Goszczanów – Tajemnica kościelnych podziemi
Wiadomości – Kalisz Magazyn Miejski
Tajemnice podziemi w Goszczanowie film z 2019 roku
Dzięki stronie Fotografia Sieradz www.sesyjnie.pl możemy wam pokazać wirtualne jak wygląda kościół i jego podziemia. Polecamy niesamowitą wycieczkę po zabytkowym kościele i mrocznych katakumbach.
KLIKNIJ NA NAPIS :
WIRTUALNE ZWIEDZANIE
Pamiętacie opisany przez nas temat o mumiach spoczywających w kryptach goszczanowskiego kościoła? Mieszkańcy opowiadali nam o tunelu podziemnym wiodącym z kościoła w Goszczanowie do oddalonego o 2 km Poniatowa. To właśnie w Poniatowie miał się znajdować pałac Poniatowskich, właścicieli ziemskich, fundatorów kościoła w Goszczanowie. To, że podziemia pod kościołem istnieją, to już pokazaliśmy na zdjęciach, ale przekazy mówią, iż tunel ten był na tyle szeroki, że Poniatowscy mogli poruszać się nim jadąc zaprzęgiem konnym!
Postanowiliśmy przyjrzeć się powtarzanej z pokolenia na pokolenie legendzie. Dajmy się przez chwile ponieść wyobraźni.
Choć legenda wydaję się być zwykłą plotką, to jednak w każdej plotce jest ziarenko prawdy. Kościół ma 400 lat, w tamtych czasach istnienie takich tuneli nie było niczym dziwnym i niespotykanym. Obiekty sakralne często wykorzystywano w czasach wojennych, jako obiekty militarne, miejsce schronienia, czy ucieczki przed grożącym niebezpieczeństwem. Istnienie takich tuneli potwierdzano wielokrotnie pod starymi kościołami czy klasztorami. Tunele te służyły, jako ukryta przez ludzkim wzrokiem droga ewakuacyjna, jak np. pod Klasztorem OO. Bernardynów w Warcie, o którym już pisaliśmy. Taki tunel może istnieć, choć opisy jego wielkości wydają się być mocno przesadzone. Z technicznego punktu widzenia budowa takiego tunelu byłaby bardzo trudna, jeśli w ogóle możliwa. Być może tunel istnieje, ale tak jak w przypadku klasztoru w Warcie, jest znacznie krótszy i węższy. Jeśli wyjście z tunelu istnieje, to zapewne znajduje się blisko kościoła, w bezpiecznej odległości od niego, a nie w położonym 2 km od kościoła, Poniatowie. Jednak budowa takiego obiektu napotkałaby na ogromne problemy.
- Pierwszy problem, taki tunel musiałby mieć kilka metrów szerokości i tak samo wysokości. Jeśli nawet podjęto taki trud, trudno sobie wyobrazić te tysiące ton urobku wynoszonego na powierzchnie. Wysiłek niewyobrażalny jednak możliwy.
- Drugim problemem przy tego typu przedsięwzięciu byłby szalunek. Dziś szalunek zrobiono by z betonu lub stalowych prefabrykatów. W XVII wieku budulcem była cegła lub drewno. Krypta i tunel pod kościołem jest z cegły, jednak potrzebna ilość cegły potrzebnej do oszalowania takiego tunelu, byłaby oszałamiająca! Setki tysięcy! Koszt takiej inwestycji wydaje się kosmiczny. Zakładamy, więc wstępnie, że użyto tańszego i łatwo dostępnego drewna. Tysiące metrów sześciennych drewna musiano by użyć do oszalowania tunelu długości 2 km, niestety nie znamy nawet w przybliżeniu szerokości i wysokości hipotetycznego tunelu i nie można wyliczyć jego kubatury, ale liczby by szły w tysiącach kubików.
- Trzecim problemem w budowie takiego tunelu to powietrze. Na odległości 2 km musiano by zapewnić stały jego dopływ. Jedynym rozsądnym rozwiązaniem wydaje się zrobienie kominów wentylacyjnych w stropie tunelu. Wymagałoby to umieszczenia ich, co ileś metrów, do tego zamaskowanie wlotów na powierzchni byłoby dość trudne. Nie jesteśmy fachowcami w tej dziedzinie, ale nie wydaje się możliwe samoczynne wietrzenie długiego na 2 km tunelu. Trzeba jeszcze pomyśleć o oświetleniu. Pochodnie dość, że dymią to zużywają tak potrzebny w tunelu tlen.
- Czwarty problem, wydaję się z wszystkich najtrudniejszym do rozwiązania, to woda. Gmina Goszczanów słynie z dobrej rolniczej ziemi. Nie znamy badań geologicznych tego rejonu, ale zapewne pod czarnoziemem znajdują się pokłady gliny lub żwiru. Teren ten ukształtował tysiące lat temu lodowiec. Ten lodowiec pozostawił po sobie pobliski łańcuch pagórków nazwanymi Górami Strachanowskimi. Parę kilometrów dalej na północ, ogromny obszar nazwany „Lipickie Błota” (fot.2). Ten teren to miejsce powstałe po ogromnym, dziś nieistniejącym, jeziorze. Jezioro jest polodowcowe. Musiało być głębokie i rybne, gdyś wokół linii brzegowej można znaleźć wioski rybackie sprzed tysięcy lat. Prawdopodobnie neolit. Podobno prowadzono tam prace archeologiczne, znajdowano kurhany, łodzie drewniane, kamienne młotki itp. Dziś czas i roślinność zatarły ślad po osadach, ale nadal tam są. I można je znaleźć. Tunel takiej wielkości i głębokości musiałby mieć problem z napływem wody. Nawet, jeśli w jakikolwiek sposób poradzono by sobie z napływem wody gruntowej, to i tak wilgoć dość szybko zniszczyłaby drewniany strop tunelu. Woda wydaję się być największym argumentem przeciwko legendzie.
Zmierzyliśmy też odległość od kościoła do Poniatowa, to nie 2 km, ale 3.2 Km! Trzeba jeszcze zaznaczyć, że tunel miał biec nie tyle do samej wsi, ale do pałacu Poniatowskich (fot. 1)
Tunel tej wielkości i długości wydaje się pozostać legendą na wieki. Jednak czy inny nie mógł istnieć? Czy to „obdziera” z tajemnic Goszczanowski kościół? Nie, kościół w Goszczanowie kryje w sobie wiele tajemnic, o których niewiele wiadomo.
