Tragiczne wydarzenia w Koźminku 5 i 6 września 1939 roku

Tragiczne wydarzenia w Koźminku 5 i 6 września 1939 roku

 

Zdjęcie, które widzimy powyżej, a zwłaszcza jego opis na rewersie dają świadectwo tragicznym wydarzeniom, mającym miejsce w Koźminku w pierwszych dniach września 1939 roku. O wydarzeniach tych pozostały doniesienia w dokumentach sporządzonych przez 30 dywizję piechoty Wehrmachtu, której oddziały w tych dniach przebywały w Koźminku.

Ale po kolei:

Prawdopodobnie ostatnim oddziałem polskim, który przebywał krótko w Koźminku był patrol tankietek TKS, tak przynajmniej wynika z rozkazu, jaki 1 pluton 31 Samodzielnej Kompanii Czołgów Rozpoznawczych otrzymał na postoju w Turkowicach 4 września 1939 roku o godzinie 10.00 od szefa sztabu 25 dywizji piechoty:

„1. Zadanie dla I-go plutonu czołgów:

  1. Rozpoznać m. Dobra, a następnie –
  2. Rozpoznać w kier. Kalisza (płd. – zach.) po osi CIEMIEŃ – NIEDŹWIADY-MADALIN – CHRUSTY – SWOBODA – punkt 169 – KOŹMINEK. Przy tym starać się nawiązać kontakt z nieprzyjacielem na tym kierunku. Nawiązać łączność z kawalerią dywizyjną, która działa na tym samym kierunku. (…)

– Początek zadania – natychmiast (…)

– Koniec zadania w terenie o godzinie 15.00”.[1]

Patrol powrócił z zadania w wyznaczonym czasie, nie napotykając na nieprzyjaciela.

Właściwie minął się o kilka godzin ze szpicą 30 DP Wehrmachtu w postaci „Grupy Adelhoch” – oddziału wydzielonego tejże dywizji, składającego się z 6 zmotoryzowanego batalionu karabinów maszynowych oraz dwóch kompanii rowerowych: 5/26 pp i 9/46 pp, wzmocnionego 4 baterią 66 pułku artylerii ciężkiej[2].

Wg „Dziennika Bojowego 30 DP” po południu 4 września dowodzący 30 DP gen. Kurt von Briesen wydał pułkownikowi Adelhoch następujący rozkaz:

„Batalion posuwa się przez Koźminek, Dobrą, Psary, na czele działają motocykliści, zamyka drogi ucieczki wrogich kolumn marszowych, zapobiega dalszym wysadzaniom mostów. Pościg wyprzedzający. Zostaje mu podporządkowana 4 bateria 66 pac. Rozpoczęcie zadania o 15.40”

 

W myśl tego rozkazu, jak odnotowano w „Dzienniku wojennym 6 batalionu karabinów maszynowych”[3], 1 i 3 kompania 6 batalionu km, oraz wspomniane 2 kompanie rowerzystów ruszyły w wyznaczonym czasie z Kalisza, podążając przez Opatówek i Koźminek w kierunku Dobrej. 3 km na południe od Koźminka batalion został ostrzelany przez polską straż tylną ocenianą na 1 kompanię z ciężkim karabinem maszynowym w okolicach wsi Słowiki pod Koźminkiem[4]. 1 kompanii 6 batalionu km udało się kontynuować marsz i do godziny 19.00 naprawiła most na wschód od Koźminka. Obie kompanie dotarły do Tokar między północą a 2.00 w nocy, 2 kompania 6 btl km dotarła nad ranem o 5.45.

Wysadzony most na rzece Swędrnia

Wysadzony most na rzece Swędrnia

Po przejściu w nocy z 4 na 5 września szpicy 30 DP, przez cały dzień 5 września przechodziły przez Koźminek kolejne oddziały 30 DP, najpierw Oddział Rozpoznawczy 30 DP, następnie część 26 pp wraz z 30 pułkiem artylerii, oraz 46 pp, który noc z 5 na 6 września spędził w Liskowie i okolicach. Od godziny 20.00 w Koźminku przebywał sztab 30 DP. By zapewnić sobie bezpieczeństwo, wzięto zakładników spośród ludności cywilnej. Następujące wydarzenia „Dziennik Bojowy 30 DP” pod datą: Koźminek godz. 20.00 opisuje tak:

