Schloss Schweinhausburg – Zamek rodu Świnków

Schloss Schweinhausburg – Zamek rodu Świnków

Zamek Świny

Architektura gotycko-renesansowego zamku Świny kształtowała się na przestrzeni kilkuset lat, począwszy od XIV wieku. Odnośnie zamku czy faz jego rozbudowy i powstania nie posiadamy prawie żadnych przekazów poza nagrobkiem Johanna Sigismunda (zob. niżej) oraz ustnej tradycji dawnej ludności Śląska. Zachowana ikonografia pochodzi z wieków XVII – XIX, przy czym najstarszym przedstawicielem budowli jest obraz na jednej z empor jaworskiego Kościoła Pokoju, pochodzący prawdopodobnie z szóstej dekady XVII wieku.

Kościół Pokoju w Jaworze

Widok z lotu ptaka – Google Maps

Świny widok na wieżę mieszkalną – Street view

Zwiedzanie zamku zaczynamy od przedzamcza i budynku bramnego. Brama przedzamcza znajdowała się niegdyś tam, gdzie dziś zaczyna się mur cmentarny. Na prawo widzimy romańsko-gotycki kościół zamkowy z 1330 roku, najstarszy zachowany kościół Wiejki na Śląsku,, gdzie znajduje się parę zabytkowych nagrobków panów i pań na Świnach z rodu założycieli. Piękny wiejski cmentarz, z wieloma zabytkowymi grobami późniejszych właścicieli z początku XVIII wieku, został niestety zdewastowany i zniwelowany około 1970 roku. Na wysokości cmentarza zaczyna się aleja lipowa, prowadząca do budynku bramnego, pozostałość dawnej drogi dojazdowej długości około 3 km, której drzewa pamiętają prawdopodobnie ostatnich Świnków na Świnach. Naprzeciw bramy cmentarnej widzimy pomnik poległych w czasie I wojny światowej żołnierzy niemieckich pochodzących ze Świn i okolic, wystawiony na początku lat 30-tych.

Widzimy teraz przed sobą najnowszą część zamku, budynek bramny z lat 1849 – 1664. Jest to prostokątny w planie budynek z frontową fasadą ujętą w dwie okrągłe wieże. Elewacja nad brama wjazdową była trójszczytowa, lewy szczyt grożący zawaleniem musiano rozebrać w 1911 roku. Portal bramny pochodzący z ostatnich lat przebudowy ok roku 1660 przypomina w kompozycji łuki triumfalne, zaś obok niego znajduje się wejście dla pieszych, również utrzymane w stylu łuku. Otwór wjezdny, ujęty boniowanymi ciosami, ograniczają dwa pilastry lekko zbieżne ku górze, zakończone ponad poziomym fryzem pinaklami zwieńczonymi szyszkami. Pilastry na linii oparcia łuku przekreślone są poziomymi gzymsami. Nad gzymsem fryzu prostokątny tympanon uwieńczony jest kartuszem z tarczą herbową rodu von Schweinichen (Świnków). Na znajdującej się pod kartuszem prostokątnej płycie miał być umieszczony napis pamiątkowy, do czego jednak ze względu na śmierć ówczesnego właściciela w 1664 roku już nie doszło. Prawie identyczną bramę – wolnostojącą i służącą, jako wjazd na podzamcze – posiada ruina zameczku w Starej Kraśnicy (dawnej Alt – Schönau), co wskazuje na to, że obie gałęzie Świnków zatrudniły tego samego architekta.

Z bramy wchodzimy do sieni. Sień przykryta jest dużym, kolebkowym sklepieniem z lunetami i była niegdyś pokryta bogatą sztukaterią; posiada ona silnie boniowane portale prowadzące do pomieszczeń na parterze i do klatki schodowej do piwnicy. Na dziedziniec prowadzą dwie bramy dla pojazdów i pieszych. Z sieni dwa otwory wiodące na prawo prowadzą do tzw. Sali giermków, obszernego pomieszczenia służącego niegdyś, jako kwatera masztalerzy, oraz do stajni/kuźni zamkowej, po stronie zachodniej opierającej się o masyw skalny. Z Sali giermków szła niegdyś na I piętro i wyżej klatka schodowa, obecnie zniszczona, której resztki można oglądać na poziomie I piętra budynku bramnego. Po południowej stronie sieni znajduje się wejście do piwnic gospodarczych. Na poziomie parteru budynku leżącego nad piwnicą znajdujemy na prawo tzw. Jadalnię Jana Zygmunta, nieposiadającą już swej bogatej sztukaterii, oraz na lewo, na parterze południowej wieży okrągłej pomieszczenie ozdobione freskami z czasów II wojny światowej (zobacz niżej Historia zamku). Widoczne w paru miejscach na wyższych poziomach, opatrzone sterczącymi na zewnątrz kamiennego wykuszami pomieszczenia służyły, jako klozety. Na owych podporach ustawione były drewniane „domki”, zaś niewielkie nisze w ścianie przy wejściu do toalet zawierały niegdyś miseczki z perfumowaną wodą.

