Radegast – droga ku zagładzie

Radegast – droga ku zagładzie

 

Kiedy kupowano teren folwarku Marysin II od rodziny Heinzlów w 1925 roku, nikt nie pomyślał, że mijanka towarowa będzie świadkiem zagłady tylu ludzi. Stacja miała dobre położenie, na granicy miasta w pobliżu projektowanej w ówczesnym czasie trasy do Warszawy. Położenie to okazało się również korzystne podczas II Wojny Światowej dla Niemców. Niepozorny drewniany budynek stacji, wysoki zaledwie na 7 metrów przetrwał do dziś, ale ile widział i słyszał? Zapewne widział strach i słyszał płacz około 200 tysięcy mieszkańców Litzmannstadt Ghetto – Żydów polskich, austriackich, niemieckich, luksemburskich, czeskich…

radegast-main

Wszystko zaczęło się od 1940 roku, kiedy to bocznica na Marysinie stała się stacją, przez którą odbywał się transport żywności i opału potrzebnych dla getta. Więźniowie Litzmannstadt Ghetto przeładowywali transporty towarowe, które wywożono w głąb Rzeszy. Od 1941 stacja Radegast została użyta do transportu ludzi. Przywożono tutaj transporty Żydów z Europy Zachodniej a także Cyganów.

DSC_3129

Dzisiejsza a „Stacja Radegast” została zbudowana w trakcie realizacji odcinka kolei od stacji Łódź – Widzew do Zgierza, jako fragment projektowanej magistrali kolejowej z Łodzi do Brodnicy. W celu budowy radogoskiego „punktu przeładunkowego”, który początkowo był tylko mijanką, inwestor- Polskie Koleje Państwowe wykupił od rodziny Heinzlów część gruntów folwarku Marysin. Prace przy budowie punktu przeładunkowego rozpoczęto już w 1919 r. Ruch tymczasowy na nim otwarto 15 października 1926 r. Według danych inwentarzowych PKP, w 1928 r. zbudowano rampę oraz plac przeładunkowy. W latach 30. XX w. w okolicy wiaduktu przy ul. Strykowskiej powstała parterowa nastawnia wykonawcza i rozpoczęto budowę 1-piętrowego murowanego budynku nastawni dysponującej (niewykończony do wybuchu wojny). Z początkiem 1941 r. „punkt przeładunkowy” uzyskał funkcję „stacji getta”. Pierwotnie miejscem przekazywania do getta żywności, surowców i odbioru jego produkcji był Bałucki Rynek, ale szybko okazało się, że ze względu na ilość towarów, rolę tą musiała przejąć stacja kolejowa. Teren „punktu” został wydzierżawiony przez ówczesne władze miasta (Litzmannstadt) od kolei niemieckich (Deutsche Reichsbahn — DB), więc formalnie nie przynależał do obszaru getta. Stacja była odgrodzona drewnianym płotem (pomiędzy deskami był drut kolczasty) i dodatkowo od obszaru getta oddzielona była dzisiejszą ulicą Inflancką (wówczas Gaertnerstrasse). Na parterze nastawni dysponującej umieszczono posterunek policji niemieckiej nadzorującej ten teren. Ponadto ułożono dodatkowy ślepy tor bocznicowy od strony ul. Inflanckiej, przystosowano istniejący tor ładunkowy przy placu i rampie do funkcji bocznicy, oraz wzniesiono cztery baraki. Prawdopodobnie dopiero wtedy powstał drewniany budynek magazynowy z rampą, na przedwojennych fundamentach. Podczas powyższych prac poszerzono wykop, w którym ułożone byty dotychczasowe tory szlakowe. Na przełomie lat 1941/1942 doprowadzono do stacji tor tramwaju o (Elektrische Strassenbahn Getto), który zakończono kilkudziesięciometrowym podwójnym torem przy budynku stacyjnym.

( z tablic muzeum Radegast)

DSC_3133

Od stycznia 1942 roku stacja Radegast była niemym świadkiem pierwszych transportów ludności żydowskiej na północny-zachód do Chełmna nad Nerem. Kolejne śmiercionośne transporty były kierowane na południe do Oświęcimia (Auschwitz). W okresie od wiosny do jesieni stacja pożegnała ponad 70 tys. ludzi….

