Chełmno nad Nerem
OBÓZ ZAGŁADY
„KULMHOF AM NER”
Obóz w Chełmnie nad Nerem był pierwszym ośrodkiem masowej zagłady Żydów. Uruchomiono go już w grudniu 1941 roku, przy czym do decyzji postawienia ośrodka znacznie przyczynił się list Heinza-Rolfa HÖPPNERA z namiestnictwa Rzeszy w Poznaniu z 16 lipca 1941r, zawierający propozycję „Rozwiązania kwestii żydowskiej” w „Kraju Warty”. W Kulmhof am Ner do zabijania używano spalin z ciężarówek. Ten sposób masowej zagłady zastosowano wcześniej w Szpitalu Psychiatrycznym w Warcie.
Obóz w Chełmie funkcjonował w dwóch fazach:
FAZA 1
Od 8 grudnia 1941 roku – Przybycie pierwszych transportów
Do 7 kwietnia 1943 roku – Wysadzenie pałacu i zburzenie krematoriów
Eksterminacji dokonywano w Przewoźnych komorach gazowych (Spezialwagen), przy użyciu gazów spalinowych. Żydzi przywiezieni do Chełmna wchodzili do zagospodarowanego wcześniej przez Sonderkommando, pałacu, rzekomo do kąpieli. Dalej zaganiani byli do wnętrza auta gazowego. Po uruchomieniu silnika, samochód jechał do oddalonego o 4 km od Chełmna lasu rzuchowskiego, gdzie ekipa Żydów, odłączanych, co pewien czas od transportów, zajmowała się grzebaniem zwłok. Latem 1942 r. Prawdopodobnie w obawie przed epidemią, rozkopano mogiły i zwłoki spalano w krematoriach.
W pierwszej kolejności wymordowano Żydów z okolicznych gett: Koła, Dąbia, Kłodawy, Izbicy Kujawskiej. Od stycznia 1942 roku zaczęto przywozić Cyganów z Łodzi, a następnie Żydów z getta łódzkiego oraz Żydów z zagranicznych: z Niemiec, Czechosłowacji, Austrii. Dla niektórych getto łódzkie było etapem przejściowym.
FAZA 2
Od wiosny – lato 1944 roku
Do 18 stycznia 1945 roku
Wiosną 1944 roku powróciła do Chełmna załoga Sonderkommando, wysłana uprzednio z Jugosławii. Eksterminacji dokonywano starymi sposobami, o obrębie lasu rzuchowskiego. Po przybyciu kilku transportów w czerwcu i lipcu, funkcjonowanie ośrodka ponownie zawieszono i na większą skale nie mordowano już Żydów w Chełmnie. W wiosce pozostała część załogi oraz przetrzymywana w spichrzu obok ruin pałacu grupa ostatnich 47 Żydów. W nocy z 17 na 18 stycznia 1945 roku doszło do ostatniej egzekucji.
1939 – w II połowie listopada w lesie rzuchowskim zostaje rozstrzelanych kilkudziesięciu Polaków, wśród nich są czterej mieszkańcy Dąbia: Henryk Orywoll (drogomistrz), Zygmunt Gogela (mgr farmacji, aptekarz), Czesław Zapędowski (lekarz, przewodniczący Komisji Rewizyjnej Rady Miejskiej ) oraz Józef Kona (komendant Związku Strzeleckiego, radny Rady Miejskiej w Dąbiu).
1941 – w listopadzie w Chełmnie nad Nerem powstaje obóz zagłady – Kulmhof am Ner.
1941 – 8 grudnia ma miejsce pierwsza tura wysiedleń około 2300 Żydów mieszkańców Koła. W obozie giną pierwsze ofiary – Żydzi z getta w Kole.
1941 – 17 grudnia do obozu zostaje przewiezionych 975 Żydów z getta w Dąbiu – 920 osób ginie od razu.
1942 – w dniach 15 grudnia – 16 stycznia w Chełmnie ginie około 4200 Cyganów deportowanych do obozu z getta łódzkiego.
1942 – 16 stycznia to początek deportacji Żydów z łódzkiego getta. Pierwsza grupa Żydów z Litzmannstadt zostaje zamordowana 17 stycznia.
1942 – 19 stycznia więźniowie: Jakub Grojnowski ( Grojanowski) znany też jako Szlome (Szlamek) Fajner oraz Michał Podchlebnik uciekają z obozu. Obaj należeli do Waldkommando. Zdołali uciec w czasie przewożenia ich do lasu rzuchowskiego. Tego dnia ucieka również Abracham Roj, lecz w obawie o własne życie ujawnia ten fakt dopiero wiele lat po wojnie.
1942 – 31 stycznia Niemcy za próbę poinformowania opinii publicznej o istnieniu obozu dokonują aresztowania sekretarza gminy w Chełmnie, Stanisława Kaszyńskiego. Wkrótce potem zostaje aresztowana również jego żona Karolina Kaszyńska.
1942 – 3 lutego Stanisław Kaszyński ginie zastrzelony przez Niemców w wąwozie pomiędzy kościołem, a pałacem w Chełmnie.
