Od Redakcji :
„Jednodniówka” to broszura wydana w 1937 roku z okazji ogólnopolskiego Kursu Hodowlanego, który odbył się w wyjątkowej, bo wtedy jedynej, istniejącej w naszym kraju Szkole Hodowlanej w Liskowie. Broszurę tę odnaleźliśmy na stronie www.polona.pl. Wydanie to, zamieszczono tam w formie kopii fotograficznej (zeskanowano) i zapisano w pliku PDF. Specjalnie dla wygody naszych Czytelników, oraz uratowania broszury przed zapomnieniem, użyliśmy specjalnego programu do sczytywania samego tekstu, ze zeskanowanych wcześniej zdjęć. Ta żmudna czynność kosztowała nas wiele cierpliwości. Druk nie jest doskonały a i tekst zawiera w sobie wiele błędów, które jak uznaliśmy, nie mieliśmy prawa poprawiać. Chcemy, by tekst w naszym artykule był wierną kopią tego z broszury. Program do sczytywania testu też nie jest idealny. Autorzy w swych tekstach często zwracają się do czytelnika słowami, których w naszych czasach już się po prostu nie używa. To powodowało, że nasz program sczytujący tekst miał problemy z prawidłowym odczytaniem niektórych słów. W efekcie interpretował nieznane mu słowa po swojemu. Być może i on mógł zrobić nam psikusa i wygenerować w takiej ogromnej ilości sczytywanego tekstu niezauważony wcześniej przez nas błąd. Dlatego tak jak autorzy broszury, tak, jaki i my prosimy Państwa o wyrozumiałość.
„Jednodniówka” dla nas okolicznych mieszkańców, to istna skarbnica wiedzy! Opisuje ona szkolne wydarzenia sprzed niemal już osiemdziesięciu laty! Dość, że opisuje ona wydarzenia, jakie miały miejsce w Szkole Hodowlanej, to jeszcze znajdziemy ówczesny opis wzorowo prowadzonych okolicznych gospodarstw rolnych w niedalekim Dębe, Goliszewie czy Szadku. Czytając te teksty dowiecie się jak wyglądał tuż przed samym wybuchem II wojny światowej zwykły dzień ucznia tej szanowanej szkoły. Przeczytacie jakie były organizacje uczniowskie w szkole. Przeczytacie humoreskę ucznia, który się podpisał Dojarz. Przeczytacie humorystyczne opowiadanie o „wykonaniu wyroku śmierci” przez dwóch uczniów na jednym z mieszkańców chlewni. Przeczytacie teksty szkolnych „belfrów”, przekonajcie się ile w tych słowach jest patriotyzmu, miłości do ziemi, do wsi!
Choć „Jednodniówka” to kawał liskowskiej historii, to jednak nie tylko liskowską przeszłość w sobie zawarła. W tym wydaniu umieszczono kilka reklam przedwojennych firm kaliskich, które specjalnie umieszczamy w naszym artykule by wam je pokazać. Zdjęcia tych reklam to istna podróż w czasie do Kalisza z lat trzydziestych ubiegłego wieku. Mamy ogromną nadzieję, że znajdzie się ktoś, kto być może podzieli się z nami informacjami o tych, nieistniejących już dziś kaliskich firmach. Czekamy na wasze e-maile!
Z radością witam waszą inicjatywę zmierzającą do wydania „Jednodniówki”. Inicjatywa ta dowodzi, że pragniecie w szkole zdobyć nie tylko przygotowanie zawodowe, ale także przygotować się wszechstronnie do samodzielnej pracy w życiu. Jaką potęgą jest słowo drukowane — wiemy wszyscy dobrze — to też jest słusznym nauczyć się nim władać poprawnie i posługiwać się celowo. „Jednodniówka” niniejsza jest próbą sił, która natchnie Was wiarą w swe zdolności i zachęci w przyszłości do poruszania interesujących Was zagadnień na lamach prasy fachowej czy codziennej.
Po ukończeniu kursu, rozjedziecie się we wszystkich kierunkach naszej Ojczyzny i rozpoczniecie swą pracę zawodową, pracę przede wszystkim oświatowo-rolniczą. W pracy Waszej umiejętność ugadania piórem, będzie jednym ze środków umożliwiających uzyskanie dobrych wyników. Wierzę, że te pierwsze kroki, jakie stawiacie w dziedzinie pracy publicystycznej rozpoczną okres dalszej systematycznej pracy i ćwiczenia w tym kierunku i pozwolą Wam dojść w przyszłości do pewnej wprawy w posługiwaniu się słowem pisanym.
Przestrzec Was muszę przed grafomanią. Unikajcie poruszania tematów dla czytelników nieaktualnych, piszczcie zwięźle i treściwie, pamiętajcie, że dla Was pisanie jest środkiem a nie celem.
Piszcie, więc śmiało i jak najlepiej, nie zrażajcie się trudnościami, na jakie napotykaliście podczas pierwszej próby, bądźcie przekonani, że szanowni Czytelnicy „Jednodniówki” należycie ocenią Waszą pracę a pewne niedomagania nieuniknione zresztą w każdej pracy początkujących przyjmą z pobłażaniem.
INŻ. ABGAROWICZ FRANCISZEK
OD REDAKCJI
Spełniając życzenia Szanownych Kolegów oddajemy do rąk niniejszy numer „Jednodniówki”. Są tu oczywiście pewne braki i niedociągnięcia, lecz prosimy nam wybaczyć — tym bardziej, że czas przepełniony pracą, upływał nam jak mogliście to sami stwierdzić nieraz do późnej nocy. W pracy tej musieliśmy pokonać niemało trudności, jednak trudów, jakie włożyliśmy nie żałujemy, a jeszcze bardziej pobudza nas do pracy to, że na obecnym Kursie Hodowlanym zetknął się element z całego terenu naszego Państwa — taki, który prawdziwie kocha gorącym sercem naszą wieś i — chce jej służyć bezpośrednio słowem i czynem ofiarnym.
Artykuły tu zamieszczone są wiernym odbiciem naszych prac i dążeń. Poświęciliśmy tu przeważnie miejsce na zagadnienia społeczne, chcieliśmy, bowiem dać Czytelnikowi wierny obraz naszych zadań i obowiązków, jakie nas czekają i nasze na nie zapatrywania.
„Jednodniówka” niniejsza, jako pierwsze tego rodzaju wydawnictwo za czasów istnienia szkoły naszej, niech będzie trwałym dokumentem naszej pracy w organizacji Uczniowskiej, Kola Koleżeńskiego i przygotowania nas do ważnych zadań, do życia obywatela patrioty.
Jako byli wychowankowie Szkól Rolniczych i uczniowie Przysposobienia Rolniczego przybyliśmy do Szkoły, którą obecnie kończymy po to, by pogłębić i ugruntować swe wiadomości z dziedziny hodowli, organizacji gospodarstw, spółdzielczości i zagadnień społecznych, by być w przyszłości wzorem samodzielnego gospodarowania na własnym warsztacie rolnym bądź też w K. K. O. w charakterze instruktorów hodowlanych.
W Szkole Hodowlanej w Liskowie, która jest jedyną tego rodzaju w Polsce zdobyliśmy b. dużo i nie tylko uzupełniliśmy wiadomości zdobyte w szkołach rolniczych, ale nauczyliśmy się patrzeć na świat rozumowo z pewną dozą krytycyzmu. Niech przyszła nasza praca w terenie potwierdzi to i niech będzie tą podporą filarii, na którym budują się nowe wartości moralne i materialne obecnego ustroju Rzeczypospolitej.
Zacznijmy od tych drobniutkich na pozór spraw, nie sięgajmy od razu wysoko, by nisko nie upadać, lecz sumienmym wykonaniem obowiązków obywatelskich dążmy do ziszczenia słów naszych i marzeń w czyn.
Niech zachętą nam będą w szarej codziennej pracy przy pokonywaniu piętrzących się trudności postacie naszych nauczycieli, ich nieocenione rady i wskazówki jak śmiało i zwycięsko iść naprzód, by złożyć siebie, jako całopalną ofiarę na odcinku wiejskim, by wydźwignąć masy rolnicze na wyższy szczebel oświaty, by stworzyć nowego człowieka, obywatela — dobro swej Ojczyzny mającego na względzie.
Nie mamy słów wdzięczności dla naszych nauczycieli, którzy poświęcili swe życie, sity i zdrowie po to, by dać tysięcznym zastępom młodzieży rolniczej oświatę, rozbudzić kiełkująca szlachetną inicjatywę i zaszczepić wysokie wartości moralne i etyczne.
Nie mamy innego środka zapłaty, jak wskazówki ich zamienić w czyn i nie zawieść zaufania i nadziei społeczeństwa, jakie w nas pokłada. Nie wolno nam zadowolić się zdobytymi wiadomościami w szkole, musimy nadal dokształcać się pomni na przykazanie, że kto nie idzie naprzód — cofa się w tył.
Musimy zwrócić uwagę na drukowane słowo, na książkę i gazetę i starać się szerzyć czytelnictwo wśród najszerszych mas wiejskiego społeczeństwa.
Żyjemy w czasach wytężonej systematycznej pracy społeczeństwa nad zbudowaniem potężnego gmachu Państwa Polskiego, czasy te znamionuje jak powiedział Wielki Marszałek Polski Józef Piłsudski zamiast wyścigu żelaza i krwi, wyścig pracy i w pracy tej naszego udziału zabraknąć nie może.
Władysław Słota – sekretarz redakcji Włodzimierz Dowgaj – redaktor
WSPÓLNĄ PRACĄ DĄŻYMY DO POPRAWY
Dawno przebrzmiały echa huku dział klekot karabinów zawieruchy wojennej. Już i Matka ziemia zabliźniła rany, zadane ręką Marsa, który długi czas sprawował swe rządy nad naszą Ojczyzną.