Oto fragment ocalałego gdzieś w starym wozie pamiętnika Hanny Goldberg, żydowskiej dziewczyny, która ukrywała się u dobrych ludzi, mówiący o tym, co o wywózce przez stacje Radegast mówiono ludności żydowskiej:

„16.01.1943 Usłyszałam dzisiaj przeraźliwy krzyk. Mam nadzieje, że nie stało się nic złego nikomu z mojej rodziny. Podobno wywożą ludzi. Zabierają ich na stację Radegast i wsadzają do wagonów. Słyszałam, że ludzie jadą w jakieś miejsca, gdzie będą pracować, ma być im lepiej niż w getcie. Zastanawiam się, co zrobię jak ich wszystkich zabiorą z Łodzi i tylko ja zostanę w mieście. Może powinnam jechać z nimi? Wyjść z mrocznego domu TT i ruszyć w drogę? Gdyby nie to, że obiecałam mamie zostać w ukryciu, poszłabym bez zastanowienia. Złożyłam jednak obietnicę i nie mogę jej złamać. Muszę się ukrywać i siedzieć cicho”.

My już wiemy, że to nie było lepsze miejsce….

stary radegast

Prze półtora roku deportacji zaniechano, ale po wznowieniu tylko przez dwa miesiące (czerwiec i lipiec) wywieziono 7 tys. Ludzi. We wrześniu 1942 roku z dworca Radegast odjechały do Chełmna transporty ze starcami i dziećmi. Tzw. „wielka szpera” miała przekształcić dzielnicę żydowską w wielki obóz niewolniczej pracy dla hitlerowskiego państwa. W 1944 roku rozpoczęła się ostateczna likwidacja getta w Łodzi, ostatniego getta na ziemiach polskich. 29 VIII 1944 roku ze stacji Radegast odszedł do Auschwitz ostatni transport łódzkich Żydów.

DSC_3135

Sara Zyskind w swoich wspomnieniach tak pamiętała załadunek na stacji Radegast:

„ to wcale nie pociąg pasażerski zbliżał się ku nam w kłębach pary, ale długi sznur wagonów towarowych do przewożenia bydła. W każdym z wagonów u samej góry widniało małe, zakrajowe okienka. Schwycił mnie w szpony przeraźliwy strach. Zobaczyłam żołnierzy brutalnie wpychających ludzi do pociągu. I dopiero wtedy, po raz pierwszy, przemknęło mi przez głowę, że Salek mógł mieć rację: nie powinniśmy opuszczać getta. Ale było już za późno. Bydlęce wagony zapełniano w przykładnym porządku. Dokładnie trzydzieści dwie osoby do każdego, bez względu na to czy jakieś dziecko, ojciec czy matka pozostali na zewnątrz. Błagania nie odnosiły skutku. Z łoskotem zasuwano żelazne drzwi, zabezpieczając je grubymi ryglami, na stopniach przepełnionych wagonów zasiadało po dwóch żołdaków z postawionymi bagnetami”.

DSC_3157

Budynek stacji przetrwał do dziś. Wzdłuż niego nadal leżą te same, pamiętające wywózki rozjazdy, podkłady i szyny kolejowe, sygnowane nazwiskiem Krupp.

krupp


Litzmannstadt Ghetto

Litzmannstadt Ghetto (jidysz לאדזשער געטא; Lodżer geto; ליצמאנשטאטער געטא; Licmansztoter geto) – getto żydowskie istniejące w okupowanej przez Niemców Łodzi (od kwietnia 1940 – Litzmannstadt). W dokumentach archiwalnych można spotkać skrótową formę L-stadt – Getto, od skrótu nazwy miasta powszechnie używanej przez Niemców, np. na drukach firmowych.

Formalnie getto utworzono 8 lutego 1940, ostatecznie teren getta zamknięto i odizolowano od reszty miasta 30 kwietnia 1940 roku. W pierwszej kolejności zamknięto w nim Żydów pozostających w tym czasie na obszarze miasta – około 140 tys. osób. W późniejszym okresie, w latach 1941–1942, przesiedlano tu ludność żydowską, najpierw głównie z terenu województwa łódzkiego, z likwidowanych tu sukcesywnie gett w innych miastach. Następnie, w końcu 1941 roku, około 5 tys. Sinti i Romów z pogranicza austriacko-węgierskiego (tzw. Burgenland; listopad 1941) i na końcu, w II połowie 1942 roku, prawie 20 tys. Żydów z Europy Zachodniej (m.in. z Niemiec, krajów Beneluxu) oraz praskich Żydów. W sumie przez łódzkie getto przeszło około 200 000 osób.

