Frymeta – Dziecko kaliskich ulic
Kalisz (od naszego korespondenta)
(pisownia oryginalna przyp.red)
Wytrawni kryminolodzy niejednokrotnie podkreślali, że najgroźniejszym dla społeczeństwa zjawiskiem są przestępstwa młodocianych zbrodniarzy. Szeregi ich, a niepodobna obliczyć ich i ująć w ścisłe cyfry statystyczne, są niewysychającem źródłem zbrodni, wyrządzających szkody, którym nie można zapobiec. Młody wiek jest ochroną, zabezpieczającą przed doraźną karą w formie więzienia, jednakże nie chroni ich przed nieubłaganemi szkodliwemi skutkami środowiska nędzy i deprawacji. Najkrytyczniejszy wiek dla dzieci ulicy to lata do 13. W tym wieku najpodatniej ulegają wpływom rozmaitych stałych bywalców sali sądowej i więzień. Zanim jeszcze charakter takiego dziecka ma czas ukształtować się i przybrać własne indywidualne oblicze, zgangrenowane wpływy paczą go i zniekształcają na cale życie. I później niema już na to rady. Jesteśmy społeczeństwem ubogiem, dlatego niewiele możemy zaradzić smutnemu stanowi rzeczy. Mając najbardziej postępowy kodeks karny wśród państw cywilizowanych, jesteśmy chwilowo bezsilni, nie mogąc zrealizować jego najlepszych i najcelowszych instytucyj. W specjalnym rozdziale o postępowaniu z nieletnimi w art. 69 kodeks karny stanowi, że nieletni, który przed ukończeniem 13 lat popełnił czyn zabroniony pod groźbą kary, nic ulega karze, natomiast sąd stosuje do niego środki wychowawcze, mianowicie upomnienie, oddanie pod dozór odpowiedzialny rodzicom, opiekunom lub specjalnemu kuratorowi, albo umieszczenie w zakładzie wychowawczym. Jest jasne, że pierwsze z wymienionych środków są skuteczne wtedy, gdy ci, którym powierza się dozór, dają gwarancję moralne i materjalne, że sprostają zadaniu. W innych wypadkach celowem jedynie byłoby umieszczenie w zakładzie wychowawczym, a takich zakładów, przy zupełnym braku kredytów na ten cel przez długie lata jeszcze pod dostatkiem mieć nie będziemy. Jak słuszne są te uwagi, jak „platonicznie” działają środki wychowawcze w rodzaju upomnienie i oddania pod dozór, wskazuje dowodnie wypadek Frymety Holländer, niżej opisany.
+++
Duże, bystre, piwne oczy małej dziewczynki wyrażają niezwykły spryt i dużą spostrzegawczość. Mała kręci się po korytarzu sądowym, czując się zupełnie swobodnie i pewnie. Okryta jest dużą, zieloną, wełnianą chustką, którą co chwila inaczej nakłada ukazując pozostałe części swego stroju.
Małą dziewczynką jest 12-letnia Frymeta Holländer aż nazbyt dobrze znana w Kaliszu.
Frymeta ma uczciwych, lecz biednych rodziców, którzy z powodu swych zajęć nie potrafią upilnować dziecka. Sama, mimo swych 12 lat stała się przestępczynią. Znają ją dobrze władze policyjne, gdyż zdarza się, że w tygodniu kilkakrotnie odwiedza ona komisarjat P. P., zachowując się tam również bardzo śmiało i rzecz ciekawa: rzadko kłamie. W sądzie Frymeta wprowadza niekiedy w zdumienie sędziów swą wymową. Kupcy, straganiarze w Kaliszu znają również Frymetę, która niejednokrotnie ich okrada.
Czy jest ona kleptomanką, czy posiada rozeznanie swych czynów? Podobno dziewczynkę biorą do pomocy starsi, rutynowani złodzieje, w takich sprawach, gdzie zręczność dziecka nadaje się lepiej do ich przestępczej roboty. Frymeta, kradnąc pieniądze, kupuje później za nie różne przedmioty, sznury fałszywych pereł, jedwabne dessous i t. p.
Oczywiście, że dziecko, ubrane w te rzeczy, wygląda wprost humorystycznie. Pyszni się jednak bogactwem swego stroju.
