani na niebezpieczeństwo czające się na drogach, w miastach…

Są szybsi od nowej władzy ludowej, są lepiej zorganizowani i są zdeterminowani, aby zbudować swoją fortunę na nie swoim ale na ukradzionym, na zszabrowanym ! Do grona ich dołączą potem ci, którzy w poszukiwaniu nowego domu na nowej ziemi, choć nie obcej, postanowią szybko i bezboleśnie się wzbogacić, przybierając również imię szabrownika.

…a biorą przecież cudze, niczyje, niemieckie- wrogie.

Grono szabrowników bardzo szybko uzupełnią także ci, którzy z urzędu byli zobowiązaniu do pilnowania, zabezpieczania i dbania o mienie ruchome i nieruchome. Nie do końca im to wyszło, a może nie wyszło wcale… Wielu też z tych, którzy uczestniczyli w szabrowaniu- kradzieży, do dnia dzisiejszego są anonimowi, tak jak anonimowe są ich fortuny, majątki, jakie urosły w cichości czasów jakie im towarzyszyły.

Pojechały więc transporty tu i tam, pojechały do Warszawy, do domów tych, którzy byli nową władzą. Władzą jak najbardziej ludową, nie mającą jednak z ludem nic wspólnego. Ot, taki paradoks.

Temat szabru ze względu na swą wielka skalę i brutalność od razu znalazł się na łamach prasy wychodzącej w tamtym ciężki okresie 1945 roku. A i później nie schodził ze stron różnej maści gazet. Jednak nie tylko prasa tym tematem bardzo mocno się zainteresowała. Z „dzikim zachodem” w różnej odsłonie postanowili zmierzyć się pisarze książek, które to miały swoje przełożenie także na  film – kino.  

I taką właśnie powieścią, ukazującą te trudne czasy, była książka Józefa Hena pt. „Toast”, która została okrzyknięta „polskim westernem”. Powieść ta została później, w 1964 roku, sfilmowana przez Jerzego Hoffmana i weszła bezsprzecznie do kanonu polskich filmów dzięki wybitnej grze aktorów, którzy w nim zagrali.

Film pt. „Prawo i pięść” w sposób bardzo sensacyjny pokazał to, co dotknęło ziemie zachodnie w latach powojennych. Choć został nagrany w Toruniu to jednak został uchwycony klimat ziem zachodnich, które zjawisko szabru dotknęło najbardziej.  Zapewne dziś wielu odbiera i książkę i film jako taki właśnie, swoisty polski „western”. Jednak pamiętający tamte dni wiedzą, że tak naprawdę było, że naprawdę można było zginąć wchodząc w paradę szabrownikom. Co mogliśmy również zobaczyć w kolejnym dziele- filmie mówiącym o ciężkich czasach zaraz po zakończeniu wojny. Tym dziełem, które powstało prawie 20 lat (1980 rok) po „Prawie i pięści”, był film pt. „Gazda z Diabelnej”, również oparty na powieści, w reżyserii Grzegorza Warchoła. I tam reżyser pokazał czas szabrowników, tych anonimowych „zasiedleńców” ziem odzyskanych!

Jak już wiemy, za to zjawisko społeczne, bo nim ono było, wzięła się również prasa codzienne tamtego czasu. Szukała sposobu na szabrowników. Apelowała, straszyła, prosiła… Jak dziś wiemy- bez większego skutku, a w zasadzie bez żadnego skutku! Co można było ukraść, spieniężyć, zamienić, to zostało wyszabrowane, ukradzione.

Opisuje się więc w prasie to zjawisko, piętnuje się tych którzy tak naprawdę grabią mienie państwowe i społeczne. I co? I nic!

I, o zgrozo, do szabrowników bardzo często dołącza lokalna władza, które w tejże dziedzinie często działa na polecenie władzy państwowej. Potrzeba więc mebli do jakiegoś biura? Bardzo proszę! Jeden, dwa pałace zostają ogołocone, a po drodze, jak to często bywa, ten i ów przygarnie coś z tego szabrowniczego transportu. Ba, w celu już bardziej zorganizowanego transportu dzieł sztuki znacznej wartości, tworzy się specjalne składnice. Taka była między innymi w Jeleniej Górze w pałacu Paulinum. W pałac Paulinum przechowywane były zbiory zamku Czocha. I z tym pałacem i z tymi zbiorami związana jest niesamowicie ciekawa historia, którą pozwolę sobie kiedyś opisać…

Przejdźmy jednak do tego, jak to nieszczęsne zjawisko relacjonowała prasa tamtego okresu, a co działo się w filmach, każdy zapewne zobaczy sam.   

