Kaliska Baszta Dorotka

KALISKA BASZTA DOROTKA 

Od Redakcji :

Każdy mieszkaniec Kalisza zna legendę o baszcie zwanej „Dorotką”. W dawnych opowieściach niemal zawsze można posłuchać o nieszczęśliwej i niespełnionej miłości, ludzkich tragediach i oczywiście wynikającej z nich mądrości życiowej pozostawionej potomnym ku przestrodze. Okazuje się jednak, iż prawie 120 lat temu wątpiono w prawdziwość legendy. Dwoje znamienitych i powszechnie szanowanych kaliskich historyków miało zgoła odmienne zdanie, co do nazwy i funkcji, którą przed wiekami pełniła kaliska Dorotka. Który z nich miał rację musicie sami przeczytać w naszym najnowszym artykule poświęconemu właśnie baszcie Dorotką zwanej. Artykuł wzbogacony o hołd oddany tuż po śmierci jednego z historyków przez redakcję „Gazety Kaliskiej”. Serdecznie zapraszamy

baszta Dorotka dzisiaj

„Zupełnie odmienny typ architektoniczny reprezentuje jedyna zachowana baszta kaliska zwana „Dorotką”. Wtopiona w odcinek muru miejskiego, kilkakrotnie przebudowywana i obniżona, usytuowana jest na tyłach ogrodu kościoła kolegiackiego, w północno – wschodniej części miasta. Ceglana, przy czym cegły o wymiarach 80-95×115-124×250-259 mm układane są w nieregularnym wątku, nieotynkowana, uzupełniona murem pruskim. Jest półokrągła, dwukondygnacjowa z okrągłymi, strzelniczymi otworami. Daszek półstożkowy kryty jest gontem. Na piętrze znajdowała się maleńka izdebka, do której prowadziły drewniane schodki z poręczą, a w podziemiu sklepiona piwniczka. Jej obwód na zewnątrz wynosi 5,3 m, a wewnątrz 3,9 m. Owa baszta – jak wykazały prowadzone ostatnio badania – powstała pod koniec wieku XIV jako baszta o kształcie prostokątnym. Później, prawdopodobnie w XVI wieku, przy okazji odbudowy murów po wielkim pożarze miasta w 1537 roku uległa przebudowie i uzyskała zachowany do dzisiaj półokrągły kształt. Niektórzy historycy podają, że basztami opiekowały się cechy, wymieniając nawet pochodzące od nich nazwy, np. Garncarska, Sukiennicza czy też Browarna. Natomiast w siedemnasto – i osiemnastowiecznych dokumentach baszty w zasadzie nie miały jeszcze nazw. Określano je zwykle za pomocą opisu topograficznego, jak np. uczynił to Edward Stawecki w swoim „Albumie Kaliskim” – między bramą Wrocławską a narożnikiem południowo-zachodnim dwie baszty, baszta narożna, między bożnicą a bramą Piskorzewską jedna baszta, przed i za kościołem św. Mikołaja dwie następne baszty, przed zamkiem jedna baszta, baszta zwana wtedy „carceres”, przy bramie Łaziennej i przy franciszkanach po jednej baszcie.

