Tajemniczy staw w gminie Koźminek

TAJEMNICZY STAW W GMINIE KOŹMINEK 

Kolor tego niezbyt dużego stawu w gminie Koźminek robi wrażenie. Często można spotkać turystów fotografujących ten niezwykły, bo pomarańczowy odcień wody. Tu turystów nie brakuje, tuż obok stawu wybudowano zaporę na rzece Swędrnia. Utworzono w ten sposób bardzo urokliwy, sztuczny zalew Murowaniec. Ulubione miejsce rowerowe, wędkarskie i wypoczynkowe dla mieszkańców okolicznych gmin, czy pobliskiego Kalisza. Jednak skąd ta niezwykła barwa? Ludzie od dawna opowiadają legendy o tym tajemniczym zjawisku. Spróbujemy, choć trochę wyjaśnić wam tę tajemnice, oraz to, dlaczego nas pasjonatów historii tak bardzo zainteresował ten staw.

Legendy o tym miejscu są do siebie podobne, różnią się tylko niektórymi szczegółami. My złożyliśmy wszystkie w jedną opowieść. Nie było sensu spisywać je wszystkie oddzielnie.

Dawno ,dawno temu, tak dawno, że już nikt nie pamięta kiedy to było. Przez dziki murowański las, w czasie ogromnej burzy, przejeżdżał niezwykle piękny powóz. Drogą tą podążał obrzydliwie bogaty człowiek. Ludzie mawiali, że był to kiedyś biedny chłop, który zabłądziwszy w lesie, miał sprzedać dusze diabłu w zamian za uratowanie z opresji, i ogromne bogactwo. Diabeł obietnice spełnił. Chłop stał się ogromnym bogaczem, wzgardzał biednymi. Miał takie bogactwo, że kazał sobie zbudować powóz ze złota ( w innych wersjach przewoził swój majątek zwykłym powozem). Kiedy w ulewie przejeżdżał obok stawu, potężne uderzenie pioruna w drzewo (konary nadal leżą w wodzie!), wystraszyło konie. Spłoszone, skręciły w stronę stawu i wpadły razem z powozem i bogaczem do stawu. Woda, a raczej jak mówią piekło, pochłonęło bogacza. Nagle woda zmieniła się w kolor złota. Kolor ten ma do końca świata przypominać ludziom o tym wydarzeniu. Ku przestrodze, bo ludzka chciwość zabarwiła wodę na złoty kolor.

2 CAM00526 CAM00527

Tyle legendy. Czy woda w stawie faktycznie jest wyjątkowa?

Droga ma mosty

Droga ma mosty

Przenieśmy się jakieś 40 km od Murowańca na ziemie sieradzką, do miasta Warty. Dziś żeby z Warty dostać się do Łodzi, trzeba pojechać nową, nowoczesną trasą. Kiedyś jednak droga na Łódź wiodła gdzie indziej, nieco bliżej miasta. Wiodła przez 4 mosty. Dziś ta stara droga służy mieszkańcom, jako deptak, gdyż prowadzi przez bardzo urokliwy przyrodniczo teren. Na tej właśnie starej drodze widać jeszcze pozostałości po nieistniejących już mostach. Choć dziś funkcjonują tylko dwa mosty, ”Drugi” i „Trzeci”. Mieszkańcy określając konkretne miejsce używają nazw po tych już nieistniejących mostach. Tak, więc mamy „Pierwszy most” „Drugi most” „Trzeci most” i „Czwarty most”. Tak naprawdę, jak napisaliśmy wyżej mosty są dwa. Drugi i trzeci. Drugi na rzeczce nazywanej przez miejscowych „Szeroka”. Trzeci most to wybudowany za komuny betonowy ogromny most na rzece Warcie. Pierwszy, i Czwarty nie istnieją, bo są zasypane, jednak nazewnictwa używa się do dziś.  Skąd ten bałagan? Jeszcze w czasie wojny te mosty istniały. Pierwszy most przegradzał dwa stawy (istnieją do dziś, należą do PZW Koła Sandacz w Warcie) prawdopodobnie to stare koryto rzeki Warty. Drugi most jest na rzeczce „Szerokiej”, obok duże stawy, i one nas interesują. Trzeci most był drewniany służył za przeprawę przez rzekę Wartę. To właśnie, tuż obok niego po prawej stronie, zatonął w styczniu 1945 roku, kanadyjskiej produkcji lekki czołg Valentine IX. O wydobyciu tego czołgu było głośno w mediach. Dość, że zachował się w pięknym stanie, mimo 70 lat w rzecznym błocie. To jeszcze jest to unikatowy okaz, bo jest ich na świecie zaledwie kilka sztuk. Człowiek, który remontuje ten czołg obiecał warcianom, że Walentynka przejedzie na własnych gąsienicach przez rzekę Warte, co nie udało jej się 70 lat wcześniej. Dla przypomnienia, Walentynka zatonęła, a raczej wpadła pod lód zimą 1945 roku. Dla tych, co dziwią się skąd Armia Czerwona miała kanadyjski czołg. Sprzęt wojskowy trafiał do Sowietów w ranach alianckiej pomocy za oceanu. Dowożono sprzęt do Murmańska konwojami, a potem ten sprzęt trafiał na front wschodni. Choć Walentyna waży tylko 17 ton, załamała lód pod sobą. Próbowano wyciągnąć ją z opresji gąsienicowym ciągnikiem, ale nie udało się. Ugrzęzła razem z nim w bagnie. Wydobyto ją jesienią 2012 roku. Obecnie jest w prywatnych rękach pod Zduńską Wolą. Jednak wróćmy do tematu.