Tylko długie szeregi krzyży na żołnierskich cmentarzach i polach walk, oraz trawą porosłe kurhany wspólnych mogli, świadczą o tym kataklizmie dziejowym, z którego dzięki ofierze życia najlepszych synów Ojczyzny, Polska wyszła, jako Niepodległe Państwo.
Ofiara złożona na ołtarzu Ojczyzny nie poszła na marne.
Dzięki Opatrznościowymu człowiekowi, jakim byt Marszałek Józef Piłsudski, zdążyło młode Państwo zdobyć powagę i miejsce należne wśród państw Europy, dzięki silnej, dobrze wyszkolonej i nowocześnie wyekwipowanej armii, tak, że obecnie możemy się tym chlubić.
Teraz już każdy obywatel może spokojnie i bezpiecznie wykonywać swe prace zawodowe, wiedząc, że na rubieżach Rzeczypospolitej, czuwa Polski żołnierz zawsze gotowy piersią swą zasłonić Ją przed najeźdźcą.
Nie znaczy to jednak, że teraz możemy w spokoju i beztrosce odpoczywać po przebytych trudach. Musimy pamiętać, co swego czasu powiedział Wielki Marszałek „skończył się wyścig żelaza i krwi, a zaczął się wyścig pracy” — wyścig o wiele ważniejszy niż się niejednemu może zdawać, gdyż od niego zależną jest, jeżeli nie wolność polityczna — to gospodarcza, wyścig, w którym biorą udział wszystkie państwa nie tylko Europy, lecz całego świata, bez względu na ustroje.
„Naród, który w tym wyścigu nie zda egzaminu wytrwałości i hartu, stanie się pastwą tych, którzy wygrają ten wyścig, dzięki zaletom moralnym swych obywateli„
Dlatego też Naród, który pragnie zachować swą samodzielność, musi stanąć do tego wyścigu, który ma zadecydować o dalszych losach danego społeczeństwa.
Więc wszyscy bez wyjątku musimy zakasać rękawy, stanąć do tego wyścigu, zabierając się gorliwie do pracy, każdy w swoim zawodzie nie oglądając się na innych.
Musimy pamiętać, że nie wystarczy poprawiać drugich, lecz każdy musi zacząć poprawę od siebie, od swojego gospodarstwa, czy warsztatu, musi się zastanowić, od czego zacząć i na czym skończyć, aby z danej pracy osiągnąć jak największe korzyści.
Każdy zdrowo i rozsądnie myślący musi nakreślić sobie ścisły plan pracy zawodowej i społecznej, konsekwentnie wykonywać go, nie zrażając się trudnościami, gdyż tylko ten człowiek może zasługiwać na miano pełnowartościowego obywatela, który nigdy nie cofa się z obranej drogi prowadzącej do dobrego celu.
My Polacy stoimy wciąż jeszcze na niskim szczeblu kultury tak zawodowej jak umysłowej, szczególnie wieś ma pod tym względem olbrzymie braki, które teraz musimy usilną i pionierską pracą nadrobić, pomni słów Marszałka Śmigłego-Rydza, który powiedział między innymi te słowa:
„Musimy zbiorowym wysiłkiem podciągnąć Polskę”
Do wprowadzenia tych słów w czyn, potrzebny jest wysiłek całego społeczeństwa, zgodnie ręka w rękę idącego, bez względu na wiek i zapatrywanie polityczne.
Społeczeństwo zaczyna tworzyć jedną wielką organizację, gromadzącą w swoich szeregach wszystkich obywateli wartościowych, zdrowo myślących, którym na sercu leży dobro Ojczyzny i Jej obywateli, pragnących wspólnym wysiłkiem zrealizować plany wytknięte przez naszych Wodzów.
To też i nas chłopów nie mogło zabraknąć w tej pracy dla dobra Narodu. Powinniśmy i musimy zająć należne nam miejsce, musimy pamiętać, że 70% pracy należy do nas, gdyż ilościowo stanowimy tyle.
My młodzi synowie wsi zdajemy sobie dobrze sprawę z tego, czego od nas żąda Ojczyzna i Wieś, wiemy, że od nas młodzieży wiejskiej zalety, jaką ta wieś będzie w przyszłości.
Wiemy dobrze, że nie możemy się chełpić tymi tysiącami synów chłopskich, którzy na ołtarzu ofiarnym złożyli swe młode życie dla dobra Ojczyzny, wiemy, że nie wystarczy stawiać im pomników i sławić ich czyny. Toby byto za mało dla uczczenia ich pamięci.
Wiemy, iż zostawili nam w spadku po sobie Niepodległą Ojczyznę, którą wskrzesili swą krwią i znojem.
Dlatego też naszym świętym obowiązkiem jest podnieść Ją do takiego stanu, aby mogła z każdej trudności dziejowej wyjść obronną ręką, i wierzymy mocno, iż my młode pokolenie, wyrosłe na Jej ziemi obficie zroszonej krwią bohaterów, potrafimy to zrobić usilną pracą dla dobra Narodu, podnosząc kulturę i oświatę swoich rodzinnych wsi, czy też pomagając innym, w zawodowym doskonaleniu sic.
Musimy wierzyć w swoje siły, iść naprzód z nadzieją, że uda nam się podnieć kulturę wsi o jeden szczebel wyżej, a tym samym przyczynie się do zrealizowania słów Wodza naszego Narodu.
Postołek Franciszek.
Kółka rolnicze a młodzież wiejska
W dzisiejszym układzie sił społecznych w Polsce stosunkowo najsłabiej zorganizowane jest rolnictwo, mimo, te stanowi około 70% ogółu ludności. Czemu to, więc przypisać?… Nie temu, że jest brak organizacyj rolniczych, tylko niestety temu, że brak zrozumienia solidarności zawodowej i umiejętności prowadzenia istniejących organizacyj — a w takich warunkach niema mowy o polepszeniu stosunków gospodarczych na wsi, zależnych w wielkiej mierze od różnych osobników, którzy na swój sposób na każdym kroku wykorzystują nieuświadomioną masę wiejską.
Zastanówmy się jak przystąpić do zorganizowania wsi, żeby otrzymać dobre rezultaty. Otóż na pierwszym miejscu, z organizacji wiejskich, będą Kółka Rolnicze, które dotychczas liczbowo przedstawiają się bardzo marnie. Według kalendarza Rol. w roku 1934 było ogółem k. r. 3438, które zrzeszały 85,251 członków. W roku 1936 powiększyła się już ilość Kółek Rolniczych o 845 i członków o 20,848.
Jak widać z danych statystycznych stosunkowo bardzo mały procent rolników należy do Kółek Rolniczych, to też nic dziwnego, że nie mają one poważnego znaczenia. Jednakże z roku na rok zwiększa się liczba Kółek R. i daje się zauważyć, że wieś nasza coraz bardziej docenia ideę łączenia się i wchodzi w szeregi zrzeszonych rolników. Jeżeli ta tendencja podtrzyma się nadal to za parę lat będziemy się mogli spodziewać efektu swej pracy i będziemy mogli decydować o cenach produktów rolnych na naszym rynku.
Kółka rolnicze rekrutują się przeważnie ze starszych rolników, a o młodzieży całkowicie zapominamy. Toć przecież ta nasza młodzież wiejska, to otwarte głowy i szlachetne serca, zbiorowisko żywe, rwące się do życia, światła, wiedzy i zdobyczy. Ta młodzież przecież za lat kilka ma ująć ster w swe ręce, ma tworzyć kadry obywateli o zdrowych pojęciach, którzy powinni doceniać konieczność współpracy wszystkich i ją kontynuować. To też za jedną z najważniejszych metod uważam wczesne wciąganie młodzieży do życia organizacyjnego, Zwracam się, więc z apelem do K. R. by zaciągały do swych szeregów starszych rolników a młodzież wzięły pod swoją opiekę, wciągnęły do współpracy i nadały pracom jej kierunek zmierzający do solidaryzacji wsi.
Tak, więc przy kółkach powinny być sekcje młodzieżowe, jak Przysposobienie Rolnicze, którego zadaniem będzie prowadzenie doświadczeń polowych, nawozowych, oraz racjonalnego żywienia inwentarza, gdzie przy pomocy fachowców będą te do-świadczenia przeprowadzały i tym samym wpoi się w nich zamiłowania do rolnictwa i życia społecznego. Jest to droga, która poprowadzi wieś do lepszego jutra, tu jednostki dzielniejsze dopomogą słabszym do podciągnięcia się i wytworzy się zdrowy duch rozpraszający złe i obce naleciałości.
Organizacje młodzieżowe powinny wejść w komitywę ze społeczeństwem starszym i przystąpić do ścisłej współpracy.
Pole działania powinna tu znaleźć i ta młodzież, która pragnie godziwej rozrywki. W tym celu należy prowadzić świetlice, w których powinno się organizować gry i zabawy towarzyskie, w których młodzież mogłaby kształcić się i zdobywać różne właściwości tak bardzo potrzebne w życiu społecznym jak np. karność, podporządkowanie się kierownikowi zabaw, szybką orientację, spostrzegawczość, słowem kształcić swój charakter. Tworzyć sekcje sportowe, aby tam mogli znaleźć możność wyżycia się, wszyscy zwolennicy sportu. Całokształt tej pracy powinien mieć jeden cel jasno wytknięty — praca dla dobra kraju, przez pracę nad samym sobą.
Zdawszy sobie sprawę z tego, że wieś nasza musi odegrać zasadniczą rolę w życiu państwowym i że jesteśmy i pozostaniemy krajem rolniczym, musimy całą siłą pracy i pomysłów dążyć do usunięcia nie domagań, braków i niszczenia zła. Lamy naszej gazetki, jako synów polskiej wsi rzucają prawdziwe światło na stosunki wiejskie, to też każdy nasz ustęp niech wywoła żywą dyskusję, niech po-wstaną wreszcie doskonale plany — uwydatnią się zasadnicze drogi, którymi zdążając, nasze życie państwowe i gospodarcze na nowych i silnych zbudujemy podstawach.
