„Fabryka Mullera” – Tulka kompleks leśny braci Mullerów z Kalisza

Tulka – „Fabryka Möllera” 

Fabryka Mullera. Każdy, kto choć trochę interesował się historią Kalisza na pewno wie, kim byli bracia Mullerowie. My jednak nie chcemy opisywać wam przeszłości Kalisza, ani to kim byli bracia Muller. Opisów w Internecie nie brakuje. Chcemy wam pokazać miejsce, którego zapewne nie znacie, a jest ściśle związane z Mullerami. Do tego okazuję się, jest niezwykle tajemnicze. Żeby je jednak zobaczyć trzeba się udać 30 km od Kalisza, głęboko w zakrzyńskie lasy. Tam w dziczy, i na kompletnym odludziu, ukryto przed ludzkim wzrokiem miejsce, noszące tajemniczą nazwę „Tulka”.


Dla tych, co nie wiedzą nic o braciach Mullerach wstawiamy informację skopiowaną z Wikipedii :

W 1907 roku bracia Muller: Ernst Wilhelm, Ludwik i Hugo wraz ze szwagrami uruchomili w Kaliszu fabrykę „Bracia Muller i Spółka”. Asortyment obejmował wtedy m.in. welwetinę, kordy, gronostaje, kapy, pledy, gobeliny, tkaniny meblowe, samochodowe, techniczne, a także popularne aksamity.

Okres od połowy lat dwudziestych do początków lat trzydziestych ubiegłego wieku, charakteryzował się dużym eksportem m.in. do Finlandii, Niemiec, Jugosławii, Szwajcarii, Grecji, Chin i na rynki Ameryki i Afryki. Po II wojnie światowej nastąpił dalszy rozwój, głównie ze względu na dynamikę wzrostu produkcji. W latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX wieku realizowano inwestycje budowlane – m.in. powstał budynek przędzalni i tkalni.

W latach siedemdziesiątych, odnotowano wielkość produkcji tkanin na poziomie 8 mln mb oraz największe zatrudnienie wynoszące ok. 3500 osób. W 1974 roku rozpoczął się proces wzbogacania asortymentu, głównie futer.

W 1969 roku Kaliska Fabryka Pluszu i Aksamitu „Pluszownia” otrzymała nazwę Kaliskich Zakładów Pluszu „RUNOTEX”. Natomiast obecną nazwę przedsiębiorstwa – Fabryka Wyrobów Runowych „RUNOTEX”, przyjęto w 1972 roku.”

akcje


trzy zdjęcia zamieszczone niżej pochodzą z Tulki, otrzymaliśmy je od Pana Stefana Ferenca. Za co bardzo dziękujemy. Na zdjęciach jest dziewczynka, prawdopodobnie córka właściciela.

TULKA

Tulka

wnętrze pałacu

Przed pałacem

Auto marki Skoda

Tulka

dziewczynka przy fortepianie

Podobno Mullerowie (czy bracia, czy jeden z nich, nie wiadomo) nabyli ponad 300 hektarów lasów zakrzyńskich. Tam za grzbietem pagórków, ciągnących się od Kuźnic aż do Przespolewa Pańskiego,  wybudowano pałac myśliwski. Mimo upływu lat nadal niewiele wiadomo o Tulce. Nie zachowały się żadne zdjęcia, ani opisy tego miejsca. Przynajmniej jak na razie nam nie udało się nic odnaleźć. Żeby zobaczyć Tulke trzeba udać się głęboko w las w miejscowości Zakrzyn. Trafić tam jest naprawdę ciężko. Udało to nam się to tylko dzięki przewodnikowi, który jak spytaliśmy o to miejsce odpowiedział „aaa panowie pytacie o fabrykę Mullera? To wiem gdzie to jest! To są takie betonowe bunkry w lesie”. Okazuję się, że ta „fabryka Mullera” znajduje się tuż za dość wysokim pagórkiem w lesie, też nazywanym „Górą Milerską”. Odnajdujemy w końcu to miejsce. Rozczarowanie, bo nic innego na pierwszy rzut oka nie widać, tylko zwykły las. Jednak dopiero przyglądając się bardziej dokładnie zauważamy, że nie jest taki zwykły. Od razu trafiamy na pierwszy obiekt ziemny, jest betonowy, wyglądem przypomina schron bez stropu.  Pokazujemy go wam na zdjęciu. Przypuszczamy, że to jakaś piwnica. Tuż przed nim dość pokaźna polana, zarośnięta krzakami. Ostoja dzików. Podobno na tej polanie stał piętrowy pałać myśliwski Mullerów. Niewiele wiadomo o tym miejscu, badając teren próbujemy wyobrazić sobie rozmieszczenie budynków. Czas, i gospodarka leśna zatarła nawet drogi dojazdowe. Dziś to zwykłe leśne dukty, który z nich był prawdziwą drogą dojazdową do pałacu? Nie wiemy. Wstępnie zakładamy po oględzinach terenu, że znajdujemy się za pałacem, czyli od strony południowej. Ktoś, kto wybudował obiekty podziemne raczej umieściłby je za budynkiem. W niewielkiej odległości od „piwnicy” natrafiamy na kolejny ziemny obiekt. Obiekt, to nisza głęboka na jakieś 1,5 – 2 metry, szerokości około 3 metrów z pochyłymi betonowymi ścianami pod kątem około 45 stopni. Beton jest zbrojony, widać wystające z niego stalowe druty. Dziś jest zasypany śmieciami. Dalej natrafiamy na podobną instalacje. Tym razem nisza zarośnięta jest mchem. Zbadanie tej niszy wymagałoby zniszczenie runa leśnego, czego staramy się zawsze unikać. Zaraz obok, kolejna nisza. Widać, zagłębienia w poszyciu lasu, które na pewno nie są naturalnym tworem natury. Przyglądając się miejscom gdzie dziki przeorały runo leśne, trafiamy na kawałki cegieł, betonu, blachy. Cały ten teren dosłownie, to jedno wielkie gruzowisko. Polany nie da się zbadać, krzaki są tak gęste, że nie do przejścia. Podejrzewamy, że kryją w sobie fundamenty pałacu, gdyż to jedyne miejsce w tym ogromnym lesie, gdzie nie posadzono drzew. W krzakach i na całym terenie znajdujemy dość dużo elementów metalowych beczek, obręcze, wieka, zapinki uszczelniające. Czy to pozostałości z tamtych czasów?  Być może, są poszlaki, że beczki mogą mieć wielkie znaczenie.

