Przespolew Pański i Przespolew Kościelny

Przespolew Pański i Przespolew Kościelny

Monografia


Redakcja pragnie gorąco podziękować osobom, które pomogły nam w realizacji tego projektu:

  • Pani Kazimierze Ptasińskiej z Przespolewa Pańskiego
  • Państwu Zbigniewowi i Barbarze Wojciechowskim z Przespolewa Pańskiego
  • Pani Monice Sobczak – Waliś z Liskowa
  • Księdzu proboszczowi Piotrowi Bamberskiemu z Parafii Pw. Św Katarzyny i MB Pocieszenia w Przespolewie
  • Panu Markowi Wielgockiemu z Kalisza
  • Panu Marcinowi Gie z blogu „Genealog na rowerze”,  https://www.facebook.com/genealognarowerze/

 

Historia Przespolewa

Przespolew na mapie z 1850 roku. Zaznaczyliśmy dwa okoliczne folwarki i dwór w Przespolewie

Po raz pierwszy Przespolew jest wzmiankowany w źródłach w 1354 roku i wspominany jest wtedy Wierzbięta z Przespolewa. W 1475 roku dział wsi miał Marcin Przespolewski i na części zapisał posag swojej żonie Annie. W latach 50 XVI wieku wieś nadal była w rękach rodziny Przespolewskich, część jej posiadał kanonik poznański Jan Przespolewski, ale scedował swoje dobra na Marcina Przespolewskiego. W 1579 roku oprócz Przespolewskich swój dział na wsi posiadał również Stanisław Mycielski. W roku 1590 część wsi posiadała Katarzyna z Przespolewskich Koszkowska, która to odsprzedała ową część Stanisławowi Zarembie i od tej pory Przespolew był rękach Zarembów do schyłku XVIII wieku. W 1634 roku dziedzicem wsi był Stanisław Zaremba (syn Jana), który w 1657 roku przekazał wieś synowi Marcinowi a po nim znów syn o imieniu również Stanisław. Jeszcze w roku 1766 właścicielem był Marcin Zaremba a następnie jego syn Władysław Starosta prośniatowski. W 1634 roku na tzw. Przespolewie Zaremby było 9 domów, z kolei w roku 1684 w zespole folwarcznym stał dwór, mielcuch, dworek, stajnia, obora, owczarnia i 2 stodoły.

Wróćmy do Władysława Zaremby starosty prośniatowskiego, o którym możemy znaleźć informację na stronie kaliskiej kolegiaty:

„Tegoż 1755 r. W. Imć Pan Władysław Zaremba Starosta Prośniatowski powróciwszy z dóbr Ruskich do Strzałkowa w tak ciężką wpadł chorobę, że i zmysły czasem tracił, i leżąc w wielkiej niemocy ani ruszyć się nie mógł, bez snu i jedzenia. Zażywał różnych lekarzy i sposobów, ale bez skutku. Przybywszy Wielebny Ks. Kauza, pleban Liskowski do coraz bardziej upadającego rzekł: „Widzę Wielmożny Starosto, że przez Wielm. Pana chorobę chce Bóg sławy św . Józefowi Kaliskiemu przyczynić, gdzie tyle już cudów się dzieje. Oddaj się Wielm. Pan Starosta pod opiekę św. Józefa w Kaliszu, a zobaczysz, że zdrowie odbierzesz”. Słysząc to chory Pan zaraz z wielką ochotą na wotywę na dzień 7 września posłał, a mnie (Ks. Kłossowski) do dyspozycyi duszy swojej zaprosił. Nie został zamylony, bo gdy się przed cudownym świętego Józefa obrazem Msza św. odprawiła, wszelkiej słabości i niemocy pozbył i po pokoju chodził. Na święto 8 września, ku podziwowi wszystkich do kościoła św. poszedł, wkrótce i do Kalisza przybył, gdzie kilka grzywien topionego srebra św. Józefowi ofiarował”.

Przespolew na mapie z lat 30-tych. Co ciekawe widzimy na niej zaznaczone dwa kościoły. Jeden znany i drugi tuż przy drodze na Poroże

Następnie wieś przechodziła jakoby „z rąk do rąk”, byli różni dzierżawcy i różne nazwiska się, jako właścicieli przewijały. Byli to m.in Wacław i Zofia z Trzebińskich Skąpscy, Józef Wielowiejski, Andrzej Słomkowski. W 1847 roku właścicielem Przespolewa został adwokat kaliski Adam Mazurkiewicz herbu Pobóg, był on Patronem Trybunału Cywilnego I inst. W Guber. Kaliskiej, jego żoną była Adela Dzierzbicka.

Jeśli chodzi o Adama Mazurkiewicza to odnaleźliśmy pewną sprawę związaną z nim i Przespolewem, która jest warta wzmianki. Otóż w 1818 roku namiestnik Królestwa  Polskiego w Konstytucji wydał edykt o następującym brzmieniu:

,,właściciele wsi są wójtami z prawa; mogą oni sami przez siebie lub przez podanych od siebie wójtów, albo przez wybranych od siebie zastępców sprawować urząd wójtowski”. 

Przespolew i i jego okolice. Zdjęcie lotnicze wykonane w 1941 roku przez Luftwaffe

Na mocy tego postanowienia wytworzyła się sytuacja, która przyznawała dziedzicom władzę administracyjną i policyjno-sądową w ogromnej mierze, co przyczyniło się do negatywnego wpływu na sytuację włościan. W takiej sytuacji powstawało bardzo dużo nadużyć, takie nadużycia musiały również powstać w Przespolewie za czasów Adama Mazurkiewicza.  Ów dziedzic Przespolewa i równocześnie wójt wypowiedział się w sprawie zarzutów dotyczących nadużyć. Mazurkiewicz będący adwokatem kaliskim wypowiedział się w 1851 r. w raporcie do naczelnika pow. kaliskiego m. in. w sprawie przepisów o uprawnieniach wójtów, co do możliwości karania włościan. Utrzymując, że:

„obecne przepisy przez swoją liberalność przynoszą szkodę zarówno włościanom, jak i dziedzicom, ten praktyk w zakresie stosunków włościanin-dwór, a tak­ że spraw sądowych, proponował wprowadzenie „innych przepisów stanowiących karę w miejscu i drogą krótką, to jest najwłaściwiej przez wójta gminy jako w przedmiocie policyjnym stanowioną. Nie można się zaś obawiać nadużycia, bo wójt. gminy, jako dziedzic mający pod każdym względem pieczę nad włościaninem, tej kary nie nadużyje. Gdyby jej nadużył to za nadużycie prawo przepisuje karę„.