W swoim czasie Frymeta popełniła następującą kradzież: Na ulicy jednej z przechodzących pań Frymeta obcięła pasek od torebki i skradła ją. W torebce znajdował się kwit z pralni chemicznej na wykupienie boa oraz 4 zł w gotówce. Frymeta wzięła owe 4 zł i podając się w pralni za dziewczynkę przysłaną po odbiór boa, wykupiła je za owe 4 zł, a następnie sprzedała za 20 zł.
Najczęściej Frymeta grasuje na ulicy i w sklepach. Ma ona swoje specjalne tricki. Oto jeden z jej charakterystycznych sposobów. Do przechodzącej osoby złodziejka zwraca się, mówiąc, iż ma pobrudzone ubranie. Okazuje nawet uprzejmość i skwapliwie czyści rzekomo brudne miejsce. W czasie tej czynności zazwyczaj portmonetka lub inny cenniejszy przedmiot zostaje skradziony. Poza tem zepsute dziecko to w sklepach kradnie z torebek damskich pieniądze, w czasie, gdy właścicielki ich zajęte są oglądaniem towarów. W takich wypadkach mała zwykle przychodzi do sklepu w charakterze klientki, aby uśpić czujność personelu. Potrafi ona również wyrwać niezwykle zręcznie torebkę na ulicy, a następnie uciekać, ile siły w nogach. Małe, zręczne dziecko ginie zazwyczaj w tłumie przechodniów…W wielu jednak wypadkach Frymetę zatrzymuje policja i wtedy sprawa jej wędruje do sądu. Dziewczynka miała już około 30 spraw w sądzie, lecz ze względu na to, że nie ma ukończonych 13 lał, nie może być umieszczona w zakładzie poprawczym. Zazwyczaj sąd oddaje ją pod ścisły nadzór rodziców. Środek ten jednak okazuje się niewystarczający, gdyż rodzice, ludzie pracy, nie są w stanie jej dopilnować. Ostatnio dziewczynka ta w towarzystwie swej koleżanki udała się do sklepu p. Sendera w Kaliszu, gdzie skradła z torebki jednej o pań 25 zł. Na drugi dzień Frymeta zjawiła się w tym samym sklepie, aby przeprowadzić „wywiad”, czy w międzyczasie sprawa kradzieży wyszła na jaw. Jeden ze sprzedawców przypomniał sobie dziewczynkę, która w czasie dokonania kradzieży bawiła w sklepie, a następnie tajemniczo się ulotniła, Frymetę zatrzymano i znów znalazła się ona przed sądem grodzkim, który, nie mogąc dziecka karać, znów oddał ją pod ścisły nadzór rodziców. Przypuszczać należy, że niebawem t. zn od przyszłego roku, roku, gdy Frymeta ukończy 13 lat, zostanie umieszczona w zakładzie poprawczym, który dziecko ze względu na swój wiek i rozwój, prawdopodobnie nie posiadające rozeznania swych czynów i możliwości kierowania swą wolą, odda społeczeństwu, jako pożytecznego już obywatela.
Hipoteza
Wersja ocenzurowana
Od Redakcji :
Jesteśmy winni wam wyjaśnienie, dlaczego ocenzurowaliśmy efekty naszego śledztwa. Całe nasze dochodzenie oparte jest na poszlakach. Nie ma niezaprzeczalnego dowodu na to, że mała Frymetka i dorosła Frymeta , to jedna i ta sama osoba. Wiele poszlak i podobieństw jednak na to wskazuje. Jest ich znacznie więcej, jednak pozwólcie, że zachowamy je dla siebie. Uznaliśmy, że nie mamy prawa ujawniać tożsamości Frymety dorosłej. Być może nie jest ona naszą małą Frymetką, a co za tym idzie ujawniając jej prawdziwą tożsamość narazilibyśmy się na niepotrzebne pomówienia. Może być też tak, że nasza mała Frymetka postanowiła ukryć swoją niesławną przeszłość przed swoją rodziną. Ujawniając szczegóły z jej życia moglibyśmy narazić jej rodzinę na niepotrzebne przykrości.
+++
Historia ta, tak nas zaciekawiła, że od razu rzuciliśmy się w odmęty Internetu w poszukiwaniu informacji o owej sprytnej, acz niekoniecznie działającej zgodnie z literą prawa dziewczynce. Nie jest łatwo dotrzeć do informacji sprzed ponad 80 lat, szukając tylko w Internecie. Jednak coś tam znaleźć się nam udało, to oczywiście tylko hipotezy, nie jesteśmy pewni na 100%, ale być może udało się nam choć w maleńkiej cząsteczce prześledzić losy Frymety. Przejdźmy, więc do meritum.