Rocha Florian.
Czytajcie czasopisma rolnicze
Powiedz co czytasz,- a powiem ci,- kim jesteś.
UDERZ W STRUNY
Uderz w struny zemdlałą ręką,
Boś nieraz ci zabraknie sił —
Niech zawtóruje akord donośny,
Niech wzejdzie plon, o którymś śnił
Uderz w struny! Niech ci dodadzą
Otuchy na dalszy lot.
Uderz mocno, siarczyście,
Muskuły napręż, nabierz tchu…
Krok naprzód… jeszcze jeden…
Na twoje granie czeka stu…
Zaczaruj struny… niech one mówią
Czyś ty jest dobry, czy też zły..,
Niech ganią chwalą… trudy, znoje,
Lecz zawsze one nigdy ty!
Dowgaj Włodzimierz.
NOWOCZESNE WYMAGANIA WSI
W walce o byt niezbędna dla wsi jest oświata i kultura, jest dla nas chłopów tym, czym jest karabin dla żołnierza podczas wojny.
Dziś wszystko prze naprzód w szalonym tempie i aby się módz zorientować, czy to w życiu świata roślinnego czy zwierzęcego, czy też w życiu takiego organizmu jak państwo, należy mieć, jakie takie przygotowanie.
Życie nowoczesne wsi zaczęły rozbudowywać — Kółka Rolnicze, Związki Młodzieży Wiejskiej, które się zrodziły samorzutnie z ducha i potrzeb wsi. Wieś sama paczyna się rządzić i zaprawiać do służby obywatelskiej, pojmując świadomie, że nad-szedł już czas obudzić się ze snu pańszczyźnianego.
Wiara nasza, ludzi wsiowych wypływa z najgorętszych pragnień, z najszlachetniejszych porywów; zaczynamy żyć ideą całego narodu, robimy wszelkie wysiłki, aby stać się godnymi obywatelami państwa, dążymy do podniesienia kultury wiejskiej, mającej podnieść wartość całego Narodu.
Muszę z bólem serca podkreślić, że czujemy na wsi ogromny brak oświaty, która nam jest niezbędna. Ale niestety! Do dziś mimo starań rządu i różnych organizacji społecznych wiele jeszcze dzieci nie uczęszcza do szkoły z powodu ich braku.
Oświata przyczynia się do zrozumienia przez chłopów mnóstwa zjawisk, pogłębienia wiadomości ogólnych i fachowych, dzięki niej chłop może wprowadzić w swoim warsztacie wiele ulepszeń, powiększyć dobrobyt własny, a tym samym ogólny i zaspokoić chociażby skromne wymagania należne każdemu człowiekowi.
Praca chłopa światłego jest umiejętna, wydajna, gdyż orientuje, się on wśród zjawisk, których siły potrafi w sposób umiejętny wykorzystać.
Uprawa roli, hodowla, nie jest rzeczą prostą, jak się na oko wydaje. Znajomość ich, a tą znajomość może dać tylko samokształcenie i umiejętne korzystanie z książek i pism fachowych, które dzięki Bogu, coraz częściej zaglądają pod strzechę, pozwoli nam prowadzić gospodarstwo w ten sposób by ono dało jak największe dochody, dzięki czemu podniesie się dobrobyt u nas samych, a co za tym idzie zakwitnie wieś Polska.
Przez oświatę stajemy się świadomymi swych praw i obowiązków względem państw, biorąc świadomy udział w rozstrzyganiu tak ważnych spraw jak wybory, kierować się będziemy nie osobistymi przestankami, ale dobrem ogółu.
Oświata jest tym czynnikiem, który kruszy wszelkie uprzedzenia klasowe, gdyż podobny poziom wykształcenia i wychowania zbliża ludzi do siebie i czyni jednolite społeczeństwo, a życie prywatne staje się piękniejsze, przyjemniejsze.
Każda nasza praca na roli, aby wydała pomyślne rezultaty, musi być wykonana dobrze i dokładnie, inaczej wysiłek będzie zmarnowany.
Wielka i odpowiedzialna jest nasza praca na ziemi, gdyż my chłopi jesteśmy żywicielami naszego Narodu, plony naszej pracy oddajemy szerokim rzeszom.
Skoro na barkach naszych spoczywa tak ogromny ciężar odpowiedzialności, skoro jesteśmy dostarczycielami chleba dla współobywateli, musimy za tym wytężyć nasz rozum zawczasu, obmyśleć jak uprawiać role, gdzie dać nawozy, jakie ziarno wybrać najstosowniejsze, aby zebrać najlepsze plony, żeby dla wszystkich wystarczyło. Do tego wszystkiego jest nam potrzebna oświata.
Stanowimy masę prawie 70%, a mimo to nasza kultura rolna daleko niżej stoi niż w innych państwach. Za nasze produkty dostajemy mniej niż rolnik duński, czy holenderski. Nasze świnie, masło, jaja są uważane za tańsze, gorsze.
Już pomiędzy poszczególnymi dzielnicami dadzą się zauważyć szalone różnice w wysokości plonu z ha. Najwięcej wyróżnia się z pośród naszych dzielnic Wielko-polska i Pomorze, które wysokość swoich plonów zawdzięczają nie przyrodzonym warunkom, ale kulturze i pracy.
Różnice te możemy wyrównać kosztem przebudowy ustroju rolnego, zastosowania najniezbędniejszych ulepszeń jak na przykład melioracji a także przy pomocy oświaty zawodowej rolniczej.
My chłopi polscy, dopiero jesteśmy na początkach tej drogi, która nas pro-wadzi do gospodarczego wyzyskania wszystkich żywotnych sił narodu i bogactw ziemi.
Światły chłop wie jak wielkie sumy pieniężne wkłada państwo na utrzymanie i szkolenie armii, rozumie, na co nam potrzebna armia, dlatego nie obawia się służby wojskowej, nie broni się przed nią, ale sposobi się już naprzód do niej przez przysposobienie wojskowe. Podobnie czyni z podatkami i rozmaitymi świadczeniami, które zużywa się dla dobra ojczyzny. Światli chłopi dają na cele społeczne szczodrze i chętnie, przeciwnie te same świadczenia dla ciemnych obywateli są ciężarem, od których radzi byliby się uwolnić.
Jedynie przez oświatę chłopów dojdziemy do dobrobytu i rozwoju naszego narodu. Wszelkie narzekania, że stanowimy taki a taki procent ludności i nie mamy głosu w żadnych sprawach, albo tylko w małym stopniu i że jesteśmy nie oświeceni, że nam jest ile, mogą wywołać tylko pewien żal, współczucie — ale prawdziwą po-moc chłopi otrzymają tylko wtedy, gdy ani jeden nie będzie chodził samopas, jeże-li wszyscy będą stanowić zwarty fundament państwa, to znaczy będą zorganizowani i wspólnym wysiłkiem, ramię przy ramieniu, budować silną i bogatą Polskę.
Wąsowicz Stanisław.
ZNACZENIE OŚWIATY ROLNICZEJ
Niejeden ze starszych gospodarzy twierdzi, że do prowadzenia gospodarstwa rolnego nic potrzeba wiedzy, znajomości książek rolniczych it.p.
Zdanie to jednak już przebrzmiało, bo dziś prowadzenie gospodarstwa na dawnych wzorach i zasadach jest już o ile niemożliwie to bezowocne. Dziś praca rolnika będzie owocna, zapłacona, gdy będzie oparta na dobrej kalkulacji, którą może mu dać dobra książka rolnicza, znajomość matematyki, pewna obrotność w sprawach handlowych i prywatnych. Pierwszym krzewicielem wiedzy rolniczej będzie Szkoła Rolnicza, dalej organizacje rolnicze, wreszcie wiedzę możemy zdobyć przez samokształcenie, utrzymując bibliotekę domową, zaopatrzoną w najniezbędniejsze dzieła rolnicze i wreszcie korzystając z bibljotek publicznych. Rolnik winien więcej być uświadomiony i wykształcony w swoim zawodzie niż inni rzemieślnicy czy przemysłowcy, ponieważ wyniki jego pracy są uzależnione od temperatury opadów, od gleby, które to czynniki winien znać dokładnie aby uniknąć niepowodzeń, dalej ma do czynienia z istotami żyjącemi, które także znać winien aby mógł zaspokoić ich wymagania. Rzemieślnik przedmiot źle wykonany może poprawić, albo na nowo zrobić, ale rolnik błędu w swym zawodzie nie poprawi, a przynajmniej na naprawę odczekać musi czas dłuższy.
Widzimy, więc, że oświata w rolnictwie jest niezbędnym warunkiem do jego rozwoju.
Marek Ignacy
WEZWANIE
Spiesz kolego! druhu stary,
Tam gdzie pracy jest bez miary…
Do tych cichych siół.
Masz zaszczepić w nich kulturę,
Serca ludu podnieść w górę.
By po Polsku czuł.
Masz dać przykład jak pracować,
Jak z kryzysem się mocować,
Aby znikną! już.
Musisz biedzie urwać głowę
Wszystkim wskazać światło nowe —
Koniec groźnych burz.
Pospiesz wieś podciągnąć wyżej
By poznała naukę bliżej
I swój zawód też.
Polska liczy na twe sity
A więc śmiało bracie mity
Do pracy się bierz.
Pośpiesz stanąć do apelu,
Tak jak poszło z ląd już wielu
Tworzyć nową wieś.
Niech Bóg da ci tyle siły,
By twe plany się ziściły
Twym zamiarom „Cześć”.