Niekonserwowane przez wieki mury ulegały niszczeniu. Do dziś zachowało się niewiele, bo około 10 procent ogółu murów obronnych. Jedynym, w miarę dobrze zachowanym i rozpoznanym obiektem jest właśnie baszta „Dorotka”, zwana tak jednak dopiero od połowy XIX wieku (wspomniany wyżej Edward Stawecki około 1858 roku pisze w swoim Albumie …: Z muru jaki tu widzimy, dwa tylko małe odłamki dziś zostały, a przy większym z nich poza Kościołem Panny Maryi, znajduje się część jednej z mniejszych baszt kaliskich (dziś niewiadomo skąd Dorotką zwanej) zamieszkała przez dziada kościelnego. W XVI wieku nazywano ją „Skarb”, od 1788 roku określano ją z łaciny mianem „carceres” – była zatem w tym okresie więzieniem. Z biegiem lat „Dorotka” niszczała, zabudowana domami mieszkalnymi skrywała się przed okiem kaliszan, którym ukazała się dopiero po II wojnie. Była jednak w opłakanym stanie. Z zapomnienia wydobył ją w latach 70-tych telewizyjny Turniej Miast. Wtedy to kaliscy rzemieślnicy odremontowali ją, przy okazji dobudowali także drewnianą galerię ze schodkami. Istniały plany zorganizowania w niej małej ekspozycji muzealnej, ale z planów nic nie wyszło. Obecnie basztą „Dorotką” opiekuje się kaliskie Bractwo Kurkowe.
Baszta doczekała się oczywiście i swojej legendy o pięknej i nieusłuchanej córce dumnego i porywczego starosty zamku kaliskiego – Dorotce, i ubogim szewczyku Marcinku. Epilog tej zakazanej miłości opisuje Eligiusz Kor – Walczak w „Baśniach i legendach kaliskich” – Srogi i zapamiętały w swym gniewie był pan ojciec. Zbyt boleśnie odczuł swą hańbę i wstyd. Nieszczęsną córkę kazał żywcem zamurować w jednej z piętnastu baszt obronnych miasta, znajdującej się na tyłach kolegiaty. Tu dokonała żywota.

W baszcie tej zamykano później dziewczyny występne i nazywano je Dorotkami, a i sama baszta do dziś Dorotką się zowie. Jeśli zaś wierzyć Bogumiłowi Kunickiemu to właśnie od tych ostatnich baszta wzięła swą nazwę. Mimo bowiem maskującego mitu, legendy stworzonej na użytek bogobojnej młodzieży obojga płci, opowiadającej o nieszczęsnej Dorotce – kasztelance i zakochanym w niej chudopachołku, „Dorotkami” nazywano „córy” najstarszego zawodu świata, które w tejże baszcie „carceres” sadzane były za różnego rodzaju przewiny i od nich to, a nie od pięknej kasztelanki, baszta wzięła nazwę. Podobno jak głosi legenda; do dziś w bezchmurne noce księżycowej pełni można niekiedy usłyszeć niesione z wiatrem od baszty ciężkie westchnienia i cichy płacz starościanki. Może i nam uda się usłyszeć kiedyś jej płacz.”

Anna Roth, Kalisia Nowa nr 3/2001

LEGENDA

Starosta zamku kaliskiego miał piękną córkę Dorotkę. Kochał ją bardzo i pragnął jej szczęścia. Chciał ją dobrze wydać za mąż, za takiego kandydata, który będzie nie tylko zamożny i mądry, ale za takiego, dla którego będzie przychylne serce Dorotki. Dziewczyna jednak nie paliła się do zamążpójścia. Żaden z przedstawionych kandydatów nie przypadł jej do gustu. Siedziała samotnie w swojej komnacie na daremnie wyczekując tego jedynego.
Dorotka nie lubiła strojnych sukni ani czepców, miała wszakże upodobanie w misternie zdobionych trzewiczkach. Starosta spełniał prośby córki i każdego miesiąca na jego rozkaz przyprowadzano do zamku szewczyka Marcinka, który jak żaden majster w mieście potrafił wyszywać złotą i srebrną nicią cudne wzory na damskich trzewiczkach.
Zdarzyło się pewnego razu, że król wysłał starostę w długą i niebezpieczną podróż z ważną misją. Mijały miesiące, a starosta nie wracał. Nastał w Kaliszu czas głodu i zarazy. Ludzie padali na ulicach jak muchy. Tylko Marcinek niezmiennie każdego miesiąca nie zważając na szalejące w mieście „morowe powietrze” wędrował do Dorotki na zamek i pracowicie szył dla niej nowe buciki. W czasie tych spotkań młodzi się w sobie zakochali, zaczęli spędzać ze sobą coraz więcej czasu, a to nie mogło ujść uwagi zamkowej straży.