1942 – 4 -16 maja w 12 transportach liczących łącznie około 11 000 osób, zostają do Chełmna przywiezieni Żydzi z Europy Zachodniej umieszczeni wcześniej w getcie w Łodzi.
1942 – w maju niemieckie lotnictwo wykonuje zdjęcia obozu. Niemieckie władze okupacyjne chcą się w ten sposób upewnić, czy teren obozu jest dostatecznie zamaskowany.
1942 – 1 – 12 września to czwarty etap deportacji Żydów z łódzkiego getta (tzw.Gehsperre). Do Kulmhof am Ner zostaje wtedy przewiezionych około 15 700 mieszkańców getta.
1943 – 7 kwietnia Niemcy wysadzają pałac w Chełmnie i krematoria w lesie rzuchowskim.
1943 – 11 kwietnia SS-Sonderkommando Kulmhof opuszcza Chełmno i zostaje skierowane do Jugosławii do walk z miejscową partyzantką w ramach jednostki Waffen SS Prinz Eugen.
1944 – wiosną podjęta zostaje decyzja o likwidacji łódzkiego getta (liczącego wówczas 80 tys. mieszkańców), ostatniego na ziemiach polskich jakie jeszcze istniało – obóz śmierci w Chełmnie wznawia działalność. Oddział specjalny (Sonderkommando) stacjonujący w obozie zostaje przemianowany na Sonderkommando Bothmann.
1944 – w okresie od 23 czerwca do 14 lipca w 10 transportach deportowano z getta łódzkiego i uśmiercono w Chełmnie ponad 7 tysięcy osób.
1944 – od września do października Niemcy definitywnie likwidują obóz z powodu zbyt małej wydajności zabijania, burzą piece krematoryjne, a gruz wywożą na leśne drogi. Do ostatecznej likwidacji łódzkiego getta zostaje wyznaczone Auschwitz – Birkenau.
1945 – w nocy z 17 na 18 stycznia, na kilka dni przed wkroczeniem Armii Czerwonej, Niemcy mordują ostatnich więźniów: wyprowadzają ich piątkami ze spichlerza i zabijają strzałami w tył głowy. Zamknięci w budynku ludzie podnoszą bunt i zabijają dwóch SS-manów ( jednym z nich jest szef Waldkommando- Willi Lenz). W zamieszaniu dwóch więźniów ucieka, są to: Mordechaj (Mieczysław) Żurawski, rzeźnik z Włocławka i piętnastolatek z Łodzi Szymon Srebrnik. Więźniowie, którzy pozostali w budynku zostają spaleni żywcem.
Ocalały tylko te osoby :
Szymon Srebrnik – ( gdy trafił do obozu miał 14 lat). Do marca 1944r. przebywał w getcie łódzkim. W czasie jednej z łapanek schwytano go, gdy jechał tramwajem i przyprowadzono na Rynek Bałucki, gdzie czekały już auta z Chełmna. Wcielono go do Hauskommando. Przeżył wojnę i zrelacjonował swój pobyt w obozie. Relacje świadka podajemy niżej.
.
Michał Podchlebnik – przed wybuchem wojny i na początku okupacji niemieckiej mieszkał w Kole. Ponieważ był zameldowany w Bugaju, do Chełmna nad Nerem trafił później. W obozie był świadkiem śmierci żony i dwojga swoich dzieci. Po ucieczce zbiegł do Rzeszowa i tam ukrywał się do końca okupacji. Przeżył wojnę. Jako naoczny świadek zbrodni złożył obszerne zeznania dotyczące funkcjonowania obozu w Chełmnie.
Abram Rój – z zawodu był krawcem i mieszkał w Izbicy Kujawskiej. Po ucieczce z Chełmna trafił do Krośniewic, a później do Wierzbnika niedaleko Starachowic. Przeżył Auschwitz. Wiadomo że udało mu się uciec, nie jest jednak pewne, czy zbiegł z samego obozu, czy też dopiero podczas tzw. marszu śmierci. Po wojnie wyemigrował do Stanów Zjednoczonych nie relacjonując swego pobytu w Chełmnie nad Nerem. Do niedawna wojenne oraz powojenne losy Abrahama Roja nie były znane nawet historykom. Informacje na jego temat pozyskał i udostępnił Patrick Montague z USA.
Mordechaj (Mieczysław) Żurawski – przed wojną mieszkał we Włocławku. Z zawodu był rzeźnikiem. Po likwidacji getta we Włocławku, wywieziono go na roboty do Poznania. Po roku skierowano go do getta łódzkiego. Stamtąd 10 maja 1944r. ze stacji Radogoszcz wyjechał siódmym transportem do Chełmna. Przydzielono go do Waldkommando. Po wojnie opowiedział o przebiegu zbrodni.
Jakub Grojanowski znany jako Szlamek – pochodził z Izbicy Kujawskiej. Jego prawdziwe nazwisko to Szlama Winer. Grojanowski to nazwisko przybrane mające utrudnić poszukiwania zbiegów z Kulmhof am Ner, które prowadziła niemiecka policja. Po ucieczce zgłosił się do rabina w Grabowie i po kilku dniach wędrówki dotarł do warszawskiego getta. Tam opowiedział o chełmskiej tragedii. Archiwum Ringelbluma (podziemne archiwum getta warszawskiego) przekazało jego świadectwo Krajowej Delegaturze Rządu Polskiego w Wielkiej Brytanii. Szlamek zginął w obozie w Bełżcu.