Podobne urządzenia latrynowe zobaczymy zwiedzając najstarszą część zamku – wieżę mieszkalną. Wszystkie elewacje zamku dolnego (nadbramnego) posiadały układ szczytowy, odpowiednio podkreślony przez dekorację sgraffitowe, dzielące fasady na duże, prostokątne pola, w których znajdowały się okna. Resztki tych dekoracji zachowały się obecnie jedynie na południowej elewacji dolnego zamku, natomiast dobrze zachowała się kamieniarka okienna ze swymi boniowanymi obramowaniami prostokątnych okien.

Z sieni wchodzimy na wielki dziedziniec (plac turniejowy).

Fortyfikacje zamkowe składały się z kurtyn, wykonanych podobnie jak budynki z łamanego kamienia, przy czym po stronie zachodniej użyto do budowy kurtyny dawniejszego muru, być może pochodzącego ze średniowiecznych obwarowań dziedzińca. Fortyfikacje posiadały dwie basteje, z których północno-zachodnia jest dotąd otwarta (prowadzi do niej wąski korytarz z wnętrza dziedzińca) i posiada szereg strzelnic kluczowych o wysokości 1 metra nad posadzką. Z tej bastei do bastei południowo zachodniej prowadziło wzdłuż muru obronnego podziemne przejście, które dalej, wychodząc z południowej strony zamku dolnego, wieść miało do zamku bolkowskiego. Po śmiertelnym wypadku w roku 1927 znajdującą się na terenie zamku Świny część przejścia zamurowano i zasypano częściowo ziemią. Tunel ten uwieczniony został w romantycznej literaturze ballady niemieckiej przez wrocławskiego poetę Fülleborna (zmarłego w 1805 roku), i przez innych pisarzy, dla których inspiracją była piękną tumba Urszuli von Zedlitz w kościółku zamkowym – w balladzie Hans von Schweinichen przedostaje się za pomocą podziemnego przejścia ze Świn na zamek bolkowski, by uwolnić więzioną tam przez własnego ojca pannę von Zadlitz; wszystko kończy się oczywiście ślubem dwojga zakochanych,

” i zamiast krwi płynęło wino w Bolkowym Gaju i na Świnach”

jest to czysta fantazja poetycka, gdyż pierwsza pani Schweinichen z domu Zedlitz była żoną ostatniego Świnki na Świnach, – Erdmuthe zm. 1724- i pochodziła z Wilkowa, nie z Bolkowa).

Po obejrzeniu zamkowych fortyfikacji udajemy się do najstarszej części Świn, Zamku Górnego (wieży mieszkalnej) i Zamku Średniego (guncelinowskiego). Zamek Górny położony jest najwyższej części wzgórza zamkowego i założony na planie prostokąta. Pochodzi prawdopodobnie z początku XIV wieku i jest typowy dla ówczesnych rezydencji feudalnych, które były „warownym domem obronnym panów XY”, w tym przypadku Świnków – skąd zresztą pochodzi niemiecka nazwa zamku Schweinhaus – „warowny dom Świni”. Budynek posiada cztery kondygnacje i piwnice oraz przykryty jest obecnie dwuspadowym dachem gontowym (po przebudowie zamku w XVII wieku dach był pokryty czerwoną dachówką i posiadał, jako uwieńczenie wieżyczkę, co widać na obrazie w jaworskim Kościele Pokoju). Ściany wieży zbudowane są z łamanego kamienia i posiadają ok. 2.5 metra grubości. Na parterze znajdowała się sala rycerska o drewnianym stropie i ze ścianami ozdobionymi bogatą sztukaterią, której pozostałości zachował się w niszach okiennych, śladu nie pozostało natomiast po wielkim fryzie herbowym z godłami wszystkich przodków Jana Zygmunta von Schweinichen, inicjatora przebudowy zamku, widocznym jeszcze pod koniec XIX wieku.

Od strony zachodniej widzimy resztki klatki schodowej, postawionej najprawdopodobniej w ostatnim okresie przebudowy, 1660 – 1664, gdyż na wyżej wymienionym obrazie w Kościele Pokoju (1658 rok) jeszcze jej nie ma. Otwory drzwiowe widoczne są na wszystkich kondygnacjach wykuto w tym samym okresie celem połączenia klatki schodowej z resztą budynku. Od otworów drzwiowych szły wąskie korytarzyki do palenisk pieców, które znajdowały się w koło dużego pionu kominowego ślady, którego dotąd pozostały na wewnętrznej ścianie wieży.  Pozostałe poziomy budynku były podzielone na mniejsze pomieszczenia – dotąd widoczne są ślady ścian działowych. Otwory okienne poszerzono i częściowo wykuto na nowe w XVII wieku, ujmując je w obramienia z piaskowca. Na fasadzie dotąd widoczne są fragmenty dawnych gotyckich okien i resztki obramień. Wystrój elewacji uzupełniały monumentalne sgraffita, których resztki nadal są widoczne na zewnętrznym murze klatki schodowej.