Otóż dziewczynka opisana w gazecie to Frymeta Holländer, w chwili wydania gazety, jak można wyczytać z tekstu ma 12 lat, gdyż za rok po ukończeniu lat trzynastu autor wróży jej zakład poprawczy. Nie mamy dostępu do akt sądowych z ówczesnych lat i nie możemy, choć w najmniejszej dawce zaprezentować państwu tych 30 spraw o kradzież, których sprawczynią była sprytna dwunastolatka, a szkoda. Z tekstu w gazecie widzimy, że nie była to skromna, prosta biedna dziewczynka. Lubiła za ,,zarobione” pieniążki robić zakupy zgoła jej nieprzystające, bo raczej frywolne haleczki, sztuczne perły czy inne cuda, nie były nabytkiem dla dziewczynek w tym wieku. Cóż, może znudziła się jej bieda, może w ten sposób chciała zamanifestować swoją inność, dziś już tego się nie dowiemy.
Szukając jakiejkolwiek wzmianki o losach dziewczynki trafiliśmy na biografię Jakuba B. Jest to projekt, w którym można przeczytać kilkanaście wywiadów z ludźmi, którzy opisują swoje wojenne losy. Pan Jakub i jego rodzina pochodzi z B, ale nie będziemy tutaj opisywać całych jego losów i przeżyć, zainteresowanych odsyłamy do Internetu. Nas interesuje wątek związany z pierwszym małżeństwem pana Jakuba. Otóż jego pierwszą wybranka była Frymeta K. Wiemy nie to nazwisko, ale po wojnie wielu Żydów zmieniało nazwiska, zresztą dorosłej już Frymecie mogło wręcz zależeć na zmianie nazwiska ze względu na przeszłość dosyć nieprzyjemną. Frymeta Jakuba B urodziła się jak on sam podaje 1922 roku (wiek niemal ten sam) i podaje również, że pochodziła z B koło Łodzi. To kolejna niezgodność, ale kto wie skąd pochodziła tak naprawdę? Urodziła się w mieście B, a potem mogła zamieszkać w Kaliszu. Wiemy, może ktoś powiedzieć, że naciągamy fakty, jeszcze raz powtarzamy to są nasze luźne skojarzenia a dość dużo wydaje się prawdopodobnym. Pan Jakub opowiada, ze pobrali się w 14 sierpnia w 1945 roku, żona jego wcale tego ślubu nie chciała. Nie chciała też dzieci, urodził się im jednak syn, mimo jak pisze Pan Jakub do 7 miesiąca ciąży chciała otruć płód. Podobno zupełnie nie odpowiadała jej rola matki i żony, nie zamartwiała się tym skąd pieniądze, chciała żyć dniem dzisiejszym. Być może było to spowodowane tym, że przeżyła obóz. Pan Jakub pisze, że miał z nią różne problemy, bolesne i nie chce o tym mówić. Rozwiedli się w 1952 roku, ona poznała innego mężczyznę i mieszkała trochę na granicy z Czechami a potem wyprowadziła do Izraela. Ciekawe, o jakich problemach mówił Pan Jakub? Może, to jednak nasza kaliska Frymeta i wróciła do dziecinnego procederu? To tylko nasze gdybania. Pokażemy wam zdjęcia dorosłej Frymety może w porównaniu z dzieckiem o smutnych oczach sami stwierdzicie, że to ta sama.
Cóż nam się wydaje, że jest jakieś podobieństwo, może chcemy, żeby tak było. Decyzja należy do Was. Kolejne informacje, jakie znaleźliśmy to takie, że Frymeta podobnie wyszła za mąż i przyjęła nazwisko K i mieszkała w Tel Avivie, według danych zmarła w lutym 2015 roku.
Więcej informacji nie udało się nam znaleźć, szkoda. Nie wiemy czy mała Frymeta i ta dorosła to te same osoby, staraliśmy się ja odszukać, być może się nam udało, być może nie. Historia jednak jest bardzo ciekawa i warto było nad nią poślęczeć i poczuć się jak dawny detektyw. Dodajmy jeszcze tylko, że grób jej pierwszego męża Jakuba B, który samotnie wychowywał ich syna mieści się na Cmentarzu Żydowskim w Łodzi.