skanowanie laserowe zdjęcie satelitarne terenu

"piwnica"

„piwnica”

Żeby wyjaśnić wiele wątpliwości związanych z „fabryką Mullera”, trzeba wstawić tu wywiady z mieszkańcami okolic. Opowieści jest dużo, każda mówi, co innego. Nie będziemy tu osądzać gdzie leży prawda, a gdzie nie. 

Wywiad 1

„Pytacie o Górkę Milerską? Panowie tam był piękny drewniany pałac! Teren był ogrodzony, nikt tam przed wojną nie chodził, bo lasu pilnował Gajowy. Wiecie Panowie, las był „pański” nie wolno było tam ani chodzić ani polować. Za to można było trafić do więzienia. Pałac służył, jako miejsce wypoczynku Mullerów i jako baza wypadowa na polowania. Bo wiecie, Muller zapalonym myśliwym był. Budynki rozebrano zaraz po wojnie. Każdy brał, co chciał, bo niczyje było”

Wywiad 2

„Czemu nazywają to miejsce Fabryką Milera? Bo podobno tam w czasie wojny fabryka była. Nie wiem, co produkowano w tym miejscu, słyszałem, że z lasu wywożono ciężarówkami beczki. Nikt tam nie chodził, nikt głupi nie był by się tam zapuszczać. Widzieliśmy tylko te obite brezentem ciężarówki. Ludzie mówili, że planowano utworzenie betonowej drogi do fabryki, czy to prawda nie wiem. Ten teren zamieszkiwali od bardzo dawna osadnicy niemieccy. Myśmy z nimi przed wojną dobrze żyli. Jeden z nich opowiadał mojemu ojcu, że u niego w chałupie nocowali niemieccy inżynierowie i oni mówili o planach budowy betonowej drogi.”

Wywiad 3

„Panowie tam przyjeżdżała cała elita z Kalisza. Polowano w tych lasach, miejscowi służyli, jako „nagonka”. Fabryka? Może w czasach wojny była, nie wiem, nie słyszałam, miałam 16 lat wtedy. Podsłuchałam kiedyś dorosłych jak mówili, że w pałacu to orgie się odbywały. Kobiety lekkich obyczajów przywożono z Kalisza, nic więcej nie wiem”

Wywiad 4

„Jako młody chłopak (rocznik 1948) chodziliśmy tam się bawić. Teren był ogromny, pamiętam ruiny pałacu, fundamenty. Tam było kilka piwnic, betony w ziemi. Dla nas dzieciaków to był raj. Ludzie przyjeżdżali wozami i ładowali cegłę z ruin. Mówicie, że tylko tyle z tego miejsca zostało? (pokazaliśmy narysowaną mapkę) niemożliwe! Tego było znacznie więcej, to był duży teren i pełno zakamarków! Musi to być ukryte pod ściółką leśną. Zbadajcie dokładniej to miejsce, wiele przegapiliście.”