,,Na Straży,, artykuł o szabrownikach w Szymbarku-Sulikowie

Sulików. Miasto w którym rozszabrowano fabrykę cygar.

Prasa wydawana na Dolnym Śląsku już na początku 1946 roku (choć zapewne ten temat mógł być poruszany wcześniej) rozpisuje się o tym zjawisku.

,,Na Straży,, apelowało o położenia kresu paskarstwu…z małym efektem

W gazecie „Na Straży” z 01.01.1946 roku, w numerze nr 1, opisuje się szaber w fabryce cygar w Szymbarku (dzisiejszy Sulików). Tytuł artykułu „Szabrują fabrykę cygar w Szymbarku?” Autor artykułu pozwala sobie nawet nazwać „pionierów” osadnictwa szabrownikami Dolnego Śląska. Oj, bardzo musieli oni zaleźć za skórę mieszkańcom regionu. A kto parał się szabrownictwem w Szymbarku? Szabrownictwem na masową skalę parał się  zarząd fabryki. I, jak pisze autor artykułu, postanowił on też rozmontować maszyny fabryczne i wywieźć je. Gdzie? Na zachód, czyli tam gdzie dało się na tym dobrze zarobić!

Gorący temat szabru nie znika z łam prasy powojennej tego regionu (Górne Łużyce, Dolny Śląsk). Już 08.01.1946 roku, w numerze nr 3 „Na Straży”, wchodzi on ponownie na szpalty gazet i to na dodatek na pierwszą stronę. „Połóżmy kres paskarstwu! Przestańmy być „Dzikim Zachodem”. Usuńmy raz na zawsze wyzysk oraz wszelkie zbrodnicze elementy”. Tak rozbudowany tytuł pokazuje bardzo duże emocje, jakie targają autorem artykułu (Korcz). Czy słusznie? Z tekstu widać, że tak. Handlarze, nieuczciwie zawyżający ceny, szabrownicy, hieny, „Dziki zachód” to słowa, które towarzyszą opisowi sytuacji, jaka panuje w regionie Lubania, gdzie dochodzi do łamania prawa i szabru na wielką skale. Autor artykułu próbuje grać na uczuciach czytających, aby zatrzymać falę nieuczciwości. Czy jednak to mu się udało?  Śmiem wątpić. Siła pieniądza a szczególnie siła pieniądza zarobionego w sposób przestępczy, ma zawsze wielką moc przyciągania do siebie różnych indywiduów.  

Artykuł o zakończeniu szabru. Czy jednak na pewno…

W numerze 8, z dnia 24 stycznia 1946, gazeta „Na Straży” głosem radosnym ogłasza, że „Szaber się skończył! ”. Oj, jakże naiwny był autor tego tekstu. Jakże naiwny. Ale do rzeczy. W powyższym artykule autor nieznany opisuje jak to „(…) Rzesze szabrowników przedstawiających się jako „delegaci” lub „pełnomocnicy” masowo najeżdżają Ziemie Odzyskane. Rabują, co im do ręki wpadnie. Poczynając od mebli, maszyn, ubrań – kończą na drzwiczkach od pieców i płytkach kuchennych”. Te działania doprowadziły władze lokalne do wydania odpowiednich zarządzeń w temacie wywozu mienia pozyskanego na ziemiach zachodnich. I nie tylko władze lokalne postanowiły się wziąć za ten proceder. Również władze warszawskie wydają zarządzenie z dnia 22.11.1945 roku, którego intencją jest „wstrzymanie jakiegokolwiek wywozu ruchomości z Ziem Odzyskanych”. Władza jednak, jak można wyczytać w tekście artykułu, zostawia sobie jednak otwartą furtkę do pewnych działań związanych z mieniem ruchomym powyższego regionu. No, ale to władza. Przecież może ona wszystko… Wracając do artykułu, kontrole przewożonego mienia miały odbywać się na dworcach, ale także na drogach.  Miały one ukrócić proceder szabru. Czy to zrobiły? Zaraz o tym się przekonamy.

,,Na Straży,, tłumaczy co, to jest szaber,,

W gazecie „Na Straży” wydawanej w Lubaniu, w numerze 31 z 15.09.1946, nie jest już tak optymistycznie! Autor artykułu próbuje wskazać czytelnikom „Co to jest szaber?”. Konstruuje definicje tego zjawiska. A definicja tego zjawiska brzmi „Największa plaga okresu powojennego”. Mocne słowa. Ta plaga nieźle musiała się dać we znaki mieszkańcom ziemi górnołużyckiej, jeśli padają takie słowa.