Pierwsze w pełni odizolowane od reszty miasta getto na obszarze okupowanej Polski, największe, po warszawskim i jedyne, które przetrwało prawie do końca okupacji niemieckiej na ziemiach Polski (zlikwidowane w sierpniu 1944).

Plan getta (Wikipedia)

Plan getta (Wikipedia)

Historia getta

Kładka nad eksterytorialną z obszaru getta ulicą Zgierską

Kładka nad eksterytorialną z obszaru getta ulicą Zgierską

Kładka nad eksterytorialną z obszaru getta ulicą Zgierską

Historycy, a przede wszystkim ocaleli jego więźniowie, dzielą tragiczną historię getta na dwa zasadnicze okresy: przed i po „Wielkiej Szperze”, która miała miejsce we wrześniu 1942 roku. W pierwszym okresie funkcjonowanie getta mniej więcej odtwarzało formy i instytucje przedwojenne. Między innymi, z inicjatywy i z dużym poparciem Chaima Rumkowskiego, zorganizowano naukę dla dzieci i młodzieży. W drugim był to w zasadzie tylko ogromny obóz pracy przymusowej, a administracja żydowska jedynie transmisją poleceń niemieckich i nadzoru ich wykonywania.

Przygotowania do utworzenia getta rozpoczęły się na początku października 1939 roku. W tajnym okólniku z 10 grudnia 1939 r. Friedrich Übelhör (prezydent rejencji łódzkiej w okresie od 10 kwietnia 1940 do 15 grudnia 1942) zapowiedział „konieczność ustanowienia zamkniętej i ściśle izolowanej dzielnicy żydowskiej”. Na bazie tych wytycznych dzielnica powstała 8 lutego 1940 r. zarządzeniem prezydenta policji w Łodzi – Johanna Schäfera. Szefem biura ekonomiczno-żywnościowego, które w październiku 1940 przekształcono w samodzielny wydział – Zarząd Getta (Gettoverwaltung) – został Hans Biebow, a szefem administracji żydowskiej, Przełożony Starszeństwa Żydów w Litzmannstadt (Łodzi) (Judenratu, choć nazwa ta w tym getcie nie była używana) – Chaim Rumkowski.

Zlokalizowano je w najbardziej zaniedbanej części Łodzi (Bałuty i Stare Miasto), na obszarze 4,13 km², zmniejszonym po 30 czerwca 1942 roku do 3,82 km², zamieszkanym w 40% do 70% przez Żydów, głównie biedotę i proletariat. Ten wydzielony obszar zabudowany był 2332 domami, z około 28 400 izbami mieszkalnymi. Znaczącą większość z nich stanowiła stara zabudowa, w dużej części drewniana. Zagęszczenie skupionej ludności było ogromne. w 1942 r. na 1 km² przypadało 42 587 osób, a na jedną izbę 6 do 7 mieszkańców.

W wyniku pierwszej fazy przesiedleń w łódzkim getcie znalazło się ponad 160 tys. Żydów. Od 16 października do 4 listopada 1941 roku do getta przybyły jeszcze transporty Żydów przesiedlonych z Austrii (ok. 5 tys.), Czech (ok. 5 tys.), Luksemburga (ok. 600) i Rzeszy (ok. 10 tys. osób), a od 7 grudnia 1941 do 28 sierpnia 1942 – również z innych likwidowanych gett Kraju Warty (ok. 18 tys. osób), np. z okolic Łodzi: Pabianic, Ozorkowa, Aleksandrowa czy Brzezin. Chaim Rumkowski w trakcie jednego z przemówień do mieszkańców na tzw. „placu strażackim” przy ul. Lutomierskiej (obecnie obszar pomiędzy posesjami 12 i 14 przy ul. Zachodniej). Widoczny w tle budynek zachował się, dalej Kościół Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny 6 czerwca 1941 r., będąc przejazdem w Łodzi, na krótko odwiedził getto Heinrich Himmler. Na Bałuckim Rynku, siedząc w swoim aucie, zamienił kilka słów z Rumkowskim.