„Po aresztowaniu zakładników ostrzelano pilnujących ich wartowników. Po zakończeniu natychmiastowej akcji oczyszczającej nastąpił spokój w miejscowości”.[5]

Wieczorem 5 września do Koźminka przybył także dr Klinker z szpitala polowego 30 DP, z zadaniem urządzenia w Koźminku punktu sanitarnego. W tym celu zajął leżący przy rynku głównym dom fryzjera, oraz posterunek policji. Oto jego sprawozdanie z nocy z 5 na 6 września zawarte w „Dzienniku Bojowym lekarza dywizyjnego 30 DP”:

 

 

 

„Około godziny 21.00 na znak dany dzwonem kościelnym i po odpaleniu wielu rac, zaczęto strzelać z domów przy rynku, oraz z leżących przy nim ulic do żołnierzy. Po wielokrotnych strzelaninach liczba rannych żołnierzy niemieckich wyniosła 10, którzy częściowo opatrzeni zostali jeszcze tej samej nocy, pod asystą żandarmów odwiezieni do Winiar”.[6]

W dalszej części relacji doktor wspomina, że nad ranem 6 września próbowano podpalić dach budynku, w którym urządzono punkt sanitarny.

Informację tą podaje także „Relacja z działań podczas Kampanii Polskiej” 2 kompanii sanitarnej 30 DP. Przybywszy do Koźminka 6 września około godziny 12.30, podaje informacje zasłyszane:

Poprzedniej nocy próbowano podpalić dom, w którym urządzono punkt sanitarny. Podobno sąd wojenny skazał przed południem 18 dywersantów na śmierć. Wyrok wykonano natychmiast”[7].

 

Wydawałoby się, że wszystko jasne, próbowano uwolnić zakładników, przebywające w Koźminku oddziały niemieckie zostały w nocy zaatakowane przez ludność cywilną, ujęto sprawców, osądzono, wykonano wyrok.

tuż przed egzekucją

tuż przed egzekucją

Ale takiemu scenariuszowi wydarzeń przeczą kolejne dokumenty 30 DP. Otóż w „Relacji z doświadczeń 30 DP podczas działań w Polsce we wrześniu 1939” w dziale poświęconym doświadczeniom w zwalczaniu dywersantów, Ic – dowódca wywiadu i kontrwywiadu 30 DP, kapitan Walther Cetto 18.10.1939 r. napisał:

„Często na kwaterach, w szczególności po zapadnięciu zmroku, powstawały dzikie strzelaniny. (Koźminek 5.9. wieczorem). Z reguły były spowodowane nerwowością własnych oddziałów. Po natychmiast wydanych rozkazach by rozładować broń, strzelanina natychmiast ustawała. Czy strzelała miejscowa ludność nigdzie z całą pewnością nie ustalono. W Koźminku strzelano do niemieckiego wartownika stojącego przed budynkiem, w którym umieszczono aresztowanych zakładników. Ślady po strzałach na murze były dowodem. Przeprowadzona akcja ujęcia sprawców zakończyła się z powodu ciemności niepowodzeniem.”[8]

 

Powtórzę:

Akcja ujęcia sprawców, jak pisze kapitan, zakończyła się niepowodzeniem, nigdzie z całą pewnością nie ustalono, czy strzelała miejscowa ludność, mimo to 6 września 1939 roku w godzinach przedpołudniowych w Koźminku rozstrzelano 18 osób. Osób, którym przypisano odpowiedzialność za strzelaninę wywołaną nerwowością własnych oddziałów. I właśnie te osoby widzimy na powyższym zdjęciu. Wg podpisu na odwrocie

„Żydzi w kaftanach, którzy poprzedniego wieczora strzelali do nas”.

„Żydzi w kaftanach, którzy poprzedniego wieczora strzelali do nas”.

„Żydzi w kaftanach, którzy poprzedniego wieczora strzelali do nas”.

W świetle ostatniej relacji, nasuwa się inny podpis:

„Żydzi, którzy po raz kolejny stali się kozłem ofiarnym”!