Mordechaj (Mieczysław) Żurawski oraz Szymon Srebrnik uciekli w czasie przeprowadzania przez Niemców egzekucji na więźniach przebywających w pałacowym spichlerzu.
Szymon Srebnik obok Michała Pochlebnika uciekiniera z obozu jeszcze w styczniu 1942 roku, stali się po wojnie naocznymi świadkami zbrodni.
Po wojnie śledztwo prowadzone przez sędziego Władysława Bednarza odsłoniło wiele szczegółów z historii istnienia ośrodka. Obsługa obozu składała się z kilkunastu funkcjonariuszy gestapo oraz kilkudziesięciu żandarmów i policjantów z Łodzi i Poznania. Pierwszym komendantem był SS-Hauptsturmführer Herbert Lange, od marca 1942 roku do likwidacji ośrodka SS-Hauptsturmfürer Johann Bothman. Po wojnie skazano w Polsce na śmierć dwóch członków Sonderkommando „Kulmhof” :
Walthera Pillera
Hermmana Gielowa
A w 1965 roku, skazano w Bonn jedenastu zbrodniarzy z Chełmna :
Sąd skazał: Gustawa Laabsa, Waltera Burmeistra, Aloisa Häfele na 13 lat więzienia ; Kurta Möbiusa – na 8 lat; Karla Heinla – na 7 lat. Trzech innych: Friedricha Maderholza, Wilhelma Heukelbacha i Wilhelma Schulte na 13 miesięcy i dwa tygodnie więzienia. W stosunku do 3 pozostałych: Heinricha Bocka, Antona Mehringa i Aleksandra Steinke – sąd zrezygnował z wymierzenia kary. W innym procesie skazano Gustawa Fiedlera na 13 miesięcy i 2 tygodnie więzienia. Po wojnie skazano dwóch członków załogi Sonderkomando Kulmhof. Byli to Walter Piller i Hermann Gielowa.
Trudno dziś wysunąć w pełni wiarygodną liczbę ofiar obozy w Chełmnie. Dotychczasowe publikacje podawały rozbieżne dane. Najwyższą liczbę szacunkową ustalił Bednarz – około 350 tys. Najniższą możliwą do przyjęcia wysunięto na procesie w Bonn – 152 tys. Liczba ofiar prawdopodobnie oscyluje wokół 200 tys. Przede wszystkim Żydów, ale także pewne grupy Polaków i prawdopodobnie jeńców Radzieckich, od 4- 5 tys. Cyganów, oraz kilkadziesiąt (82?) dzieci z czeskiej wsi Lidice.
Wstrząsające to fakty, ta zbrodnia nigdy nie może być zapomniana!
AKTUALIZACJA 07.07.2016
Od Redakcji:
Kiedy na różnych spotkaniach z ludźmi pytamy ich, jakie są im znane obozy masowej zagłady od razu pada odpowiedź Oświęcim. Na drugim miejscu dopiero podają takie nazwy jak Majdanek, Treblinka, Bełżec, Sobibór a już naprawdę wyjątkowo rzadko Stutthof. Jeszcze nie spotkaliśmy się z tym, by ktoś powiedział Chełmno nad Nerem. Dlaczego to miejsce jest tak mało znane? A przecież powstało jeszcze przed sławną konferencją w Wannsee (20 tycznia 1942) gdzie ustalono ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej, czyli przyszłe wymordowanie całego narodu żydowskiego. Może w obozie Kulmhof Am Ner zginęło zbyt mało ludzi by warte było zapamiętania? KL Stutthof około 63/64 tys ofiar. Sobibór około 180 tys. zamordowanych. Kulmhof od 150/250 tys. ofiar. A może to, że niewiele się w tym miejscu zachowało pamiątek? Przecież o wiele mniej zostało po byłych obozach w Bełżcu, Treblince czy Sobiborze.
W 2015 roku muzeum Auschwitz-Birkenau pobiło swoisty rekord, odnotowano ponad 1,7 miliona osób, które odwiedziły muzeum! A kto zwiedza Kulmhof? Byliśmy tam kilka razy, nie spotkaliśmy nawet jednej żywej duszy. Szkoda, bo to miejsce jest tego naprawdę warte.
Za każdym razem, kiedy próbowaliśmy zwiedzić miejsce dawnego obozu zakłady w Chełmnie prześladował nas dziwny pech. Jakby duchy przeszłości nie chciały nas dopuścić do tego miejsca tak bardzo naznaczonego ludzkim cierpieniem. Obóz Kulmhof składa się z dwóch części – pałacu gdzie rozbierano i wpychano ofiary do samochodów gazowych i lasu oddalonego o kilka kilometrów gdzie zwłoki palono i mielono kości. Część pierwsza w przeciwieństwie do drugiej położona jest nas terenie zamkniętym pilnowanym przez ochronę. Za każdym razem trafialiśmy tak, że nie chciano nas wpuścić, a to zamknięte już było, a to było święto i muzeum było nieczynne. Dopiero niedawno udało nam się wejść na teren zamknięty. I tak powstała nasza aktualizacja artykułu o obozie masowej zagłady Żydów w Chełmnie nad Nerem.