Z gotyckiego Zamku Średniego z czasów Güncela II (zmarłego 1503) po zachodniej stronie wieży zachował się tylko zewnętrzny mur z małymi otworami okiennymi oraz resztki po warownym wjeździe w postaci kamiennych prowadnic przechodzących w ostrołuk. Znajdujący się nad dawna bramą wykusz jest późniejszej daty i pochodzi prawdopodobnie z okresu XVII wiecznej przebudowy. Tutaj nad ówczesną bramą wjazdową do zamku, bracia Adam i Hans Sigismund von Schweinichen umieścili według ludowego przekazu wiersz:

„Gebratene Schweine werden zu Festen gegessen.

Ohrfeigen und der König und der Kaiser.

Darin liegt eine gute Lektion, Soldat.

Zerstöre die Burg nicht!”

„Pieczone świnki spożywa na ucztach.

Mlaskając, i król i cesarz.

Jest w tym, żołnierzu dobra nauczka.

Niszczenia zamku zaniechasz!”

Zwracają się do wojsk cesarskich (katolickich) i królewskich (szwedzkich, protestanckich) z prośbą o oszczędzenie zamku, co im się dziwnym trafem udało w tych krwawych czasach Wojny Trzydziestoletniej.

Na małym dziedzińcu na tyłach Średniego Zamku znajdowała się studnia zamkowa o głębokości 80 metrów, zasypana po runięciu klatki schodowej około 1878 roku. Na zachodniej, zewnętrznej ścianie wieży mieszkalnej podziwiać możemy liczące sobie około 250 lat drzewo bluszczu. Według ustnego przekazu pochodzącego od klucznika i opiekuna zamku w latach 1870 – 1937, Augusta Fösta (ur. 1850) bluszcz był już w czasach jego dzieciństw stary i rozrosły.

Mieszkańcy i właściciele zamku Świny 1108 – 1991

Podobnie, jak w przypadku zamku w Bolkowym Gaju – dopiero od początku XIX wieku nazywanego „Bolkoburg” -niewiele wiadomo o najwcześniejszej historii zamku Świny. Rodzina von Schweinichen (Świnków) do dziś przywiązana jest do swej legendy herbowej, według której ród pochodzi od potomków czeskiej księżniczki Kazi (Kasi), siostry legendarnej królowej Libuszy, oraz władyki Biwoja (Biwoga). Biwoj, naówczas giermek Libuszy, miał w czasie polowania w lasach koło późniejszego Jawora – w roku 721 – upolować, według innej wersji miał złapać żywcem olbrzymiego odyńca i złożyć go u stup królowej, która w nagrodę nadała mu herb Świnka oraz lasy i pola w okolicach zamki i wydała za niego za mąż królewnę Kasię. Legenda ta pochodzi z kręgu najstarszych baśni ludów Środkowej Europy, w których często powraca motyw dzika – do dziś uważanego za „szlachetne zwierzę”, gdyż się broni – a wątek swój czerpie z symboli dawnych wierzeń pogańskich, gdyż pokonanie dzika, mieszkańca boru, jest symbolem karczunku – pokonania puszczy przez człowieka.

Według legendy potomek Biwoja i Kazi miał około 900 roku postawić pierwszy zamek w obecnym miejscu, zaś po raz pierwszy wymienione są Świny przez czeskiego kronikarza Kosmę z Pragi (1125 rok), który opowiada, że czeski władyka Mutina, udając, iż wyjeżdża na polowanie na dziki, spotkał potajemnie w 1108 roku ze swym stryjem Niemojem na zamku Zuini In Polonia, by omówić plany spisku w celu obalenia księcia Światopełka (Svetopoluk z Ołomuńca) książę Czech 1107 – 1109). Przez podanie tej daty możemy uważać Świny za najstarszy dotąd istniejący zamek na Śląsku, co znajduje poparcie, że na wzgórzu na lewo od obecnego budynku bramnego zamku archeologowie odkryli w latach 60-tych pozostałości drewnianego kasztelu. Zamek wymieniony jest w paru papieskich dokumentach z lat 1125 i 1145. Kościół w „Świnie” – jak wówczas zwano zamek i folwark – pojawia się w dokumentach roku 1313, gdy to wymienia się nazwisko proboszcza, i może dzięki tej dacie być uważany za najstarszy zachowany wiejski kościół na Śląsku.