Pisaliśmy już na naszej stronie o mumiach bliźniaczek i rodziny Poniatowskich w goszczanowskim kościele. Jednak tym razem chcemy zwrócić na coś innego waszą uwagę. Udało się nam wejść do dwóch krypt, umiejscowionych mniej więcej pod ołtarzem głównym. (fot.3) Sfotografowaliśmy i nakręciliśmy też film z pobytu w podziemiach. Film zajmuje dużo miejsca na serwerze wiec pokażemy wam tylko ciekawe stopklatki z całości. W podziemiach kościoła znajdują się dwie krypty. Jedna jednoizbowa, tam leżą Poniatowscy. Druga krypta jak się okazało nie jest jednoizbowa. Składa się z trzech niedużych komór. Ściany są zbudowane z cegły łącznie ze stropem, który ma kształt łuku (fot.4). Pomieszczenia są dość niskie. W pierwszej komorze leżą opisane już przez nas bliźniaczki, jedna zaraz przy wejściu po prawej stronie w zamkniętej trumnie. Druga po lewej w otwartej. Zaraz przed jej trumną jest niskie wejście do kolejnej komory. Jednak okazuję się, że nasze siostry przez 400 lat nie były tam całkiem same. Analiza klatek filmu pokazała nam o wiele więcej. Na posadzce leży pełno ludzkich kości. Niektóre są nienaruszone, inne zgniecione butami, czy po prostu uszkodzone przez czas. Na jednym ujęciu kamera pokazuje kość udową, która nie jest częścią układu kostnego leżącej w trumnie kobiety.(fot.7) Na jednej z klatek filmowych kamera pokazała ukrytą pod pokrywą kolejną trumnę, a obok drugiej siostry następną.(fot.8) Mamy, więc już cztery trumny! Teraz mamy dowód, że siostry same pochowane tu nie były. Przyglądamy się budowie krypty. Podziemia są zbudowane z czerwonej wypalanej cegły, sklepienie łukowe, także ceglane. Prawidłowy system budowania jest zawsze taki sam, stawia się cegły na tzw. „mijane”, jednak analiza filmu pokazuje coś dziwnego. (fot.9) W jednym miejscu widać cegły jedną na drugiej. Tego by zawodowy murarz nie zrobił. Czyżby ktoś tak nieudolnie próbował naprawić uszkodzoną przez czas ścianę? A może było tu wejście prowadzące do naszej legendy? Idźmy dalej, na końcu tej krypty jest ściana, kamera uchwyciła ją tylko przez sekundę, jednak widać, że różni się od innych ścian. Widać jej strukturę, została zbudowana z kamieni. Pomyśleliśmy, że to fundament kościoła, jednak kamienie są za drobne jak na fundament. Kościół ma fundamenty z dużych, ciężkich kamieni. Jeśli to zwykła ściana, czemu nie zbudowano jej z cegły jak resztę krypty?(fot.10) A może tu zamurowano naszą legendę? Przechodzimy przez bardzo niskie wejście do komory obok. Pomieszczenie jest puste. Jednak jak pokazujemy na kolejnej stopklatce na posadzce jest pełno pozostałości z przeszłości. Ludzkie kości, jakieś kawałki trumien, dekoracji, podeszwy butów, błyszczy się potłuczone szkło, a nawet widać coś podobnego do monety. (fot.5) (fot.6) Niestety kamera nie uchwyciła tylnej ściany, czy jest tak samo zbudowana jak w poprzednim pomieszczeniu?
Przechodzimy dalej do trzeciej komory. Tu od razu rzucają się nam w oczy ”freski” na ścianie.(fot.11) To wypalone dymem świecy pamiątki po turystach, którzy przez lata zwiedzali te podziemia. Aż strach pomyśleć, co by ludzie zrobili na Wawelu, czy Zamku Królewskim w Warszawie gdyby zostawić ich samych sobie jak tu. Jednak nie na to chcemy zwrócić waszą uwagę. Popatrzcie, ta komora była otynkowana! Dziś częściowo tynk odpadł, ale nadal widać miejsca, gdzie zachował się w idealnym stanie. Przyglądając się tynkowi i miejscu gdzie na zdjęciu widać ludzką czaszkę (fot.13) mamy wrażenie, że tą ścianę kiedyś rozbito!(fot.12) Wydaję się, że ta krypta była oddzielona tą rozbitą ścianą od dwóch dalszych pomieszczeń. Dowód na tą hipotezę pokazała kamera w następnych ujęciach. Zobaczyliśmy schody idące w górę i zamknięte deskami wyjście. (fot.15) Po co dwa wejścia do tego samego pomieszczenia? A może było tylko jedno wejście do każdej krypty a potem ktoś rozbił ściankę i są teraz dwa? A może znowu ma to związek z naszą legendą? Dwa wyjścia są w końcu bezpieczniejsze niż jedno. Trzeba jeszcze zauważyć różnice w budowie schodów. (fot.21) Tu otynkowane, przykryte wiekową warstwą pyłu, tam zrobione z kamienia, co pokazujemy na zdjęciu. Analizując ujęcia z kamery, zauważamy kilka dziwnych rzeczy w budowie tej krypty. W rogu nieduże podwyższenie niewiadomego przeznaczenia.(fot.16) Na lewej ścianie przy schodach wymurowano dziwny występ, zaraz obok niego widać jaśniejszy tynk w kształcie łuku (zamurowane wejście?).(fot.17) Kamera odwraca się i przez sekundę pokazuje na poziomie ziemi otwór, którego nie zauważyliśmy penetrując wtedy to pomieszczenie! Otwór wygląda jak kolejne wejście do następnego pomieszczenia!(fot.18) Pisaliśmy wyżej, że strop w kryptach jest bardzo nisko, wejście z komory z Turczynkami do następnych jest tak nisko, że trzeba się mocno schylić by tam wejść! (fot.19) Czyżby te pomieszczenia były o wiele głębsze? Może warstwa pyłu pierwotnie była o wiele niższa i widoczne na ujęciu wejście kiedyś było odkryte? Czy tam, ukryta jest nasza legenda? Analizując to wszystko mamy wrażenie, że ta komora nie była przeznaczona, jako miejsce pochówku! Czy jest to możliwe? Uważamy, że tak.