Przespolew dzisiaj 2017 rok, zdjęcie satelitarne

Tak, więc propozycja Mazurkiewicza zmierzała do ograniczenia nadużyć wójtów tyle, że nie drogą zaprzestania stosowanych przez wójtów praktyk, lecz przez uprawomocnienie ich. Chłopi uważając, że obowiązujące przepisy i tak dawały dziedzicom-wójtom zbyt duże uprawnienia, co do karania chłopów dostrzegali też bardzo jasno pozaprawne formy oddziaływania na tok prowadzonych spraw w sądach pokoju. Właśnie chłopi z Przespolewa w skargach na Mazurkiewicza jasno pisali, że do sądu pokoju w Kaliszu, ani też do Trybunału Cywilnego Guberni Kaliskiej nie mogą wnieść sprawy przeciwko Mazurkiewiczowi, ponieważ żaden z miejscowych obrońców, „jako koledzy Mazurkiewicza” nie chciał się podjąć jej prowadzenia. Tak dziedzic Mazurkiewicz stanął w obronie „włościan”, czasy to były inne niż teraz, więc może się nam to i wydawać karygodne.

Wróćmy do dalszych losów przespolewskiego majątku. Rzeczony wcześniej Adam Mazurkiewicz kupił Przespolew od Józefa Leśniowskiego, którego syn Franciszek dzierżawił blisko położony folwark Świdle z klucza przespolewskiego. Ciekawą informacją jest fakt, że pierwszą żoną owego Franciszka była Magdalena Locci de Raimundi h. Lew, która w wieku lat 30 zmarła na suchoty i jest odnotowane, że na przespolewskim cmentarzu jest pochowana. Niestety mimo usilnych prób grobu jej na owym cmentarzu już nie znaleźliśmy.

Cmentarz parafialny

Cmentarz parafialny

Grób Karola Czyżewskiego na cmentarzu parafialnym

W 1862 roku dobra przespolewskie kupują małżonkowie Zofia z Truszkowskich i Karol Czyżewscy. W roku następnym Karol odstąpił swoją część żonie Zofii, która jako właścicielka figuruje do 1877 roku. Potem dobra przejmują Adam i Wacław Dzierżawscy. Z tymi właścicielami wiążą się już groby na przespolewskim cmentarzu. Wchodząc główną bramą i idąc przy płocie cmentarnym na lewo, za parę metrów dostrzec można grobowiec rodzinny, na którym możemy zobaczyć płyty nagrobne Karola Czyżewskiego (po środku), po bokach Zofii z Czyżewskich Dzierżawskiej, oraz Czesława Czyżewskiego.

Karol Czyżewski, jak możemy odczytać z płyty nagrobnej był Sędzią Trybunału Handlowego w Warszawie, zmarł w roku 1873, czyli sporo przed swoją żoną Zofią z Truszkowskich urodzoną dnia 16 V 1825 a zmarłą w 1906 roku 10 grudnia we Warszawie i tam też została pochowana na cmentarzu Powązkowskim.

Zofia Kamila Z Truszkowskich Czyżewska

Kolejna płyta nagrobna upamiętnia zapewne córkę państwa Czyżewskich Zofię, która wyszła za mąż za Adama bądź Wacława Dzierżawskiego, tego jeszcze nie wiemy, jeden z nich był właścicielem dóbr Strzałkowskich. Napis niepełny rozszyfrowany:

Grób Zofii Czyżewskiej – Dierżawskiej

„Tu spoczywają zwłoki śp. Zofii z Czyżewskich Dzierżawskiej, żony właściciela dóbr Strzałkowskich, zmarłej w warszawie w 1876 roku w 23 wiośnie życia, pozostały mąż w raz z dwojgiem osierociałych dziatek…..”

Jedna z mieszkanek Przespolewa opowiadała nam opowieść zasłyszaną w domu w dzieciństwie, że jak zmarła Zofia, dziedziczka pobliskiego Strzałkowa to ją mieszkańcy tej wsi ze Strzałkowa do Przespolewa na rękach w trumnie nieśli i strasznie jej żałowali, taka dobra pani to była.

Grób Czesława Czyżewskiego

Następna z płyt nagrobnych dotyczy Czesława Czyżewskiego urodzony w listopadzie 1852 lub 1855 roku zmarł w 1880 roku. więc w dość młodym wieku. Napis na płycie głosi: „Pozostała matka wraz z rodzeństwem kładąc tą pamiątkę prosi o westchnienie do Boga”. Szukając w genealogii Czyżewskich i Truszkowskich za każdym razem natrafialiśmy na trójkę rodzeństwa Państwa Czyżewskich:

– wymieniona wcześniej Zofia Helena Józefa Czyżewska urodzona dnia 4 VII 1852 – Warszawa, par. św. Jana (katedra), Chrzest w roku 1852 – Warszawa, par. św. Jana (katedra)

Bronisława Julia Czyżewska, urodzona około 1860 roku, która w 1876 roku wyszła z mąż.

– oraz Władysław Wincenty Czyżewski, urodzony w 1867 roku, ożeniony w roku 1900 z Teofilą Pawłowską.

Kim jest, więc ów Czesław Czyżewski pochowany na przespolewskim cmentarzu? Może bratem Karola, a może na Władysława wołano Czesław, choć daty urodzin się nie zgadzają a nawet drugie imię syna Karola jest inne. Cóż tego się pewnie nie dowiemy tak samo jak jeszcze innej sprawy, o której poniżej. Pani Kazimiera w rozmowie z nami z kolei mówiła, że dziedzic Czyżewski miał dwóch synów i córkę, gdzie leży prawda? Tego nie wiemy.

Otóż obok rodowego grobowca Czyżewskich, po jego prawej stronie jest już głęboko wrośnięty w ziemię kamień nagrobny z inskrypcją bardzo trudną już do odczytania. Staraliśmy się w różny sposób odszyfrować litery, ale czas zrobił swoje. Jedyne pewne na tym kamieniu jest to, że jest na nim wyryte nazwisko Truszkowska, możemy domniemywać innych napisów, zdaje nam się, że jest tam wiek 8 lat, data urodzenia jakby 1889 i śmierci 1897. Nie wiemy czy to już nasza ogromna chęć dowiedzenia się, co jest napisane na kamieniu nagrobnym czy rzeczywiście takie daty tam widnieją. Nie odnaleźliśmy żadnej małej wcześnie zmarłej dziewczynki w rodzie Truszkowskich. Kolejną hipotezą może być to, że dzieci na pamiątkę śmierci matki położyły ów kamień, aby przy mężu również pamiątka o żonie była, bo jak czytaliście wcześniej żona Karola Czyżewskiego, pochowana jest cmentarzu w Warszawie, a oto jej grób.

Grób Zofii Kamili z Truszkowskich Czyżewskiej

Dziś trudne to do rozszyfrowania dla nas, chyba, że Wy drodzy czytelnicy posiadacie informację na ten temat i się nimi z nami podzielicie.