W 1942 Niemcy postanowili przekształcić getto w wielki obóz pracy. Podstawowym elementem tego planu było usunięcie z niego dzieci do lat 10, starców powyżej 65 r.ż. oraz chorych jako elementów „nieprodukcyjnych”. Realizację rozpoczęto 1 września od wywiezienia w niezwykle brutalny sposób wszystkich chorych ze szpitali getta. Plan przewidywał wywiezienie ponad 20 tys. osób. W dniu 4 września 1942 r. szef żydowskiej administracji getta – Chaim Rumkowski, na Placu Strażackim przy ul. Lutomierskiej 13 wygłosił przemówienie do mieszkańców wzywające do oddania dzieci, starców i pozostałych chorych. Realizować to miała policja żydowska, która po pierwszej próbie odmówiła wykonania rozkazów Niemców. W dniu 5 września na teren getta wkroczyli Niemcy ogłaszając „Wielką Szperę” (absolutny zakaz opuszczania miejsc zamieszkania).

W dniach 5-12 września 1942 r. z łódzkiego getta wysiedlono 15 681 „osób nienadających się do pracy” (dzieci do 10. roku życia, starców, osoby chore). Na miejscu zamordowano około 600 osób. Getto z pozostałymi ponad 70 tys. mieszkańców stało się wielkim obozem pracy. Zamknięto szkoły i szpitale.

Całkowita likwidacja łódzkiego getta rozpoczęła się 23 czerwca 1944 roku. Do 14 lipca hitlerowcy wywieźli do Kulmhof ponad 7 tys. osób. Ponieważ to miejsce zagłady nie było w stanie sprostać planowi eksterminacji, po dwutygodniowej przerwie likwidację wstrzymano. Wznowiono ją, ale już do KL Auschwitz-Birkenau (Oświęcim-Brzezinka). Od 9 do 29 sierpnia około 70 tys. Żydów wywieziono do Auschwitz-Birkenau. Ostatni transport odszedł 29 sierpnia 1944 roku.

W okresie funkcjonowania getta z głodu i chorób zmarło ok. 44 tys. więźniów getta. Byli oni chowani na cmentarzu żydowskim przy ul. Brackiej położonym w obszarze getta. W przeciwieństwie do wielu innych gett w Polsce Niemcy nie zdążyli gruntownie zniszczyć zabudowy tego getta, choć mieli to w planie. W okresie od grudnia 1942 do końca okupacji niemieckiej w Łodzi (19 stycznia 1945), w południowo-wschodniej części getta, przy murze cmentarza żydowskiego przy ul. Brackiej, funkcjonował obóz prewencyjny dla dzieci polskich policji bezpieczeństwa w Łodzi (niem. Polen-Jugendverwahrlager der Sicherheitspolizei in Litzmannstadt), dziś upamiętniony Pomnikiem Martyrologii Dzieci. Obóz nie miał żadnych formalnych i niewiele praktycznych powiązań z gettem.

Cmentarz żydowski w Łodzi - mogiły zmarłych w gettcie

Cmentarz żydowski w Łodzi – mogiły zmarłych w gettcie


Chaim Mordechaj Rumkowski

Chaim Grożny, Król Getta, Jego Ekscelencja Prezes

Chaim Mordechaj Rumkowski (1887-1944)

Chaim Mordechaj Rumkowski

Chaim Mordechaj Rumkowski

Urodził się w miejscowości Ilino w guberni witebskiej. Swobodnie posługiwał się rosyjskim i niemieckim, biernie opanował hebrajski. Do końca życia zachowywał elementy żydowskiej („litwackiej”) religijności i obrzędowości, prowadził koszerny dom. Mając 15 lat przybył do Łodzi, szukając lepszych warunków do życia. Od 1911 r. do wybuchu I wojny światowej prowadził samodzielnie fabrykę pluszu. W 1914 r. wyjechał do Rosji, wznawiając tam działalność fabryki. Będąc w Moskwie, w 1915 r., zainicjował akcję niesienia pomocy polskim w Żydom, która przekształciła się w Ogólny Komitet Pomocy Polskim Żydom. Po powrocie do Łodzi 1919 r. angażował się w działalność wielu instytucji charytatywnych. Od 1933 r. kierował domem sierot i eksperymentalną „farmą” w Helenówku. Pięć lat później dostał się do Zarządu Rady Łódzkiej Gminy Żydowskiej. Tą ostatnią funkcję pełnił do 13 X 1939 r., kiedy to został mianowany Przełożonym Starszeństwa Żydów. Zginął wraz z rodziną – poślubioną w getcie Reginą Wajnberger oraz bratem Józefem i bratową Heleną w obozie koncentracyjnym w Auschwitz – najprawdopodobniej 28 VIII 1944r.