Sprawą do dyskusji i zapewne nie do rozwiązania pozostaje kwestia czy ci śląsko – czescy Świnkowie byli identyczni ze znanym wielkopolsko-pomorskim rodem o tym samym mianie, z którego pochodził wieki sprzymierzeniec Łokietka, arcybiskup gnieźnieński Jakub Świnka. Używany w Polsce herb Świnka przedstawia mianowicie głowę dzika z ramieniem przeszywającym ją mieczem, a nie – szarżującego odyńca. Istnieją inne rody czesko-morawskie, jak panowie von Schellendorf, pieczętujący się również herbem z motywem odyńca. Badacz historii roku Konstantin von Schweinichen  (zm. 1911), który do pomocy miał wybitnego śląskiego archiwistę Wutkego, przytacza, że we wczesnym średniowieczu istniało wiele rodów o wspólnym mianie „Świńska Głowa”, które potem dekretem jednego z królów czeskich otrzymały osobne herby o podobnych motywach, przy czym owi śląscy Świnkowie, jako gałąź Głowna i najstarsza, otrzymać mieli herb przedstawiający odyńca w pełnej postaci.

Jako najwcześniejszych właścicieli zamku dokumenty wymieniają Tadera (1230), Jakse (1242) i Piotra ze Swin (Petrico de Swyn) w 1248 roku, nazywając ich kasztelanami, z czego powojenni polscy badacze wyciągnęli zbyt może pochopny wniosek, że Świny powstały, jako książęca kasztelania i dopiero później przeszły w dziedziczne posiadanie rodu. Bliższą prawdy wydaje się być hipoteza, ze Świnkowie są praśląskim rodem żupanów osiadłych na tym zamku przed podbojem kraju przez Piastów, zaś funkcje kasztelanów pełnili od chwili, gdy dostali się pod zwierzchnią władzę dynastii Polan.

Następnym znanym właścicielem zamku jest Henricus de Swyn (1323), pierwszy na terenie Śląska uczestnik wypraw krzyżowych, który otrzymał absolucję od papieża Jana XXII. Ów Henryk (po powrocie z Ziemi Świętej pisał się, Hainricus, czyli używał formy niemieckiej imienia) posiadał 24 wioski w Jaworskim: Świny, Gniewków, Wolbromek, Czernicę, Bronów, Mierczyc, Skałę, Myślinów, Sady, Borów, Jugową itd. Niektóre z tych majątków pozostały własnością jego potomków od początku XIX stulecia.

Syn Henryka Mikołaj (Nickel), (żył około roku 1330 – 1371) pan na Świnach, itd. Miał dwóch synów, Henryka (ok. 1350 – 1441) zwanego Odyniec (Berchen), Güncela (1350 – 1411). Henryk zwany Odyniec stał się protoplastą linii Jägendorf (Myślinów), która od dziś kwitnie w Niemczech, Italii i Brazylii, posiadającej na przebiegu stuleci różne majątki Myślinów, Starą Kraśnicę, Ciepłe Wody, do 1945 roku Bachorze koło Jarocina i Psie Pole koło Wrocławia, natomiast Günzel jest przodkiem linii Schweinhaus (Świny), która wygasła około 1834 roku osobie ostatniego potomka mieszkającego w Zielonogórskim.

Z wielu powodów nie sposób jest ustalić pełną listę panów na Świnach z rodu założycieli archiwum rodzinne w zamku Ciepłe Wody spłonęło w czasie wojen napoleońskich i poza tym prawie wszyscy Świnkowie nosili i do dziś noszą imię Hans, więc bardzo łatwo pomylić ze sobą poszczególnych właścicieli.

Najstarszym zachowanym epitafium rodzinnym jest nagrobek Güncela II (ur.1410/20. Zm. 18.10.1503), który do dziś możemy podziwiać w kościele zamkowym w Świnach. Güncel II był rycerzem-rabusiem, ale szlachetniejszego pokroju nie obrabowywał kupców czy chłopów, lecz rozbójnicze bandy, w związku, z czym bardzo pomnożył stan posiadania rodu. Największym jego czynem było oblężenie i zniszczenie zamku Niesytno (Nimmersath) w Połoninie. Własnorecznie zabił herszta zbójów Hnasa von Tschirn (z Czyrny), ale skarbów jego nie zdobył, gdyż w chwili śmierci Hansa skarbiec zapadł się pod ziemię. Hans dotąd według legendy pojawia się w ruinie swego zamku o północy, pilnując złota, zaś skarbiec otwiera się tylko w noc przed wielkim Piątkiem i Świętym Janem.

Także syn Güncela, Burgman (1456 – 1566) posiada nagrobek w kościele zamkowym, u boku swej żony Margarety z domu von Borschnitz, pani na Frydbarku (Dobromierzu), która w posagu wniosła ten majątek oraz 5 innych folwarków. Burgmann dożył zaprawdę biblijnego wieku 110 lat! (Świnkowie od dziś odznaczają się długowiecznością, dwaj zmarli niedawno kolejni seniorowie roku mieli ponad 90 lat), zmarł zaś przeziębiwszy się na polowaniu, gdyż jeszcze dwa dni przed śmiercią galopował przez swe lasy i pola.