Przykłady:
- Nie widać tu kości, a w poprzednich pomieszczeniach jest ich dużo. Czyżby nie chowano tu zmarłych?
- Niewiele jest gruzu z odpadającego tynku, być może jest po prostu zasypany wiekowym pyłem.
- Pomieszczenie pierwotnie było otynkowane tamte nie.
- Posiadało oddzielne wejście
- Tylna ściana wygląda na rozbitą, czyli to było zupełnie oddzielne pomieszczenie
- Podwyższenie niewiadomego przeznaczenia w rogu krypty
- Występ wymurowany w ścianie, gdzie nie ma go ani na drugiej ścianie ani w następnych kryptach, może odkopując go odkrylibyśmy jego przeznaczenie?
- Obok występu w ścianie jaśniejszy tynk w kształcie łuku, zamurowane wejście?
- Ta komora jest z wszystkich najmniejsza, jeśli miała być miejscem spoczynku potomków Poniatowskich, dlaczego nie w sąsiedniej oddzielnej pustej krypcie? A może znajdziemy ciała, ale za zasypanym wejściem?
- Widoczny na stopklatce łuk otworu na wysokości posadzki, czyżby ta komora była zasypana? A pierwotnie była o wiele głębsza?
- Zwróćcie uwagę na schody, czemu tak zostały zakończone? Nie dano jednego stopnia tylko płytę kamienną po to, by i tak na jej końcu stopień ostatni postawić. (fot.20)
Ciekawe, co?
Dodajemy kolejne fakty dotyczące katakumb. Okazało się, że podziemia mogą być o wiele starsze niż by się mogło wydawać. Żródło pisane znalazła nasza redakcyjna koleżanka. Postanowiliśmy pokazać jej w oryginalnej pisowni.
Liber beneficiorum archidyecezyi gnieźnieńskiej T.2: obejmujący Archidyakonaty: Kaliski, Wieluński, Łowicki i Łęczycki: z poręki Towarzystwa Przyjaciół Nauk Poznańskiego podług kodeksów rękopiśmiennych Archiwum Gnieźnieńskiego i Kaliskiego.
Goszczanów, wieś jeszcze przed rokiem 1136 do kościoła gnieźnieńskiego czyli do arcybiskupów jego należąca, jak świadczy bulla papieża Innocentego II z dnia 7 lipca tegoż roku zatwierdzająca wszelkie ówczesne rzeczonego kościoła posiadłości (Arch. Capit. Gnesn. No. 1. Kod. dyplom. wielkop. 1, 10 sqq.), już zapewne w tym samym wieku z troskliwości i szczodrobliwości tychże arcybiskupów otrzymała kościół parafialny. Dzisiejszy kościół murowany dość pięknej struktury stanął nakładem Adama Poniatowskiego, chorążego kaliskiego w roku 1666, konsekrowany w roku 1680 przez Wojciecha Stawowskiego, sufragana gnieźnieńskiego. Dotąd znajduje się w tymże kościele przeniesiony z dawnego drewnianego pomnik Mikołaja Poniatowskiego, zapewne ojca fundatora, wystawiony w r. 1646. Arcybiskup Jan Wężyk dekretem z dnia 25 października roku 1628 wcielił beneficyum goszczanowskie do prałatury dziekanii kaliskiej, przeznaczywszy połowę dochodów dla prałata, a drugą dla wikaryusza wieczystego na miejscu. Na dniu 11 listopada roku 1677 nastąpiła kanoniczna erekcya kolegium trzech mansyonarzy przy kościele w Goszczanowie, na których utrzymanie służył procent od 11,000 złt. zabezpieczonych na dobrach .Przezpolewie i Poroźach, z obowiązkiem odprawiania trzy razy w tydzień kursu de Beata i trzech mszy śś. tygodniowo. Na początku teraźniejszego wieku za staraniem proboszcza Józefa Ilskiego (t 1829) i jego nakładem cały kościół wewnątrz i zewnątrz został zrestaurowany oraz murem opasany, a prócz tego stanęła nowa plebania i wszystkie prawie gospodarcze budynki. Obecny proboszcz przy pomocy parafian ponownie kościół zrestaurował i wewnątrz ozdobił a nadto wspaniaierni wschodami z 18 stopni kamiennych przy głównym wnijściu opatrzył. Podanie miejscowe niesie, że syn fundatora obecnego kościoła, nieznanego imienia Poniatowski, dostał się do niewoli tureckiej i tam pojął w małżeństwo Turczynkę, z którą oraz i siostrą jej powrócił po kilku latach w strony rodzinne. W sklepach kościelnych pokazują dotąd ciała tych dwóch niewiast, z których jedno w całości i bez zepsucia się utrzymało (Acta Visitat. Rubryc. dyec. kuj.-kal. z r. 1877 f. 89. 90). 5) Poniatowo, gniazdo Poniatowskich, o których wyżej była mowa, h. Srzeniawa. Adam Poniatowski, fundator kościoła, był chorążym sieradzkim i miał za sobą Annę Lipską. Z tej familii pochodził zasłużony i znakomity prałat Dawid Poniatowski, kustosz gnieźnieński, kanonik poznański i kruświcki, który umarł roku 1550 (Niesiecki, Korona W, 648). 6) Strachanów. 7) Popręźniki. 8) Gawłowice.
Wycinki zdjęc z Fotografia Sieradz www.sesyjnie.pl
Kiedy zobaczyliśmy panoramę podziemi, naszym oczom ukazały się kolejne dowody na to, że krypty, a raczej cztery komory krypt, mogły zostać zbudowane w różnych okresach budowy współczesnego kościoła. Dzisiejszy kościół powstał w 1666 roku, jednak ślady budowy jego poprzednika sięgają nawet 1136 roku! Kościoły z tamtego okresu, były drewniane (było ich kilka), stały jednak na kamiennym fundamencie. Być może dowody na to widać na zdjęciu poniżej.(fot. 22).