„Chaim Rumkowski był monarchą absolutnym. Mógł wypędzić z getta, kogo tylko chciał. Mógł przenosić ludzi z jednego miejsca pracy do drugiego. Mógł wysyłać ludzi do więzienia. Był wszechmocny. Jednak wobec Niemców, był bezsilny. Mogli podnieść na niego rękę lub pałkę, bić go, a nawet zabić. Ale wśród nas był królem. Nadawaliśmy mu różnego rodzaju tytuły: „Jego Ekscelencja Prezes”, „Przełożony Starszeństwa Żydów”. Nazywaliśmy go też „Królem”.

Sara Plagier

+++

 

 

Hasłem, którym Rumkowski kierował się podczas organizacji łódzkiego getta a następnie kierowania jego codziennym życiem, było: Unser einziger Weg ist Arbeit (Naszą jedyną drogą (wyjściem) jest praca). Uzasadnienia jego słuszności pojawiały się w przemówieniach Rumkowskiego do ludności getta, na przykład z dnia 15 maja 1941

„Gdy zastanawiałem się, jak pokonać problem, wobec którego stanęli Żydzi, doszedłem do wniosku, że praca jest dla nich najlepszym z błogosławieństw. Znacie, nieprawdaż, moich pięć podstawowych haseł? 1: Praca, 2: Chleb, 3: Pomoc dla chorych, 4: Opieka nad dziećmi, 5: Spokój w getcie. Mój Beirat potrafi tylko gadać. Samotnie dźwigam moje zadanie i jeśli trzeba, używam siły. Dyktatura nie jest brzydkim słowem. Dzięki dyktaturze zdobyłem uznanie Niemców dla mojej pracy. A gdy mówią: Litzmannstadt Ghetto, odpowiadam: To nie getto, to miasto pracy”.

Ta idea, to jedna z kluczowych kwestii w ocenie okupacyjnej działalności Rumkowskiego. Jego obrońcy podnoszą, że dzięki wzorowej organizacji getta w Łodzi i korzyściom ekonomicznym jakie przynosiło ono Niemcom, przetrwało aż do końca sierpnia 1944. Między innymi dzięki temu z żadnego innego getta na ziemiach polskich nie uratowało się tak wielu Żydów (szacuje się, że ok. 10 000). Takie argumenty przedstawia w swojej książce Anatol Chari, który usprawiedliwia Rumkowskiego i tłumaczy jego działania błędną kalkulacją polityczną. Faktem jest również, że w tym getcie nie było aż tak drastycznych różnic w poziomie życia jak w getcie warszawskim; szczególnej jego opiece podlegały dzieci i młodzież. Tymczasem np. Marek Edelman o działalności Rumkowskiego mówił:

„To głupoty. To dzięki Rumkowskiemu Hans Biebow nie musiał mobilizować żołnierzy, bo wszystko miał na tacy. To bzdura, że przetrwało tylu łódzkich Żydów, bo Rumkowski zorganizował getto jako obóz pracy dla Niemców. W Warszawie też szopy produkowały tysiące mundurów dla niemieckiej armii, a w którymś momencie Niemcy powiedzieli stop”.

Po wizycie Rumkowskiego w warszawskim getcie w maju 1941 r. (m.in. w celu pozyskania dla łódzkiego getta lekarzy) Emanuel Ringelblum w swojej Kronice getta warszawskiego wrzesień 1939 – styczeń 1943 (Warszawa 1988) zapisał:

„Jest to starzec lat około siedemdziesięciu, człowiek o niezwykłych ambicjach i trochę stuknięty. Opowiadał cuda o łódzkim getcie. Jest tam państwo żydowskie z 400 policjantami, z trzema więzieniami (…) Uważa się za pomazańca bożego.”

Adam Czerniaków, prezes warszawskiego Judenratu, z którym podczas tej wizyty Rumkowski spotkał się osobiście, pisał o nim w swoim pamiętniku:

„Jest to samochwalec. Zarozumiały i głupi. Szkodliwy, bo wmawia władzom, że u niego jest dobrze”.

