KOMPLEKS RIESE „OLBRZYM”
W GÓRACH SOWICH
Plan był taki, by nie rozpisywać się zbyt dużo o Riese. Jaki jest sens setny raz powielać te same informacje? Miejsce to jest najbardziej znane dla każdego pasjonata historii. Jest to swoista pielgrzymka, którą każdy pielgrzym-historyk powinien odbyć. Jednak za namową naszych przyjaciół opiszemy wam to najbardziej tajemnicze miejsce w Polsce. Riese zasłużyło na to, by mieć honorowe miejsce na naszej stronie. Choć Riese doczekało się wielu publikacji w naszym kraju, i nie tylko, okazało się, że nie wszyscy wiedzą, co to jest Riese. Dlatego wstawimy ogólny opis z Wikipedii. Jednak nasi przyjaciele prosili, „napiszcie to, co widzieliście, nie to, co można przeczytać w książkach”. Postaramy się…
Cały kompleks Riese (z niem. Olbrzym) to 7 obiektów podziemnych wykutych w twardej skale (gnejsie). Właściwie jest ich 6, ale ostatnio do Riese zalicza się także podziemia pod zamkiem Książ. Obiektów jest być może więcej, jednak do dziś nie zostały odkryte.
- JAWORNIK – sztolnie nie są dostępne dla zwiedzających
- WŁODARZ – największy obiekt, dostępny
- RZECZKA – dostępna dla zwiedzających
- OSÓWKA – dostępna
- GONTOWA – nie jest dostępna
- ZAMEK KSIĄŻ – sztolnia jest niedostępna, znajduje się tam laboratorium instytutu geofizyki PAN
Myśmy do Riese trafili właściwie przejazdem. Plan był taki, poszukiwać ciekawych historycznych miejsc, takich mało znanych na całym Dolnym Śląsku, a Riese do takich nie należy! Jednak trudno koło Riese przejechać obojętnie. Nie mogliśmy się powstrzymać, by „Olbrzyma” nie zobaczyć! Znaleźliśmy sobie nocleg w miejscowości Rzeczka, by nasze zwiedzanie rozłożyć sobie na dwa dni. Choć zwiedzanie Rzeczki, Włodarza, Osówki i Ludwikowic (tam znajduje się słynna Muchołapka) mieliśmy zacząć od rana, to jednak nie wytrzymaliśmy! Pierwszym obiektem był oczywiście kompleks Rzeczka.
KOMPLEKS RZECZKA
„Rzeczki” nie można przegapić. Przy samej drodze do Walimia umieszczono tablice z napisem SZTOLNIE WALIMSKIE . Pierwsze, co rzuca się przejeżdżającym turystom w oczy, to stojąca na metalowym postumencie, naturalnych rozmiarów rakieta V2! Dopiero podchodząc do niej można się przekonać, jaki to był kolos! Aż trudno sobie wyobrazić, jakie spustoszenie musiała siać, kiedy eksplodowała! Zanim turysta może wejść do środka Rzeczki, musi oczywiście zakupić bilet i poczekać na przewodnika. Wtedy ma też okazje pooglądać obiekty przed sztolniami. Najciekawsze są dwa bunkry (strażnice) pomalowane na zielono, czy dwie armaty stojące tuż przed wejściem do sztolni. Jednak naszą uwagę zwróciły, tory kolejki wąskotorowej, betonowe obiekty (może fundamenty od kruszarek urobku ze sztolni). Największe jednak wrażenie zrobiły na nas oryginalne worki skamieniałego dziś cementu, lub dziwny znak w chodniku. Nie wiemy, co to jest, wygląda na logo producenta. W końcu doczekaliśmy się przewodnika, i znikamy w otchłań zimnej ( 7 stopni Celsjusza, 98 % wilgotności) sztolni. Pamiętajcie! W takich sztolniach jest zawsze stała temperatura około 7 stopni, niezależnie od pory roku. Jeśli kiedyś będziecie mieli okazję zwiedzać jakiekolwiek kopalnie czy sztolnie, zabierzcie z sobą cieplejszy ubiór.
