Baudienst in GG Abteilung 1/202 w Kaletniku

„Baudienst in GG Abteilung 1/202” w Kaletniku 

Kaletnik koło Koluszek

Kaletnik koło Koluszek

Baudienst in GG Abteilung 1/202 w Kaletniku

Od Redakcji : 

Poszukując historii często odkrywamy miejsca, które wcześniej były nam zupełnie nieznane. Na obóz Baudienst w Kaletniku trafiliśmy poszukując śladów linii umocnień frontu wschodniego z I wojny światowej. Znak przy drodze informował, że trafiliśmy dobrze. Co kilkadziesiąt metrów umieszczono tabliczki z napisami.

„Muzeum w przestrzeni – wielowiekowe korzenie regionu łódzkiego 1914”

„Muzeum w przestrzeni – wielowiekowe korzenie regionu łódzkiego 1914”

„Muzeum w przestrzeni – wielowiekowe korzenie regionu łódzkiego 1914”

Jednak nie odnaleźliśmy żadnych śladów z tamtego okresu. Skan laserowy terenu ujawnił coś, co przypominało nam swoim kształtem polowe linie umocnień. Tuż przy drodze do Koluszek napotykamy jednak w lesie między drzewami dużą tablicę opisującą, co to było za miejsce. Tak „odkryliśmy” obóz w Kaletniku. Po obozie Baudienst 1/202 nie zostało dziś praktycznie nawet śladu. Teren obozu porosły gęsto sosny. Jedynym, widocznym gołym okiem śladem po obozie jest rów okalający niegdyś to ciekawe miejsce. Na środku obozu, (co widać na laserowym skanie) widać ogromny, głęboki na kilka metrów krater. Czy to miejsce po eksplozji? Ciężko stwierdzić. Po ogrodzeniu zostały tylko kawałki kolczastego drutu. Choć nie był to obóz zagłady, ale przymusowej pracy, postanowiliśmy udokumentować to miejsce na naszej stronie internetowej.   


Obóz Baudiest (Służba budowlana) – jednak z form prac przymusowej Polaków w Generalnym Gubernatorstwie (GG).

Obóz miał kształt prostokąta o wymiarach 90 na 150 m. Był otoczony rowem oraz płotem z drutu kolczastego o wysokości ponad dwóch metrów. Os strony wschodniej znajdowała się brama, obok której stała budka wartownicza. Na noc ustawione były kozły hiszpańskie w celu zabezpieczenia wejścia. Obóz otoczony był pustym przedpolem. Od północy, między płotem a lasem, znajdowało się duże boisko sportowe.

W obozie pracowali junacy – tak nazywano 400 Notatka20151218123656młodych ludzi, którzy tam przebywali. Za pracę otrzymywali złotówkę kieszonkowego. Codziennie wydobywali piasek z wyrobiska, które mieściło się na Piaskowej Górce i nasypywali go do specjalnych wagoników, którymi przewożony był dalej.

Funkcje Komendanta pełnił Helmut Kreuzer. Człowiek i łagodnym usposobieniu. Za przewinienia stosował różne kary, wysyłał do karceru, kazał sprzątać umywalnie, ubikacje poza kolejnością, obierać ziemniaki, wstrzymywał urlopy. Do junaków zwracał się „Się” tzn. pan.

obóz porasta dziś gęsty las

obóz porasta dziś gęsty las

tablica informacyjna

tablica informacyjna

Wartownicy pprzy bramie obozu - Od lewej M. Marczyk, z przodu Różycki

Wartownicy pprzy bramie obozu – Od lewej M. Marczyk, z przodu Różycki

Wartownik w pełnym uzbrojeniu przy bramie głównej - "Burza" Józef Marszałek

Wartownik w pełnym uzbrojeniu przy bramie głównej – „Burza” Józef Marszałek

Wartownicy

Wartownicy

grupa robotników z Baudiest Kaletnik 1944 rok

grupa robotników z Baudienst Kaletnik 1944 rok

Obóz został zdobyty 23.07.1944 roku, przez oddział partyzancki „SAMA”

źródło: Z tablic informacyjnych ustawionych w miejscu obozu przy drodze do Koluszek 


 AKCJA BAUDIENST IN GG ABTEILUNG 1/202 – TADEUSZ CICHECKI

Pierwszą poważniejszą akcją Oddziału „Sama” było zlikwidowanie obozu pracy przymusowej w Kaletniku.