Dwór szlachecki

zbliżenie zdjęcia lotniczego z 1941 na zabudowania dworskie i staw

Wracając do dalszej historii Przespolewa, po rodzinie Czyżewskich majątek był już sprzedawany częściami. Jeszcze jedna ważna informacja, otóż zanim Pani Czyżewska sprzedawać zaczęła majątek ofiarowała część ziemi na parafialny cmentarz.  Część gdzie stał dwór zakupili przodkowie Pana Zbigniewa Wojciechowskiego, który do dziś z żoną Barbarą na tym terenie mieszka. Mieliśmy przyjemność się z nimi spotkać i rozmawiać. Miejsce gdzie mieszkają, gdzie przed laty pewnie jeszcze Przespolewscy pierwszy dwór tam pobudowali jest tak urokliwe, że chce się tam tylko przysiąść na ławeczce i podziwiać przyrodę. 

Państwo Wojciechowscy właściciele ziemi gdzie kiedyś stał ten piękny drewniany dworek pochwalili się swoimi marzeniami. Chcieliby kiedyś pobudować swój nowy dom tak, by był bliźniakiem nieistniejącego już dworku w Przespolewie. Nigdy nie widzieli jak wyglądał oryginał. Redakcja ma ogromną nadzieję, że nasza wizualizacja pomoże kiedyś państwu w projektowaniu nowego domu.

Szkoda, że do dnia dzisiejszego z dworku została tylko odnowiona i zamieszkiwana przez Państwa Wojciechowskich część, ale przecież kiedyś podążając za marzeniami może wybudują sobie podobny dworek, czego im życzymy. Dzięki ich uprzejmości mieliśmy możliwość zobaczyć starą dworską piwnicę, w której latem przyjemny chłód a zimą nic nie marznie.

szkic dworu z początku XIX wieku

pozostałość po dworze w Przespolewie – piwniczka. Zdjęcia zrobione dzięki uprzejmości właścicieli terenu państwa Wojciechowskich

pozostałość po dworze w Przespolewie – piwniczka. Zdjęcia zrobione dzięki uprzejmości właścicieli terenu państwa Wojciechowskich

pozostałość po dworze w Przespolewie – piwniczka. Zdjęcia zrobione dzięki uprzejmości właścicieli terenu państwa Wojciechowskich

ledwo dziś widoczny zarys stawu i wyspy. Po mostku drewnianym nie ma dziś śladu. Zdjęcie zrobione dzięki gościnności państwa Wojciechowskich z Przespolewa

Bardzo mało jest informacji jak ów dworek wyglądał, z opowieści Pani Kazimiery Ptasińskiej i jej siostry, oraz Państwa Wojciechowskich, wiemy, że był to budynek parterowy, drewniany z drzewa modrzewiowego podobno, miał mieć około 13 pokoi oddzielonych długim korytarzem. Ściany były w narożnikach ozdabiane pięknymi ściennymi malunkami, nasze respondentki zapamiętały błękitny kolor ścian.  Pan Małyszko w swojej książce „Majątki wielkopolskie” podaje, że stał tamklasycystyczny dworek z początku XIX wieku, drewniany parterowy, z frontowym portykiem, nakryty dachem czterospadowym. Ciężko z tak minimalnych opisów stworzyć wizualizację, ale staraliśmy się jak mogliśmy, wiemy, że nie oddaje ona w pełni rzeczywistości tylko powiedzmy ogólny zarys. Do dworu, jak mówi Pani Kazimiera, prowadziła piękna aleja wysadzana różnymi drzewami a nieopodal dworu umiejscowiony był od dawien dawna kamień, na którym najprawdopodobniej karano krnąbrnych chłopów.Nieopodal dworu mieściły się stawy, pozostałości są do dziś. Był tam też drewniany mostek, przez który przechodziło się na wyspę mieszczącą się na jednym ze stawów, dziś już niestety mosteczka nie ma a i stawy nie są tak urokliwe jak dawniej. Zamykając tylko oczy możemy uruchomić swoją wyobraźnie i przez chwile dać się ponieść fantazji.O to wszystkie informacje, jakie udało się nam zdobyć, cóż może po publikacji tego artykułu ktoś zechce powiedzieć coś więcej, chętnie wysłuchamy i uzupełnimy wiadomości.

Projekt końcowy. Nie zachowało się do dziś żadne zdjęcie dworku w Przespolewie. Jedyne, co wiemy. Dworek zbudowany był z modrzewiowych poziomo ułożonych belek. Dach kryty drewnianym gontem. Wejście to dwa drewniane filary i trzy schodki. Przed oknami kwiaty. Alejka wysadzana drzewami. Po lewej stronie przed budynkiem płaski duży kamień.

Kościół w Przespolewie

Dzieje Parafii w Przespolewie możemy rozpocząć od roku 1333, gdzie jak podają źródła ziemscy właściciele tej wsi Przespolewscy ufundowali pierwszy drewniany kościółek pod wezwaniem Św. Katarzyny Aleksandryjskiej. Jak podaje biskup łaski w „Liber beneficiorum”, Przespolewscy ów kościół pobudowali i uposażyli oraz istniała przy nim szkoła. W XVI wieku, według Słownika Geograficznego Królestwa Polskiego w skład parafii wchodziły następujące wsie: Przespolewo, Porożę, Skarzyno, Skarzynek i Czechulec. Pierwszym plebanem miał być Albert Przespolewski, syn zamożnego posiadacza wsi. W XVII wieku parafia i kościół jednak bardzo podupadły, nabożeństwa nie były już w kościele odprawiane, a posługę dla ludności pełnili kapłani w Malanowie. Dopiero za usilnym staraniem nowego kapłana Sebastiana Wieruszowskiego, dziedzic miejscowy Władysław Zaremba za pomocą parafian pobudował nowy drewniany kościół. Co ciekawe kościół ten znajdował się w miejscu gdzie w chwili obecnej jest dom pogrzebowy, czyli po lewej stronie od głównego wejścia do kościoła. Działo się to w 1752 roku, pobudowano wówczas trzy ołtarze, jeden główny dedykowany, tak jak w starym kościele, Najświętszej Maryi Pannie, w nim mieści się obraz od dawien dawna uznawany za cudowny.

W 1753 roku dokonano poświęcenia świątyni, bo na konsekrację to trzeba było jeszcze czekać sporo lat.  W 1773 roku powstało na terenie parafii Bractwo Pocieszenia Najświętszej Mari Panny, i jak pisze ksiądz Piotr Bamberski, najprawdopodobniej idea Bractwa przyczyniła się do nadania dodatkowej patronki kościołowi, oprócz św. Katarzyny patronką jest również Matka Boża Pocieszenia.

W roku 1900 przespolewska świątynia została odnowionaale niedługo potem spłonęła od pioruna. Z opowiadań przekazywanych w rodzinach dowiedzieliśmy się, że podczas tego pożaru uratowano cudowny obraz, wyniósł go z kościoła jeden z żydowskich mieszkańców wsi o nazwisku Jakubowic vel Jakubowicz, ale o tej historii przeczytacie w dalszej części naszego opracowania.