Na zdjęciu widać potężne kamienie służące zapewnie jako fundamenty kościoła. Czy mogą być o wiele starsze niż sama krypta i dzisiejszy kościół? Wszystko na to wskazuje. Przypatrzcie się lewej stronie zdjęcia. Widać ceglaną ściankę. Te kamienie przed nią, są zupełnie niepotrzebne, wiec, po co je tam postawiono? Popatrzcie też na cegły pod napisem „dobudowana”, tam widać pod kamieniem kolejne, świadczy to, że dzisiejsza widoczna na zdjęciu podłoga, była o wiele niżej! Popatrzcie na prawą stronę. Mieszanina cegieł i kamienia, jakby ktoś cegłami próbował wzmocnić tę ścianę. Popatrzcie na wejście do krypty. Ścianki przy schodach wyglądają na dobudowane. A teraz przyjrzyjcie się sklepieniu łukowym. Widać, że łuk został domurowany do muru, który był już tam o wiele wcześniej, a tylko „wypełniono” braki kamienne cegłami. Choć to tylko nasza hipoteza, to jesteśmy przekonani o swojej racji.
Idźmy dalej. Po prawej stronie od trumien jest kolejna wnęka, (fot.23). Jak widać, budowana w kształcie łuku. Jednak różni się tym od innych, że tu łuk jest wymurowany pod o wiele łagodniejszym kątem. Popatrzcie głębiej. Widać, że wejście zostało zamurowane, cegły leżą pod ścianą luzem, spadły z wiekiem, albo ktoś je wykuł i tam zostawił. W odsłoniętym otworze widać kolejny łuk. Po co budowniczy go tam wymurował? Czy tam jest wejście do kolejnego pomieszczenia? Na to wygląda! Co dziwne, styl budowy tej krypty jest zupełnie inny niż u pozostałych. Popatrzcie na ten łuk, cegły biegną równolegle do kierunku tunelu. Tak samo było w pozostałych pomieszczeniach. Czy myślicie, że sklepienie jest identyczne? Nie! Jest zupełnie inne! (fot.24). Tamte krypty mają sklepienie zbudowane wzdłuż cegły, a krypta Poniatowskich w poprzek. Dziwnie nie? Wiec, może jednak obie zostały zbudowane w zupełnie innym okresie? Pamiętajmy o jednym. Nie ma dokumentów ile lat miał dziedzic Poniatowa lub kiedy zmarła na weselu jego żona i szwagierka. Na pewno obie były młode, ile on lat mógł wtedy mieć? Nie wiemy tego. Załóżmy, że dożył starości. Musiał być pochowany w krypcie, kilkanaście, lub kilkadziesiąt lat po śmierci żony. Może krypta została specjalnie wybudowana? Może wtedy zamurowano te niektóre zakryte wejścia? Być może siostry, skoro zmarły dużo wcześniej zostały pochowane w „starych„ kryptach? Dziś się już nie dowiemy, ale poszlaki wiele mówią. Jedno jest pewne, wiemy jeszcze zbyt mało. Chcielibyśmy zwrócić wam uwagę na jeszcze jeden aspekt. Panorama uchwyciła zdjęcie tylnej ściany krypty bliźniaczek. (fot.26)Widać na niej zupełnie inną formę budowlaną. Mieszanina kamieni i cegieł. Czyżby znowu nieudolna próba naprawienia muru o wiele starszego niż reszta? A może tu właśnie zamurowano naszą legendę? Na koniec pokazujemy wam zdjęcie wnęki w bocznej ścianie. (fot.25) To są lufciki, które na końcu mają małe okienka, widac je na zawnątrz na poziomie fundamentu kościoła. Przypatrzcie się na układ cegieł. Murowano je w wzdłuż muru, a nie jak w krypcie Poniatowskich, w poprzek. Widać, że każdą z tych krypt budował inny majster, fugi są dokładniej wypełnione, cegły równiej położone, widać, że starał się porządnie to zrobić. Czy to świadczy o dwóch, być może, bardzo odległych okresach budowania obu krypt? Tak sądzimy.
Tajemnice budowy podziemi, wymagają profesjonalnych badań. Wszelkie dokumenty zaginęły lub zostały zniszczone podczas wojny. Nie ma żadnych źródeł pisanych. Bez badań archeologicznych nigdy nie dowiemy się, czy legenda jest prawdziwa.
Tajemnica podziemi – część druga zaktualizowana
04.10.2016
Ujawniliśmy już wyniki naszego dochodzenia o legendzie i pochowanych w podziemiach kościoła Turczynkach. Tym razem nasze śledztwo dotyczyło tajemnic kościelnych krypt. Zacznijmy jednak od początku.
Jak czytamy w Liber beneficiorum archidyecezyi gnieźnieńskiej T.2 :
Goszczanów, wieś jeszcze przed rokiem 1136 do kościoła gnieźnieńskiego, czyli do arcybiskupów jego należąca, jak świadczy bulla papieża Innocentego II z dnia 7 lipca tegoż roku zatwierdzająca wszelkie ówczesne rzeczonego kościoła posiadłości (Arch. Capit. Gnesn. No. 1. Kod. dyplom. wielkop. 1, 10 sqq.), już zapewne w tym samym wieku z troskliwości i szczodrobliwości tychże arcybiskupów otrzymała kościół parafialny.
Mamy, więc informację o tym, że już w 1136 roku w Goszczanowie pobudowano pierwszy kościół. Zakładamy, że wybudowano go z kamienia w stylu romańskim w miejscu gdzie dziś stoi główny ołtarz. Na wcześniejszych naszych zdjęciach z kaplicy Poniatowskich widać ogromne kamienie, które jak zakładamy mogły być fundamentami średniowiecznego kościoła. Trudno sobie wyobrazić jego wygląd, nie zachowała się, bowiem do dziś żądna rycina. Posługując się ogólną wiedzą o XII – wiecznych kościołach spróbowaliśmy graficznie odtworzyć jego zarys. Projekt został oparty o istniejące do dziś romańskie kościoły z XII wieku.