Pewnego razu urządzono na szewczyka zasadzkę, a kiedy ten próbował uciec, spadł z zamkowych murów i zginął na miejscu. Wkrótce po śmierci Marcinka powrócił na zamek starosta. Tak bardzo zagniewał się na córkę, że rozkazał zamurować ją w jednej z zamkowych baszt, gdzie dziewczyna umarła z głodu.  
Po jej śmierci zamykano w baszcie złe i występne dziewczyny, które potem nazywano Dorotkami, a z czasem samą basztę też nazwano Dorotką. 

-BASZTA DOROTKA-

„GAZETA KALISKA”

23 czerwca 1902 roku

Zbójecki w roku 1331 najazd krzyżaków, z fałszu, obiady, chciwości i okrucieństwa godnych praojców dzisiejszego prusactwa, zrabowaną, wypaloną i wymordowaną Wielkopolską zamienił niemal w pustynię. Kazimierz W. objąwszy po swym ojcu Łokietku rządy państw a, zajął się przyozdobieniem w budowle murowane, a szczególniej obwarowaniem wielu miast w zamki obronne otoczenia fortyfikacyjne. Do takich miejscowości należał i Kalisz, który między 1345 a 1355 rokiem król ten opasał murem z 14-tu 1) wzniesionymi na nim basztami. Mur ten otaczał tylko główną wyspę Prośniańską, z ulokowanem na niej miastem, przedmieścia zaś leżące po za rzeką, jak: Toruńskie 9dziś Warszawskie), Wrocławskie i Piskorzewie (teraz Nowe miasto), były otwarte. W murze tym, ciągnącym się po nad brzegiem rzeki, były cztery bramy: Toruńska, Wrocławska, Piskorzewska i Łazienna, oraz tyleż furt. Murów podobnych i baszt, w czasie najazdów nieprzyjacielskich, tak w Polsce, ja k i zagranicą, a głównie w Niemczech, broniły cechy rzemieślnicze z mieszczanami. Cechy te miały wyznaczone do bronienia pewne przestrzenie muru warownego z basztami, które od nich brały swe nazw iska; były więc baszty: Sukiennicze, Murarskie, Rzeźnicze, Garncarskie i t. p. Przy tych obronach cechy mniej liczne łączyły się z sobą. Nierzadkie najazdy i wojny, a co najważniejsze brak dla miast należytej opieki prawnej rządów troszczących się głównie o dobro klasy uprzywilejowanej, stąd i upadek grodów niegdyś kwitnących, pozbawionych koniecznej do rozwoju swobody, tak warownie miejskie, jak i mury obronne, do coraz większej chyliły ruiny. Z samolubstwa kastowego wynikła ogólna zagłada, bo, jak mówi W . A. Maciejowski: „upadek włościan i miast pociąga za sobą upadek kraju“.

W połowie XV III wieku nie było już nigdzie otoczeń całych: wszędzie wyłomy, gruzy, kawały sterczące, prócz oszpecenia i smutnego widoku, nie mogły już służyć do właściwego użytku. Rząd pruski, po świeżej ogromnej pogorzeli, zastał Kalisz, jako jedno wielkie zgliszcze, zamieszkałe przez zubożałych po większej części mieszkańców. Rządowi temu przy jego wielkich niegodziwościach i pełnem fałszu postępowaniu z zabraną ludnością polską, nie można odmówić zasługi wybornej administracji. Zaczął on też porządkować 

Kalisz i w nim, równie jak i w innych miastach Wielkopolski otoczonych murami, około roku 1800 począł szczą­tki takowych rozbierać. Zanim bitw a Jeneńska z roku 1806 wyprosiła prusaków z Kalisza, rozebrali już oni jaki jeszcze był jego mur warowny, bramy i baszty. Pozostało z tego muru, jakby na pamiątkę wieków minionych, kilka jego szczątków; pozostała i baszta przy kolegiacie: nietknięta przez prusaków oskardem, jako jeszcze w bardzo dobrym stanie będąca. I dziś do ruin zaliczać jej nie można; podtrzymana przez restaurację, długie jeszcze lata jako zabytek czasów odległych, istniećby mogła. Zewnętrzny obwód tej budowli, opartej o szczątek dawnego muru miejskiego, wynosi łokci 20, a wewnętrzny łokci 15. W chodzi się do niej po schodach 7 łokci długich, opartych u wierzchu na murze, a u dołu na ziemi. Te schody prowadzą wprost do stancji niemającej przedsionka. Na parterze jest także pomieszczenie, używane dawniej przez zakrystianów na obórkę; górę w różnych czasach zajmowali to kościelni, to dziady posługacze kolegiaty, a nawet przed rokiem 1840 miał tu szkółeczkę ubogi nauczyciel Piechowski.