W ocenach Rumkowskiego w tym zakresie koniecznym jest między innymi uwzględnienie oceny działalności kierownika niemieckiej administracji getta (Gettoverwaltung) – Hansa Biebowa, który z przyczyn osobisto-merkantylnych, był bardzo zainteresowany jak najdłuższym trwaniem łódzkiego getta. W 1944 r. uzyskał nawet w tym zakresie poparcie ministra uzbrojenia i amunicji – Alberta Speera, chociaż los łódzkiego getta i jego więźniów i tak był przesądzony z powodu nazistowskiej koncepcji „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej” (die Endlösung der Judenfrage) oraz zależny personalnie od decyzji Heinricha Himmlera, jej kluczowego wykonawcy. Kwestia relacji Rumkowski – Biebow jest jedną z bardziej frapujących w dziejach łódzkiego getta.

Kolejną ważną kwestią w ocenie Rumkowskiego jest jego postawa podczas tzw. „Wielkiej Szpery” we wrześniu 1942, kiedy to pierwszego dnia tego miesiąca otrzymał od gestapo bezdyskusyjne polecenie przygotowania do wywiezienia z getta wszystkich dzieci do 10. rż., starców powyżej 65. rż. i chorych. Komunikując to polecenie więźniom getta wygłosił 4 września, na placu ćwiczeń straży pożarnej getta, do ludności getta swoje najsłynniejsze a jednocześnie wstrząsające w aspekcie ogólno-humanitarnym przemówienie, znane dziś pod tytułem Oddajcie mi swoje dzieci…

„Ponury podmuch uderzył getto. Żądają od nas abyśmy zrezygnowali z tego co mamy najlepszego – naszych dzieci i starszych. Nie mogłem mieć własnych dzieci, więc oddałem swoje najlepsze lata dzieciom. Żyłem i oddychałem z dziećmi, nigdy nie wyobrażałem sobie, że będę musiał uczynić tę ofiarę na ołtarzu własnymi dłońmi. W moim wieku, muszę rozłożyć ręce i błagać: Bracia i siostry! Oddajcie mi je! Ojcowie i matki – dajcie mi swoje dzieci! Wczoraj po południu dali mi rozkaz wysłania więcej niż 20.000 Żydów poza getto a jeśli nie „My to zrobimy”. Pytanie jakie powstało to czy powinniśmy to wziąć na siebie, zrobić to sami, czy zostawić to innym do zrobienia?” Więc, my – to znaczy Ja i moi najbliżsi współpracownicy pomyśleliśmy najpierw nie o tym ilu zniknie ale jak wielu jest możliwe ocalić. I doszliśmy do konkluzji, że jakby nie było to dla nas trudne, powinniśmy wcielić ten rozkaz w życie własnymi rękami. Muszę przygotować tę trudną i krwawą operację, muszę odciąć gałęzie aby ocalić pień. Muszę zabrać dzieci, ponieważ jeżeli tego nie zrobię, inni mogą być także zabrani. (…) Udało mi się uratować te [dzieci], które mają lat dziesięć lub więcej. Niech to będzie pociechą w waszym nieszczęściu. Żądanie było na 24 000 ofiar, ale udało mi się stargować te cyfrę do 20 000, może i mniej, ale pod warunkiem, że pójdą wszystkie dzieci do lat dziesięciu. Ponieważ starców i dzieci jest tylko 13 000, musimy dopełnić kwoty, wydając ludzi chorych. Co wolicie: żeby przeżyło 80–90 000 Żydów czy żeby wszyscy zostali unicestwieni?”

W podobnej sytuacji Adam Czerniaków popełnił samobójstwo. Ostatecznie Niemcy, niezadowoleni z tempa dostarczania ofiar do wywiezienia, już na drugi dzień, przejęli wykonawstwo akcji, wciągając do pomocy gettowską policję i funkcjonariuszy straży pożarnej, obietnicą ochrony zagrożonych deportacją członków ich rodzin. Od tego momentu akcja w ich wykonaniu przybrała niezwykle brutalny charakter. W jej trakcie osoby stawiające jakikolwiek opór lub odnalezione w kryjówkach były natychmiast rozstrzeliwane. Według Ichcaka Rubina (op. cit., s. 367) nie było żadnego porozumienia Rumkowskiego z Niemcami, nie został o niej nawet nieoficjalnie uprzedzony; nie udało mu się uratować ojca swojej świeżo poślubionej żony. W sumie w wyniku „Szpery” w dniach 5-12 września 1942 wywieziono 15 682 osoby, ponadto zabito na miejscu około 200. Wszystkie jej ofiary zginęły w ośrodku zagłady w Chełmnie n. Nerem (Kulmhof am Nehr).