Dalej kolejna ważna informacja
Dzisiejszy kościół murowany dość pięknej struktury stanął nakładem Adama Poniatowskiego, chorążego kaliskiego w roku 1666, konsekrowany w roku 1680 przez Wojciecha Stawowskiego, sufragana gnieźnieńskiego. Dotąd znajduje się w tymże kościele przeniesiony z dawnego drewnianego pomnik Mikołaja Poniatowskiego, zapewne ojca fundatora, wystawiony w r. 1646.
Nas zainteresowało jednak to zdanie o przeniesieniu z DREWNIANEGO kościoła pomnika Mikołaja Poniatowskiego. Kościół, którego możemy dziś podziwiać zbudowano w latach 1658 – 1666, więc ponad pięć wieków po pierwszym kościele romańskim. Tu nagle mamy informacje, że w Goszczanowie był kościół drewniany. Być może, już w 1136 roku, jako głównego budulca użyto drewna, jednak czy przetrwałby 520 lat? Możemy tylko przypuszczać, że kościół drewniany postawiono na miejscu tego pierwszego, kamiennego. Drewniany kościół spalił się w pierwszej połowie XVII wieku. Jak mógł wyglądać? Znowu grafika komputerowa idzie nam z pomocą.
Jak się dowiedzieliśmy od ks. Grzegorza badacza historii goszczanowskiego kościoła. Budynek wielokrotnie przebudowywano. Na początku XIX wieku kościół popada niemal w ruinę. Remont przeprowadza proboszcz ks. Ilski. Kościół zostaje odrestaurowany, pobudowano nową plebanie, budynki gospodarcze a teren kościoła został opasany murem. Następny remont przeprowadzono w roku 1869 dzięki staraniom ks. prob. Andrzeja Wągrowskiego. Kolejny remont był w 1904 roku. Dzięki ks. prob. Kostantemu Przeździeckiemu, który kościół wewnątrz ozdobił malaturą i jak czytamy
„a nadto wspaniałemi wschodami z 18 stopni kamiennych przy głównym wnijściu opatrzył.„
W XVIII wieku dobudowano też dzisiejszą wieżę z dzwonnicą, co w dalszym dochodzeniu okaże się faktem bardzo istotnym.
Malatura – część ornamentyki architektonicznej stanowiąca obraz malowany farbami, zwłaszcza na ścianie lub na drewnie, ale także na szkle (spotyka się także malatury podszkliwne). Malatury (malowidła) w architekturze najczęściej spotykane są w połączeniu z takimi technikami malarskimi jak fresk, graffiti, medalion, monochrom, polichromia, panneau, supraporta czy petroglify
Dzisiejszy kościół w Goszczanowie poszczycić się może wieloma interesującymi zagadnieniami, wszak legenda o Turczynkach i ich miejsce spoczynku nie jest jedyną ciekawostką w jego obrębie. Nie będziemy tu powielać wiadomości dotyczących jego wystroju i zachowanych cennych zabytków, wszystkie te arcyciekawe wiadomości można przeczyć na stronie „Opiekuna” pod linkiem https://www.opiekun.kalisz.pl/index.php?dzial=artykuly&id=6048.
Po wejściu do kościoła jawi się nam piękny barokowo- rokokowy wystrój. Z daleka dostrzec możemy ołtarz główny z obrazem św. Marcina. Po bokach zobaczyć możemy dwa ołtarze boczne z herbami: Korczak i Leszczyc na antepediach, są to zapewne herby darczyńców oraz właściciel folwarku. Idąc dalej po północnej stronie prezbiterium, jak to zawsze bywa, umieszczona jest zakrystia, która jak wszędzie jest pomieszczeniem służącym do przechowywania naczyń i szat liturgicznych oraz do przygotowania się kapłan do odprawiania obrzędów liturgicznych. W zakrystii goszczanowskiego kościoła zobaczyć możemy dwa odrestaurowane już w tej chwili portrety małżeństwa Komorowskich herbu Korczak, o herbie tym wspominaliśmy mówiąc o bocznych ołtarzach.
Na jednym z obrazów patrzy na nas Józef Komorowski, poseł na sejm, działacz opozycji kaliskiej. Jako młody chłopak brał udział w kampanii napoleońskiej pospolitego ruszenia ziemi sieradzkiej. Po ukończonych naukach osiadł z racji dziedziczenia po ojcu w Poniatowie. Z drugiego z kolei obrazu patrzy na nas niewiasta nieprzeciętnej urody, czyli żona Józefa, Dezyderia z Gurowskich, o której Koźmian mówił, że:
„w środowisku warszawskim była wśród pięknych najpiękniejszą”.
Od wejścia do zakrystii po lewej stronie lekko na poziomem podłogi widzimy drzwiczki, które nas szczególnie zaciekawiły, od ks. Grzegorza odwiedziliśmy się, że jest wejście do tzw. skarbczyka kościelnego, który jest nad plebanią usytuowany i wielkością odpowiada wielkości zakrystii.
Jak już wspominaliśmy krypty w goszczanowskich kościele to nie tylko krypta Turczynek i rodziny Poniatowskich, ten temat jest ciągle wielka niewiadomą, którą spróbujemy, choć trochę wyjaśnić.
Kościół stoi na malowniczym wzgórzu już 350 lat, więc siłą rzeczy możemy się domyślać, że przez ten okres kilkakrotnie był restaurowany oraz w pewnym stopniu nowelizowany. Otóż np. w końcu XVIII wieku dobudowano klasycystyczną wieżę, która mieści w sobie pewną ciekawostkę. Ks. Grzegorz obiecał nam pokazać coś, co nazywają studnią. Prowadzi nas na wieżę do wąskiego wejścia w zachodniej ścianie kościoła. Tam schodzimy łukowo sklepionym ceglanym korytarzem w dół. Wiekowe ceglane stopnie wyglądają na mocno wytarte stopami wiernych, co widać doskonale na naszych zdjęciach. Schody są bardzo strome i tak samo niebezpieczne. Gdyby osoba schodząca, jako ostatnia się potknęła zepchnęłaby resztę w otchłań studni poniżej. Studnia ma około 2 metrów średnicy i około 5 – 6 metrów głębokości. Na jej dnie widać zamurowane wejście. Dno studni wypełnione jest gruzem i połamanymi kawałkami drewna. Jak nas poinformował ks. Grzegorz, odnajdywano tu też szczątki ludzkie. Czemu miała służyć? Wprawne oko od razu zauważy zagłębienia po dziwnym „zygzaku” na ścianie studni. Nie mamy wątpliwości, są to ślady po belkach podtrzymujących stopnie schodów. Te z wiekami po prostu przestały istnieć. Prawdopodobnie służyły do wejścia na wieże i dzwonnice. Kiedy wybudowano zachodnie drzwi do kościoła drewniane schody nie były już potrzebne i pewnie, dlatego popadły w ruinę, gdyż wymiana schodów na nowe przestała być opłacalna. Wejście zamurowano.