Chcielibyśmy Waszą uwagę zwrócić na postać nieżyjącego już świadka z czasów funkcjonowania obozu, Szymona Srebnika. Choć został postrzelony strzałem w tył głowy przeżył i po wielu latach powrócił do lasu rzuchowskiego, by powiedzieć o swoich przeżyciach. Mieszkańcy Chełmna pamiętają czternastoletniego chłopca, który ze związanymi łańcuchem nogami pięknym głosem śpiewał polskie piosenki. Oprawcom bardzo się to podobało i nawet nauczyli go kilku niemieckich piosenek. Szymek pod strażą chodził do rzeki Ner po wodę. Mały Szymek słynął jeszcze z jednej wyjątkowej rzeczy. Kaci dla zabawy urządzali sobie zawody sportowe, mały Szymek mimo związanych nóg zawsze je wygrywał, był bardzo zwinny, co dawało ogromną radość oprawcom.
Zachowała się wyjątkowa opowieść mieszkanki Chełmna.
Kiedy Szymon przechodził obok niej ze strażnikiem z obozu, kobiecie się go żal zrobiło, odezwała się do SS-mana, by wypuścili chłopca, ten zapytał się „Wu?” (gdzie?) a ona, że do mamy i taty, „gehen bald zu seinem Vater und Mutter” (niedługo pójdzie do ojca i matki) odpowiedział i pokazał palcem niebo…
Szymon, jako dorosły mężczyzna powraca do rzuchowskiego lasu. Kiedy pokazano mu polanę na, której stały krematoryjne piece wypowiada te słowa:
„Trudno rozpoznać, ale to jest to miejsce… tutaj palono ludzi… wielu ludzi tu spalono… tak, to jest to miejsce… zawsze było tu spokojnie jak teraz… zawsze… nawet jak codziennie palono 2 tysiące Żydów… panował tu taki sam spokój… nikt nie krzyczał… robił to, co do niego należało… było cicho i spokojnie… jak teraz. Nawet ja dziś nie mogę uwierzyć, że tu jestem…
Wojska niemieckie wkroczyły do Łodzi 8 września 1939r. Na mocy dekretu miasto włączono do okręgu Kraj Warty (Reichsgau Wartheland) obszaru bezpośrednio wcielonego do Trzeciej Rzeszy. W chwili wybuchu wojny Łódź stanowiła największy ośrodek przemysłowy w rejonie, zamieszkały przez liczącą około 230 tys. społeczność żydowską spośród 680 tys. mieszkańców. Stanowiła ona 34 % populacji miasta i przeszło 55 %całej ludności żydowskiej Kraju Warty. Część Żydów z pierwszych w pierwszych miesiącach wojny i okupacji opuściła Łódź. Jedni w obawie przed terrorem i prześladowaniami najeźdźców uciekli z miasta, innych w zorganizowanych transportach przesiedlono do Generalnego Gubernatorstwa. W Łodzi pozostała większość ludności żydowskiej licząca ponad 160 tys. osób.
Najpóźniej w marcu 1944 r. sformowano ponownie SS-Sonderkommando Kulmhof, pod dowództwem SS-Hauptsturmfürrera Hansa Bothmana. Pierwszym zadaniem oddziału było ponownie uruchomienie obozu Kulmhof. W tym celu na miejsce wysłano z getta łódzkiego grupę żydowskich więźniów – wśród nich Szymona Srebnika. Ponieważ wcześniej wysadzono pałac, na terenie lasu koło Rzuchowa zbudowano dwa drewniane baraki, które miały przejąć funkcje przebieralni.
GEHEIME!
POSEN 14 lutego 1944
Drogi Parteigenosse, Przy okazji wizyty Reichsfürera w Posen, wczoraj i dziś miałem okazję omówić i wyjaśnić dwie kwestie, dotyczące zakresu Pańskich działań. Pierwsza z nich to:
Getto w Litzmannstand nie zostanie przekształcone w obóz koncentracyjny, jak zalecili Oberführer Beier i Hauptsturmfürer doktor Volk, przysłani do mojego okręgu Pańskiego urzędu. Rozmowy te miały miejsce w moim biurze, w Reichsstattalter w Posen, 5 lutego. W związku z tym nie nastąpi realizacja dekretu wydanego przez Reichsführera 11 czerwca 1942.
Uzgodniłem z Reichsführerem następujące sprawy:
- Zasoby ludzkie w getcie zostaną ograniczone do minimum, zostanie tam tylko tylu Żydów, ilu wymagają potrzeby gospodarki wojennej.
- W związku z tym getto w Łodzi pozostaje zbiorczym gettem dla całego Kraju Warty
- Redukcji ludności żydowskiej dokona specjalne Sonderkommando pod dowództwem Hauptsturmführera Bothmanna, które zdobyło już w tym okresie doświadczenie. Reichsführera wyda rozkazy odwołujące Hauptsturmführera i jego Sonderkommando z operacji w Chorwacji i znów przekaże ich do dyspozycji Kraju Warty.