Ostatnią znaczącą kwestią w ocenach Rumkowskiego są zarzuty, iż w czasie pełnienia funkcji Przełożonego Starszeństwa Żydów w Litzmannstadt (Łodzi) miał się dopuścić przestępstw na tle seksualnym, wykorzystując podległe mu pracownice (sprawa Lucille Eichengreen).


HANS BIEBOW

Hans Biebow

Hans Biebow

Hans Biebow (ur. 1902 w Bremie, zm. 23 czerwca 1947 w Łodzi) – niemiecki zbrodniarz wojenny, członek NSDAP i szef cywilnej niemieckiej administracji w łódzkim getcie. Przed wojną bremeński handlarz kawą.

W kwietniu 1940, po utworzeniu żydowskiego getta w Łodzi, został mianowany szefem biura ekonomiczno-żywnościowego getta w okupacyjnym magistracie, które w październiku 1940 przemianowano na „Zarząd getta” („Ghettoverwaltung”). Biebow miał pod sobą 250 niemieckich pracowników administracji, a dzięki znajomości z Reinhardem Heydrichem i Arthurem Greiserem, jego władza była bardzo szeroka. W codziennym zarządzie gettem kontaktował się z żydowską administracją getta, przede wszystkim z jej szefem – Przełożonym Starszeństwa Żydów w Litzmannstadt (Łodzi) – Chaimem Mordechajem Rumkowskim).

Będąc szefem administracji niemieckiej getta łódzkiego, doszedł do bogactwa. Okradał Żydów, przywłaszczał sobie ich mienie oraz korzystał z ich darmowej niewolniczej pracy. W Pabianicach wybudował specjalne magazyny, w których składowano mienie pomordowanych ofiar obozu zagłady Kulmhof (Chełmno nad Nerem). Mienie to następnie wysyłano do Niemiec, a Biebow często przywłaszczał sobie jego część. Początkowo opowiadał się za wykorzystaniem Żydów do niewolniczej pracy, zamiast ich eksterminacji. Toczył nawet spory z SS obawiając się pozbawienia władzy nad gettem i utraty źródła dochodów. Jednak już w grudniu 1941 rozpoczęły się deportacje do Chełmna i Biebow zaaprobował politykę eksterminacyjną, dążąc jednak przy tym do przedłużania istnienia getta (mając na uwadze tylko własne profity materialne).

Po decyzji likwidującej getto, Biebow aktywnie i gorliwie brał udział w organizacji transportów do Chełmna i Auschwitz (lipiec i sierpień 1944). Po wywiezieniu ostatnich więźniów getta (29 sierpnia 1944) do końca okupacji niemieckiej w Łodzi (19 stycznia 1945) nadzorował wywożenie pożydowskiego mienia pozostawionego w getcie do Rzeszy, przy pomocy specjalnie w tym celu pozostawionego około 800-osobowego komanda roboczego. Zdołał zbiec z Łodzi, niedługo przed wkroczeniem do miasta wojsk radzieckich.

Po wojnie został aresztowany w Niemczech, w angielskiej strefie okupacyjnej, a następnie wydany (ok. połowy 1946 r.) władzom polskim i postawiony przed Sądem Okręgowym w Łodzi. Po prawie tygodniowej rozprawie, 30 kwietnia 1947 uznany jego wyrokiem za winnego zbrodni ludobójstwa i skazany na karę śmierci przez powieszenie. Wyrok wykonano w nieistniejącym już dziś więzieniu przy ul. S. Sterlinga 16 w Łodzi, 23 czerwca 1947. Jego zwłoki przekazano Collegium Anatomicum Uniwersytetu Łódzkiego.


MEMORIAŁ I MUZEUM RADEGAST 

W latach 90. Fundacja Monumentum Iudaicum Lodzense oraz Gmina Wyznaniowa Żydowska zaczęły starać się o utworzenie muzeum w budynku stacji. Dzięki inicjatywie prezydenta Łodzi Jerzego Kropiwnickiego od 2004 roku w odnowionym budynku stacji znajduje się muzeum, a jego otoczenie zostało przekształcone w miejsce pamięci. 28 sierpnia 2005 roku odsłonięty tu został pomnik martyrologii Żydów.