Franek z nad Prądnika…
Sprawozdanie
Z działalności Koła Koleżeńskiego Uczniów Szkoły Hodowlanej w Liskowie
Ze wszystkich prawie dzielnic i zakątków naszego kraju, z poznańskiego i małopolski, pomorza, śląska i wileńszczyzny, zjechali się na Kurs Hodowlany do Liskowa przedstawiciele tych dzielnic, aby tu pogłębić swoje wiadomości zdobyte w szkołach rolniczych i przygotować się do przyszłej pracy w zawodzie hodowlanym, w charakterze K. K. O. Kurs ten został zorganizowany przez Łódzką Izbę Rolniczą od 15-go lipca i trwać będzie do dnia 15-go grudnia b. r.
W celu należytego przygotowania się do pionierskiej pracy na wsi i do organizowania jej życia, a ponieważ zdawaliśmy sobie sprawę że do tego potrzebna jest pewna rutyna, założyliśmy w szkole organizację uczniowską pod nadzorem władzy szkolnej, która życzliwie przyjęła nowe zamierzenia i udzieliła w tym kierunku wskazówek i pomocy.
Po opracowaniu statutu przez powołaną komisję w skład, której wchodzili kol. kol. Nawrat J. Słota W., Becha F. i Wąsowicz S. zwołano na dzień 29 lipca Walne Zebranie uczniów w celu zapoznania się, przyjęcia Statutu i wyboru władz.
Do zarządu zostali wybrani kol.
Słota Władysław — prezes,
Becha Florian — viceprezes,
Nawrat Józef — sekretarz,
Wąsowicz Stan. skarbnik,
Dowgaj Włodz. członek (bibliotekarz).
Opiekunem Kota został z ramienia Dyrekcji Szkoły p. prof. A. Sobotko.
Dla zrealizowania szeroko nakreślonego planu pracy i wciągnięcia do niej wszystkich kolegów, powołano następujące sekcje:
Sekcja kulturalno-oświatowa.
Kierownik sekcji kol. Wasiuk B. zorganizował na początku 4-ro głosowy chór, który prowadzi miejscowy organista p. Oprawko. Pierwszy występ chóru odbył się 11-go listopada, ku uczczeniu 19-ej rocznicy odzyskania Państwa Polskiego. w którym wzięto udział całe Koto, Dalej, sekcja urządziła przedstawienie amatorskie z którym wystąpiono 14-go listopada. Poza tym opracowano wspólnie z sekcją samokształceniową tematy do referatów, które wygłaszano na zebraniach świetlicowych.
Sekcja samokształceniowa.
Na uwagę zasługuje sekcja samokształceniowa z kol. M. Marszałkiem na czele, która codziennie od godz. 19.40 do 21.30 urządza — lekcje samokształceniowe, polegające na czytaniu podręczników szkolnych, broszur i artykułów fachowych z zakresu: hodowli, organizacji gospodarstw i rolnictwa, spółdzielczości i mleczarstwa, weterynarji i t. p. Po odczytaniu danego tematu, Kier. sekcji wyciąga odpowiednie pytania, na które członkowie starają się odpowiedzieć jak najlepiej, a co za tym idzie, że w ten sposób zmusza się niejako kolegów do zabierania głosu, co w przyszłym naszym życiu, będzie niezbędne. Natomiast zebranie dyskusyjne sekcja urządza w każdą niedzielę i święta po rannym nabożeństwie od godz. 9.30 do 11.05 na tak zwanej żywej gazetce. Na zebraniach tych wygłaszane są referaty czy pogadanki aktualne, dalej, pogadanki czy odczyty z zagadnień polityki, ekonomii, hodowli, i t. p. Po każdym temacie wygłoszonym jest prowadzona dyskusja z zakresu spostrzeżeń własnych i praktyki.
Sekcja gospodarcza. Kier. kol. I. Marek spełnia swoje zadanie przez przestrzeganie stałego utrzymania porządku w gmachu szkolnym, podwórzu i całym obejściu gospodarskim, jakie
wykonują dyżurni poszczególnych działów, wyznaczani przez władze szkolne na okres czasu jednego tygodnia.
Sekcja sportowa.
Z kierownikiem kol. S. Serafinem, poza rozgrywkami własnych drużyn i szkolą rzemieślniczą w Liskowie, innych gier poza siatkówką — czy rozrywek związanych z wychowaniem fizycznym ze względu na brak czasu nie prowadzi.
Podkreślić równocześnie należy, że urządziliśmy z władzami szkolnymi kilka wycieczek naukowych w celu zapoznania się z nowoczesnymi metodami organizacji drobnych gospodarstw. O wycieczkach piszemy na innym miejscu.
Nad całością wykonywania prac powziętych przez wymienione sekcje, czuwa Zarząd koła, a w celu omówienia spraw organizacyjnych odbywają się zebrania świetlicowe raz w tygodniu.
Sąd Koleżeński.
Przewodniczący Włodzimierz Dowgaj.
Dla łagodzenia ewentualnych sporów wynikłych między kolegami został powołany do życia Sąd koleżeński, który posiada własny regulamin wg, którego rządzi się. Największą karą, jaką Sąd może wymierzyć oskarżonemu — jest upomnienie. Natomiast sprawy ważniejsze przesyła się do rozpatrzenia Radzie Pedagogicznej.
Referat prasowy i biblioteczka.
Kier. referatu Włodzimierz Dowgaj.
Zdając sobie dokładnie sprawę jak ważne zadanie spełnia czytelnictwo pism S książek, jakie korzyści osiągamy, a tym samym wewnętrzne zadowolenie po zaznajomieniu się czy to z literaturą, czy artykułami związanymi z nauką zawodową, lub poświęconym zagadnieniom specjalnym, stworzono na czas trwania kursu — referat prasowy, czytelnictwo pism i książek.
Praca w tym kierunku zorganizowana jest w ten sposób, że kierownik referatu prasowego utrzymuje kontakt z wydawnictwami pism zawodowych i stara się takowe zasilać pracami członków Koła.
Poza tym referat objął czytelnictwo, pism codziennych jak: Gazeta Polska —Kurier Poranny i inne czasopisma fachowe a to: Przewodnik Gospodarski — życie Rolnicze Poradnik Gospodarski — Plon — Rolnik Polski — Zjednoczenie — Przodownik Wiejski i wiele, wiele innych.
W celu zdobycia szerszych wiadomości z uprawy roli, z organizacji rolnictwa i gospodarstw, hodowli, weterynarii i t.p. korzystamy z biblioteki, która obejmuje 530 tomów i podzielona jest na specjalne działy.
Już na początku wspomniałem, iż plan pracy naszej organizacji został szeroko nakreślony, to też w ramach możliwości staramy się zrealizować go, a pracy przed nami nie mało.
Jako przyszli pracownicy na odcinku wiejskim, będziemy mieli wiele do zrobienia, bo z przykrością stwierdzić trzeba, że wieś nasza pod względem organizacyjnym stoi daleko niżej aniżeli u naszych sąsiadów zachodnich, jak w Danii czy Finlandii i t.d. A jakże długiego okresu czasu potrzeba nam na zorganizowanie naszych wsi, abyśmy, choć w małej części mogli dorównać innym narodom, które z jednej strony ze wzgardą patrzą na nas i kraj nasz, a z drugiej, spoglądają z dumą, że z nich bierzemy przykłady i w naszym szarym życiu na nich się wzorujemy. A czyż nie możemy się obejść bez obcych wskazówek? Czy nie stać nas na to abyśmy się wzorowali na własnych doświadczeniach? A czy nie możemy raz wreszcie zrobić silne-go postanowienia i powiedzieć: organizujemy się. Tylko trzeba chcieć. Uchwałą i postanowieniem naszym zostało, że z chwilą kiedy wyruszymy w teren, kiedy znajdziemy się na wsi Polskiej, starać się będziemy wszelkimi siłami stworzyć jedną wielką Organizację Społeczną, która musi zrealizować palące potrzeby wsi i stworzyć trwałe podwaliny pod rozwój samodzielnego bytu chłopa. —
Władysław Słota
Prezes K.K.U.
W 19-letnią rocznicę odzyskania niepodległości
Przemówienie kol. Niemczała w dniu święta Niepodległości w sali Domu Ludowego w Liskowie
Bolesne były to lata, kiedy Polska skreślona została z mapy Europy, a Polak przyobleczony w nienawistny mundur obcego wojska przelewać musiał krew za obce sobie sprawy; pieniądze ściągane za podatki z polskich warsztatów pracy wywoził obcy urzędnik do Petersburga, Berlina czy Wiednia, a kraj tonął w ciemnocie i biedzie. Prześladowano wiarę, język ojczysty, tępiono zwyczaje spokojnej ludności polskiej. Nasyłano obcych osadników, aby zajmował nasze warsztaty pracy, wydziedziczono z ziemi i mienia w nadziei, że imię polskie przestanie istnieć. — Nie przestało jednak istnieć, bo wśród najgęstszych ciemności tej polskiej nocy paliły się zawsze jasno trzy światła: wiara w lepszą przyszłość, nadzieja odrodzenia i miłość wolności. Te trzy światła prowadziły naród polski przez mroki niewoli, one przyświecały bohaterom powstań: kościuszkowskiego i listopadowego, przyświecały partiom powstańczym w 1863 r., które znaczyły krwią drogi przez gąszcza leśne i zesłańcom Sybiru, którym brzęk łańcuchów zastąpić musiał mowę braci i przyjaciół. Światła te, mocno palić się musiały w sercach dzieci Wrześni, katowanych przez pruskiego nauczyciela i tych wszystkich, którzy pod grozą ciężkiego więzienia prowadzili pod zaborem rosyjskim tajne polskie nauczanie.