Już w średnich wiekach powstały pierwsze legendy o nadludzkiej wprost wytrzymałości potomków rodu na alkohol. O Henryku „Krzyżowcu” kronika opowiada:

„Nikomu nie udało się nigdy powalić go na ziemię, ani za pomocą kopii, ani za pomocą kopii, ani miecza: udało się to tylko piwnicznym w Lubiążu i Krzeszowie, gdy częstowali go swymi najprzedniejszymi trunkami”

Czara wina Burgmanna miała mieć objętość 10 litrów!

Syn i następca Burgmanna Hans (1510 – 1606) miał natomiast przez 50 lat bardzo utrudnioną konsumpcję wina, gdyż małżonka, Barbara z domu von Rothkirch, była zagorzałą abstynentką i Hans musiał najpierw się nauczyć na pamięć całego katechizmu Marcina Lutra, a potem codziennie studiować Pismo Święte i wieczorem recytować całą stronę, zanim Barbara zezwoliła na wypicie wieczornej czary wina. Hans i Barbara mieli tylko jednego syna, Adama, oraz adoptowaną córkę, sierotę po kuzynie, Urszulę von Zeidlitz z Prausnitz (Prusic), która zmarła w wieku 17 lat połknąwszy igłę. Piękną tumbę Urszuli możemy do dziś podziwiać w kościele zamkowym, natomiast nagrobki Hansa I Barbary planuje się przenieść na teren zamkowy liv umieścić powrotem w kościele (leżą porzucone, od co najmniej 100 lat).

Hansowi i Barbarze kościołek zamkowy zawdzięcza obecny wystrój w stylu „wiejskiego Renesansu” i o typie protestanckim, lecz brakuje obecnie szafkowego ołtarza w stylu późniejszego gotyku, który w latach 60-tych przeniesiony został do kościoła św. Krzyża we Wrocławiu, zaś ufundowany był przez Burgmanna i jego żonę. Gdy Barbara zmarła, Hans miał 80 lat i nareszcie rzucił się w wir przyjemności życia poślubił piętnastoletnią dziewczynę, Katarzynę von Sommerfeld (1575 – 1630) i miał z nią dwóch synów Hansa Siegmunda (1591 – 1664), któremu nieoczekiwanie zmarł, po czym rodzina nie pytając jej o zdanie wydała ją za mąż za starego hrabiego. Odziedziczywszy jego dobra Maria Teresa zaczęła popierać stronnictwo antypruskie na Śląsku (Nimpczowie nigdy nie pogodzili się z panowaniem pruskim i w końcu wyemigrowali do Czech, gdzie posiadali majątki na Morawach), o czym dowiedział się Fryderyk Wielki i chcąc ją związać z Hohenzollernami nakazał jej wyjść za mąż za swego adiutanta Ludwika hrabiego Schisbrendorffa – na szczęście małżeństwo okazało się bardzo szczęśliwe.       

freski w zamkowej kaplicy

Maria Teresa von Schlabrendorff była właścicielką Świn do roku 1806, kiedy to podzieliła swe majątki pomiędzy dzieci, Świny, Gorzanowice i Rochowice otrzymała Teresa (1781-1862), od roku 1799 małżonka hrabiego Jana Ernesta Hoyosa von Sprinzenstein ( 1779 – 1849) pochodzącego z osiadłej od XVI w Austrii rodziny pochodzenia hiszpańskiego, który z biegiem czasu uzyskał stopień marszałka armii habsburskiej i godność kawalera Orderu Złotego Runa. Nie odbiło się to niestety pozytywnie na losach Świn. Ci piersi Hoyosowie na Świnach i okolicznych majątkach rezygnowali najchętniej w Wiedniu, i na swych dobrach Dolnej Austrii, zaś posiadłości śląskie, łącznie z trzema zamkami – Świny, Jastrowiec, (Lauterbach) i Stare Rochowice (Alt Röhrsdorf) zostały oddane w ręce dzierżawców. Od tej pory zaczyna się ostateczny upadek Świn, gdyż ówczesny dzierżawca, który wraz z rodziną mieszkał w paru pokojach zameczku w Starych Rochowicach, obrócił wielki zamek, który wówczas posiadał jeszcze dachy, w skład zboża i słomy. Sytuacja nie poprawiła się, gdy matka przekazała śląskie majątki młodszemu synowi Rudolfowi (1821 – 1896). Hrabia Rudolf, wielki filantrop, poza tym liryk, dramaturg jeden z bardziej znanych zbieraczy antyków swoich czasów (zorganizowana po jego śmierci licytacja trwała 6 dni i zjechali się na nią kolekcjonerzy z całej Europie) na Śląsk w ogóle nie przyjeżdżał, gdyż nie miał po porostu gdzie mieszkać, zaś Świny niszczały pod gospodarką dzierżawców: w roku 1840 orkan zerwał dach nad wieżą mieszkalną, w 1868 roku runął od huraganu jeden ze szczytów wieży, zawaliły się wszystkie stropy, w 1875 największy z całego szeregu pożarów spustoszył doszczętnie wnętrze zamku, zaś parę lat później zawaliła się od uderzenia pioruna klatka schodowa przy wieży mieszkalnej i spadające kamienie zasypały studnię zamkowa o głębokości 80 metrów (27 piętrowego budynku!). Jedyna dla Świn szansa uratowania zamku przepadła, gdy król pruski Fryderyk Wilhelm IV, „romantyk na tronie”, który obudował Malbork, chcący początkowo kupić Świny i stworzyć z nich rezydencję (wysłał tam nawet sławnego architekta Schinkla, który sporządził rysunki zamku) od planu odstąpił.