Dzięki uprzejmości ks. Grzegorza mogliśmy zobaczyć ogromne drewniane belki podtrzymujące dach świątyni. Nie jesteśmy zawodowymi cieślami, jednak wydaje nam się, że wszystkie belki umocowano bez użycia metalowych gwoździ. Trudno nam amatorom wyobrazić sobie ogrom wiedzy i pracy włożoną w tą budowę. Trafiamy na ceglanej ścianie na ogromną ciekawostkę. Jest to wapienna tablica węgielna, napis jest trudny do odczytania. Czas jednak zrobił swoje. Choć nie mogliśmy dopatrzeć się daty, to jednak wydaje nam się, że widzimy napis „Proboszcza Ilskiego” i niżej słowo DACH. Jeśli się nie mylimy można być pewnym, że chodzi o ks. prob. Ilskiego, który przeprowadził na początku XIX wieku remont dachu świątyni i, którego po jego śmierci w 1829 roku, pochowano na parafialnym cmentarzu.
Po zejściu z wieży zabieramy się za kościół. Do badań tajemnic kościoła zostaliśmy zaproszeni przez ks, Grzegorza, ogromnego badacza i pasjonata zabytkowej świątyni. Ks. Grzegorz natrafił na archiwalne zdjęcia, na których widać nieistniejące dziś wejścia do podziemi. Postanowiliśmy się temu przyjrzeć.
Dziś oficjalne znane są dwa wejścia do podziemnych krypt. Krypta pierwsza gdzie spoczywają znajome już nam Turczynki i krypta druga z prochami rodziny Poniatowskich. Wejście do krypty pierwszej umiejscowione jest przed ołtarzem głównym nieco po jego prawej stronie. Wejście do krypty drugiej odnajdziemy w bocznej nawie po prawej stronie głównego ołtarza. Ks. Grzegorz jednak na archiwalnym zdjęciu zauważył jeszcze jedno wejście tym razem po lewej stronie ołtarza. Czemu służyło? Kiedy wrócimy do naszego wcześniejszego wpisu, trzeba spojrzeć na fotografie nr. 15. Widać na niej otynkowane schody, oraz zabite deskami wyjście. Nie ma wątpliwości, że właśnie to wejście widzimy na zdjęciu archiwalnym. Dlaczego dziś go nie ma? Spróbowaliśmy się dowiedzieć.
„To było na początku lat 80 – tych, kiedy z moimi kolegami i koleżankami z klasy wchodziliśmy do krypty z leżącymi w trumnach mumiami. Piwniczka była bardzo mała, nas było sporo dzieciaków, więc wpuszczano nas do pomieszczenia małymi grupkami. Co dokładnie pamiętam? Odsunięto pokrywę po lewej stronie od ołtarza. Kilka stopni w dół się schodziło. Trumny były dwie. Jedna po lewej stronie zaraz przy ściance a druga po prawej. Czy ściany były otynkowane tego nie pamiętam. Pamiętam, że bardzo stromo się po tych schodkach schodziło! Nasze koleżanki z klasy bały się zejść. Odległość między trumnami była niewielka, niemal dotykaliśmy je kolanami. Mumia po prawej stronie była w doskonałym stanie. Pamiętam jak nasz wychowawca fuknął na mojego kolegę, gdyż ten złapał mumię za palec od nogi. Ogromne wrażenie na mnie zrobiło to, że głowę miała zwróconą w naszą stronę. Można było popatrzeć jej prosto w twarz. Druga mumia ta po lewej była w nieładzie. Zdaje się, że głowa była oddzielnie a tułów oddzielnie.”
Jeśli mumia leżała po prawej stronie krypty i miała twarz zwróconą w lewo, to dziś jest ułożona odwrotnie! Przemieściła się? Czy to złudna pamięć? Kolejna ciekawostka! Małe pomieszczenie, bardzo ciasne, zaledwie kilka stopni w dół. Czy to oznacza, że wtedy nasze mumie leżały w zupełnie innym pomieszczeniu niż dzisiaj?? Szukaliśmy i znaleźliśmy, jednak idźmy dalej. Kolejny świadek.
„Były to lata siedemdziesiąte. Cała grupą poprosiliśmy księdza o to, by nam pokazał te słynne Turczynki. Pamiętam, że wchodziło się po tych długich schodach do głównego wejścia kościoła. I tuż po prawej stronie, przed bocznym ołtarzem odsunięto właz. Siostry leżały w małym ceglanym łukowym pomieszczeniu. Miedzy nimi był świetlik prowadzący gdzieś na zewnątrz. Nie było światła, ten świetlik oświecał leżące w trumnach zwłoki. Nie interesowałem się zbytnio mumiami i legendą. Jedyne, co przykuło moją uwagę to jakaś biała szata, która leżała tuż obok zwłok tej zachowanej w całości siostry.”
Zaraz! Zaraz! Jak to po prawej stronie przed bocznym ołtarzem!? Czyżby świadek się pomylił? Jednak ks. Grzegorz jest przekonany o istnieniu wejścia do podziemi w tym miejscu. Zastanawia nas ten świetlik. Jedyny taki, który „świeci” jest w krypcie poniatowskich, ale czy kościół ma więcej świetlików w fundamencie? Ma, i to przynajmniej kilka, choć niektóre już nie spełniają tej funkcji. Jednak jak zauważymy na zdjęciu archiwalnym, żadnego wejścia do podziemi w tym miejscu nie widać. Może odkryto je później podczas zmiany podłogi? Wiemy na pewno, że na tej starej, zrobionej z desek położono nową. Kto wie ile razy ją wymieniano. Kolejny świadek.