Wywiad 5

„Ja nie pamiętam tego miejsca, byłem zbyt mały, ale mój nieżyjący już ojciec opowiadał jak wozem woził do pałacu, ziemniaki, a czasem odbierał ludzi, którzy autobusem przyjeżdżali do Liskowa z Kalisza. Z jego opowieści pamiętam jak mówił, że tam było kilka budynków, nie sam tylko pałac. Ludzie po wojnie rozebrali, co się dało, na obórki, kurniki, wiecie Panowie, po wojnie straszna bieda była. W tej leśnej posiadłości często odbywały się polowania. Jeżdżono wtedy konno „za lisem”. Czasem najmowano okolicznych chłopów za „nagonkę”. Ojciec opowiadał o paniach w sukniach z parasolami spacerujących po „górce milerskiej”, szkoda, że ojciec nie żyje wiele by wam opowiedział.”

Wywiad 6

„ Tam nie był jeden pałac, ale dwa! Pamiętam, jako mały chłopak pojechaliśmy tam wozem po cegły na oborę. Panie, to były dwa duże budynki piętrowe. Z tyłu był ogród z pięknymi owocowymi drzewami. Teren był ogrodzony. Z tyłu, zaraz przy drodze był basen z wodą (nisza ze zbrojonego betonu) ja się tam kąpałem jak był upał. Panie, gdyby te pałace zachowały się do dziś byłoby piękne sanatorium albo jakiś ośrodek wypoczynkowy! Po wojnie nikt tego nie pilnował, każdy brał, co chciał. Sad pewnie wycięli leśnicy. Pamiętam beczki, były metalowe takie na oko z 200 litrów, pełno ich się tam walało. Do czego służyły nie wiem, myśmy też je sobie wzięli, trzymałem w nich ziarno dla kur.”

Wywiad 7

„W czasie wojny, zabierano chłopów z chałup pod przymusem i pracowaliśmy, jako nagonka na polowaniach. Myśliwi to byli żandarmi, jacyś cywile, czasem oficerowie wojskowi. Baliśmy się strasznie tej roboty, nikt z nas nie wiedział czy nie zostanie postrzelony przez nich. Nie przejmowali się, w którą stronę strzelają. Czasem mocno popili stawali się agresywni i niebezpieczni. Pamiętam jedno polowanie na zające. Dwa wozy zajęcy zastrzelili! A myśmy głodem przymierali! Tam w pałacu często się spotykali, czasem w nocy słychać było strzały. Do czego po ciemku strzelali nie wiem. Panowie by poszli zobaczyć? Ludzie mówili, że czasem wożono ciężarówkami ludzi do lasu. Może są tam jakieś zbiorowe mogiły? Ja nie wiem”

Wywiad 8 (najciekawszy)

W 1956 roku byłem w wojsku w Jarocinie (o ile nas pamięć nie myli). Czasem w środku nocy, kilkoro z nas budzono i kazano wsiadać na ciężarówkę. Jechaliśmy po ciemku do Kalisza do fabryki pluszu (fabryka Mullera). Tam z podziemi fabryki wynosiliśmy metalowe beczki z pluszem i ładowaliśmy na ciężarówkę i zawoziliśmy te beczki do naszej jednostki. Na co wojsku był plusz? Nie wiem, pytaliśmy, ale nasz dowódca gniewnie reagował na te pytania. Pewnej nocy (za każdym razem to była noc) jechaliśmy znanym nam kursem po plusz. Jechał z nami jakiś podchorąży, był podpity. Znowu wynosiliśmy beczki z podziemi. Pakując jedną na ciężarówkę o mało nam nie wypadła z ręki. Ten chorąży strasznie się wściekł zaczął klnąć na nas wyzywając od niezdar, gamoniów itd. Jeden z nas zażartował, że najwyżej pozbieralibyśmy ten plusz rękoma gdyby się wysypał z beczki. Wtedy ten chorąży cicho stwierdził „idioci gdyby to, co jest w podziemiach wyj….ło to z Kalisza by została jedna wielka dziura! „

Jak pokazaliśmy w wywiadach z ludźmi, tajemnica tego miejsca pogłębiła się jeszcze bardziej. Wnioski wyciągnijcie sobie sami. Nie sposób zweryfikować prawdziwości tych opowieści. Czy pałac Mullera w czasie wojny mógł służyć dla celów militarnych? Czy fabryka pluszu w Kaliszu kryła w swych podziemiach jakaś tajemnice?

zdjęcie z 1941 roku

zdjęcie lotnicze z 1941 roku

W wywiadzie 6 zastanowiło nas, że świadek wspomniał o dwóch pałacach. Czy były dwa? Jest tylko jeden dowód na to, że miał racje. Istnieje jedyne zdjęcie pokazujące z góry zabudowania Tulki. Na zdjęciu widać nie dwa, ale cztery budynki. Zdjęcie pochodzi z 1941 roku, może wtedy dobudowano np. budynki gospodarcze albo fabryczne? Tak czy siak, umiejscowienie zupełnie nie pasuje do naszych wniosków. Nie można określić wielkości posiadłości, nie mamy żadnych wytycznych, dosłownie niczego, co pozwoliłoby naszkicować jak naprawdę wyglądała Tulka. Temat nie zostaje przez nas zamknięty, być może to dzięki wam zostanie powiększony o nowe informacje.

Dodaj komentarz