Miał też słuszność wielki nasz poeta Adam Mickiewicz, gdy mówił o narodzie polskim, że jego „wewnętrznego ognia sto lat nie wyziębi”. I rzeczywiście nie wyziębiło go sto lat niewoli, ale raczej go rozżarzyło…
Zasłuchani w słowa poety Juliusza Słowackiego, który zaklinał „niech żywi nie tracą nadziei”, Polacy nie tracili nadziei i nie wątpili. Pokolenia cale pracowały w – ciemnej nocy niewoli, posłuszni wezwaniu innego poety, który mówił „…Idż i czyń, choćby serce wyschło w piersiach twoich, choćbyś zwątpił o sobie samym, czyń bez wytchnienia”.
Aż przyszedł czas utęskniony przez pokolenia niewolników, wymodlony przez Mickiewicza, który wolał do Boga „O wielką wojnę ludów prosimy cię Panie”. Nad światem rozszalała się wielka wojna światowa w roku 1914.
Spodziewając się wojny Józef Piłsudski na kilka lat naprzód tworzył w Krakowie pierwsze kadry polskiego wojska, a po wybuchu jej przekroczył 15 sierpnia 1914 r. ze swymi strzelcami granicę rosyjskiego zaboru, aby złożyć dokument przed światem, że w tej nowej dziejowej chwili Polska upomina się o swoje prawa do posiadania niepodległego państwa i że za te prawa gotowa jest złożyć ofiarę krwi.
Nadszedł dzień 11 listopada 1918 r. Państwa wojujące ogłosiły zawieszenie broni, a świt dnia 11 listopada był dla Polski pierwszym dniem wolności, albowiem zwycięskie państwa wcześniej już w swoim programie postawiły warunek–przywrócenia Polsce niepodległości. Tegoż dnia wrócił do Warszawy uwolniony z magdeburskiego więzienia Józef Piłsudski.
Rada Regencyjna złożyła swą władzę nad krajem w ręce Piłsudskiego i rozwiązała się. Nie znaczy to jednak bynajmniej, aby Polskę oczekiwał spokój, bo choć stolica była wolna od wrogów na wszystkich niemal krańcach wypadło staczać zacięte walki. Niemcy w Wielkopolsce stawiali opór uważając kraj ten za swoją własność. Dopiero powstanie wielkopolskie doprowadziło do połączenia z resztą kraju. W wschodniej Małopolsce przyszło staczać zacięte walki z Ukraińcami. Śląsk musiał bronić się od Czechów. Dzień, więc 11 listopada, stając się dniem zawieszenia broni dla innych państw, dla nas był raczej początkiem walk, które prowadziliśmy już sami na własny rachunek, walk o zjednoczenie dzielnic i utrwalenie niepodległości.
Na terenie międzynarodowym Polska, jako państwo z dostępem do morza u-znane zostało w traktacie wersalskim podpisanym przez państwa walczące 28 czerwca 1919 r. Traktat wykreślił też część zachodnich granic naszych, lecz granice wschodnie nie zostały ustalone. To też ledwo skończyły się walki o oswobodzenie dzielnic a już świeża niepodległość nasza zaatakowana zastała w 1920 r. przez najazd bolszewicki. I tylko solidarny wysiłek całego narodu z Marszałkiem Piłsudskim na czele odparł nawałę, wyrąbując jednocześnie granice Polski na wschodzie.
Jak widzimy traktaty międzynarodowe, które zatwierdzały granice Polski, nie czyniły nam darowizn, ale zatwierdzały tylko to, co zdobył polski oręż, dźwigany dłonią polskiego żołnierza, skauta czy orląt lwowskich, dłonią tych wszystkich, którzy wzięli na siebie trud stworzenia państwa.
Odzyskaliśmy straconą Ojczyznę, lecz jak ona wyglądała. Wyniszczona zawieruchą wojenną, ogołoconą przez ustępujące armie, miasta leżały w gruzach, środki komunikacyjne i drogi zniszczone, warsztaty pracy zrujnowane, nie mówiąc już o tym, że należało uporządkować prawo, walutę, zorganizować władzą i urzędy, stawem stworzyć to wszystko, do czego inne państwa rozwijające się normalnie dochodziły powoli, stopniowo, przez pracę pokoleń. To wszystko stworzyć trzeba było szybko i z niczego. Ta właśnie praca wypełnia lata dochodzących dwu dziesięcioleci. I choć olbrzymie zdobycze osiągnęliśmy, praca ta nie jest bynajmniej skończona, raczej powiem, praca ta nie skończy się nigdy. Do tej pracy stanąć jednak muszą wszyscy obywatele, a wówczas będziemy coraz bogatsi, coraz silniejsi, wówczas Polska stanie się potęgą, taką, jaką była za Zygmuntów
Tak nam dopomóż Bóg!!
DZIEŃ W SZKOLE HODOWLANEJ W LISKOWIE
Szanowni Czytelnicy naszej „Jednodniówki” interesują się pewno jak żyjemy i co robimy w szkole.
Otóż ciekawość tą postaram się zaspokoić, podając program jednego dnia w naszej szkole.
Jeśli chodzi o przebieg jednego dnia, to jest on tak zorganizowany jak mechanizm w zegarku. Krótki okres czasu — pięć miesięcy pobytu w szkole — musi, rzecz jasna, być w palni wykorzystany na naukę, zajęcia praktyczne, świetlicowe i tp. (o których niżej będzie mowa), ażeby ze szkoły tej wynieść jak najwięcej wiadomości, teoretycznych i praktycznych, które niezbędne są w przyszłej naszej pracy społecznej i zawodowej. To też okres pobytu w szkole ma charakter usilnej i wytężonej pracy nad sobą, pod kierunkiem dobranego grona wykładowców.
Dzień naszej pracy rozpoczyna się o godzinie 5,15. Na dzwonek budzika wstajemy z wygodnego postania, które jest urządzone na drugim piętrze naszego gmachu. Naturalnie, że dopływ świeżego powietrza po przez duże okna jest obfity tak, iż czujemy się mocno i rzeźko. Po zastaniu łóżek każda grupa idzie do swych rannych dyżurów, które są podzielone na trzy zasadniczo działy, to jest hodowlany, porządkowy i ogrodniczy. Dyżur hodowlany dzieli się na pododdziały: obora, chlewnia, kurnik, stajnia i owczarnia. Grupa porządkowa robi porządki w gmachu szkolnym i jest podzielona na dyżury; sypialnia, jadalnia, sala wykładowa, świetlica i umywalnia. Dyżur ogrodowy odbywa się w sadzie, ogrodzie i około upiększenia gmachu z zewnątrz.
Zacznijmy od dyżuru hodowlanego w oborze. Rano o godz. 5,30 udój, poprzedzony oczyszczeniem inwentarza i dobrym masowaniem wymion przed dojem. Na to władze nasze zwracają baczną uwagę, ażeby udój należący do jednej z ważnych gałęzi pielęgnacji zwierząt, był wykonany starannie i wzorowo. Wydajność poszczególnej krowy jest zapisywana na dużej tablicy, wiszącej w oborze, skąd czerpiemy później materiał do układania norm żywieniowych dla krów. Po udoju mleko odnosimy sami do miejscowej mleczarni. Po nakarmieniu inwentarza, we wszystkich działach hodowli, umyciu się i wyczyszczeniu, zbieramy się w jadalni, gdzie po odmówieniu rannej modlitwy i odśpiewaniu pieśni, (Kiedy ranne wstają zorze) siadamy do smacznego śniadania, składającego się z słodkiej kawy z mlekiem i chleba z liskowskiej piekarni, posmarowanego smalcem lub marmeladą. Władze nasze przestrzegają bardzo punktualności, spóźniania być nie może, a to w celu wyrobienia w uczniach obowiązkowości i punktualności, które nie należą do wrodzonych nam cech narodowych. W szkole naszej wcale nie istnieje jakiś system komendancki, każdy zdaje sobie dokładnie sprawę, poco tu przybył i nie potrzebuje czekać, aż starszy kolega dyżurny popędzi go do roboty.
I znów dzwonek oznajmiający czas rozpoczęcia się lekcji. Jakiż szczery panuje tu stosunek koleżeński, pomiędzy wykładowcami a uczniami. Nie jesteśmy, traktowani tak jak się to normalnie dzieje w szkołach rolniczych, po dziecinnemu. Chwała Bogu są pomiędzy nami chłopi, po trzech okrągłych krzyżykach, to też w ogóle stosunek koleżeński i życzliwy panuje tu wszędzie.
Na lekcjach mamy wykładane przedmioty jak: żywienie, hodowla zwierząt ogólna i szczegółowa, organizacja gospodarstw, organizacja rolnictwa, Polska współczesna, anatomia i fizjologia, spółdzielczość, mleczarstwo, rachunkowość oborowa, weterynaria, religia. Po lekcjach, które się kończą o godz, 11.05 wychodzimy do dyżurów, które trwają do godziny 12 min. 30 z podobnym porządkiem jak rano, po czym następuje prosty, ale smaczny i zdrowy obiad. Po obiedzie mamy przerwę do godziny 16-ej. Od 16 do 18 znów lekcje. Podczas długiej przerwy obiadowej odrabiamy lekcje, czytamy książki i gazety, oraz załatwiamy niezbędne sprawunki, również niektóre dyżury mają zajęcia praktyczne.
O godzinie 18-30 kolacja, po kolacji modlitwa „Pod Twą Obronę” i znów grupa hodowlana udaje się do obrządku inwentarza.
Od godz. 20 — 21 przygotujemy się wspólnie do lekcji na dzień następny. Kierownik sekcji samokształceniowej zasiada za katedrą i odbywa się egzamin z cało-dziennej nauki, lub też wyłącznie z jednego trudnego przedmiotu. Ten system pracy przyjęliśmy u siebie, gdyż okazał się bardzo praktyczny. Pozwala, bowiem wykorzystać wspólnie i pożytecznie drogi czas. O godz. 21-szej myjemy się i układamy po mozolnej pracy do smacznego snu. Sen poprzedza „dziennik wieczorny”, na którym „bykierowca” i „Tońko zpidelwowa” popisują się kawałami humorystycznymi. Tak upływają nam dni powszednie.