Ówczesny proboszcz parafii ks. Stanisław Mrozowski bardzo się starał, aby powstała nowa świątynia.

 Tak też się stało. Według projektu Stanisława Wojciechowskiego, będącego diecezjalnym architektem we Włocławku, oraz Juliusza Dzierżanowskiego powstaje monumentalna neobarokowa świątynia w Przespolewie. Jak na tamte czasy projekt ogromny i bardzo kosztowny, aż dziw, że ówczesne władze zgodziły się na takie przedsięwzięcie. Jak powiedział Ks. Bamberski, być może władze uważały, że społeczność tak małej parafii nie podoła ciężarowi finansowemu i nakładczemu przy budowie świątyni, dlatego też zgodę na jej budowę wyraziła, sporo prawdy w domysłach księdza, bo też innej ewentualności nie widać.  Projekt zatwierdził architekt guberni kaliskiej Władysław Stachlewski.

 

Dzięki staraniom proboszcza Mrozowskiego, mieszkańcom parafii świątynia została pobudowana. Podaje się przedział jej budowy od 1910 do 1914, ale zapewne trwało to nieco dłużej aż do pięknego i zgodnego z projektem stanu została doprowadzaną. Kolejna ciekawa informacja otrzymana od Pani Kazimiery mówi nam sytuacji związanej z budową kościoła, w której jako młody chłopak uczestniczył jej tato. Otóż podczas budowy wykopano bardzo wiele ludzkich kości, wiadomo nie od dziś, że dawniej ludzi chowano właśnie przy kościołach, więc zapewne kości te pochodziły z przykościelnego cmentarza. Ksiądz Mrozowski bardzo uważnie pilnował wszystkich, aby każda kosteczka została zebrana, wykopano wielki dół pod głównym wejściem do kościoła, poświęcono szczątki i tam je zakopano.

Kościół w Przespolewie, jak już pisaliśmy, jest zbudowany w stylu neobarokowym. Pobudowany jest z cegły i otynkowany, co interesujące według ks. Bamberskiego, aby zminimalizować koszty większość cegieł była zapewne wypalana w miejscowych cegielniach, być może także w naszej liskowskiej cegielni. Kościół posiada dwie imponujące wieże na foncie i nawet jak na nasze czasy jest bardzo monumentalny. Ciekawostką jest jeszcze fakt, że kościół jest postawiony na podmurowaniu z granitu polnego, każda granitowa płyta na zewnątrz jest pięknie obrobiona kamieniarsko, oczywiście ręcznie, dlatego też nie ma w całej podmurówce dwóch identycznych płyt. Na zewnątrz są to piękne płaskie płyty a w głębi potężne trzymające konstrukcje kamienie.  Podobną konstrukcję podmurówki posiada kościół w Turku, pod wezwaniem Najświętszego Serca Pana Jezusa, pewnie z tego względu, że projektantami świątyni w Turku są ci sami panowie co świątyni w Przespolewie.

zabytkowe obrazy drogi krzyżowej przedstawiajace sceny Męki Pańskiej datowane na 1820 rok

Kolejną ciężką kartą dla kościoła w Przespolewie była II Wojna Światowa, niszczenie wszystkiego wokół nie ominęło także świątyni, zabieranie i konfiskowanie przez Niemców dzwonów, burzenie i łamanie kultu religijnego doprowadziło do bardzo dużego zniszczenia kościoła w Przespolewie. Na probostwie wojna zastała proboszcza Ludwika Zatryb, który został aresztowany i w roku 1941 zginął w obozie KL Dachau.

Spis proboszczów  od 1901 roku do dziś

Po wojnie świątynię trochę odrestaurowano i dopiero w roku 1953 przeprowadzono jej gruntowny remont i przygotowano do upragnionej konsekracji. Dziś w kościele możemy nadal podziwiać cudowny obraz Matki Bożej mieszczący się w głównym ołtarzu, na uwagę zasługują również stacje Drogi Krzyżowej, malowane na płótnie i datowane na rok 1820. Ciekawe czy są pozostałością po starym kościele czy też przywędrowały do kościoła w Przespolewie z innej parafii, na to dziś już dokumentów nie ma, więc pozostaje to w sferze domysłów.

Polecamy Państwu zwiedzenie kościoła w Przespolewie, teren nam bliski a być nie może nie wszyscy znają jego historię.

Tragedia rodziny Jakubowiczów z przespolewa

Wypytując mieszkańców wsi o ciekawostki związane z przeszłością Przespolewa, za każdym razem opowiadano nam tą samą historię…

Jest letnia noc 1900 roku. Nad Przespolew nadciągnęły ciężkie burzowe chmury. Błyskawice rozświetlały nocne niebo, a silny wiatr targał gałęziami drzew. Pioruny uderzają gdzieś w okolicy z ogromnym hukiem. Ludzie pochowani w drewnianych chatach z niepokojem spoglądają w niebo. Jeśli uderzenie pioruna podpali słomiany dach jednej z chałup, spali się cała wieś. Burza jest straszna, kobiety tulą dzieci do siebie w rękach trzymając cały swój dobytek, by w razie pożaru móc uciec. Po każdej błyskawicy czyniono znak krzyża. Nagle w szybie okna chaty zauważono łunę ognia. Pali się! Mężczyźni wybiegają z chałup łapiąc za wiadra z wodą. Ku rozpaczy mieszkańców pali się ich stary, drewniany kościółek. Płomienie szybko objęły zabytkową świątynię. Walka z ogniem jest bezcelowa. Żar jest tak wielki, że nie sposób podjeść do płomieni bliżej jak na kilkanaście metrów. Mieszkańcy wiedzą, że nie mają szans z żywiołem. Walczą jednak do końca. Musieli przegrać. Brudni i zrozpaczeni patrzą na dopalające się szczątki kościoła. Rozpacz jest o tyle ogromna, że wraz z kościołem obraca się w popiół obraz Matki Bożej Pocieszenia pochodzący prawdopodobnie z XVII wieku. i słynący ze swych łask. Załamani mieszkańcy wracają do swoich chat.

Rano przez całą wieś rozeszła się wiadomość, obraz został uratowany! Okazało się, że obraz uratował Żyd mieszkający blisko kościoła. Wyniósł go z buchających płomieni i oddał mieszkańcom. I tak innowierca uratował cudowny obraz Matki Bożej!

Ta historia ogromnie nas zainteresowała. Mieszkańcy nie potrafili nam jednak powiedzieć, kim był  Żyd bohater, gdzie mieszkał, i jak wyglądał. Dopiero Pani Kazimiera Ptasińska opowiedziała nam o żydowskiej rodzinie mieszkającej w Przespolewie.