Teraz przychodzi nam wyjaśnić, dlaczego ta baszta ma nazwę Dorotki? Jest to niewątpliwem, że prócz niej musiała mieć jeszcze i nazwę drugą, biorącą miano od cechu, do którego należała. Ta jednak nazwa w biegu czasu uległa zapomnieniu, a utrzymała się nazwa Dorotki, pod którą nawet jest oznaczona na planie urzędowym miasta Kalisza, sporządzonym w r. 1785 przez jeometrę Politalskiego. Romansowe nazwisko Dorotki ma swe źródło w niemniej romansowym, choć niepewnem, co do rzeczywistości, podaniu. Trubadurzy naszych czasów rycerskich w następującej treści głosili je słuchaczom:

Kazimierz Sprawiedliwy

Za panowania w Polsce Kazimierza Sprawiedliwego 2) żyła w ziemi Krakowskiej piękna i bogata pani, z magnackiego a moż­nego rodu idąca. Była tą panią Dorota z Tenczyna. Ale piękność jej, bogactwo i moż­ność, szły w parze z życiem rozpustnem. Nie syta była kochanków i miłostek, samego nawet króla uwikłała w swe sieci. Chcąc monarchę więcej jeszcze przywiązać do siebie, zamierzyła mu podać napój erotyczny lecz przez pomyłkę podała kielich z trucizną przeznaczoną dla innej osoby. To życie gorszące, ród możny i rycerski obrzucające niesławą, skłoniło braci Doroty, że ją osadzili na dozgonne więzienie w wieży zamku Tenczyńskiego. Dorota z Tenczyna jest jedną z bohaterek powieści historycznej Kraszewskiego p. t.: „Stach z Konar”.

ruiny zamku tenczyńskiego

Podanie, jak wyżej, co do epoki Kazimierza Sprawiedliwego, nie zgadza się z historją, bo zamek Tenczyński wybudował dopiero w roku 1319 Nawój z Przeginy, kasztelan krakowski, którego syn Andrzej, wojewoda krakowski, od nazwy włości począł się pisać Tenczyńskim 3). Być może, iż to podanie nie jest zmyśleniem, bo w zaniku Tenczyńskim jest wieża zwana Nawoja lub Doroty, fakt ten wszakże mógł nastąpić za czasów pewyższego fundatora zamku, albo też w epoce późniejszej. Bądź co bądź, czy ta Dorota i magnatka, czy inna tego imienia, musiała coś głośnego zbroić, kiedy od niej powstały przysłowia polskie: „Słodko Dorotko, ale drogo niebogo” (płacisz za tę słodycz); „Nie, Dorotkami nie namówisz”; „Słodko Dorotko, ale gorzko niebogo”. Ta to jakaś występna Dorotka musiała odsiadywać karę w jakimś zamku krakowskim i loch jej więzienny poczęto nazywać „Dorotką”, co tak się upowszechniło w mowie potocznej, że odtąd tak zwano podziemie więzienne; słyszy się to dopotąd i w ustach ludu warszawskiego 4).

Z tego samego źródła pochodzi nazwa Dorotki kaliskiej, baszta ta bowiem w czasie spokoju służyła na tymczasowe przytrzymanie w areszcie przez nocną awanturników, a szczególniej kobiet podejrzanych o życie niemoralne, w późnej porze wałęsających się po mieście.