W niedziele i święta, dyżury odbywają się normalnie, bo inwentarz wymaga stałej pielęgnacji.
Do kościoła idziemy wspólnie o godz. 8.30, zajmując swe przeznaczone honorowe miejsce, a to niby z przypadającego starszeństwa naszej szkoły, która powstała w 1913 roku, gdy innych szkól na terenie Liskowa jeszcze nie było.
Po powrocie z Liskowa odbywa się „żywa gazetka” z referatami i szeroką dyskusją na tematy najbardziej interesujące z życia gospodarczego, politycznego i t.p. przy obecności głosu doradczego w osobie p. dyrektora lub któregoś z pp. profesorów. żywa gazetka jest bardzo dobrą formą pracy świetlicowej, każdego, bowiem tygodnia zmieniają się referenci poszczególnych działów, tak, że każdy ma możność kilkakrotnego wygłaszania referatów, sprawozdań z wiadomości ze świata. Poza tym każdego czwartku po południu są zajęcia świetlicowe.
Na obecnym kursie, hodowlanym grono nauczycielskie składa się z p. dyrektora inż. Fr. Abgarowicza, p. prof. K. Sprusińskiego i p. prof. inż. A. Sobotko.
Płyną szybko urozmaicone dni w naszej szkole. Wolne chwile uzupełniają wycieczki do miejscowych i okolicznych gospodarstw wzorowo prowadzonych.
Oto jak żyjemy i przygotowujemy się do przyszłej odpowiedzialnej pracy dla dobra wsi i państwa.
A tymczasem prędko kurs się skończy i trzeba żegnać te mury, w których tyle wartości zdobywamy, gdzie uzyskujemy tak dużo cennych i potrzebnych w życiu wskazówek.
Jakaż szkoda!…
Konstanty Bartecki.
NASZE WYCIECZKI
Wycieczki u nas w Polsce nabierają obecnie dużego znaczenia. Zaczynamy doceniać, że wycieczka daje więcej aniżeli przeczytana i niedokładnie zrozumiana książka naukowa. To też nasze Władze Szkolne, pragnąc zapoznać nas z prowadzeniem gospodarstw w woj Łódzkim, umożliwiły nam odbycie kilku wycieczek.
Zorganizowaliśmy je do takich miejscowości, gdzie uważaliśmy, że najwięcej można skorzystać np. do gospodarstw przodowniczych, nastawionych w kierunku wybitnie hodowlanym lub wszechstronnym.
Wiedząc o tym, że takie wycieczki dają dużo korzyści, bo możemy zobaczyć to w praktyce, o czym się uczymy w teorii, i wiedząc, że teoria bez praktyki niewiele znaczy, gdyż często to, co w teorii jest bardzo dobrze i pięknie powiedziane, zastosowane w praktyce nie daje spodziewanych wyników. To też po ukończeniu szkoły, takiej jak rolnicza, absolwent zanim będzie pracował samodzielnie, winien odbyć praktykę w gospodarstwie wzorowo prowadzonym, ażeby się dokładnie zapoznać z tym, jak stosować nabytą teorię w praktyce. Wiemy też o tym, że trudno znaleźć gospodarstwo idealnie i wszechstronnie zorganizowane, a o ile gdzieś się znajdzie dobrze zorganizowane, to znów nie wszystkie działy tego gospodarstwa są należycie i bez błędu prowadzone. Dlatego też żeby wiedzieć, co jest dobre a co jest złe, potrzeba zapoznać się z wieloma gospodarstwami, a stać się to może przez zwiedzenie większej ilości gospodarstw wzorowych, gdzie poznajemy metody prowadzenia tych gospodarstw i porównujemy je ze sobą. Żeby odnieść korzyści ze zwiedzania tych gospodarstw, trzeba znać się na tych warsztatach pracy i przy zwiedzaniu trzeba umieć trochę krytycznie patrzeć na obiekty zwiedzane przez nas, bo bardzo często zdarza się, że gospodarz chcąc poszczycić się swymi zdolnościami organizacyjnymi, udziela objaśnień wprost niewiarygodnych i zgoła fałszywych.
Pierwszą wycieczkę zorganizowaliśmy autobusem do Ogniska Kultury Wiejskiej w Kościelcu. Celem tej wycieczki było zwiedzenie pól doświadczalnych różnych roślin, oraz zapoznanie się z hodowlą bydła i trzody chlewnej. Widzieliśmy tam doświadczenia z roślinami pastewnymi, jakie są najlepsze na pasze i jakie najlepiej udają się w przeciętnych warunkach gospodarskich. Widzieliśmy kilka nowych roślin pastewnych, w próbie ich uprawy i przydatności na pasze. Doświadczeń ze zbożami nie oglądaliśmy, bo było już wszystko sprzątnięte. Oglądaliśmy wiele odmian ziemniaków odpornych na choroby w doświadczeniach, oraz walkę z chorobami tych roślin przy pomocy różnych preparatów chemicznych.
Hodowla zwierząt jest prowadzona dobrze. Krowy utrzymane w należytej kondycji. Mleczność dochodzi do 9.700 litrów rocznie, obora jest trochę nie odpowiednio urządzona. Trzoda chlewna dobrze się przedstawia, są tu trzymano dwie rasy świń: Wielka Biała Angielska i Niemiecka Uszlachetniona. Maciory są bardzo ładne, bekoniaki trzymane na paszy bytowej dobrze wyglądały. Koni nie widzieliśmy, bo były przy pracy. Urządzenia stajni są stare.
Oglądaliśmy kwiaciarnię, cieplarnię i park, w którym widzieliśmy najrozmaitsze gatunki drzew, oraz basztę i pieczarę wymurowaną z samych muszli za czasów rosyjskich.
Następnie zwiedziliśmy Szkolę Rolniczą Żeńską. Zapoznaliśmy się z warsztatami pracy uczenie, najbardziej podobały nam się warsztaty tkackie, gdzie uczennice wyrabiają przepiękne tkaniny. Ogród warzywny starannie urządzony i pielęgnowany. Na ogół w szkole jest wzorowy porządek i czystość.
Drugą wycieczkę zorganizowaliśmy w miejscowościach Szadek, Goliszewo i Dębo. W Szadku zwiedziliśmy gospodarstwo pana Tomalaka. Gospodarstwo to jest nastawione na kierunek hodowlany, chociaż inwentarza w stosunku do obszaru ziemi posiada niewiele, to jednak widać dobry materiał hodowlany. Posiada on dwie rodziny krów. Pierwsza jest więcej wydajna, o wyglądzie zewnętrznym wadliwym, druga zaś o eksterierze dobrym, ale mniej wydajna. Gospodarz stara się przychowywać młodzież rodziny o większej użytkowości. Obie te rodziny krów byty na wystawie „Praca i Kultura Wsi” w Liskowi° i zostały nagrodzone srebrnym medalem.
Co do gospodarstwa rolnego to widać tu wykorzystanie każdego kawałka ziemi po sprzęcie plonu. Po mieszankach wczesnych i koniczynie posadzono brukiew pastewną, po zbożach ozimych posiano słonecznik na paszę zieloną tak, że pasz zielonych i okopowych dla inwentarza nigdy nie braknie. W gospodarstwie p. Tomalaka odbywają praktykę absolwenci szkól rolniczych.
Dalej zwiedziliśmy gospodarstwa w Goliszewie. Są to gospodarstwa p. Rogackiego i p, Binka. Na pierwszy rzut oka widać staranność i pracowitość gospodarzy. Gospodarstwa te są podobne do siebie pod względem wielkości i organizacji. Są to gospodarstwa prowadzone w kilku kierunkach: hodowlanym, zbożowym, warzywnym i nasiennym.
Hodowla jest prowadzona pierwszorzędnie. Widzimy dobre mlecznice, dobrze utrzymana i pielęgnowana młodzież. Trzody nie posiadają dużo, trzymają tylko dla własnego użytku.
Warzywnictwo jest dobrze zorganizowane, czerpią z tego działu dość duży dochód. Uprawiają dużo cebuli na kłęby i na nasienie, co daje z morgi około 900 zł. Sadzą dużo marchwi i buraków ćwikłowych, które sprzedają wczesną wiosną i w ciągu lata osiągając z morgi około 700 zł.
Takich gospodarzy potrzeba nam jak najwięcej w Polsce a wtedy produkcja zwierzęca i roślinna na pewno wzrośnie i nie będzie narzekania na obecne ciężkie czasy.
W Goliszewie u p. Binka spędziliśmy całą noc na sianie w stodole. Drugie-go dnia o godzinie 8-ej wyruszyliśmy do Majątku Dębe.
Majątek Dębe jest to gospodarstwo duże, posiadające około 550 hektarów ziemi lasem. Na uwagę zasługuje wzorowo urządzone sztuczne pastwisko dla źrebaków, ponieważ gospodarstwo to prowadzi pierwszorzędnie postawioną hodowlę koni remontowych. Oglądaliśmy tu dużej sławy klacze i ogiery. Budowa tych koni jest wspaniała.
Gospodarstwo to posiada około 50 źrebaków 1, 2 i 3 letnich. Konie remontowe na komisji poborowej do wojska są przyjmowane z tego gospodarstwa w 100%.
Oglądaliśmy hodowlę bydła doskonale prowadzoną, a urządzenia przystosowane do jak najmniejszej obsługi.
Chlewnia jest dobrze urządzona, posiada około 110 świń obsługiwanych przez jedną kobietę. Najbardziej nas zainteresowało urządzenie pieca do pieczenia ziemniaków, w którym piecze się jednorazowo 11 q.