 

Jacek Boraś   

 

Post Scriptum:

O podobnej sytuacji w Kaliszu tak wspomina Heinz Eduard Tödt, który zamiast jesienią 1939 roku rozpocząć studia teologiczne, jako żołnierz 30 DP Wehrmachtu przejeżdżał przez Kalisz:

Przez Kalisz przeszło już kilka naszych oddziałów, mimo to, także i nam się dostało. Z niektórych domów, warsztatów, fabryk i piwnic strzelano do nas, podstępnie i nikczemnie wg naszego odczucia. Na wojnę partyzancką nie byliśmy przygotowani. Do tego dochodziła jeszcze wielka nerwowość, jaka panuje w każdym niedoświadczonym oddziale przed pierwszą walką. Czy na pewno każdą strzelaninę wywoływali partyzanci?

Jeden towarzysz mi opowiadał, że widział, jak w środku miasta któryś z naszych zauważył w oknie na trzecim piętrze partyzanta i rzucił w niego granat. Ten odbił się i spadł na ulicę eksplodując w maszerującej kolumnie. Ogólnie uznano, że to polski granat. Wywołało to po naszej stronie silny ogień na podejrzane cele. Już nie można było rozróżnić między prawdziwymi, a wyobrażonymi akcjami partyzantów. Wieczorem tego dnia byłem świadkiem wymiany ognia, która z dużym prawdopodobieństwem prowadzona była między dwoma naszymi oddziałami. Niektóry zdenerwowany żołnierz brał cień za wroga i strzelał. Leżałem pośrodku, wśród świszczących pocisków, ale nie uczestniczyłem w strzelaninie. Odczekałem, aż się skończy.”[9]

[1] CAW IX.2.2.406 relacja ppłk. Józefa Kaplinowskiego, dowódcy 2 plutonu 31 Samodzielnej Kompanii Czołgów Rozpoznawczych TKS.

[2] Więcej o grupie Adelhoch w tomie 9 Biuletynu Uniejowskiego w artykule Tomasza Wójcika i Jacka Borasia: „Walki Oddziału Wydzielonego ppłk. Mariana Frydrycha z jednostkami 30 Dywizji Piechoty Wehrmachtu o utrzymanie przeprawy mostowej w Uniejowie w dn. 6 – 7 września 1939 roku”. Artykuł dostępny także online: https://czasopisma.uni.lodz.pl/biuletynuniejowski/article/view/8527/8396?fbclid=IwAR3CWNdQSNx3ctKoemDm83EUCSYeAPaA0qtMLnAdzTOxL0EYNzebAkzFHFE

[3] BArch, RH 37/6582 Kriegstagebuch vom Polenfeldzug des M.G. – Bataillion 6 (mot) u. später Krad SchtzBtl. 40, k. 25

[4] Ze wspomnień, oraz oleatu sporządzonego przez dowódcę 70 pp płk. Alfreda Konkiewicza, wynika, że w okolicy Koźminka działało 4 września rozpoznanie 70 pp.Pułk ten 3 września został oddany przez dowództwo Armii Poznań do dyspozycji 25 DP z zadaniem: „Przejść do rejonu m. Morawin i osłonić wschodnie skrzydło 25 DP z kierunku Koźminek”;PISM B.I.36E 70PP k. 12 – 13 oraz 39.

Niewykluczony jest także udział kawalerii dywizyjnej 25 DP, o której wspominał w swej relacji Józef Kaplinowski. Pamiętajmy, że co do zasady, polska kawaleria walczyła we wrześniu 1939 roku spieszona, koń służył jedynie jako środek lokomocji.

[5] BArch RH26-30/1, Kriegstagebuch Nr. 1. 30 Infanterie – Division, s. 28

[6] BArch RH26-30-78, Kriegstagebuch Divisionsarzt, Feldlazarett 30, k.4

[7] BArch RH26-30-78, Kriegstagebuch Divisionsarzt, 2 kompania sanitarna 30 DP, k. 4

[8] BArch RH37/6966, Erfahrungsbericht der 30 Division anl. des Einsatzes in Polen in Sept. 1939. Erfahrungsbericht Ic. A także: Jochen Böhler „Zbrodnie Wehrmachtu w Polsce”, Kraków 2009, s. 131.

[9] Heinz Eduard Tödt: „Wagnis und Fügung“, Berlin 2012, s. 104.

Share Button

Dodaj komentarz