Dalej też autor tekstu pisze również dosadnie „(…) Niektóre tereny zachodnie są doszczętnie zszabrowane. Złodzieje (to przecież jest to samo, co szabrownicy) potrafili nawet zdejmować instalacje elektryczne, gazowe i wodociągowe. Z Wrocławia wywieziono nawet wanny i urządzenia łazienek, oraz miski ustępowe (…)”. Włosy dęba stają. Takie jednak rzeczy miały miejsce.

W tym momencie przychodzi mi namyśl scena z filmu „Prawo i pięść”, kiedy to szabrownicy ładują na ciężarówkę całe wyposażenie łazienki do zabiegów leczniczych. Żadnej moralności, żadnych hamulców!

,,Na Straży,, ostrzega przed więzieniem dla szabrowników.

W Biuletynie informacyjnym dla wojska i ludności cywilnej „Na Straży” nr 35 z dnia 20.09.1946 już się nie straszy tylko wręcz komunikuje, co grozi za szabrownictwo. Tytuł „SZABROWNICY UWAGA!!!” informuje szabrowników i potencjalnych amatorów cudzej własności, że w Lignicy (Legnicy) powstał specjalny obóz karny dla szabrowników. Straszy w artykule zawartym w gazecie lubaniaków, którym przepisy prawa są dalekie, że wnet z miasta może wyjechać transport z amatorami- szabrownikami cudzej własności.

Ach te czasy! To co? Człowiek przeżył wojnę i teraz nic nie może sobie wziąć coś z własności niczyjej? Przecież to niemieckie, a więc niczyje! Tak zapewne mówili wszyscy ci, którzy łaknęli szybkiego wzbogacenia się i skarbów ziem zachodnich! A ci, którzy nie mieli żadnych hamulców moralnych, nic nie mówili tylko brali, a za nich przemawiały ich pistolety…

Lubań. Miasto szabru w którym zmaterializował się ,,Dziki Zachód,,

A łaknęli go w sposób nie do opisania. Jeden z moich znajomych – dobry znajomy, opowiadał mi, jak to jeden z takich szabrowników tamtego okresu, który jest dziś, a jakże, szanowanym obywatelem, woził szaber, niczym nie przejmując się, w autobusach PKS, bo jeszcze nie miał samochodu. Opowiadał mi komiczne sytuacje, jak to ten szanowany pan wchodzi do autobusu z kilkoma zbrojami i naręczem mieczy, szabel i jak to mu jeszcze pasażerowie pomagali wsiadać i wysiadać. No, ale on wiózł mienie niczyje – prawda?!

W tym czasie temat był tak popularny i nośny, że długo przed filmem i książką, o tym zjawisku powstała powieść Wojciecha Grzelika pt. „Gdy Zachód był dziki”.

,,Gdy Zachód był dziki,, wymowna powieśc o szabrownikach drukowana w gazecie ,,Na Straży,,

Pierwszy rozdział zaczynał się, nomen omen, „Szabrownicy”. Powieść tą drukowano w odcinkach z gazecie „Na Straży”. Oj, było sensacyjnie…

Słowo Polskie,, artykuł mówiący o skazaniu wicestarosty powiatu Stanisława Kiendy.

I oto gruchnęła w regionie sensacja. Wielka sensacja jak na tamte czasy. W dniu 21 grudnia 1946 roku, w numerze 51 „Słowa Polskiego”, następcy „Pioniera”, można było przeczytać artykule „Rabuś klejnotów zamku lubańskiego skazany”. I nie ma tutaj znaczenia, że zamek nie leżał w Lubaniu tylko w Czosze koło Leśnej. Ważne było to, że udało się przyłapać i skazać jednego z szabrowników tamtych czasów.  Kto nim był? Ano właśnie, jeden z przedstawicieli władzy, który w swoim stanowisku widział tylko możliwość szybkiego wzbogacenia się. Tym kimś był wicestarosta lubański Stanisław Kienda. Pomijam treść artykułu, która z dzisiejszej perspektywy jest bardzo przekłamana. Ważnym elementem tego artykułu jest sam wyrok. Wicestarosta dostał aż 12 lat więzienia. Świadczy to dobitnie o tym, że władza wyczerpała już swój limit tolerancji w tym temacie. Jednak potem skoncentrowała się bardziej na wyłapywaniu organizacji niepodległościowych niż szabrowników!