Pełen zacności, miłośnik nauki ś. P Cezary Biernacki 6) wystapił z zaprzeczeniem, co do nazwy Dorotki, twierdząc, że nosiła miano „Karceresu księżego”, jakby dla duchownych winowajców nie miała ich władza przyzwoitszych nad podobną budowlę aresztów. Twierdzenie to oparł na jakieś relacji urzędowej z r. 1839. Może referent owego protokołu dowiedział się, że księża kolegiaccy zasadzili kiedy w Dorotce na pokutę jakiegoś dziada kościelnego, a poczciwy historyk awansował zaraz na basztę do godności więzienia dla samych księży. Zniewolony byłem do wyjaśnienia, jakie następnie polemista uznał za słuszne 5).

 Ad .Ch

1. Liczba tych baszt nie jest stanowczo wiadoma przeważnie podają ich 14-cie

2. Od roku 1178 do 1194.

3. Zamek Tęczyński (pisany zwykle Tenczyński) leży o 4 mile na zachód Krakowa. Ostatnim z rodu Tenczyńskich, sławnego z walecznych rycerzy, poważnych senatorów, mężów uczonych i światłych, był Jan, wojewoda krakowski, zmarły w r. 1637. Po jego śmierci zamek T. przechodził w inne rody możnowładcze. Od roku 1703 zaczął iść w ruinę; król Stanisław August w roku 1787 widział już tylko zwaliska, pełne dziejowych pamiątek. W zamku Tenczyń­skim była wieża obronna, zwana Nawojową lub Dorotką; być więc może, iż nazwa ta poszła od zdarzenia przechowanego w podaniu.

4. Kolberg: „Lud krakowski “. T. I, str. 11 i 35; Glogier: „Encyklopedja staropolska” II, str. 29.

5. „Kaliszauin“ z r. 1881. No : 40, 46 i 49

6. Cezary Augustyn Ludwik Biernacki (ur. 28 sierpnia 1827 w Kaliszu, zm. 27 stycznia 1896 w Warszawie) – polski pisarz, historyk, archeolog, bibliofil, bibliograf, encyklopedysta. Był pisarzem tworzącym różnego typu artykuły, po większej części dotyczące Kalisza. Jego książki i artykuły historyczne ukazywały się m.in. w „Tygodniku Ilustrowanym”, „Kaliszaninie”, „Dzienniku Warszawskim”, „Kłosach”, „Archiwum Komisji Historycznej” i „Akademii Umiejętności”. Wydał Podobiznę pisma św. Wojciecha (1875), Hołdy pruskie podług źródeł dziejowych (1882), Rejestr wozów skarbnych od miast i miasteczek Rzeczypospolitej koronnych na wyprawę wojenną r. 1521 dostarczonych (1886). Znaczna część dorobku naukowego B. dotyczy Kalisza. W „Kaliszaninie” opublikował Słówko o obrazie Rubensa w kościele Św. Mikołaja (1871), Synody kaliskie rzymskokatolickie w dawnej prowincji gnieźnieńskiej (1871), Bractwo Strzeleckie w Kaliszu z dodatkiem spisu królów tarczanych (1873), Memorandum w przedmiocie budowy gmachu nowego ratusza w mieście Kaliszu (1877), O przyaresztowaniu księcia Karola Luxemburczyka margrabiego morawskiego roku 1343 w mieście Kaliszu (1882), Jeszcze o pierwszych kalendarzach kaliskich (1887). Cezary Biernacki obok Adama Chodyńskiego – historyka z zamiłowania i Józefa Szaniawskiego – archiwisty, zaliczany jest do pionierów badań nad historią Kalisza. „W chwilach wolnych od zajęć obowiązkowych z zamiłowaniem oddawał się pracy naukowej”, którą rozpoczął opublikowaną w 1857 r. w „Bibliotece Warszawskiej” rozprawą pt. Jezuici w Kaliszu. Praca do dziś zachowała wartość, bowiem po Biernackim nikt nie podjął się opracowania historii zakonu jezuitów w Kaliszu. W „Bibliotece Warszawskiej” zamieścił Biernacki jeszcze w 1859 r. Ustęp z historycznego opisu miasta Kalisza i w 1867 r. O ważności przywilejów.