- Wykorzystanie i zarząd nad zasobami getta pozostaje przy dowództwie Kraju Warty.
- Po usunięciu wszystkich Żydów z getta i jego likwidacji całości gruntów przejmie miasto Litzmannstandt. Reichsführer wyda wtedy odpowiednie rozkazy dla Haupttreuhandstelle Ost ( Głównego Urzędu Powierniczego Wschód).
Prosiłbym, aby w jak najkrótszym terminie przysłał mi Pan swoje sugestie w tej sprawie.
Z partyjnym pozdrowieniem Heil Hitler!
Fragment kartki Stanisława Rubacha
Rok 1944 nr. 30) 19.03.44 r. Po rocznym odpoczynku obiegła znowu wiadomość, o wznowieniu zakładu w Chełmie. Istotne stary spichlerz majątku jest na całą parę przygotowany, oparkania się itp. Ludność pobliskich domów usunięta. Oprawców jest już góra 100. Szosę w stronę lasu reperuje się. 22.3.1944 r. w nocy na 22.3 rozpoczęto już robotę.
12 lipca 1944r. – IX transport
Dziś rano odjechał dziewiąty transport. Nie wyjechał z nim żaden lekarz. Wyznaczony był do Grödel, Kolonia. W ostatniej minucie został jednak wycofany. Wyjedzie prawdopodobnie z następnym transportem. Wyjechało znów 700 osób. Razem z tym transportem wysiedlono już 6 496 osób. Sytuacja staje się coraz bardziej napięta, ponieważ komisja nie daje sobie rady z dostarczaniem wymaganego materiału ludzkiego. Prezes musiał, więc zdecydować się na trudne posunięcia. Zbiera ludzi w nocnych łapankach. Odziały Służby Porządkowej otrzymują listy, wyciągają ludzi z łóżek i gromadzą ich na posterunkach i w ciągu dnia dostarczają do Centralnego Więzienia.
Kronika getta łodzkiego 12 lipca 1944
2 lipca 1944
Jutrzejszy piąty transport jest już skompletowany. W getcie wciąż nie wiadomo, dokąd odjeżdżają transporty. Ponieważ skład pociągu jest zawsze punktualnie na miejscu w celu przejęcia następnego transportu, więc jest to ruch wahadłowy. Transporty dochodzą bez wątpienia tylko do Kutna, gdzie jak się twierdzi, następuje selekcja materiału ludzkiego. Ludzie opowiadają sobie, ze w Kutnie oddaje się zdrowych, zdolnych do pracy ludzi do rolniczych przedsiębiorstw. Nie można oczywiście otrzymać potwierdzenia tej pogłoski.
Choć pierwszy transport odjechał 23 czerwca, w więc dziesięć dni temu, w getcie nie ma żadnej pewnej wiadomości od wysiedlonych.
Najpóźniej w marcu 1944 r. sformowano ponownie SS-Sonderkommando Kulmhof, pod dowództwem SS-Hauptstrumfürera Hansa Bothmanna. Pierwszym zadaniem oddziału było ponowne uruchomienie obozu Kulmhof. W tym celu na miejsce wysłano z getta łódzkiego grupę żydowskich więźniów – wśród nich Szymona Srebnika. Ponieważ wcześniej wysadzono pałac, na terenie lasu koło Rzuchowa zbudowano dwa drewniane baraki, które miały przejąć funkcję przebieralni. Prace porządkowe zakończono wczesnym latem.
ZEZNANIA BYŁEGO WIĘŹNIA OBOZU KULMHOF – SZYMONA SREBNIKA
(wybrane fragmenty tłumaczone z języka angielskiego)
„Byłem do marca 1944 roku w getcie łódzkim skąd zostałem wywieziony do Chełmna. W Łodzi pracowałem w getcie w tzw. ”resorcie metalowym” – W marcu 1944r. urządzono w getcie niespodziewaną łapankę i mnie wówczas złapano, gdy jechałem tramwajem. Zaprowadzono mnie na Bałucki Rynek. Stały tam auta z Chełmna. Załadowano nas i wywieziono. Razem ze mną było złapanych 50 innych Żydów. Byli między nimi Zydenfeld, Berek, Miodownik, Kalmuszewicz, Huski, więcej nazwisk nie przypominam sobie. Zawieźli nas do Chełmna i ulokowali w spichrzu na terenie ogrodu pałacowego. Innych Żydów nie było. Po godzinie grupę rozdzielono na dwie części. Silniejszych i lepszych robotników wysłano do lasu tworząc tzw. Waldkommando, słabszych i młodszych w tej liczbie i mnie zostawiono do prac na miejscu w tzw. Hauskommando. Szefem Waldkommando był policmeister Lenz. Poza nim w lesie zatrudnieni byli Runge i Kreczmer. – Szefem Hauskommando był Hefele. Do Waldkommando przydzielono 40 ( w przybliżeniu) Żydów – reszta była w Hauskommando. Okuto nas wszystkich w łańcuchy. Łańcuchami były skrępowane ręce i nogi, w ten sposób, że nie można było stawiać normalnego kroku. Spaliśmy w spichlerzu na betonowej podłodze. Było bardzo zimno. Członkowie Waldkommando powiedzieli nam, że byli pobudować dwa piece na drewno. Nie wiedzieli, w jakim celu będą służyć, ale oczekuje się, że piece mogą być wykorzystywane do wytwarzania węgla drzewnego.