Pierwsze, co pokazuje się turystom to wybetonowane pomieszczenie uważane za strażnicę. Już w korytarzu celuje w turystów wystająca z otworu strzelniczego lufa karabinu maszynowego MG. To świadczy o tym, że z założenia do środka można było wejść tylko pod czujnym okiem uzbrojonego strażnika. Zostajemy wprowadzeni w dość obszerną sale. Wszędzie na głowę kapie ze stropu woda. Dosłownie wszystko jest mokre. W sali umieszczono wiele eksponatów z czasów wojny. Jak nam powiedziano oryginalnych elementów z Rzeczki jest tyle, co na lekarstwo. Sztolnie były wielokrotnie penetrowane, i co za tym idzie rozkradzione, z czego tylko się dało. Widzimy tu zardzewiałe lufy karabinów, jakieś militaria itp. Jednak naszą uwagę przykuła wisząca na ścianie, ociekająca wszędobylska wilgocią tablica.
Zauważyliśmy zaznaczony na niej Kalisz. Tablica informuje, że w Kaliszu znajdował się obóz germanizacyjny dla dzieci! Słuchamy przewodnika, opowiada oczywiście o Riese. Potem gasi światło, przyciska jakiś przycisk i zamieramy w ciszy. Umiejętnie rozmieszczone głośniki robią wrażenie! Słychać idących korytarzem, w podkutych stalą butach, rozmawiających strażników niemieckich. Słychać szczekające psy, krzyki więźniów pracujących w sztolniach. Krzyki strażników, potem grupę podrywa huk strzelającego ze strażnicy karabinu maszynowego! Ten przekaz dobitnie wywołuje na turystach gęsią skórkę i daję, choć odrobinę poczucie cofnięcia się w czasie o 70 lat. Idziemy dalej, pokazują nam rakietę V1 w skali 1:1. Poruszamy się korytarzami wykutymi przez więźniów. Wszystko jest umiejętnie oświetlone. Żadne zdjęcia nie są w stanie pokazać piękna kolorów skały. Żadne zdjęcia nie są wstanie oddać też rozmachu, z jakim budowano ten obiekt. Każdy metr sześcienny naznaczony był bólem i krwią więźniów tu pracujących. Człowiek nawet odpowiednio ubrany marznie, przesiąka wilgocią, zaczyna odczuwać klaustrofobie. Nie jest to środowisko stworzone dla człowieka. Dłuższe przebywanie w tych korytarzach musiałoby się skończyć zapaleniem płuc, lub choćby przeziębieniem. Trudno sobie wyobrazić pracę tutaj, często bez butów, w cienkich pasiakach. Nietrudno sobie jednak wyobrazić jak wysoka musiała być śmiertelność wśród więźniów! Sami oprawcy mawiali „pracownicy są jednorazowi” Nikt się nie przejmował, zgonem robotnika, przecież zamieniano go na nowego. Śmierć musiała tu zostawić krwawe żniwo. Prowadzą nas dalej, ogrom korytarzy, wielkość hal (są takie wielkie, jak wnętrze sporego kościoła!) robią ogromne wrażenie! Pokazują nam ogromny zawał skalny, podobno próbowano go usunąć, ale spowodowało to zapadanie się szczytu góry, pod którą się znajdujemy. Więc to tysiące ton skały! Syzyfowa praca. Na końcu zwiedzania, pokazuję się nam ogromną hale wielkości katedry. Znowu czarodziejski pstryczek i możemy słyszeć odgłosy pracy więźniów (manekinów) pracujących na przodku sztolni. Przewodnik prosi nas o minutę ciszy, z szacunku dla tysięcy zmarłych tu więźniów. Gaśnie światło, tam gdzie pracują więźniowie zapalają się znicze. Piękne, wzruszające. Turysta popada w zadumę. Chyba o to chodziło. Wychodzimy na powietrze (upał) gdzie razi nas słońce i bucha gorące powietrze. Myśmy wyszli, tysiące więźniów nie….