„Od strony wsi przez ten świetlik było widać trumny, czy to były Poniatowscy czy te Turczynki nie wiem, jednak jestem przekonany, że ich krypta była od strony schodów i drogi na Chlewo”
Kolejny świadek i kolejne świadectwo – mumie sióstr swego czasu spoczywały w innych kryptach niż obecnie? Czy mogły zostać przenoszone z miejsca na miejsce? Uważamy, że tak, być może stąd rozbieżności w zeznaniach świadków.
Ksiądz Grzegorz uważa, ze zlokalizował kolejne nieznane krypty pod kościołem. Jedna z nich (Patrz nasz plan graficzny) usytuowana jest tuż przed właśnie prawym ołtarzem bocznym. Zarwała się tam kiedyś podłoga i tą kryptę było widać. Czy tutaj mogły spoczywać trumny z siostrami? Jest to możliwe i lokalizacja się zgadza ze zeznaniem naszego świadka. Kolejna lokalizacja, to lewa strona kościoła przed ołtarzem bocznym. Lokalizację potwierdził ksiądz proboszcz. Nic o niej nie wiemy. Dziś jest niedostępna. Kolejna krypta jest dziś pod podłogą wieży kościelnej. Jak napisał ks. Grzegorz – jest jeszcze jedna krypta w sumie taka piwniczka w wieży kościoła, jest ona pusta i klapa jest zamocowana cementem, więc nie da się tam wejść. Do niej wrócimy w naszych rozmyślaniach za chwilę.
Kolejna znana krypta to składzik po prawej stronie kościoła, mniej więcej pod zakrystią. To pomieszczenie być może skrywa w sobie największą tajemnicę związaną z goszczanowskim kościołem.
Przeliczając wszystkie znane i nieznane nam krypty mamy ich już, zatem osiem! Sporo tego jak na jeden kościół! Zajmijmy się jednak nimi po kolei.
Krypta Poniatowskich
Opisywaliśmy już ją wyżej, nie ma sensu robić to drugi raz. To w niej widać być może pozostałości po najstarszej zabudowie średniowiecznej świątyni. Nas jednak tym razem zainteresowały dwie rzeczy. Boczny zamurowany niedbale cegłami korytarz i niewielki otwór w ścianie po prawej stronie świetlika. Korytarz o łukowanym stropie wydaje się być tu nie na miejscu. Po co go wymurowano? Być może, jak twierdzi ks. Grzegorz kiedyś to było główne wejście do krypty Poniatowskich. Przecież nie umarli oni w tym samym czasie, ale na przełomie wielu lat. Być może, co jest wielce prawdopodobne, że ten korytarz służył do transportu kolejnej trumny. Kiedy zakończono pochówków rodziny Poniatowskich wejście zamurowano i zbudowano te, które widać do dziś. Więcej pytań niż odpowiedzi. Przyglądając się schodom jesteśmy przekonani, że są bardzo stare i tak samo wytarte przez wieki jak te, którymi wchodziło się na wieżę. Po co to zrobiono? Po co zadano sobie tyle trudu by budować dwa wejścia do tej samej krypty? A może ten boczny korytarz nie był drugim wejściem? Z biegiem lat cegły wypadły i za nimi można zobaczyć, że korytarz został zasypany piaskiem. Musimy przypomnieć, że na początku XIX wiewu wybudowano mur wokół kościoła. Tym samym podnosząc znacznie poziom gruntu w koło murów świątyni. Jakiś czas temu w pobliskim Kaliszu podano informację o tym, że podczas prac budowlanych odnaleziono jakieś mury średniowiecznej zabudowy Kalisza na głębokości 4 metrów! Aż trudno sobie wyobrazić jak przez te wszystkie wieki podniosła się zabudowa dzisiejszego Kalisza. Goszczanowskie kościelne wzgórze przez niemal 1000 lat musiało przejść niejedną metamorfozę. Mur i schody to XIX wiek, jaki był poziom gruntu 300, czy 500 lat temu? I czemu służył dziś ten zasypany pisakiem korytarz?
Nas bardzo dziwi ten otwór za trumną. Jest niewielki i ciężko byłoby się nim przecisnąć, jednak po coś go wybudowano? Nie można tam zajrzeć nie naruszając spokoju zmarłym. Z szacunku dla nich musieliśmy sobie odpuścić. Tajemnice tej krypty nadal pozostają nieodkryte.
Krypta Turczynek
Ks. Grzegorzowi udało się porozmawiać z ks.prob. emerytem z parafii w Goszczanowie. Ks, Proboszcz opowiadał o dużej ilości ludzkich kości w kryptach. I około 50 czaszek, które za prośbą księdza zostały zasypane w tych pomieszczeniach. Jak widać na naszym planie, te pomieszczenia składają się z trzech krypt. W głównej spoczywają trzy trumny i kawałki kilku innych. Naszą uwagę przykuły tu dwa otwory w ścianie. Ten po prawej od wejścia wygląda na świetlik jednak jest chyba zamurowany, bo światło dzienne przez nie, nie wpada. Drugi otwór to wejście do sąsiedniej krypty, która miej więcej umiejscowiona jest pod głównym ołtarzem. Jeśli ktoś był i przechodził z jednego pomieszczenia do drugiego dobrze wie, że trzeba się mocno schylić by to uczynić. Po co wymurowano to wejście tak nisko!? A może było o wiele wygodniejsze przed wiekami? Nadal jesteśmy przekonani, że poziom gruntu w tych kryptach był o wiele niższy.