„Na wsi mieszkała tylko jedna rodzina żydowska, nazywali się Jakubowicz” – wspomina Pani Kazimiera. „Młody był wtedy ten człowiek, który obraz uratował od ognia, miał na imię Icek, miał żonę Ryfkę. Mieli dzieci już dorosłe, które zakładały swoje rodziny. Ryfka przynosiła do mojej babci różne mięsa (prawdopodobnie Icek był rzeźnikiem). Myśmy dobrze znali tą rodzinę moja babcia przyjaźniła się z Ryfką Jakubowicz – mówi Pani Kazimiera. Na nasze pytanie, co stało się z rodziną Jakubowiczów Pani Kazimiera odpowiedziała.

„Nie wiem, co stało się z mężczyznami, w domu sama została synowa Icka i Ryfki razem z malutką, kilkuletnią Zosią. Po dzieci żydowskie przyjeżdżał samochód z getta Koźminek. Pewnego dnia przyjechali i po Zosie. Jednak matka Zosi nie chciała dziecka samego im oddać. Niemcy zabrali je obie do getta Koźminka – Pani Kazimiera jest tego pewna. „Co się z nimi stało nie wiem”

Postanowiliśmy spróbować dowiedzieć się czegoś o tej żydowskiej rodzinie. Pani Kazimiera twierdziła, że jeden z mężczyzn rodziny Jakubowiczów przeżył wojnę i wrócił do Przespolewa. Byliśmy pewni, że nie mamy szans by znaleźć jakiekolwiek informację o rodzinie Jakubowiczów. Jednak tak jak i 117 lat temu tak i teraz stało się coś dziwnego. Odkryliśmy prawdę.

cmentarz na terenie byłego wiejskiego getta w Czachulcu

Rozpoczęliśmy swoje poszukiwania od Icka i Ryfki Jakubowiczów z Przespolewa. Niestety nie znaleźliśmy nic godnego uwagi. Nie mieliśmy pojęcia jak miał na imię ojciec i matka Zosi, wnuczki Icka i Ryfki. Zosia też nam w poszukiwaniach nie pomogła. Jednakże dość często trafiamy na informację o Dawidzie Jakubowiczu zamieszkałego w Łodzi. Ta postać pojawia się też w naszym artykule o Heidemühle (getto wiejskie w Czachulcu). Nazwisko się zgadzało, jednak na początku nic nie wiązało łodzianina Dawida z Przespolewem. Przeszukując archiwa państwowe trafiamy na tą ciekawą informację :

Akta w sprawie cywilnej Dawida Jakubowicza [zam. Łódź] o stwierdzenie zgonu Frymet i Zofii Jakubowicz [zam. Przespolew, gm. Gm Ceków, zm. getto Czachulec, pow. Turek 1941 r.] 1947 rok”

Mamy Zosię i mamy Przespolew i mamy Dawida z Łodzi! To nie może być przypadek! Tu też pojawia się przerażająca informacja o śmierci obu kobiet w gettcie Czachulec w 1941 roku.

Kolejne dokumenty archiwalne i kolejna informacja o Dawidzie Jakubowiczu.

„[Akta w sprawie cywilnej z wniosku Dawida Jakubowicza, zam. Łódź przeciwko KS i MM, zam. Przespolew, gm. Ceków, Okręgowemu Urzędowi Likwidacyjnemu i Powiatowemu Urzędowi Ziemskiemu o wprowadzenie w posiadanie nieruchomości w Przespolewie] 1946-1947 rok”

Jesteśmy już pewni, że to nie może być zbieg okoliczności! Oba dokumenty znajdują się w archiwum Sądu Grodzkiego w Kaliszu. Poprosiliśmy o pomoc w dostaniu się do tych dokumentów Panią Monikę Sobczak – Waliś z Liskowa. To dzięki Pani Monice fotokopie tych akt trafiły do nas. Kiedy pierwszy raz zobaczyliśmy te dokumenty, nie wiedzieliśmy, że znajdziemy w nich więcej niż się spodziewaliśmy.  Dokumenty pozwoliły nam poznać bliżej rodzinę Jakubowiczów, równocześnie ujawniając coś nader dziwnego…

Genealogia Jakubowiczów

Senior rodu

Jakubowicz Abram-Icek posiadał gospodarstwo rolne we wsi Przespolew (był rzeźnikiem i jemu właśnie przypisuje się uratowanie z pożaru cudownego obrazu Matki Bożej Pocieszenia)

Żona Abrama-Icka Jakubowicza

– Pessa z domu Opas (Pani Kazimiera twierdzi, że miała na imię Ryfka)

Syn Abrama i Pessy

 – Szmul Jakubowicz zamieszkały z rodzicami w gospodarstwie w Przespolewie

Syn Abrama i Pessy

– Dawid Jakubowicz zamieszkały w Łodzi na ulicy Gdańskiej 33/7

Synowa Abrama i Pessy, żona Szmula

– Frymet Jakubowicz z domu Baron, córka Mośka i Fajgi z domu Sztenger, urodzona 10 maja 1911 roku w gminie Wieruszów  

Córka Frymet i Szmula

– Zofia urodzona w 1935 roku we wsi Przespolew

 

W archiwum Państwowym w Kaliszu znajdują się dwa rodzaje dokumentów dotyczące Dawida Jakubowicza, jedne z nich wnoszą o przywrócenie nieruchomości rolnej a drugie ustalenia i wydania aktów zgonu dla dwóch kobiet z rodziny Jakubowicz. Sytuacja według dokumentów archiwalnych przedstawia się następująco:

W 1946 roku do kaliskiego adwokata zgłasza się Dawid Jakubowicz, ogrodnik zamieszkały w Łodzi i prosi o poprowadzenie dwóch spraw. Adwokat Mieczysław Danciger otrzymuję pełnomocnictwo Dawida Jakubowicza do prowadzenia w jego imieniu niżej opisanych spraw.

Pierwsza z nich dotyczy wprowadzenia w posiadanie nieruchomości i jest wytoczona przeciwko dwóm mieszkańcom wsi Przespolew. Oto treść podania:

„Brat petenta, (czyli Dawida Jakubowicza), Szmul Jakubowicz był właścicielem nieruchomości wiejskiej we wsi Przespolew, gm.Ceków o powierzchni 1 ha 96 arów. Na nieruchomości tej stoi dom mieszkalny, obora, stodoła, szopa i chlew, które do chwili wysiedlenia brat petenta osobiście posiadał. W czasie okupacji Niemcy na nieruchomości tej żadnych inwestycji nie poczynili. Znajduje się ona obecnie w posiadaniu (nazwisk nie wymieniamy celowo, nie o nazwiska nam badaczom chodzi, lecz o sytuację)

Wobec nieobecności właściciela proszę Sąd Grodzki o: 

  1. Wezwać i zbadać w charakterze świadka (…..) zam. W Przespolewie gmina Ceków.
  2. Dawida Jakubowicza wprowadzić w posiadanie gospodarstwa rolnego o powierzchni 1,96 ha wraz ze znajdującymi się na tym gospodarstwie zabudowaniami, stanowiącego własność brata jego Szmula Jakubowicza, a położonego we wsi Przespolew gmina Ceków.
  3. Postanowienie zaopatrzyć rygorem natychmiastowej wykonalności.