Zamek Czocha. Rozszabrowany przez szabrowników

Jak widać z kolejnego, jakże ciekawego artykułu dotykającego tematów z minionej epoki, władza nie tylko próbowała rabować mienie znacznej wartości, ale także nie gardziła… bydłem w okolicach Leśnej i Bartnik (Grabiszyc).

Fakt ten opisała gazeta „Słowo Polskie” w numerze 283 z 14 października 1947 roku. Tytuł tego artykułu mówił sam za siebie „Rabowali osadnikom bydło”.

Artykuł w Słowie Polskim pod wymownym tytułem ,,Rabowali osadnikom bydło,,

Ktoś pewnie powiedziałby, jakie czasy tacy przestępcy- szabrownicy. Być może i miałby rację.

Artykuł o szabrowniku niemieckim w Szklarskiej Porębie.

Aby czytelnicy tego artykułu nie pomyśleli sobie, że szabrem trudniła się tylko polska ludność, to przytoczę tutaj artykuł pt. „Niemiec i szaber na 10 mil. zł” ze „Słowa Polskiego” z dnia 03 kwietnia 1947 roku, nr 91, mówiący o tym, jak to Niemiec ze Szklarskiej Poręby również próbował się wzbogacić na wojnie. Ten jednak zamiar pokrzyżowały mu polskie służby bezpieczeństwa. W jego willi odkryto liczne dobra kultury. Niemiec ów też umiał się w odpowiedni sposób zabezpieczyć. Posiadał on bowiem odpowiednie dokumenty gwarantujące mu nietykalność. Jak się jednak okazało większość z nich była podrobiona. I wierzcie mi, nie był to jedyny przypadek szabru ze strony ludności niemieckiej.

Wartościowe przedmioty woził on, czy też raczej były one wywożone, do centralnej Polski. Ot, szaber musiał się opłacać, No i musiał on mieć zbyt na przedmioty posiadające dużą wartość rynkową.

Artykuł ze ,,Słowa Polskiego,, o muzeum lubańskim

23 lipca 1948 roku w „Słowie Polskim” ukazał się krótki artykuł pt. „Muzeum regionalne w Lubaniu”. Krótki ten artykuł przedstawia smutną historię muzeum regionalnego miasta Lubań. Jak pisze autor tekstu, wiele zbiorów zostało rozszabrowane. Część zbiorów wróciła, a część przepadła na wieki. Dziś możemy powiedzieć, że tak naprawdę większość zbiorów muzeum nigdy do niego nie powróciła a sam budynek nigdy już nie zamienił się w muzeum.

Na koniec tego artykułu należy jeszcze wspomnieć o najgroźniejszej odmianie szabru. Szabru na szczeblu państwowym. Podpartym międzynarodowymi porozumieniami, na które nikt nic nie mógł zrobić.

Oto w roku 1945 (lipiec) podpisano porozumienie pomiędzy Rządem RP a Komisariatem Spraw Zagranicznych ZSRR, które mówiło o zdemontowaniu całej infrastruktury elektrycznej regionu i wywiezieniu jej do ZSRR. Była to wielka strata dla Lubania, okolic i odbudowującego się po zniszczenia ZNTK.

Podczas tego „państwowego” szabru zdemontowano nawet klamki i okucia z okien dworców kolejowych na trasie Lubań – Leśna i innych trasach. Co można było zrobić z tym faktem? Jakże można było przemawiać do zwykłych ludzi, kiedy to państwo swym działaniem, autorytetem jakby dawało przyzwolenie na pospolity szaber, który… który to trwa do dnia dzisiejszego, choć zapewne nie na taką skalę i nie tak bezczelnie przeprowadzany. Ziemie Odzyskane zostały skażone tym procederem chyba na zawsze. No chyba, że się mylę i oby tak było.

                                                                       

                                                                                Piotr Kucznir.

 

Bibliografia:

http://www.biblionetka.pl/book.aspx?id=86346

http://www.filmweb.pl/serial/Gazda+z+Diabelnej-1979-36562

Zbiory Archiwum Państwowego we Wrocławiu Oddział w Jeleniej Górze

Zdjęcia:

Zbiory własne autora.

Archiwum Państwowego we Wrocławiu Oddział w Jeleniej Górze Archiwum Państwowego we Wrocławiu Oddział w Bolesławcu

Filmy z Dolnym Śląskiem w tle:

1/ serial „Gazda z Diabelnej”

Share Button

Dodaj komentarz