Krypty za Turczynkami
Pierwsze pomieszczenie jest bliźniaczo podobne do poprzedniego. Różnica jest taka, że walają się tu dziesiątki ludzkich szczątków. Badaliśmy świecąc latarkami zasypaną miałkim piaskiem podłogę. Jest tu wiele artefaktów z przeszłości. Kawałki starych butelek, świec, zniczy, różne dekoracje z trumien, części garderoby, może nawet jakieś biżuterii. Po prostu masę różnych elementów. W tym pomieszczeniu spotykamy kolejny świetlik. Też zamurowany. Naszą uwagę przyciąga jednak lewa ściana krypty. Widać, że została kiedyś rozwalona, że wykuto tu dziurę specjalnie. Kiedy weszliśmy do otynkowanego (jedyne takie pomieszczenie) olśniło nas! Idealnie pasuje do opisu naszego świadka. Niewielkie pomieszczenie gdzie spokojnie weszłyby dwie trumny. Z wszystkich pomieszczeń te idealnie pasuje do spisanych przez nas wspomnień! Czy w latach 80 – tych to było miejsce spoczynku naszych siostrzyczek? Widzimy schody w górę i zabite deskami wejście (patrz zdjęcie nr. 15). Ksiądz emeryt twierdził, że za jego kadencji trumny nie były przenoszone. Świadek się myli, czy naprawdę je potem przeniesiono? Ta krypta musiała być ważna, bo jako jedyna została kiedyś otynkowana. Mało tego na ścianach widać malowidła zrobione dymem świec przez odwiedzających to miejsce turystów. Jeden wielki napis widać od razu 1976! Żadnych napisów w innych pomieszczeniach nie ma! To jest dowód na to, że w latach 70 – tych ta krypta była najbardziej odwiedzana!
Tunel
Najciekawsze zostawiliśmy sobie jak zwykle na końcu. Czy legendą owiany tunel naprawdę istnieje? Ks. Grzegorz dotarł do pewnej starszej Pani, która twierdzi, że w nim była! Gdzie miałoby być wejście do niego? Tuż za kryptami gdzie leżą Turczynki. Okazało się, że jest tam pomieszczenie bliźniaczo podobne do poprzednich. Łukowy ceglany sufit, kubatura też podobna. Uwagę księdza Grzegorza zwróciła lewa ściana pomieszczenia, widać tam rząd cegieł zupełnie niepasujący do reszty zabudowy. Według świadka to tutaj właśnie zamurowano wejście do długiego tunelu. Zobaczcie, co opowiedziała.
„Z pomieszczenia wchodziło się do korytarzyka, w którym były schody jakieś 5 – 6 metrów w dół. (osobiście uważamy, że chodziło o 5,6 stopni schodów). Potem zaczynał się długi korytarz wymurowany z czerwonej cegły. Miał łukowe sklepienie wysokie na jakieś 120 cm i szeroki był na tyle, że dwoje ludzi mogło iść obok siebie. Co jakiś czas spotykaliśmy poprzewracane taczki wypełnione cegłami. Było ich kilka, wszędzie leżały na podłodze powypadane ze stropu cegły. Uszliśmy tym korytarzem z 15 metrów w głąb dalej się baliśmy. Korytarz nie był usytuowany w linii prostej, ale skręcał w stronę plebani.”
Historia wprost niesamowita! Jednak czy aż tak niemożliwa? Wcale nie. Powiedzielibyśmy nawet to, że dziwne, gdyby żadnego tunelu nie było. Kościoły budowane w tamtych czasach często służyły, jako miejsca schronienia podczas wojennych zawieruch. Często budowano takie korytarze służące, jako miejsca dyskretnej ucieczki. O takim tunelu opowiadają mieszkańcy Warty, o takim tunelu mówią mieszkańcy Kalinowej, czy słynne podobno przypadkowo czasem odkrywane tunele kaliskie. Nie dziwi nas zupełnie fakt, że i Goszczanów mógł taki tunel mieć. Niestety, tunel jest zamurowany a my nie mamy prawa rozbijać ścian w kościele. Mało tego, tej starszej Pani pokazano tą kryptę, stwierdziła, ze nie jest to ta sama, w której ona była. Nie była to krypta z Turczynkami, więc która? Skoro tunel prowadziła północ i zakręcał w stronę plebani. Zostały nam dwie możliwości. Krypta nieodkryta ta po lewej stronie przed bocznym ołtarzem a może ta zamurowana pod dzisiejszą wieżą? Myśmy tunel umiejscowili właśnie tam. Kto wie może i mamy rację?
+++
Ciekawostek goszczanowskich ciąg dalszy
Wyjdźmy teraz poza mury kościoła, i skierujmy się około 250 metrów na wschód o kościelnego wzgórza gdzie mieści się cmentarz parafialny. Możemy na nim podziwiać piękne rodowe krypty miejscowej szlachty na czele z w/w Komorowskimi, oraz wieloma innymi możnymi tego regionu jak np. rodzina Sulimierskich czy też Unrugów. Jeśli chodzi właśnie o Unrugów, to trzeba wam wiedzieć, że dziedzic Sulmowa Unrug był jednym z tych, którzy ów cmentarz doprowadzili wraz z księdzem i parafianami do porządku i świetności. Dowodem na to niech będzie przytoczony tutaj fragment z „Gazety Świątecznej” z 1887 roku:
Jest jeszcze jedna ciekawostka dotycząca terenu przykościelnego, o której jak dotąd na żadnej ze stron opisujących tą miejscowość nie było, poza jedną, która w bibliografii podamy. Otóż zapewnie nieopodal kościoła mieścił się kiedyś w Goszczanowie szpital. Dowodem na to jest tekst opublikowany w „Gazecie Świątecznej” z 1889 :
Szpital ten jak na razie spędza nam sen z powiek, bo powyższa informacja jest jedyna, jaka na ten temat posiadamy, ale nie spoczywamy na laurach i być może kiedyś na światło dzienne wyjdzie więcej wiadomości na ten temat.
Redakcja dziękuję osobom, które pomogły w naszym dochodzeniu. Księdzu Grzegorzowi Kaczorkiewiczowi, ks. Proboszczowi i wszystkim świadkom, z którymi rozmawialiśmy.
Redakcja prosi o kontakt z osobami, które mogłyby coś wnieść nowego w wyjaśnienie tajemnic tej pięknej i zabytkowej świątyni. Każda wiadomość, która do nas wpłynie zostanie podpisana za zgodą autora imieniem i nazwiskiem nadawcy, oraz umieszczona w tym artykule na naszej stronie internetowej. Za wszelką pomoc dziękujemy!
4 Odpowidzi na Goszczanów – Tajemnica podziemi