Pośmiertnie oddany hołd Adamowi Chodyńskiemu,

przez Redakcję „Gazety Kaliskiej” 

Zanim podamy obszerniejszy rys bjograficzny zasłużonego historiografa naszego grodu, umieszczając dziś podobiznę nieodżałowanego ś. p Adama komunikujemy naszym czytelnikom kilka szczegółów z jego literackiej działalności.

S. P. Adam Chodyński, który bardzo rzadko podpisywał swe prace całem nazwiskiem, lecz najczęściej pseudonimem: „Adam Poraj” i kryptonimami: „C”, „a”, „am”, urodził się w Kaliszu d 16 grudnia 1832r., gdzie skończył szkołę, realną, wraz z dwoma braćmi dostojnikami Kościoła, ks.ks: ś. p. Zenonem i Stanisławem, dziekanem Kapituły katedralnej w Włocławku i protonotariuszem Apostolskim. Poświęciwszy się prawu ś. P. Adam był początkowo obrońca w Warcie, dalej patronem Trybunału kaliskiego, rejentem w Uniejowie, skąd powrócił z powrotem do rodzinnego miasta, gdzie pozostawała do ostatnich chwil życia, jako adwokat konsystorski.

Pierwsze prace treści historycznej, ś. p Adama ukazały się już w r. 1852-im w pismach warszawskich, a w r. 1858-ym jako Adam Poraj wydał: „Obrazek dziejów literatury polskiej dla młodzieży”. Który w roku 1860- ym rozszerzył i wydał pod tytułem: „Zarys dziejów literatury polskiej”. W roku 1862-im napisał „Żywot błogosławionego Rafała z Proszowic”, w roku 1870-ym rozpoczął wydawnictwo „Kaliszanina”, którego redaktorem chociaż był czas krótki, jednak że stałym współpracownikiem pozostawał aż do końca egzystencji tego pisma. Dzięki pracom ś. P Adama, oraz Szanawskiego i Biernackiego, roczniki „Kaliszanina” stały się świetnym materiałem historycznym do dziejów naszego grodu i gubernji Kaliskiej.

Pomiędzy rokiem 1872-im i 1902-im następujące prace ś. P Adam wydał drukiem: „Poezje” (w r.1872) „Stefan Damalewicz, historyk, przełożony kanoników laterańskich w Kaliszu” (Poznań 1874), „Kościół św. Mikołaja w Kaliszu” (Warszawa 1875), „Kościół i klasztor ks. Reformatorów w Kaliszu” (1874), „Ks. Ignacy Przybylski, rektor szkół” (Kalisz 1876 r.), „Błogosławiony Bogumił, arcybiskup gnieźnieński” (warszawa 1879 r.), „Kaliskie nabożeństwo majowe” (Kalisz 1890), „św. Antoni, wiadomość o życiu, oraz nabożeństwo” (warszawa 1880 roku). „Kieszonkowa kroniczka historyczna m. Kalisza” (Kalisz 1885 r.), „Józefie św., módl się za nami i t, d.”, „Hieronim Bonaparte w Kaliszu” (Kalisz 1901-go roku), „Papież Leon XIII-sty” (1902 r.).

Od chwili rozszerzenia programu „Gazety Kaliskiej” ś. P. Adam Chodyński był stałym naszym współpracownikiem. Czytelnicy nasi nieraz ze łzą w oku czytali rzewne, barwnem piórem skreślone wspomnienia zacnego kronikarza z czasów ubiegłych.

Redakcja „Gazety Kaliskiej” 1902 rok.

grób Adama Chodyńskiego na cmentarzu kaliskim

 

Źródła:

Niedzielne wydania „Gazety Kaliskej” z lat 1895 – 1903

www.info.kalisz.pl

www.fotopolska.eu

Diecezja Kaliska

www.swietyjozef.kalisz.pl

 

 

 

 

Share Button

Dodaj komentarz