KOMPLEKS WŁODARZ
Do Włodarza gorzej trafić, trzeba uważać by źle nie skręcić. Trafiamy w końcu na duży parking w lesie. Pierwsze, co widzimy, to betonowe, zbrojone stalą fundamenty (betoniarki, kruszarki). Kupujemy oczywiście bilety i znikamy w ogromnej bramie z napisem Wolfsberg 4. Od razu napotykamy tablicę upamiętniającą zmarłych więźniów, którzy budowali całe Riese. Potem siadamy w hal,i i puszcza się turystom film wprowadzający w temat o Riese i Włodarzu. Historia tego obiektu jest podobna oczywiście do Rzeczki, trudno opisać Włodarza, bo nasze wrażenia są podobne. Włodarz jest znacznie większy, to swoisty labirynt, do tego, co rusz prowadzono nas schodkami albo w górę albo w dół. To świadczy o ogromnie pracy, jaką włożono w budowę tego obiektu! To naprawdę robi wrażenie. Hale są ogromne, aż się nie chce wierzyć, że jesteśmy głęboko pod ziemią. Najciekawszą atrakcją dla turystów jest możliwość przepłynięcia na łodziach podziemną rzeką. Wsiadamy na łodzie i nasz „sternik” kieruje nas w długi korytarz. Nie używa się tu wioseł, jest za wąsko, nad głową przeciągnięto linę, nasz „sternik” umiejętnie lawiruje w ciasnych korytarzach. Po kilkuminutowej zabawie przewodnik prowadzi nas do najciekawszej, wybetonowanej sali we Włodarzu. Widać na betonie jeszcze ślady po szalunkowych deskach. Tu opowiada się nam największą, i najnowszą tajemnice Włodarza. Na suficie odciśnięto w betonie tajemnicze znaki. Jest tu hitlerowska swastyka, swastyka runiczna, oraz dwa znaki runiczne. Największy znak w kształcie strzałki uznano za drogowskaz. Strzałka skierowana jest na pobliską ścianę. Przewodnik pokazuje nam wywiercony otwór, informuje nas, że prowadzono tu odwierty, i 7 metrów dalej wykryto puste przestrzenie! Prawdopodobnie są tam korytarze, o których nikt do tej pory nie wiedział! To by była sensacja! Wypuszczają nas na słońce. Koniec zwiedzania podziemi Włodarza.
Nasze wnioski. Nie była to nasza pierwsza wycieczka w sztolnie. Korytarze nie robiły na nas już takiego wrażenia, kiedy człowiek wchodzi pierwszy raz w tą zimną i wilgotną czeluść. My pasjonaci znaliśmy historię Riese. Więc, tu też nie byliśmy zafascynowani tym, o czym opowiadał przewodnik. Choć Riese to największa zagadka historii w naszym kraju, obiekty nie zrobiły na nas takiego wrażenia, do tego stopnia, że postanowiliśmy sobie dać spokój z ostatnim obiektem, Osówką. Do Ludwikowic nie opłaciło nam się już pojechać, by zobaczyć słynną „Muchołapkę”. Choć warto zobaczyć te sztolnie, wiemy już, że nie ma sensu tam wracać. Drugi raz człowiek by się po prostu nudził. Jednak, jeśli ktoś z was tam nie był, szczerze polecamy!
Projekt Riese (z niem. olbrzym) – kryptonim największego projektu górniczo-budowlanego hitlerowskich Niemiec, rozpoczętego i niedokończonego w Górach Sowich oraz na zamku Książ i pod nim w latach 1943-1945.
Historia projektu
W tym celu powołano jesienią 1943 r. spółkę Industriegemeinschaft Schlesien AG, której przekazano kilka tysięcy więźniów oraz jeńców wojennych, których umieszczono w czterech pierwszych obozach pracy. Jednak wobec niezadowalającego postępu prac już na przełomie marca i kwietnia 1944 nadzór nad budową przejęła Organizacja Todt.
Plany obejmowały potężne prace adaptacyjne na zamku Książ, utworzenie wielkich przestrzeni wydrążonych pod zamkiem, konstrukcji olbrzymich tuneli i sal podziemnych w kilku miejscach w Górach Sowich, reorganizacji całej siatki okolicznych dróg, połączenia całości siecią kolei wąskotorowej. Była to dalece najkosztowniejsza budowa kwater wojskowych i obiektów strategicznych ówczesnych Niemiec, choć całkowite poniesione koszty trudno oszacować. Rozmach budowlano-inżynierski był na najwyższym wówczas dostępnym poziomie.
Plany były kilkakrotnie zmieniane. Wedle danych z września 1944 produkcja tych schronów miała pochłonąć 150 milionów marek; wraz ze schronami w Wilczym Szańcu i w Pullach pod Monachium obejmowała 257 tysięcy m³ betonu zbrojonego stalą, 213 tysięcy m³ tuneli, 58 km dróg z sześcioma mostami, 100 km rurociągów. Na projekt Riese przyznano w 1944 roku 28 tysięcy ton stali i cementu, czyli tyle, ile Niemcy przeznaczały rocznie na budowę schronów przeciwlotniczych dla ludności cywilnej.