Baudienst założony przez Niemców około Wielkiej Nocy 1943 r. wchodził w skład Niemieckiej Służby Budowlanej. Przebywało w nim około 400 młodych Polaków pochodzących z rejonu Piotrkowa Trybunalskiego, Rawy Mazowieckiej i najbliższej okolicy Koluszek. Obóz zlokalizowany przy drodze Żakowice – Będzelin miał kształt zbliżony do prostokąta o wymiarach 90 x 150 m otoczony był rowem i płotem o wysokości 2 m wzniesionym na nasypie. Jedynej bramy wejściowej strzegł bezustannie wartownik. W położonych na terenie obozu barakach znajdowały się: kancelaria, pomieszczenia dla niemieckich majstrów, izba chorych, sypialnie dla junaków, kuchnia i jadalnia. W oddzielnym baraku mieszkał komendant obozu Helmut Kreuzer z żoną. Jego zastępcą był Polak Stanisław Iwan ps. „Kres”. Dowódcą wartowników był także Polak Jerzy Majcherczyk ps. „Grom”, który w czasie akcji partyzantów „Sama” przebywał na urlopie. Zastępował go Józef Marszałek ps. „Burza”. Na terenie obozu działały w konspiracji Narodowe Siły Zbrojne i Armia Krajowa. Łącznie w Ruchu Oporu działało około 50 osób. Głównymi organizatorami zlikwidowania Baudienstu byli: Stanisław Iwan ps. „Kres”, Teodor Zep ps. „Wit” oraz Józef Marszałek ps. „Burza”.

20 lipca 1944 r. w nocy Oddział „Sama” po otrzymaniu rozkazów przekazanych przez łączniczkę Marię Cechowską ps. „Krystyna” wyruszył z Przyłęku Dużego na spotkanie z Koluszkowską Dywersją z rejonu Żakowic. Jednak mimo umówionych sygnałów do spotkania nie doszło. Około godziny 3:30 nad ranem oddział wycofał się w okolice Rogowa. Jak wspomina Tadeusz Cichecki – postanowiono przystąpić do akcji i wieczorem z 21 na 22 lipca oddział przybył w okolice Koluszek, konkretnie do pana Podgórskiego mieszkającego w tzw. „portkach”. Akcję uwolnienia junaków oraz likwidację obozu zaplanowano na niedzielę, ponieważ w tym czasie wielu z nich przebywało na przepustkach.

Przez cały dzień 22 lipca partyzanci ukryci w pomieszczeniu magazynowym oczekiwali nadejścia nocy. Wreszcie po zapadnięciu zmroku 14 osobowa grupa wyruszyła w kierunku Żakowic. Około godziny 23:00 oddział znalazł się w bezpośrednim sąsiedztwie obozu. Dowódca przydzielił poszczególnym partyzantom zadania. Dwie trzyosobowe grupy stanowiły ubezpieczenie od strony Chrustów i Żakowic południowych. Eugeniusz Jeż ps. „Świerk” miał za zadanie przeciąć druty telefoniczne. Tadeusz Cichecki ps. „Sekcja” oraz jeden z partyzantów otrzymali rozkaz rozbrojenia wartowników patrolujących prawe skrzydło obozu. Na jego lewym skrzydle rozbrojenia miał dokonać Jerzy Szelestowski ps. „Juka” wraz z towarzyszem. Do obozu po rozbrojeniu wartowników mieli wejść: dowódca czyli „Sam”, Jerzy Szperling ps. „Nero” oraz Zenon Kaszuba ps. „Osa”. Wartę obozu w czasie akcji stanowili junacy z ruchu oporu, co znacznie ułatwiło wykonanie zadania. Po otrzymaniu rozkazu wypadki potoczyły się szybko. Rozbrojenie wart potoczyło się szybko, gdyby nie pech „Sekcji”, któremu przy upadku wystrzelił samoczynnie karabin, akcja odbyła by się bez jednego wystrzału. Na moment zapanowała dezorientacja, lecz na słowa „Sekcji”: „Nie, nic się nie stało, panie Komendancie – naprzód” przystąpiono do wykonywania operacji. Partyzanci opanowali wartownię, kancelarię, magazyn, budząc następnie junaków. Zarządzono zbiórkę na placu apelowym.