Ogólnie gospodarstwo jest zaopatrzone w rozmaite narzędzia potrzebne do uprawy mechanicznej gleby i warsztaty bogato uposażone do naprawy tych narzędzi.
Do oświetlenia, gospodarstwo posiada własną elektrownię, która za pośrednictwem akumulatorów, ładowanych, co pewien czas daje światło na cale obejście gospodarskie.
Dla bliższego poznania wsi wzorowej urządziliśmy dwie wycieczki po Liskowie.
Pierwszy raz zwiedziliśmy Spółdzielnię Rolniczo-Handlową, oraz działy przez nią prowadzone: Piekarnię, Zbiornicę jaj, Cegielnię i Betoniarnię. Młynu parowego
prowadzonego, przez Spółdzielnię nie zwiedzaliśmy, bo się znajduje w miejscowości Koźminek. Dowiedzieliśmy się od kierownika spółdzielni o obrotach rocznych, które w roku zeszłym wynosiły 600 tys. zł., w roku bieżącym obrót ma dojść do 80C; tys. zł. Nawozów sztucznych w roku bieżącym sprzedano około 90 wagonów, węgla około 80 wagonów, zboża około 90 wagonów. Spółdzielnia prowadzi skup drobiu i częściowy eksport zagranicę, co spowodowało ogólną podwyżkę drobiu, a mimo to dość znaczne czerpie z tego zyski, odbierając ten handel z rąk żydowskich.
Drugim razem zwiedziliśmy zakłady naukowe w Liskowie, Szkołę Powszechną, Szkołę Zawodową żeńską i Szkolę Rzemieślniczą.
Szkoła Powszechna jest bogato uposażona we wszystkie przybory potrzebne do nauki, posiada bogate laboratorium chemiczne i pracownię do zajęć praktycznych. Uczniowie w szkole zapoznają się z życiem samorządowym i z metodami prowadzenia tych organizacji. Należą do organizacji takich jak: Polski Czerwony Krzyż, Liga Obrony Powietrznej Państwa, Krucjata Eucharystyczna, „Harcerz”, uczniowski sklepik spółdzielczy i kasę spółdzielczą, wzorowane na spółdzielniach liskowskich. Obroty sklepiku uczniowskiego dochodzą do 2 tysięcy złotych rocznie. Mają samorząd gminny, gdzie uczniowie zaprawiają się do pracy samorządowej. Za swoje występy na wy-stawie „Praca i Kultura Wsi” zostali nagrodzeni przez pana premiera Składkowskiego 9-ma rowerami i maszyną do szycia od pani premierowej Składkowskiej.
Szkoła Zawodowa Żeńska żadnych urządzeń nowoczesnych nie posiada, w całym obejściu szkolnym jest wzorowa czystość, Szkoła prowadzi dwa kursy: dwuletni kurs gospodarstwa domowego i trzyletni kurs kroju i szycia.
W szkole rzemieślniczej oglądaliśmy z zainteresowaniem dział zabawkarstwa, warsztaty mechaniczno-ślusarskie, oraz elektrownię, która daje światło na całą wieś Lisków.
Do końca naszego kursu są projektowane następujące wycieczki: Zwiedzenie Mleczarni Spółdzielczej i Sierocińca w Liskowie, wsi Tłokini koto Kalisza w celu za-poznania się z gospodarstwami ogrodniczymi, zwiedzanie cukrowni, oraz okoliczne gospodarstwa wzorowe.
Stanisław Wąsowicz.
gawędy starego dojarza
Paskudnie się składa, że akurat teraz, gdy choruję na anginę i zapalenie spojówki oka, od codziennego ślęczenia nad tą nauką, czepia się mnie Józko „z pidy Lwowa” i po prostu żyć nie daje — taki jest natrętny — ażebym napisał, jaką humoreskę, bo u niego całkiem koncepty się wyczerpały, Ja tłomaczę, że do humoru ani rusz, ale nie można go się pozbyć, cóż, więc robić, trzeba pisać. Śmiać mi się chce, że się zabieram do pisania, ale czynię to jak to mówią na ryzyko. Powiadają ludzie, że nie tak od zdolności człowieka jak od szczęścia wszystko w życiu zależy. A niech tam będzie jak chce, wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to żebractwo, co to wszędzie go dziś pełno i w Polsce i zagranicą i nawet nasza szkoła nie jest wolna od tej plagi (mamy kol. Żebraka).
Et lepiej zacznę od początku.
Ale pamiętaj Józku robię to wszystko tylko dla ciebie kochanie daj mi tylko żyć.
Rozpoczynał się (pamiętam jak dziś) nasz Kurs Hodowlany, zaczęto się zjeżdżać bractwo, wszystko na „galant” z całego świata, chciałem powiedzieć z całego obszaru naszej Polski. Każdy trzymał takiego grubego papierosa, co to „rarytas” się nazywa i ma wypisane złote litery po środku. Ja aż się przestraszyłem, bo u nas na kresach to tylko machorkę z czarnymi literami palą. Ja też lubiałem pociągnąć czasem jak ojciec nie widział, chociaż jak widzisz nie młody jestem, bo zaraz wygadywał i pieniędzy na gazetę nie dawał.
No i to bractwo jak już powiedziałem tak na „galant” wyglądało. Pomału, zaczęto ściągać łóżka, a ja każdemu pomagałem chcąc ich jak najprędzej poznać a szczególnie poznaniaków, bo powiadali u nas w Kółku instruktorzy, że w poznańskim kultura wysoko stoi, naszych kresowych głów trzeba cztery na jedną poznańską, to też nic dziwnego, że łysa z mądrości, (chociaż liczy zaledwie 22 wiosny).
Każdy bał się najbardziej tych egzaminów, co to miały osądzić, który nadaje się na dojarza, niby na asystenta. To też nielada było pocenie się, a w końcu poprawa, nadprawa i… „rżnięcie”. Pomyślałem sobie szkoda czasu i atlasu…, ale splunąłem w rękę, wyłożyłem dokumentnie, jak, co i poco przyjechałem do szkoły. Trzech biedaków zdaje się, tego dokładnie nie pamiętam, pojechało jeszcze paść krowy, a jeden to nawet miał takie duże okulary i widział przez nie wszystko w powiększeniu, zląkł się egzaminu i odjechał.
Popłynęło życie szkolne, Niejeden zaczął‚ zerkać na wieś, rozglądając się, jak to mówią u nas na kresach, za jakąś „marmazelą”. Ale nie długo tak było. Przyszła męka, szósty dzień w tygodniu, ale zamiast końcówki „a” trzeba wstawić „ko” (inż. Sobot-ko) to zaraz się zrobi jasno i pot kroplisty wystąpi na czoło w okolicy twarzowej. Niema rady trzeba szukać ochłody pod rajgrasem i tymotką…
Trwała ta gorączka „trawiasta” dość długo.
A niech to licho weźmie takie trudne rzeczy. U nas na kresach, to „nogą się kopnie na wszystko” i tak się robi jak ojcowie robili, a tu stop! Musisz wiedzieć człowieku, co ciebie otacza, umieć patrzeć na świat nie tak jak wól na malowane wrota. A nie taka to łatwa rzecz.
Człowiek tłoku w głowie nie ma, żeby odraza wtłoczył całą kombinację no i męczy się. Do tych wszystkich udręczań przyszedł jeszcze kainit i surofosfat na suro-0we głowy, a wtedy to już… kropka. Wiadomo, że kropka to taki znak, co to dalej ani rusz. To samo byto i z nami.
Pewną ulgę przyniosła imci „Teściowa”, ale wnet się zrobiła ciężka nie do zniesienia, bo Dornik Marschal i odczynniki zaczęty się netralizować w naszych mózgownicach.
Skaranie Boskie z tą „krowią” rachunkowością. Zdaje się, że kataklizmy świat nawiedziły. Pożądanym by było wobec tego małe trzęsienie ziemi, w celu zapadnięcia się „notesu oborowego” i „zestawienia rocznego”.
Oj Jóźku dałbyś spokój i nie zapiałbyć związku żebraków musisz sobie raz na zawsze wbić w głowę, raz na zawsze, pamiętaj, że to najsilniejszy związek najbogatszy, a z bogatym trzeba się liczyć.
Ciągle gadają o „Jednodniówce” wybrali redaktora a teraz dawaj artykuły. Człowiek zarżnął się po same uszy, pracuje nad lekcjami — a tu jednodniówka…
Wszyscy chodzą zamyśleni i smutno patrzeć, jak zamiast „rarytasów” ciągnie batalion czarną machorkę.
Jedyną osłodą pozostał „dziennik wieczorny” pod twoim Jóźku kierunkiem i słynnego „Bykokierowcy”. Popularny film p. t. „Żebrak w roli amanta” stanowi atrakcję programu.
…czytałem w gazetach, że podobno kręcą film p. t. „Świat się śmieje”… zastanawiam się z czego?… Chyba ze swej głupoty? Oj, dużo ludziom potrzeba rozumu i rozsądku,… a nam?… jeszcze więcej…
Dojarz.
KRONIKA
Z najdalszych zakątków Polski, bo przecież z każdej ziemi będącej w obrąbie granic naszego kraju jak np. z ziemi Wileńskiej, z Polesia, Wołynia. Tarnopolskiego, ze Śląska 1 t. d. przyjechali synowie wsi polskich by zdobyć więcej wiedzy fachowej w tych murach Szkoły Hodowlanej w Liskowie, skąd już liczne zastępy młodzieży fachowo przygotowanych wyszło w teren do pracy, W ślad za nimi I my podążymy, aby po opuszczeniu Liskowa Jak najowocniej I szczerze pracować nad podniesieniem naszych wsi.
Na kursie tym, który rozpoczął się 16 lipca b. r jest nas 26.