Memoriał Radegast to miejsce szczególne i tragiczne. Z każdego zaułka zdaje się słyszeć krzyk wywożonych na śmierć ludzi…

DSC_3170

DSC_3158 DSC_3159

Dziś możemy dzięki projektowi zwiedzać to miejsce. Z budynku stacji zwiedzający przechodzi do 140-metrowego Tunelu Deportowanych. Tunel ten symbolizuje nieuchronność losu wywożonych Żydów. Zwiedzanie tego memoriału jest zaplanowane tak, by zwiedzający mógł utożsamić się z wywożonymi do obozów zagłady. O tym, ilu ich było, świadczy trzy i pół tysiąca list transportowych, zawierających nazwiska wysłanych na śmierć. Memoriał Radegast wyraźnie wskazuje, kto dokonał zagłady – na zewnętrznej ścianie tunelu znajdują się dwie daty: dojścia Adolfa Hitlera do władzy i zakończenia II wojny światowej, a nazwa dworca i obozów zagłady pisane są gotykiem i w wersji niemieckiej.

Strop Muzeum

Strop Muzeum

Lista Żydów deportowanych do obozów śmierci

Lista Żydów deportowanych do obozów śmierci

 

 

 

 

 

 

 

 

 

DSC_3150 DSC_3152 DSC_3153 DSC_3155 DSC_3156 DSC_3138 DSC_3140 DSC_3142

DSC_3149

Zwiedzający Tunel Deportowanych wchodzą do długiego, słabo oświetlonego korytarza. Jednak projektanci chcąc spotęgować wrażenia zamontowali w oświetleniu tunelu czujniki ruchu. W efekcie, z każdym naszym krokiem zapala się mały reflektor oświetlający obie ściany tylko w tym miejscu, w którym właśnie stoimy. Na ścianach korytarza umieszczono chronologicznie daty z opisem zdarzenia, nazwiska, zdjęcia, a nawet osobiste pamiątki po deportowanych Żydach. Przechodząc w głąb tunelu, tuż za nami gasną zapalone wcześniej światła, tym samym zapalają się te kolejne przed nami. Odczucia są niesamowite. Tysiące nazwisk pomordowanych ludzi wyeksponowane na ścianach, półmrok, a nawet echo w tunelu, to wszystko powoduje u zwiedzającego dziwny, nieopisany niepokój.  Idąc dalej wchodzimy do kwadratowego pomieszczenia. Na ścianach umieszczono nazwy miejscowości z całej Europy, w których zamieszkiwała społeczność żydowska. Nazwy napisano w języku polskim i hebrajskim. Odnajdujemy tak dobrze nam znane miejscowości jak Turek, Sieradz, Kalisz czy Błaszki. Wystarczy, że w tym pomieszczeniu podniesie się głowę i zobaczy nad sobą ogromny przekrój komina, który symbolizuje miliony ludzi spalonych w obozowych krematoriach w całej Europie. Polecamy!  

wejscie do tunelu

wejscie do tunelu

DSC_3186 DSC_3187 DSC_3173 DSC_3174 DSC_3178 DSC_3181 DSC_3182 DSC_3184

DSC_3176 DSC_3177

A my, co zobaczyliśmy? Trudno ubrać w słowa zwłaszcza, że powiedziano już tyle…Może dziś z pomocą przyjdą nam słowa wiersza W. Szymborskiej „Jeszcze”

W zaplombowanych wagonach

Jadą krajem imiona,

A dokąd tak jechać będą,

Nie pytajcie, nie powiem, nie wiem.

Imię Natan bije pięścią o ścianę,

Imię Izaak śpiewa obłąkane,

Imię Sara wody woła dla imienia

Aron, które umiera z pragnienia

(…)

Chmura z ludzi nad krajem szła,

Z dużej chmury mały deszcz, jedna łza,

Mały deszcz, jedna łza, suchy czas.

Tory wiodły w ciemny las.

Tak to, tak.  Stuka koło. Las bez polan.

Tak to, tak. Lasem jedzie transport wołań.

Tak to, tak. Obudzona w nocy słyszę,

Tak to, tak. Łomotanie ciszy w ciszę.

Źródła: Wikipedia, tablice z Muzeum „Radegast”,Internet, zbiory własne RGH

Dodaj komentarz