Piece były bardzo prymitywne stanęły na fundamencie cementowym i były wąskie u dołu, stopniowo coraz szersze u góry. Były one około trzech metrów (10 stóp) wysokości. Szerokość była prawie taka sama. Ruszt ogień został wykonany z wąskotorowych balustrady kolejowych. Nie było ani komina ani specjalnego wykopu dla lepszego projektu. Później byłem w lesie kilka razy, więc nie mogłem zobaczyć pieców. Funkcjonariusze Runge i Kretschmer byłi odpowiedzialni za budowę pieców. Proces budowy trwał około dwóch tygodni. Żydzi przy budowie pieców niekiedy byli zabijani dla rozrywki. Lenz i komendant Sonderkommando – Komisarz Bothmann wykazywali skrajne okrucieństwo. Czasami z 30 pracowników wysłanych do lasu, tylko 14 wracało. Grupa pracowników była stale dostarczana z nowych mężczyzn przywiezionych z Łodzi. Chociaż każdy z ośmiu transportów przyniósł 30 pracowników, to wciąż było za mało, ponieważ tak wielu z nich ginęło. Gdy przybył pierwszy transport, było tylko 18 robotników żydowskich w Chełmnie. Reszta została zabita. Zwłoki zakopano w stercie piasku. Gdy piece zaczęły funkcjonować, ciała zostały spalone.
Pracownicy otrzymywali 200 gramów chleba dziennie, kawę rano, i pół litra (1 szklankę) zupy na obiad. Dopiero pierwszy transport przybył, nie mamy żadnych kocy. Ciągle byliśmy bici podczas pracy. Bili nas rękami lub kijami. Najczęściej były to sztyle od łopat. Oczywiście wiele razy doprowadzili do śmierci lub okaleczenia, osoby niezdolne do pracy zostały wykończone. Niemcy zabijali też w następujący sposób: Żyd Moniek Reich zdejmował kajdany od tych, które mają być zabici. Potem kazali im położyć się na ziemi i zastrzelili ich strzałem w tył głowy.
Pierwszy transport przybył na początku kwietnia z Łodzi. W godzinach porannych Bothmann nakazał Hauskommando z spichlerzu przenieść bagaże, które zostały wyładowane w pobliżu torów wąskotorowych w miejscu, gdzie spotkały się drogi. Więźniowie byli już zamknięci w kościele. Przenieśliśmy ich rzeczy do parku, gdzie pobudowane były dwa baraki, jeden większy od drugiego. Skonfiskowane ubrania były klasyfikowane w mniejszym budynku. Walizki zostały umieszczone po jednej stronie a posortowane na drugiej. Te rzeczy zostały posortowane przez moje Hauskommando. Najcenniejsze przedmioty, nowe garnitury itp. utrzymane były w mniejszym budynku. Kosztowności oddawaliśmy do Burmeisterowi.
Transportowanie więźniów do lasu ciężarówkami nastąpiło o szóstej rano. Żydzi nie spodziewają się żadnego niebezpieczeństwa.
Wieczorem współwięźniowie z Waldkommando opowiedzieli nam, co się stało w lesie. Po przyjeździe ciężarówek do lasu Żydzi otrzymali rozkaz, aby przejść do jednego z baraków w lesie. Niemcy kazali im zdjąć ubrania i umieścić je w osobnym stosie, bo otrzymają je ponownie zaraz po kąpieli. Znaki na ścianach baraku brzmiały „do łaźni” i „do lekarza.” Żydzi zostali wypędzeni z baraków i załadowani do auta specjalnego typu. Jeśli nie chcieli wejść, Niemcy używali siły. Były trzy samochody dostawcze: jeden większy i dwa mniejsze. Te duże mogły pomieścić do 170 osób, podczas gdy mniejsze, 100-120. Drzwi furgonetki były zamykane śrubami i kłódką. Następnie uruchomiano silnik. Spaliny były wprowadzone do wewnątrz. Rura wydechowa z silnika szła wzdłuż podwozia oraz do furgonetki, przez dziurę w podłodze samochodu, która została pokryta metalową blachą perforowaną. Otwór znajdował się mniej więcej w środku obudowy. Podłoga furgonetki została również pokryta drewnianym rusztem, podobnie jak w łaźniach. Miało to zapobiec zatykaniu otworu z rury wydechowej ciałami ofiar. Pojazdy zostały specjalnie przystosowane. Na jednym z nich, pod nową warstwą farby, można było zobaczyć nazwę handlową. Nie pamiętam nazwy, ale zaczynała się od słowa „Otto”. Nie pamiętam ich marki. Szoferami byli Burstinger, Laabs i Gielov. Krzyki i walenie do drzwi trwały około czterech minut. Auto nie poruszało się w tym czasie. Kiedy krzyki ucichły, pojazd ruszył w kierunku krematoriów. Gdy auto osiągnęło swój cel, to drzwi były odblokowywane, aby spaliny wyszły na zewnątrz. Potem dwaj Żydzi weszli do środka i wyrzucali ze środka zwłoki.