22 lipca 1937 r, na zebraniu uczniów Szkoły Hodowlanej wybrano komisję statutową w celu opracowania statutu dla naszej organizacji, jaką utworzyliśmy pod nazwą „Koło Koleżeńskie Uczniów Szkoły Hodowlanej” w Liskowie. W skład tej komisji weszli kol. kol. Niemczał Józef, Nawrat Józef, Słota Władysław, Bartecki Konstanty, Wąsowicz Stanisław i Recha Florian.
29 lipca b r. został opracowany i odczytany statut Kola przez wyżej wymienioną komisję statutową. Następnie wybrano Zarząd Kola w skład, którego weszli kol. kol., jako prezes — Slota Władysław, vice-prezes Recha Florian. sekretarz Nawrat Józef, skarbnik Wąsowicz Stanisław, bibliotekarz Dowgaj Włodzimierz. Do komisji rewizyjnej zostali wybrani kol. kol. Niemetal Józef, Sadecki Konstanty I Marszalek Marian.
Zebrania odbywają się, co czwartek każdego tygodnia.
10 sierpnia b. r. udaliśmy się z panem dyr. szkoły Inż. Fr. Abgarowiczem i panem prof. Inż. Sobotko autobusem na wycieczkę do Kościelca. Zwiedzaliśmy tam Ognisko Kultury Rolniczej I Żeńską Szkole Rolniczą.
I wrzesień b, r. to dzień smutny w naszym życiu szkolnym. Otóż w dniu tym opuścił nas kol. Cisak Paweł. Nasz rodak musiał odjechać do domu, a mieszka poza granicą Polski, w Niemczech. Musiał odjechać, bo mu dłużej Niemcy nie pozwolili na pobyt w swej ojczyźnie t. j. w Polsce. Rano wszyscy odprowadziliśmy go do autobusu. Chcąc, jak najdłużej z nim porozmawiać, może już po raz ostatni w życiu Smutno nam wszystkim bido, że tak wcześnie nas opuszcza. Podczas pożegnania przy koleżeńskim uścisku dłoni, było słychać słowa „Nie zapomni o Polsce’. Powróciliśmy do budynku szkolnego sami, kol. Czek Już odjechał…
8 września b. r. powstała radość nie do opisania, bo po upływie zaledwie 8-miu dni przyjechał z powrotem kol. Osek. Powrócił jeszcze do swej Ojczyzny. Czyniąc odpowiednie starania otrzymał zezwolenie na dłuższy pobyt w Polsce do dnia 13 grudnia b. r.
28 września to dzień Imienin ks. prałata Wacława Blizińskiego. Po odprawione) mszy św. przez Czcigodnego Solenizanta złożyliśmy Mu serdeczne imieninowe życzenia. Życzenia złożył w imieniu Kola Koleżeńskiego kol. Słota Władysław, następującej treści:
„Przewielebny Księże Prałacie! W dniu Twych Imienin składam w imieniu Uczniów Szkot ty Hodowlanej w Liskowie serdeczne tyczenia czerstwego zdrowia, długich lat życia i dalszej owocnej pracy na polu społecznym. Czujemy się szczęśliwi, że znalazłszy się w Liskowie my uczniowie, reprezentujący tutaj prawie wszystkie dzielnice naszego kraju, możemy oglądać wspaniałe dzieło Twej długoletniej pracy. Praca Twoja Przewielebny księże Prałacie nie polegała na czczym słowie, tętniła zawsze gorącym czynem ofiarnym dla polskiej wsi I społeczeństwa. Nie dbałeś o bogactwa I zaszczyty, ale taty wysiłek swego wielkiego umysłu I serca skierowałeś ku polepszeniu doli ludu wiejskiego przez podniesienie go na wyższy stopień oświaty I kultury. Z biednej I zacofanej wioski stworzyłeś ognisko kultury wiejskiej.
Pragnieniem naszym jest Iść drogą, jaką wytknąłeś, do szerokich mes ludu wiejskiego I budzić wiarę w lepsze jutro I potęgę polskiej wsi. W dniu Twych Imienin składamy Ci zamiast bukietu barwnych kwiatów, ofiarę ze szczerego serca na dożywianie biednych sierot tutejszych parafian, gdyż myślimy, że upominek ten miły będzie Twemu sercu”
29 i 30 września byliśmy na wycieczce z panem dyrektorem szkoły inż. Abgarowiczem i panem prof. inż. Sobotko w Szadku, Goliszewie i Dębem w celu zwiedzenia tamtejszych gospodarstw. Wróciliśmy do domu zadowoleni z tego cośmy zdołali zobaczyć n. p. w Dębem wzorowo postawioną hodowlę koni, pastwisko nowo założone dla koni i wiele innych pouczających rzeczy.
4 października b. r. pamiętny dzień w naszym życiu szkolnym. To dzień imienin p. dyr. naszej szkoły inż. Fr. Abgarowicza. Rano jeszcze przed wschodem stoika udaliśmy się wszyscy złożyć tyczenia Kochanemu Solenizantowi, Skoro ustawiliśmy się przed mieszkaniem p. Dyrektora uczniowskim zwyczajem w dwa szeregi, wyszedł do nas pan Dyrektor uśmiechnięty mile, jak zwykle każdego dnia. Kol. Słota w imieniu wszystkich kolegów przemówił serdecznie, życząc p. Dyrektorowi długiego życia, zdrowia i siły do dalszej pracy. Życzenia te byty złożone bardzo skromnie i prosto, szczerze z naszych serc płynące. Następnie kol. Prezes wręczył bukiet kwiatów I skromny upominek w postaci albumu. Na wspólnym obiedzie pan Dyrektor przemówił do nas, w krótkich słowach jeszcze raz dziękując nam za okazaną szczerość I przedstawi! Nam, jak obecnie państwo jest zagrożone i jak powinniśmy pracować po opuszczeniu Liskowa.
Zaznaczając, że będzie dla niego największym zadowoleniem i radością, jeżeli my podczas pobytu w szkole będziemy dokładać starań, ażeby zdobyć jak najwięcej wiadomości, a po opuszczeniu szkoły byśmy stosowali w życiu codziennym wiadomości w szkole zdobyte. I drogą umoralniającego I przykładnego życia służyć wzorem otoczeniu. Pan Dyrektor zakończył przemówienie słowami’ „Dobro Państwa ponad wszystko”.
4 października b. r. zwiedziliśmy z panem prof. Sprusińskim szkole powszechną, zawodową żeńską I Rzemieślniczą w Liskowie. Na uwagę zasługuje urządzenie szkoły powszechnej gdyż mało po wsiach naszej Polski znajdzie się takich szkól z takimi urządzeniami, a co ważniejsze żeby, tak byle praca zorganizowana pomiędzy dziećmi szkolnymi.
Od dłuższego czasu w nasze szkole panuje jakaś choroba, którą zawezwany lekarz nazwał anginą. Wszystkie przepisowe środki mało skutkowały. Postanowiliśmy rozpocząć radykalną walkę z tym choróbskiem. Po długich debatach, doszliśmy do wniosku, że najlepszym środkiem będzie stale i obfite smarowanie gardła tłuszczem. Wybraliśmy delegację, która udała się do p. Dyr. z prośbą o wydanie wyroku na jednego z mieszkańców chlewni. Pan Dyrektor, wysłuchał Prośbę delegacji i chętnie podpisał wyrok na upatrzonego przez nas wieprzaka, który ważył 107 kg. Jako kaci zgłosili się dwaj koledzy: Bartecki K. I Postołek Franciszek. Z daleka obserwowałem miejsce kaźni, podziwiając zręczność oprawców i to, co widziałem chętnie opiszę.
Otóż 28 października o godz. 10-ej rano wyżej wymienieni kaci wyprowadzili świniaka na podwórze I Jeden chwycił za siekierę, drugi za nóż pól metrowy (nie mierzyłem, więc możliwe, że był parę centymetrów krótszy) następnie śmiejąc się do siebie szyderczo zrobili po jednym sprytnym ruchu I biedne zwierze leżało martwe na ziemi. Po paru godzinach był już cały poćwiartowany na części.
Mięso byto bardzo smaczne, co twierdziło 26 kolegów, a smarowanie gardła tłuszczem świetnie podziałało. bo od dłuższego czasu nikt nie choruje na „anginę”
11 listopada to dzień odzyskania Niepodległości. Dzień ten wzorem dawniejszych lat nie mniej uroczyście był obchodzony I w tym roku przez miejscowe społeczeństwo. I my, jako uczniowie Szkoły Hodowlanej braliśmy czynny udział w defiladzie i akademii, która odbyta się wieczorem w sali Domu Ludowego. Szkoła nasza dawała trzy punkty programu: kol. Niemczał wygłosił przemowę, następnie kol. Marszałek deklamację p. t. „Legionista*. a w końcu chór szkolny odśpiewał piosenkę, „Co to marzyć o kochaniu”
14 listopada zespól amatorski naszego Kola odegrał przedstawienie p. t. „Na wymiarze’ R. Prawdzica. w następującym obsadzie:
Michał — Swiatkowski Jan
Kasta — żebrak Stanisław
Janek — Berteckl Konstanty
Zosia – Cisek Paweł
Wojtek — Klarecki Tadeusz
Małgorzata— Pastołek Franciszek
Sołtys — Niemczał Józef
Bartłomiej — Recha Florian
Kubuś — Fabrykowski Józef.
Zysk w kwocie 108 zł. 5 gr., jaki osiągnęliśmy postanowiliśmy przeznaczyć na ufundowanie płyty marmurowej, ku czci ś. p. Marszałka Józefa Piłsudskiego. Zakończenie kursu hodowlanego odbędzie się 15-go grudnia b. r. Wszystkim tym szczęśliwcom, co złożą egzamin, a przypuszczam te wszyscy powinni to uczynić, składam serdeczne życzenia „Szczęść Boże’.
Kronikarz Fabrykowski Józef.