Hrabia Rudolf Hoyos darował Świny w roku 1875 swemu bratankowi Stanisławowi (1845 – 1918), jednemu z pięciu synów brata Hneryka i Felicji z hrabiów Zichy, przy czym Stanisław przejął również administrację reszty śląskich majątków, zaś po śmierci Rudolfa, (który na starość przeprowadził się na Śląsk, zmarł w Jastrowcu i pochowany jest we wzniesionym przez Stanisława grobowcu rodzinnym koło kościoła w Starych Rochowicach (również ufundowanego przez Stanisława, któremu brak było w tym protestanckim otoczeniu katolickiej świątyni) odziedziczył wszystkie śląskie dobra. Stanisław, żonaty z czeską baronówną Luizą z Odrowąż – Sedlnickich był pierwszym Hoyosem, który mieszkał w swych śląskich majątkach, ale na rezydencję wybrał początkowo Stare Rochowice i później Jastrowiec, gdyż Świny do zamieszkania się już nie nadawały. Sytuacja gospodarcza majątków była niewesoła; uboga gleba dawała złe płody, a więc największe dochody czerpano z lasu, którego dominium Świny posiadało kilkaset hektarów. W 1900 roku rodzina Świnków, która przez korzystne mariaże znowu stała się zamożna, zwróciła się do Stanisława Hoyosa z propozycją odkupienia majątku i zamku, na co hrabia z wyżej przytoczonych względów się nie zgodził.

Dopiero w epoce „narodowego neoromantyzmu” pod koniec ubiegłego i na początku naszego stulecia sytuacja Świn stała się korzystniejsza. Z inicjatywy szwagra cesarza Wilhelma II, księcia szlezwickiego Ernesta Güntera na Przemkowie, powstała „Komisja Zamków Śląskich”, która odwiedziła wszystkie ważniejsze zamki w danych księstwach jaworskim i legnickim – na Świnach witali komisję, do której należały tak znane osobistości jak książę pszczyński Hans Heinrich XV Hochberg. Konstantyn von Schweinichen i hrabia Stanisław Hoyos. Po lustracji obiektów popłynęły dotacje państwowe; na Świnach odbudowano zniszczony szczyt wieży mieszkalnej i opatrzono ją dachem, dokonano reperacji pozostałych murów oraz oddano zamek w opiekę nowo powstałego Związku Przyjaciół Bolkowego Gaju (Heimatverein Bolkenhain). Klucznik zamkowy od r. 1870 do 1937, August Föst, otrzymał stały etat, jako opiekun zamku. Ponownej restauracji budynku dokonano w latach 30-tych: położono nowe pokrycie dachu i opatrzono tzw. Jadalnię oraz salę giermków w budynku bramnym betonowymi płytami chroniącymi przed wilgocią. Ta druga restauracja była zasługą bardzo energicznego burmistrza Świn, Güntera Volkmanna (zm. 1947 r.) W tych czasach majątek ziemski Świny już nie istniał, zmuszony złą sytuacją gospodarczą ostatni prywatny posiadacz, hrabia Rudolf Alojzy Hoyos – Sprinzenstein (1873- 1945) sprzedał na początku lat 30 – tych folwark, który został rozparcelowany, i pozostało mu 100 ha lasu oraz osobna parcela leśna wielkości 14 ha z położoną na niej ruiną zamku.

Pomnik poległych w czasie I wojny światowej

II WOJNA ŚWIATOWA

Nastały czasy III Rzeczy Adolfa Hitlera. Tuż przed 1939 rokiem powstał plan odbudowy zamku i przeznaczenia go „po zwycięskiej wojnie” na narodowo – socjalistyczny zakład wychowania młodzieży, w związku, z czym zaczęto wywierać nacisk na właściciela, by ruiny zamku sprzedał. Rodzina Hoyos, jak prawie cała arystokracja śląska, była wysoce negatywnie nastawiona do reżimu hitlerowskiego – w przypadku Hoyosów potęgował te niechęć żarliwy katolicyzm – hrabia Rudolf opierał się tak długo jak mógł. By ratować swą żonę, Marię Amelie z ks. Hohenlohe – Raciborskich (zm., 1956) która zaraz po wybuchu wojny dostała się za „dywersanckie wypowiedzi” do wiezienia gestapo w Breslau (Wrocław) i była tam trzymana przez rok, hrabia Hoyos z ciężkim sercem zgodziła się na sprzedaż parceli zamkowej. Zakupiona została 25 września 1941 roku przez władze powiatu Jawor i była odtąd przez równo 50 lat własnością państwową do chwili ponownego przejęcia w ręce prywatne w lipcu 1991 roku.