Prace zostały wykonane tylko w części. Przed wkroczeniem Armii Czerwonej wiele podziemnych konstrukcji zostało zniszczonych, a przynajmniej tunele do nich prowadzące zostały wysadzone.
Poszczególne konstrukcje
Prace objęły swym zasięgiem teren kilkudziesięciu kilometrów kwadratowych na stokach gór: Wolfsberg (Włodarz), Saalberg (Jedlińska Kopa), Mittelberg (Dział Jawornicki), na wzgórzu między Wüstewaltersdorf (Walim) a Dorfbach (Rzeczka), Mulenberg (Moszna), Säuferhöhen (Osówka), Ramenberg (Soboń) i Schindelberg (Gontowa).
W zboczach gór wiercono otwory w skałach, które rozsadzano materiałami wybuchowymi. W ten sposób powstawały sztolnie i komory, które wzmacniano obudowami żelbetowymi. Całość była uzbrojona w potężne sieci infrastruktur drogowych, kolejowych, a także wodociągowych, kanalizacyjnych, telefonicznych i energetycznych.
W dokumentach III Rzeszy istnieją zapisy pozwalające ocenić rozmiar materiałów użytych przy konstrukcji kompleksu Riese. Między innymi na tej podstawie można sądzić, że dotychczas około połowa podziemnych korytarzy nie została odnaleziona.
Najważniejsze znane obiekty
Książ
Doprowadzono kolejkę wąskotorową, której rozładunkiem obłożono więźniów Arbeitslager Fürstenstein, założonego u podnóża zamku. Na terenie przyzamkowym utworzono szereg dużych komór i budowli, których przeznaczenie pozostaje dyskusyjne. W zamierzeniu konstruktorów zamek miał być osiągalny wyłącznie drogą podziemną, tunelami samochodowymi i kolejowymi. Pod ziemią stworzono przynajmniej dwa poziomy kuluarów i komór, połączonych z piwnicami zamku. Pierwszy poziom znajduje się 15 m pod ziemią (długość ok. 80 m, 180 m², 400 m³), drugi 53 m pod dziedzińcem zawiera cztery sztolnie oraz sieć krzyżujących się ze sobą szerokich korytarzy (5 m wysokości i 5,5 m szerokości), a także cztery wybetonowane komory. Dziś znajduje się w nich aparatura pomiarowa stacji sejsmograficznej PAN.
Walim – Rzeczka
Trzy wejścia wykute w skałach wschodniego zbocza wzniesienia Ostra (niem. Spitzenberg) prowadzą do równoległych sztolni oddalonych od siebie o około 45 m. Między nimi są usytuowane duże hale. Długość tuneli kompleksu Rzeczka wynosi 500 m (2500 m²; 14 000 m³). Nad ziemią zbudowano główną centralę telefoniczną, której węzeł był większy niż wrocławski czy legnicki.
Jugowice Górne – Jawornik
Podziemny kompleks wykuty w masywie Chłopskiej Góry złożony jest z siedmiu sztolni w trzech osobnych zespołach. Czwarta sztolnia kończy się dziś gruzowiskiem pozawałowym. Długość rozpoznanych podziemi: 460 m (1 400 m²; 4000 m³). Na ziemi istnieje kilkanaście murowanych baraków.
Włodarz
Głuszyca – Osówka
Podziemia zawierają m.in. trzy sztolnie, z których najdłuższa ma ok. 450 metrów. Jedna z nich posiada tamy z cegły, które utrzymują wodę w tunelu. Całkowita długość tuneli: 1700 m (6700 m²; 30 000 m³). Dwa obiekty są szczególnie interesujące: tzw. kasyno i tzw. siłownia. Są to duże naziemne obiekty o powierzchniach 680 m² i 900 m².
Soboń
Wejścia do podziemnych konstrukcji prowadzą z trzech stron góry, trzema sztolniami. Niewielki kompleks zawiera tunele o długości 700 m (1900 m²; 4000 m³). Kilka budynków naziemnych i jeden bunkier. W 2010 odkryto nowe sztolnie na Soboniu.
Sokolec – Gontowa
Podziemny kompleks wykuty w masywie góry Gontowa, zasadniczo dwa prostopadłe zespoły podziemi, w dużej mierze zawalonych lub wysadzonych. Długość podziemi: 850 m (2400 m²; 7100 m³).