Kalisz, dnia 6 listopada 1946 rok

Urząd gminy w Cekowie wydał stosowne zaświadczenie, potwierdzające, że Szmul Jakubowicz był właścicielem gospodarstwa rolnego we wsi Przespolew.

„Zarząd Gminy niniejszym stwierdza, że Jakubowicz Szmul, syn Abrama-Icka i Pessy z domu Opas posiadali gospodarstwo rolne o przestrzeni ziemi ogólnej 1 hekt, 96 arów zapisanej pod poz. Księgi podatkowej pod nr 68 w Przespolewie Pańskim gminy Ceków, pow. Kaliskiego. Gospodarstwo to było własnością w.w Jakubowicz Szmul został przez byłe władze niemieckie wysiedlony w roku 1940 i wywieziony w kierunku niewiadomym. Jakubowicz dotychczas nie powrócił. Zgłosił się do objęcia gospodarstwa po w.w brat jego Dawid Jakubowicz, syn Abrama-Icka i Pessy z domu Opas, zamieszkały obecnie mieście Łodzi, ul. Gdańska 33m. 7”

Pierwsza sprawa odbyła się dnia 17 stycznia 1947 roku a protokół z niej mówi, co następuję:

Sąd Grodzki w Kaliszu na posiedzeniu jawnym rozpoznał sprawę z powództwa Dawida Jakubowicza przeciwko (…..) w sprawie o posiadanie nieruchomości. Po wywołaniu sprawy stawili się powód reprezentowany przez adwokata Dacingera pozwany reprezentowany przez mgr Myszkowskiego oraz świadkowie. Adwokat Dacinger popiera i prosi o zbadanie świadków, mgr. Myczkowski prosi o odroczenie sprawy. Świadków poinformowano o odpowiedzialności karnej, potem świadków zaprzysiężono.

Świadkowie zeznali:

Pierwszy świadek (….) lat 41, kat., rol., obcy. Podczas okupacji przebywałem w tej wsi, to gospodarstwo po Szmulu miał Niemiec Rausz Adolf, który żadnych ważnych remontów nie robił.

Drugi świadek (…) lat 45, kat., rol., obcy.  Oświadcza, że na tym gospodarstwie żadnych nowych rzeczy nie było robione, nie wiem, dlaczego, gdyż pracowałem u Niemca.

Adwokat Dacinger popiera

Mgr Myczkowski pozostaje do uznania sądu.

W dniu 20 stycznia zapadł wyrok w/w sprawie o sąd przyznał własność ziemi i zabudowań Dawidowi Jakubowiczowi.

Jak widzimy Dawid odzyskuje gospodarstwo rolne po nieżyjących rodzicach i rodzonym bracie. Brak informacji, co do dalszych losów Abrama i Pessy.

Jednocześnie obok tej spawy toczy się druga sprawa z powództwa Dawida Jakubowicza o utwierdzenie zgonów Frymet i Zofii Jakubowicz. I tu się zaczynają dziać dziwne dla nas rzeczy jednak najpierw fakty.

Do Sądu Grodzkiego w Kaliszu 11 październik 1947

WNIOSEK O STWIERDZENIE ZGONU

Szwagierka wnioskodawcy Frymet Jakubowiczowa z domu Baron, ostatnio zamieszkała w Przespolewie pow. Kaliski wraz z córką Zofią znalazła się podczas okupacji w getcie w Koźminku. Po śmierci męża Szmula( brata wnioskodawcy) udało się jej uciec do getta w Czachulcu (pow. Turecki), gdzie przebywała rodzina jej męża. Tam zmarła w marcu 1941 roku podczas epidemii tyfusu, dziecko jej Zofia również zmarło w kwietniu 1941 roku. Aktu śmierci nie sporządzono.

Wobec powyższego i powołując się na załączone dokumenty oraz świadka NuchemaZajfa, zam. W Kaliszu, plac 11 listopada 10, u Glubego, upraszam Sąd Grodzki stwierdzić, że:

  1. Frymet Jakubowicz córka Mośka i Fajgi ze Sztengrów, małżeństwa Baron, urodzona dnia 10 maja 1911 roku w Wieruszowie, zmarła w Czachulcu, powiat turecki, ustalając datę jej śmierci na dzień 31 marca 1941 roku.
  2. Zofia Jakubowicz, córka Szmula i Frymet z Baronów małż. Jakubowicz urodzona w roku 1935 w Przespolewie, zmarła w Czachulcu, powiat turecki, ustalając datę jej śmierci na 30 kwietnia 1941 roku/

Załączniki:

Pełnomocnictwo

Zaświadczenie zamieszkania

Zaświadczenie z ksiąg ludności stałej

Zaświadczenie gminy Ceków

 

Kalisz dnia 11.10 1947 rok

Pierwsza sprawa miała się odbyć 24 października 1947 roku, ale ją odroczono z powodu nie stawienia się świadka Nuchema Zajfa. Kolejna sprawa odbyła się 31 października 1947 roku i tak wyglądały zeznania świadka Nuchema Zajfa.

Sędzia uprzedził świadka o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania i odebrał od niego przysięgę.

Nuchem Zajf, lat 39, wyznania mojżeszowego, krawiec, niekarany.

Z powiatu tureckiego zostaliśmy wywiezienie wszyscy Żydzi w 1940 roku. Wśród wymienionych była cała rodzina Jakubowiczów. Ja przebywałem przymusowo w Czachulcu, dokąd w lutym 1941 roku przybyła z getta w Koźminku, Frymet Jakubowicz wraz z córką Zofią, oznajmiając nam, że mąż jej Szmul już nie żyje od lutego 1941 roku. Jaką śmiercią zginął mąż jej, Szmul Jakubowicz żona jego nie mówiła. Frymet Jakubowicz po trzech tygodniach pobytu w Czachulcu zapadła na tyfus i zmarła z końcem marca 1941 roku. Zwłoki jej widziałem i byłem na pogrzebie. Osierocona Zofia Jakubowicz żyła jeszcze około trzech tygodni i w połowie kwietnia 1941 roku zmarła również na tyfus, jak jej matka. Zwłoki Zofii Jakubowicz widziałem, byłem na jej pogrzebie.”

Sędzia zamknął posiedzenie i ogłosił postanowienie.

Postanawia stwierdzić zgon:

  1. Frymet Jakubowicz z d. Baron, córki Mośka i Fajgi ze Sztengrów, małż. Baron, urodzonej dnia 10 maja 1911 roku w Wieruszowie, powiat wieluński, ustalając datę jej śmierci na 31 marca 1941 roku w Czachulcu, powiecie tureckim, o godz. 24
  2. Zofii Jakubowicz, córki Frymet z Baronów, małż. Jakubowicz urodzonej w 1935 roku w Przespolewie, powiat kaliski, ustalając datę jej śmierci na dzień 30 kwietnia 1941 roku o godz.24 w Czachulcu powiatu tureckiego.