W tym czasie „Sam” i „Kres” podbiegli pod barak komendanta obozu. Przez otwarte okno widać było grających w szachy Niemców. Na tapczanie drzemała żona komendanta obozu. „Kres” odsłaniając firankę zdążył tylko zameldować: „Panie komendancie, do obozu weszło jakieś wojsko”- gdy do pokoju wskoczył „Sam”. Zaskoczenie Niemców było kompletne. Rozbrojono komendanta, odebrano rewolwer także jego żonie. Rozbrojonych wyprowadził „Sam” na zewnątrz baraku i oddał pod straż „Sekcji”, który zapytał czy zrewidowano obu Niemców. Przy rewizji okazało się, że niemiecki komendant posiadał przy sobie rewolwer typu Walther.

Na dziedzińcu  obozu stali już w trójszeregu junacy, którzy wcześniej pomagali partyzantom wynosić z magazynów broń, koce, odzież i obuwie. Wyniesione z kancelarii dokumenty obozowe zostały spalone. Do zebranych junaków przemówił „Sam”, który poinformował ich, że akcji dokonał oddział polskich partyzantów, którzy przyszli uchronić ich przed wywiezieniem na roboty do Niemiec. Obóz zostaje zlikwidowany, a chłopcy mogą „wracać do  domów”. Oddział partyzantów miał zabrać ze sobą junaków, którzy czynnie uczestniczyli w ruchu oporu na terenie obozu. Aby jednak nie zdekonspirować ich przed pozostałymi użyto fortelu: Kazimierz Lisik ps. „Grom II” odczytał z otrzymanej od Stanisława Iwana ps. „” kartki nazwiska junaków nazywając ich „zdrajcami”. Poinformowano ich, że wyczytani zostaną zabrani przez oddział i poniosą zasłużoną karę, co oczywiście było tylko manewrem.

Na zakończenie dowódca krzyknął: „Niech żyje wolna polska!”, na co odpowiedziało mu gromkie: „Niech żyje!” wszystkich chłopców. Oddział zbierał się do odwrotu. „Kolaboranci” za karę mieli nieść cały zdobyty łup. Pozostali w obozie junacy dopiero po pół godzinie od odejścia partyzantów mogli opuścić nie istniejący już Baudienst. Partyzanci i „jeńcy” wsiąknęli w las. Szybkim marszem przez Wągry, stację Rogów i Przyłęk Duży udali się do wsi Kotulin na nową kwaterę w gospodarstwie „Szpaka”. Jak się później okazało po likwidacji obozu przez Oddział „Sama” Niemcy nie werbowali już chłopców do przymusowej racy. Do końca wojny nie utworzyli już nowego obozu w Kaletniku.

Wspomnienia Tadeusza Cicheckiego
Tydzień w Koluszkach nr 29(631) 2010 roku.

żródło: http://historiakoluszek.pl/index.php/okupacja-niemiecka-1939-1945/24-oddzial-sama/126-akcja-na-baudienst-in-gg-abteilung-1-202


Mirosław Józef Chwiałkowski

Rocznik 1926

Opowieść o przedwojennym Kaletniku – letniskowej miejscowości niedaleko Łodzi – zamieszkałej przez Polaków, Niemców i Żydów. Fragment.

Od tej chwili życie się dla mnie absolutnie zmieniło.
Zostałem osadzony przez okupantów niemieckich w karnym obozie pracy przymusowej – Baudienst gdzie na skutek niewolniczej pracy, wycieńczenia i niedożywienia ciężko zachorowałem i gdyby nie pomoc kolegów z konspiracji niechybnie bym zmarł.

źródło: http://swiadkowiehistorii.pl/relacje.php?a=swiadectwo&id=41

Share Button

Dodaj komentarz