Wielka Sowa
Wiadomo, że na stokach tej góry pracowały komanda (Eule). Byli więźniowie, którzy pracowali przy rozładunku i segregacji materiałów budowlanych zeznali, że kierowano tam duże ilości tychże materiałów. Nie udało się dotychczas odnaleźć śladów wejść podziemnych w rejonie Wielkiej i Małej Sowy.
Moszna
Kompleks niepewny, nieodnaleziony, choć prowadzono duże prace na tym terenie i istnieją widoczne studzienki wentylacyjne. W przypadku jego istnienia miałby centralne względem innych położenie, stąd tezy o jego nadzwyczajnym przeznaczeniu.
Praca więźniów
W budowie wykorzystywano więźniów, w przeważającej liczbie Żydów, między innymi pozostałych po likwidacji (w sierpniu 1944) łódzkiego getta, przywiezionych tu via KL Auschwitz-Birkenau, których rychła śmierć miała zapewnić utrzymanie tajemnicy konstrukcyjnej. Byli oni rozmieszczeni w obozach, w pobliżu miejsc pracy. Sieć tych obozów została nazwana kryptonimem Arbeitslager Riese i była częścią sieci podobozów Gross-Rosen. Komendantem był Albert Lütkemeyer. Do tego kompleksu trafiło też w 1944 r. kilka transportów (po ok. 50-70 mężczyzn) z więzienia na Radogoszczu w Łodzi; nielicznym z nich udało się przeżyć.
Więźniów było przynajmniej kilkanaście tysięcy, choć dokumenty niemieckie mówią o zaangażowaniu nawet prawie 30 000 więźniów. Udało się ustalić nazwiska prawie 7000 spośród nich. Praca więźniów była bardzo ciężka. Drążyli sztolnie wewnątrz gór, budowali drogi, torowiska kolejek, pracowali przy przeładunku materiałów budowlanych. Śmiertelność była bardzo wysoka, co wiązało się zarówno z niedożywieniem, z przeciążeniem pracą, z niebezpiecznymi robotami podziemnymi, jak i z traktowaniem więźniów przez niemieckich oprawców.
Wielu z nich, dla zatarcia śladów i usunięcia świadków, zostało zamordowanych w ostatnich tygodniach przed wycofaniem wojsk niemieckich z tych terenów.
Interpretacje historyczne
Uważa się, że sam zamek Książ i jego najbliższe okolice były przygotowywane pod jedną z kwater głównych Hitlera (niem. Führerhauptquartier – FHQ). Natomiast nie jest do końca dowiedziona celowość budowli drążonych w samych górach. Po wojnie powstało wiele tez. Generalnie opinie specjalistów idą w kierunku wielkich schronów dla potrzeb wojennych. Trudno jest ustalić, czy miała tu być przeniesiona produkcja tajnych rakiet V1 i V2, których fabryki na wyspie Uznam zostały zniszczone przez alianckie bombowce w sierpniu 1943, czy też miały tu być prowadzone zupełnie inne prace wojskowe. Nie jest też wykluczone, że w tych podziemiach były gromadzone dobra zagrabione podczas wojny. Za inną interpretacją przemawia fakt, że w Sudetach występują rudy uranu(wyeksploatowane po wojnie przez Związek Radziecki). Niemcy mogliby umiejscowić w Riese – ze względu na bliskość złóż rud uranu – tajne zakłady, które pracowałyby nad cudowną bronią Rzeszy – bronią jądrową. Niemcy uważali te ziemie za rdzennie niemieckie, czyli bardziej bezpieczne, i nie przypuszczali, że po wojnie znajdą się w granicach Polski.
Stan dzisiejszy
Mity i hipotezy
Na przestrzeni lat zagadka Riese stała się tematem zarówno licznych poważnych hipotez, jak i historii sensacyjnych. Jedna z nich głosiła, że w trakcie II wojny światowej w Górach Sowich trwały prace nad niemiecką Wunderwaffe, którą miały stanowić niemieckie latające dyski napędzane urządzeniem o kryptonimie Dzwon (Die Glocke).
Filmy
- Riese. Tajemnice wykute w skale (2012)
- Polska i świat z historią w tle: Tajemnica podziemnego miasta (2011), odc. 17, 25 min