Uzasadnienie

Fakt śmierci Frymet Jakubowicz i córki jej Zofii Jakubowicz stwierdził ponad wszelką wątpliwość świadek zaprzysiężony Nuchem Zajf, który widział ich zwłoki i uczestniczył w pogrzebie. Personalia zmarłych i ostanie ich miejsce zamieszkania sąd ustalił na podstawie dołączonych do akt sprawy dokumentów, wobec czego na mocy wyżej powołanych przepisów należało dać jak w sentencji postanowienie.

 

+++

Analiza dokumentów

Już czytając wniosek do sądu o stwierdzenie zgonu dla Frymet i Zofii Jakubowicz pojawiły się u nas wątpliwości. Pani Kazimiera zeznała:

„mężczyźni rodziny Jakubowicz zostali gdzieś przez Niemców wywiezieni już 1940 roku. W domu została tylko Frymet i Zosia. W tym samym roku obie zostały zabrane do getta w Koźminku. Jestem tego pewna.”

Musimy przypomnieć Wam, getto w Koźminku powstało już w styczniu 1940 roku. Do tego getta trafiała okoliczna ludność żydowska, więc siłą rzeczy nie dziwi nas fakt, że właśnie do Koźminka trafiła Frymet i Zosia. Dawid Jakubowicz w swoim wniosku do sądu ten fakt potwierdza. Dalej opisuje:

„po śmierci męża Szmula udaje jej się uciec z getta Koźminek do getta Czachulec gdzie przebywała jej rodzina”

Czy jest to możliwe? Wydaje się nam, że nie.

Po pierwsze odległość

Getto w Koźminku oddalone jest w prostej linii od getta Czachulec o całe 17 km. Frymet musiałaby tą drogę przejść pieszo, skoro uciekła ze strzeżonego getta nie mogła prosić nikogo o podwodę. Zosia miała wtedy 5 lat czy mogła przejść na własnych nóżkach 17 km? Czy jej mama dałaby radę ją nieść? Mało prawdopodobne jednak możliwe.

Po drugie strażnicy

Getto w Koźminku było strzeżone i przez patrole żandarmerii niemieckiej i przez utworzoną do pilnowania porządku policję żydowską. Oczywiście zdarzały się ucieczki. Jednak, gdy taka osoba została przyłapana na choćby jej próbie zostawała zastrzelona na miejscu. Nie znamy dokładnych danych dotyczących zabezpieczeń przed ucieczką w getcie w Koźminku. Jednak zachowały się opisy ochrony getta wiejskiego Czachulec. Tam granice getta zostały oznaczone kilkumetrowymi pomalowanymi na biało słupami. Wewnątrz getta porządku pilnowali nieuzbrojeni żydowscy policjanci. Oni pilnowali porządku w getcie, ale też dbali o to, by nikt z niego nie uciekł. Każda ucieczka była powodem do dalszych szykan wobec mieszkańców, dlatego sami Żydzi się nawzajem pilnowali. Kordon zewnętrznych zabezpieczeń to byli SS – mani kwaterujący w pobliskich Tokarach. Oni mieli rozkaz strzelać do każdego, kto choćby tylko zbliży się do białych słupów. Strzelali i do Żydów i do Polaków, gdyż proces wymiany handlowej był tam koniecznością. Niemcy zostawili Żydów samych sobie i ci okrutnie cierpieli z głodu. Patrole te były konne, każdy mieszkaniec getta wiedział, że spotkanie z nimi to pewna śmierć. Poruszali się bezgłośnie, czasem chowając się w gęstym lesie. Czy matka z małym dzieckiem mogła ominąć patrole w Koźminku i dyskretnie opuścić getto? Być może i jej się udało, jednak pamiętajmy o tym, że na drogach wszędzie były kontrole sprawdzające dokumenty. Poruszanie się przez przepustek było surowo karane. Jeśli nawet udała się ucieczka prowadziła ona na przełaj przez pola omijając okoliczne wsie i posterunki żandarmerii w Liskowie, Strzałkowie czy Tokarach. Nawet, jeśli się to im udało, to jak przeszły przez podwójny kordon zabezpieczeń w Czachulcu? A może nigdy tam nie dotarły?

Po trzecie lokalizacja

Musimy założyć, że Frymet, jako mieszkanka Przespolewa doskonale znała teren. Być może dla niej droga z Koźminka przez pola do Czachulca nie byłaby problemem. Jednak, jeśli naprawdę ta kobieta uciekła mogła dokonać tego tylko w nocy. Teren od Koźminka do Czachulca to pola uprawne. Jedyny zagajnik w okolicy to Łysa Góra na Dębsku. W dzień od razu by ją zauważono. Musimy wziąć pod uwagę, że Niemcy dysponowali całą siatką donosicieli. Zwłaszcza tych, co denuncjowali Żydów. Kobieta z małym dzieckiem uciekająca przez pola w dzień to łatwy cel. Trafić w nocy po ciemku z Koźminka do Czachulca nawet dziś wydaje się bardzo trudne. Dziś mamy latarnie uliczne, oświetlone kościoły. W 1940 roku tego nie było. Osobiście wątpimy by tej kobiecie z dzieckiem na ręku to się udało.

Po trzecie tłum

Szacuje się, że w getcie w Czachulcu przebywało około 3.5 tys Żydów. Zostali oni rozkwaterowani po okolicznych chatkach skąd wcześniej usunięto okoliczną ludność. Choć każda rodzina w getcie próbowała trzymać się razem, bywało, że w jednej chacie mieszkało nawet 18 rodzin. Trudno sobie wyobrazić panujący tam chaos. Jednak jak czytamy we wniosku. Frymet z dzieckiem dość, że przedostaje się przez dwa pilnowane getta to jeszcze odnajduje w tym tłumie i bałaganie swoją rodzinę! O jakiej rodzinie mówił Dawid tego już nie ma w dokumentach. Jednak kobieta odnajduje odpowiednią chatę i rodzinę w prawie czterotysięcznym tłumie i to nie wzbudzając podejrzeń.

Świadek twierdzi jak czytamy:

„z powiatu tureckiego zostaliśmy wywiezieni wszyscy Żydzi w 1940 roku. (nie wszyscy skoro Frymet i Zosia nie)

Dalej świadek zeznaje

„Wśród wymienionych była cała rodzina Jakubowiczów, ja przebywałem przymusowo w Czachulcu ,dokąd w lutym 1941 przybyła Frymet z dzieckiem” (jak to cała rodzina Jakubowiczów, skoro kobiety jak pisaliśmy wcześniej zostały same we wsi, mężczyzn wywieziono już wcześniej)

„Frymet oznajmiła nam, że jej mąż Szmul nie żyje od lutego 1941 roku, jaką śmiercią zginął jej mąż nie mówiła” (kolejne dziwne rzeczy i ciekawe fakty. Mamy wyraźny dowód na to, że Frymet uciekła z getta w Koźminku w lutym 1941 roku, tuż po śmierci męża. Czyli kobieta z mały dzieckiem przeszła 17 kilometrów po śniegu i mrozie!  Dziwi nas też fakt, że nie powiedziała rodzonemu bratu jej męża jak ten zginął. A może nie mówiła, bo nie miała pojęcia gdzie i jak umarł jej mąż?