Gaz wychodzący z auta miał wszystkie cechy spalin (kolor i zapach) nie mogę się mylić tutaj. Zwłoki, które zostały przedtem przeszukane umieszczano w piecu. Oba krematoria były wybudowane na tej samej polanie w lesie, kilka metrów od siebie. Były one zlokalizowane przy wjeździe do polany i pojazdy podjeżdżały do nich, kiedy dotarły na miejsce. Piece były pokryte gałęziami dla kamuflażu. Zwłoki zostały przeszukane przez Żyda zwanego Vidland, który zdjemował pierścienie i wyrywał złote zęby. To było nadzorowane przez Pillera. Przy każdym piecu pracowało 12 żydowskich robotników, którzy kładli zwłoki między warstwami rozdrobnionego drewna. Przed ustawieniem ich na ogniu, benzyną polewano stos ciał. Wydajność pieca mniej więcej była taka sama, jak pojemność jednej ciężarówki. Runge obsługiwał jedno krematorium i Kretschmer drugie. Lenz był ich przełożonym. Zwłoki spalano w około godzinę. Następnie dodano nowy stos ciał.
„W obozie ofiary zabijano gazami spalinowymi w ciężarówkach. Widziałem jak pewnego dnia z ciężarówek wypadli jeszcze żywi ludzie. Wrzucono ich żywcem do pieca krematoryjnego.”
Było kilka przypadków niezamierzonego samodzielnego spalania: Żyd próbował podpalić stos ciał zmarł sam płomieniach. Kości mielono z wykorzystaniem ręcznego młynka na powierzchni cementowej w pobliżu lasu. Ja nie widziałem żadnego mielenia automatycznego. Resztek pozbywano się mniej więcej, co drugi dzień, wraz z popiołem. Nie mogę sobie przypomnieć nazwy żandarma nadzorującego żydowskich robotników mielących kości.
Żydowskie ubrania były przechowywane w innych barakach w lesie. Miały być sprowadzone do koszar szybko, zanim kolejna ciężarówka przyjeżdżała. (ciężarówkę znaleziono w fabryce Ostrowskiego w Kole). Jest to pojazd jak już wspominałem ze słowem „Otto” na jej drzwiach.
Bothmann chciał zabić mnie kilka razy, ale Hafele mnie lubił i to uratowało mi życie. Chociaż ubrania były sortowane, wysokiej rangi SS-mani przychodzili i wybierali coś dla siebie. Wybrane pozycje zostały zapakowane i przewożone do ich mieszkań.
Transport przybywał do Chełma, co drugi dzień. Każdy transport to od 700 do 1000 osób. Szacuję, że w 1944 roku około 15.000 Żydów przywieziono do Chełmna. Jednakże, nie jestem w stanie ich policzyć – moje założenie opiera się na tym, co żandarmi mówili jak przyjeżdżały transporty. Dlatego twierdzę, że w 1944 roku 15.000 Żydów zginęło w Chełmnie.
Byli Żydzi z Francji, Czechosłowacji, Reich (Berlin, Wiedeń, Hamburg), a nawet żydowscy mieszkańcy Anglii. Jedna żydowski Anglik Alex pracował w Waldkommando przez jakiś czas. Nie przypomnieć sobie nazwiska żadnego z zagranicznych Żydów.
Pamiętam, że był dr Proskauer Żyd z Hamburga, Icek Koltan, Mojsze Kołtun, Henryk Oberfest i jego brat, Henoch Erlich, Wojek Erlich, Mordka Mordkiewicz (Mordkowicz) oraz Abram Mordkiewicz (Mordkowicz), Szmul Paschwalski (Pasalski) Dr Wajs (9 Zawiszy St) wraz ze swoją rodziną, dr Miller z Łodzi i Mandelsohn
Finkelstein, których już wspomniałem w moim świadectwie miał rzucić swoją siostrę w płomienie. Ona odzyskała przytomność i krzyknęła: „Ty morderco, dlaczego wrzucasz mnie do pieca? Wciąż żyję.”
Finkelstein został zastrzelony przez Sliwkę podczas próby ucieczki. Od czasu do czasu organizowane były jakieś ćwiczenia zarządzane przez Bothmanna za karę i dla rozrywki. Obniżenie palca oznaczało „padać w dół.” Podnoszenie palec oznaczało „Wstań!”. Po takich ćwiczeniach karnych, które czasami trwało 1,5 godziny wszyscy płakali.
Kierowca ciężarówki, który jest zaparkowana w fabryce byłego Ostrowskiego w Kole był Burstinger. Podłogi więziennej celi były posypane chlorem. Ale w miejscu egzekucji, chlor nie był używany.