Dwa ostatnie jak na razie rozdziały w historii zamku to okres II wojny światowej oraz powojenny. W czasie wojny zamek używano, jako magazyn motorów i części samochodowych, których pilnował pluton Wehrmachtu; w tym to okresie jeden z żołnierzy wykonał na parterze lewej wieży budynku freski przedstawiające renesansowych landsknechtów, których pozostałości do dziś możemy oglądać.

W zakończeniu działań wojennych Świny miały więcej szczęścia. Zaliczone do szeregu „zamków piastowskich” doczekały się w latach 60-tych gruntownej restauracji; wybudowania nowego stropu pod dachem wieży mieszkalnej, nowego pokrycia dachu, tym razem drewnianymi gontami oraz wzmocnienia wszystkich nadwątlonych fragmentów murów. Dalsze prace, w tempie dyktowanym napływem środków, toczą się obecnie.            

Kościół pw. Św. Mikołaja w Świnach

Kościół św Mikołaja w Świnach dzisiaj

Według Zur Geschite des Geschlechts deref von Schweinichen Constantin von Schweinichen Breslau 1904, początek budowy XII/XIII w. – Maras

Wzmiankowany w 1318 r.i zapewne wtedy wzniesiony, przebudowany powiększany w 1570 i 1860 roku, remontowany w latach 1977-1978 i 1986. Jest kościołem murowanym, jednonawowym z prezbiterium na planie zbliżonym do kwadratu, z wieża od zachodu oraz dostawionymi od północy kaplicą i zakrystią, nakryty dachem dwuspadowym. We wnętrzu kościoła zachował się wyposażenie pochodzące z końca XVI w, m.in. malowane stalle, nagrobki rodziny Świnków z XVI w. i epitafium Jana Zygmunta Świnki z 1664 roku.

Kościół w Świnach (Witold Hermaszewski) Zamek w Świnach jest dość dobrze znany wśród licznych miłośników krajoznawstwa. Natomiast tuż obok zamkowych murów stoi biały, z zewnątrz niepozorny budynek kościółka p. w. św. Mikołaja, który był kiedyś prywatną świątynią właścicieli zamku. Trudno odnaleźć w jego bryle coś szczególnie cennego i wyróżniającego od okolicznych kościołów. Patrząc na proste mury ma się nawet wątpliwości, czy rzeczywiście zbudowano go w XIV w. Może jest to przykład zapóźnienia prowincjonalnego, a może jest starszy niż sądzimy? Z zewnątrz kościółek wcale nie wzbudza zachwytu. Jego pojemność jest niewielka i może, dlatego wyposażenie wnętrza jest tak inne od podobnych świątyń, nawet w całych Sudetach. Bardzo gorąco polecam obejrzenie go w środku.

Większość wyposażenia wnętrza jest jednostylowa i pochodzi z XVI w., z okresu rozkwitu reformacji. Niemal wszystkie sprzęty są drewniane, renesansowe, – co na Śląsku zdarza się dość rzadko. Kształt wnętrza dobrze ilustruje układ stosunków społecznych. Kościół był świątynią prywatną, więc dla panów von Schweinichen zbudowano w 1593 r. okazałą piętrową lożę (tzw. lożę kolatorską) typu skrzyniowego. Postawiono ją przy lewej ścianie prezbiterium. Zapewniało to najlepszy widok na ołtarz i na sprawowane nabożeństwa. (protestanci nie mają mszy!). Najlepiej oglądanie wnętrza rozpocząć od tej loży. Pokrywa ją bardzo subtelna maureska, malowana na czarno. Nie ma na niej zbyt wiele rzeźb. Zaledwie kilka detali ukształtowało dłuto artysty. Pojawiają się natomiast inskrypcje. Rzut oka dookoła uzmysławia nam jak wiele jest tutaj tekstów pisanych. Do uczestnika nabożeństw przemawiać miało Słowo Boże.

Motyw maureski jest głównym elementem plastyki, powielanym w bardzo wielu miejscach. Natomiast inskrypcje pojawiają się niemal wszędzie. Teksty pisane obrazują nam, jak wielką rewolucję w ówczesnej Europie wywołali razem skromny drukarz Jan Gutenberg –wynalazca druku i skromny mnich Marcin Luter, który z drukowanego słowa skorzystał dla upowszechnienia wiedzy o Biblii. To właśnie Luteranie wprowadzili powszechną naukę czytania i pisania dla wszystkich wiernych, tak żeby każdy sam mógł przeczytać i zrozumieć ewangelię. Przy dobrej znajomości zasad czytania i pisania wcale nie trzeba było malować całych ścian kościoła, żeby pokazać sceny ze Starego czy Nowego Testamentu. Wystarczyło tylko napisać odpowiedni cytat. Poprzednie, gotyckie malowidła były często właśnie w XVI w. zamalowywane lub zasłaniane przez nowe wyposażenie. Nie można pominąć faktu, ze XVI wiek to okres rozkwitu gospodarczego Śląska, któremu towarzyszył wzrost demograficzny. Aby więc pomieścić wzrastającą liczbę wiernych wbudowywano we wnętrza dodatkowe kamienne lub drewniane balkony zwane emporami. Nie inaczej postąpiono w Świnach, gdzie w 1600 r. postawiono wzdłuż dwóch ścian nawy drewniane empory. Czy ściany za nimi kryją gotyckie malowidła – to wykazać może dopiero fachowe badanie, ale wcale bym się nie zdziwił gdyby takie odkrycie nastąpiło.