„Frymet Jakubowicz po trzech tygodniach pobytu w Czachulcu pod koniec marca 1941 roku umiera na tyfus, trzy tygodnie po niej umiera mała Zosia” (tym sposobem dochodzimy do ostatniego i najważniejszego punktu)

Po czwarte czas

Tu się totalnie nic nie trzyma kupy. Getto w Koźminku powstaje w styczniu 1940 roku. Niemcy zwożą do niego okolicznych Żydów. Jednak proces ten nie przebiega błyskawicznie. Jak potwierdziła i to kilkakrotnie Pani Kazimiera najpierw ze wsi wywieziono mężczyzn, zapewne, jako przymusową siłę roboczą. Wtedy też zapewne dom opuścił Szmul mąż Frymet. Co się stało z Abramem- Ickiem nie wiadomo. Dawid Jakubowicz mieszkał w Łodzi. Tam przebywał w getcie żydowskim a potem trafia także do getta w Czachulcu. Bracia nie mieli jak się z sobą skomunikować, zapewne i Frymet nie wiedziała, co dzieje się z jej mężem. Pani Kazimiera potwierdziła kilkakrotnie, Frymet i mała Zosia zostały wywiezione do Koźminka. Czemu nie Czachulca? Bo getto w Czachulcu wtedy nie istniało! Getto Heidemühle zostaje utworzone w październiku 1941 roku! Pół roku po śmierci Frymety i Zosi! Pomyśleliśmy, ze może chodzi o 1942 rok, w tym roku w lipcu getto Czachulec zostało zlikwidowane. Okazało się to też niemożliwe, gdyż jeszcze przed zimą Niemcy wywieźli do Kulmhof an Ner wszystkie osoby uznane za niezdolne do pracy, oraz dzieci do lat 12! Mało tego, nie mógł być to luty 1942 rok, gdyż w listopadzie parę miesięcy wcześniej Niemcy wymordowali 700 osób w tym dzieci z getta Koźminek. My uważamy, że Frymet i Zosia wtedy zostały zamordowane i spoczywają gdzieś w zbiorowej mogile w lesie biernackim.

Wnioski

Zastanawialiśmy się długo jak wyjaśnić ten cały bałagan. Doszliśmy w końcu do kompromisu i najbardziej logicznego wytłumaczenia całej tej sytuacji. Cała ta sprawa ze śmiercią Frymet i Zosi Jakubowicz jest po prostu nieprawdą.

Dlaczego tak uważamy? Czy można winić za to Dawida Jakubowicza? My doszliśmy do wniosku, że nie. Żeby zrozumieć całą tą zawiłą sytuację trzeba się postawić w jego położeniu. Dawid podczas wojny traci całą rodzinę, nie ma pojęcie gdzie jest jego brat, bratowa i bratanica. Nie wie, co stało się z gospodarstwem rodziców. Ten człowiek doświadcza koszmaru dwóch gett i prawdopodobnie trafia do obozu zagłady w Oświęcimiu. Udaje mu się jakimś cudem przeżyć. Wraca do Przespolewa, w domu zastaje osiedlonych polskich gospodarzy. Jest pewny, ze jego najbliższa rodzina nie żyje. Chce odzyskać skromny majątek po swoich rodzicach i bracie. Żeby tego dokonać musi udowodnić, że prawnie ono mu się należy. Pani Kazimiera wspomina, że ten mężczyzna przyjechał by odebrać i sprzedać gospodarkę po rodzicach i deklarował chęć wyjazdu do Izraela. Najpierw musi jednak udowodnić, że jest ostatnim spadkobiercą. Nie wiadomo, co stało się z jego rodzicami. Brat nigdy nie wrócił, a bratowa z bratanicą po wywiezieniu do getta w Koźminku zostały zagazowane i pochowane gdzieś w niewiadomym miejscu. Jeśli prawo było podobne do dzisiejszego, to musiał mieć ich akt zgonu. Taki akt może wystawić tylko lekarz, jeśli oczywiście zbadał ciało. Ciał jednak nie było. Osoby zaginione dopiero po 10 latach uznaje się za zmarłe. Dawid musiałby czekać te 10 lat w miejscu, które przypominało mu o bólu i tragedii jego najbliższych. Jeśli znajdzie świadka, który potwierdzi, że widział śmierć obu kobiet sąd wystawi akty zgonu. I tak się też stało. Trudno się naprawdę dziwić. Pewnie w sądach w drugiej połowie lat 40 tych takich wniosków było tysiące. Żaden sąd nie robił problemów z wystawieniem takich zaświadczeń. Wszak bezpowrotnie i bez wieści zaginęło tak tysiące ludzi. Trudno, zatem dziwić się temu człowiekowi, że zdobył się na taki czyn. Bez problemu dostaje akty zgonu, udowadnia tym samym, że jest jedynym spadkobiercą gospodarstwa po rodzicach i zmarłym bracie. Udowadnia i wygrywa sprawę w sądzie o uzyskanie prawa własności do tej ziemi. Wszystko to sprzedaje polskim właścicielom i załatwiwszy swoje sprawy wyjeżdża do Izraela. W niektórych niepotwierdzonych źródłach odnajdujemy Dawida Jakubowicza. Jednak nie mamy pewności, co do dalszych jego losów. Jedna informacja mówi o śmierci i pochówku na cmentarzu żydowskim w Łodzi, inna, że Dawid umiera w Tel Avivie. Dla nas ten człowiek niczego złego nie zrobił, jeśli nawet zdobył się na ten czyn. A może wszystko, co jest w dokumentach jednak jest prawdą a my się po prostu mylimy? Wnioski wyciągnijcie sobie sami.

Pamięci pięcioletniej Zosi Jakubowicz z Przespolewa

ofiary nazistowskiego barbarzyństwa zmarłej  na tyfus w kwietniu 1941 roku i pochowanej na cmenatrzu getta Czachulec

lub zamordowanej w listopadzie 1941 roku w Koźminku i pochowanej w nieznanej zbiorowej mogile w lesie biernackim. 

Bibliografia :

Elżbieta Halina Nejman, Szlachta Sieradzka XIX wieku

Stanisław Małyszko, Majątki Wielkopolskie, t.6

Śmiałowski Józef, Nadużycia wójtów w Królestwie Polskim

M.J. Minakowski, Genealogia potomków Sejmu Wielkiego,

Błogosławiony Duszpasterz, Parafia św. Katarzyny Matki Pocieszenia W Przespolewie

 

 

 

 

 

 

Dodaj komentarz