W 1942 roku sześciu Żydom udało się uciec. Niektórzy nich zginęli, ale niektórzy przetrwali. Jeden z nich został sprowadzony do Chełmna w 1944 roku ostrzegł, że wszyscy więźniowie będą zagazowani. Pozostali Żydzi nie wierzą, zakładając, że musiał oszaleć.
Pewien Żyd wyskoczył z okna kościoła i rzucił się na Schneidera, żandarma, próbując go zabić. Schneider zastrzelił go. Nie widziałem ani słyszałem czy Żydzi protestowali podczas transportów.
Oprócz członków Sonderkommando wymienionych w moim zeznaniu pamiętam następujące nazwy:
Klose – Oberwachtmeister – wysoki, gruby, ma zarost, w średnim wieku.
Schofner – Wachtmeister z Łodzi – krótkie, szczupły, blondyn, ma zarost
Bruno Izrael z Łodzi
W Sonderkommando Kulmhof było 15 gestapowców:
Bothmann, Piller, Lenz, Runge (Był naznaczony szczególnym okrucieństwem, widziałem go jak uderzał Żydów siekierą w plecy), Kretschmer, Hafele, Sommer, Görlich, Laabs, Burstinger, Gielow, Richter, Burmeister, Schmidt i jeszcze jeden, którego nazwiska nie pamiętam.
Obóz został zlikwidowany, a baraki rozebrano. Maszyny do rozdrabniania kości i ubrania zostały odesłane. Piece były również zdemontowane. W spichlerzu było jeszcze 87 żydowskich robotników, krawców i szewców. Żyli na górze. Liczba pracowników zmniejszyła się i ostatecznie 47 z nich opuściło – 22 krawców i 25 pracowników dziedziniec.
Kiedy armia sowiecka zbliżała się szybko, jednej nocy kazano nam opuścić spichlerz w grupach po pięciu. Nie pamiętam daty. Obszar ten został oświetlony reflektorami samochodów. Wyszedłem na zewnątrz w pierwszej grupie. Lenz kazali położyć się nam na ziemi. Strzelił wszystkim w tył głowy. Straciłem przytomność i odzyskałem ją, gdy już nie było nikogo wokół. Wszyscy esesmani strzelali wewnątrz spichlerza. Rana moja nie była śmiertelna. Kula przeszła przez szyję i usta i nos i przeszła na drugą stronę. Ukryłem się w stodole Wieczorka (wiedział o tym). Oni mnie nie znależli. Później dowiedziałem się, że podczas zabijania Żydów, Lenz i Haase zginęli (widziałem ich ciała). Gdy obaj wszedł do środka, Lenza powiesili a Haase zastrzelili z jego własnej broni. Oprócz mnie, jeszcze jednej osobie udało się uratować życie tej nocy. To był Max Żurawski, który przepchnął się obok żandarmów i uciekł.
Nie widziałem żadnych Polaków przewożonych do Chełmna w 1944. Lenz powiedział mi o ekshumacji zwłok dwóch księży pochowanych w lesie. Mogli tam leżeć przez miesiąc. Byli ubrani w sutanny. Ich ciała zostały spalone. Nie wiem nic o egzekucjach przeprowadzonych przez rozstrzelanie w nocy. Nikt nigdy nie powiedział mi, czy obóz był przygotowany do zabijania Polaków.
(Podpis) Srebrnik Szymon
(Podpis) Bednarz
Sąd Rejonowy sędzia
* Uwaga
Szymon Zanger Srebrnik zmarł on Sept 18, 2006
Majątek Chełmno stanowił donację, którą otrzymał, w 1837 r, rosyjski generał Karol Bistram za zasługi w tłumieniu narodowego powstania polskiego lat 1830/31. Pałac w stylu neogotyckim zbudowany został około połowy XIX w. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, w 1919 r. Majątek przejęło państwo. W pałacu, gdzie mieszkał zarządca miała powstać szkoła rolnicza.
Po napaści Niemiec na Polskę I IX 1939r. pałac stał w zasadzie pusty. Niemcy p[przeznaczyli majątek na obóz zagłady. W listopadzie 1941 r. teren posiadłości i osobno pałac ogrodzono wysokimi drewnianymi parkanami. Do ściany szczytowej pałacu (od strony spichlerza) dostawiono przy wejściu do piwnicy wysokie ogrodzenie z desek, w które wjeżdżał tyłem samochód gazowy. Ofiary rozbierały się w dużej Sali z oknami od strony rzeki, następnie gnane były przez piwniczny korytarz do wejścia, i dalej po drewnianej rampie, do wnętrza samochodu – komory gazowej.
Wyjaśnimy zdjęcia. Na jednym widać jakby murek, myśleliśmy, że to fundament byłych baraków…nie…w ten sposób zaznaczono masowe mogiły. Ten murek ciągnie się na kilkaset metrów, a to tylko jeden w wielu! Ruiny z betonu to pozostałości urządzenia do mielenia ludzkich kości. W drugim okresie istnienia obozu wykopywano groby, by palić pozostałości ludzkich szczątków, gdyż spod ziemi wypływały płyny rozkładowe. Zapach unosił sie na wiele kilometrów. Dalsze zdjęcia to tablice pamiątkowe.
Ciekawostka :
Tablice Pamiątkowe