Wejście na piętro loży kolatorskiej prowadzi po schodach, których parapet zdobiony jest maureską. Ich zakończenie przypominaj kształtem ambonę, a J. Pokora w pracy na temat renesansowych ambon uznał błędnie owo przejście właśnie za ambonę. Rzeczywista ambona jest tuż przy bocznym wejściu, ma skromny kształt sześcioboku, ale pokrywają ją liczne inskrypcje. Zachowała uroczy baldachim i bramkę.

W prezbiterium są jeszcze inne duże ławy. Znajdujące się po lewej stronie pochodzą z 1580 r., a najbliższe ambony są najmłodsze (może XVIII-wieczne). Ich przedpiersia i zaplecki wypełniają inskrypcje.
Do kościółka chodziła nie tyko szlachta i służba z zamku, ale i prosty lud, który mieszkał w okolicznych dobrach. To dla niego zbudowano ławy w nawie. To też są renesansowe zabytki, tym cenniejsze, że mają po bokach całkowicie zachowane składane siedziska. Na ławach też zachowały się resztki maureski, zapewne są też z XVI w., o czym świadczy jeszcze ich wysokość. Są dla dorosłych nieco za małe, ale przecież ludzie 400 lat temu byli znacznie niżsi niż obecnie.
Płyta ołtarza stoi pusta, ale kiedyś był tu piękny, gotycki ołtarz z 1450 r., który zdobi obecnie Muzeum Archidiecezjalne we Wrocławiu.

Bardzo ładna jest drewniana renesansowa chrzcielnica z całkowicie zachowanym baldachimem. Jej czasza wsparta jest na modnych ówcześnie motywach kurzych łapek.

Będąc we wnętrzu można podziwiać sztukę renesansową, ale przecież jest to budowla gotycka. Najstarsze nagrobki mieszczące się w kościele są trochę gotyckie, trochę już renesansowe. W murach tkwią gotyckie okna, prezbiterium ma gotyckie sklepienie, za ołtarzem jest sakrarium (schowek na kielichy i Najświętszy Sakrament). Niezwykle ciekawym zabytkiem są drzwi główne w osi wieży. Są one drewniane, z okuciami w formach gotyckich trójliści. Tak wielkich oryginalnych gotyckich drzwi, zawierających typowe elementy gotyckiego zdobnictwa nie ma zbyt wiele w całych Sudetach. Zachowały się gniazda i zaczepy na belki wzmacniające drzwi przed wyłamaniem.

Na belce tęczowej nie ma już rzeźb, ale zobaczyć można w niej otwory do ich zamocowania. Belka tęczowa też ma namalowane inskrypcje. Pod schodami na emporę zachował się miech do organów. Datowanie tego urządzenia nie jest ustalone. Organy pochodzą z XIX w i są bardzo zdekompletowane.

Bardzo cenne dla historyków sztuki są nagrobki, których jest tu sporo, z czego kilka to dzieła bardzo dobre (m.in. Burgmana Świnki (1456-1566) i jego żony Margarety). Szczególną uwagę zwraca nagrobek Urszuli von Zedlitz – jedno z wybitnych dzieł sztuki sepulkralnej XVI w. na Śląsku. Urszula była sierotą po zmarłym kuzynie z Prusic, przygarniętą na wychowanie do Świn. W wieku 17 lat połknęła igłę i to było przyczyną jej śmierci – to wiemy z inskrypcji. Według tradycji, nie był to wypadek, lecz samobójstwo, ponieważ dziewczyna zakochała się w mężczyźnie niższego stanu i wolała śmierć niż małżeństwo z wyznaczonym przez przybranych rodziców kandydatem. Nagrobek pokazuje bogactwo stroju, zdobień i niewątpliwą urodę zmarłej.

Wnętrze robi wielkie wrażenie. Powstawało u schyłku XVI w. i osiągnięto w nim pełną unifikację plastyczną wyposażenia. Szkoda, że turyści idący na zamek Świny zupełnie pomijają obejrzenie tego uroczego kościółka.    

Źródła:

Zdjęcia archiwalne dolny.slask.org

PAN

Archiwum Stowarzyszenia Schondorf

Tekst zapożyczony z tablicy informacyjnej zamku Świny     

Share Button

Dodaj komentarz