Foto Pema

Foto Pema

Foto Pema

Foto Pema

DSC_0934 DSC_0975 Staw w Koźminku wydaje się byś swym kolorem wyjątkowy, jednak warcki „Drugi Most” jest niezwykle podobny. Staw w Koźminku jest zbiornikiem stałym, bez dopływu. Drugi Most jest „zasilany” przez małą rzeczkę nazywaną dla przekory „Szeroką”. Dopływ rzeczki rozcieńcza tą niezwykłą barwę wody. Co dziwne, rzeczka próbuje wpłynąć do stawu, ale jest wypychana wodą ze stawu do koryta! Staw jakby „produkował” własną wodę! Drugi Most jest niezwykle pięknym zakątkiem, kiedy zmienia barwę. Nikt nie wie, dlaczego to robi, i kiedy to zrobi. Drugi Most jak wulkan wyrzuca z siebie lawę, w postaci tej niezwykłej barwy. Czasem kolor jest bardzo intensywny, rozjaśnia się dopiero, kiedy woda ze stawu miesza się z wodą z rzeczki. Woda bogata jest w ryby, kwitnie w niej życie, czego nie widać na Murowańcu. Nawet, jeśli Drugi Most zmienia swoją barwę nie zatruwa wodnych mieszkańców.

Drugi Most

Drugi most ma więcej w sobie niezwykłości:

  • Każdy mieszkaniec Warty powie wam, że Drugi most nie zamarza nigdy, a jeśli już, to przy najwyższych minusowych temperaturach! Tu, gdzie woda stawowa styka się z rzeczką nie zamarza nigdy, mimo, że potężną rzekę Wartę ścina lód!
  • Kolejny ewenement Drugiego Mostu. Jeśli nawet staw zamarza przy dużym mrozie, każdy mieszkaniec miasta ostrzega swoich bliskich przed wchodzeniem na lód. Drugi Most może zabić każdego śmiała, który chciałby pojeździć na łyżwach albo wędkarza, który chciałby połowić spod lodu. Drugi Most jak zamarza, jego lód jest nierówny i zdradliwy. Kiedyś na rzece Warcie, grubość lodu przekraczała 50 cm. Przez rzekę, po lodzie przejeżdżali wędkarze samochodami. Na Drugim Moście, lód był cienki, miejscami miał centymetr. Co najgorsze! Jakby siły nieczyste maczały w tym palce! Na lodzie tworzą się okrągłe otwory. Wyglądają identycznie jak te wywiercone przez wędkarzy podlodowych! Tak idealnie lód imituje te odwierty, że wprost zachęcają obcych wędkarzy do połowu w tym miejscu! Jeden z nas widział na własne oczy jak dwóch wędkarzy z Pabianic z całym sprzętem szło po lodzie do tych właśnie otworów. W porę ostrzeżeni wrócili na brzeg, byli pewni, że to odwierty innych wędkarzy, więc tu ryby musiały brać! O mało nie skończyło się to dla nich tragicznie. Skąd te otwory w lodzie? Jak się popatrzy na nie, to można zauważyć, że od czasu do czasu, na powierzchni wody wypływa bąbel gazu. Te bąble nie dają wodzie zamarznąć. Nie mamy pojęcia, co to za gaz. Może metan?
  • Kolejny ewenement Drugiego Mostu. NIKT, NIGDY TAM SIĘ NIE KĄPIE! W największe upały woda ma zaledwie kilka stopni. Każdy śmiałek, który wskoczył do stawu popływać, doznawał szoku termicznego! Choć słońce nagrzewa powierzchniowe warstwy wody, które są ciepłe, niżej zimno dosłownie „odcina” kończyny! Mieszkańcy uczą swoje dzieci by tam nie pływały. Nie zobaczycie tam kąpiących się osób, mimo największych upałów. Słyszeliśmy kiedyś, że Drugim Mostem zainteresował się jakiś instytut. Podobno woda ma stałą temperaturę plus 4 stopnie Celsjusza, niezależnie od temperatury na powierzchni.
  • Kolejny ewenement, głębokość. Ludzie mówią, że Drugi Most może mieć nawet 11 metrów głębokości. Jak, na w sumie zwykły staw jest niezwykle głęboki. Choć nikt nie bawił się pomiarami głębokości wody. To wędkarze mówią o dole około 9 metrów, co ciekawe to samo mówi się o stawie na Murowańcu! Ludzie mówili nam nawet o 12 metrach głębokości! Skąd takie ogromne doły? Czy na pewno istnieją?
  • Kolejny ewenement Drugiego Mostu, to kolor. Drugi Most, od stawu na Murowańcu różni się nieco barwą. Jednak jak napisaliśmy wyżej, woda z Drugiego Mostu miesza się z rzeczką, co może zmieniać jej odcień. Staw na Murowańcu jest zbiornikiem wody stałej. Drugi Most zmienia czasem kolor wody, Murowaniec nie. Szukając wytłumaczenia tego koloru, znaleźliśmy takie informacje w encyklopedii:

 „barwa wody koloru zbliżona do pomarańczowego oznacza zanieczyszczenia organiczne”

Organiczne?! To, co zabarwia wodę jest pochodzenia organicznego? Drugi Most nie truje swoich wodnych lokatorów. Jeśli to jakiś rodzaj zanieczyszczenia organicznego to nie ma złego wpływu na faunę i florę. Murowańca nikt nie badał pod tym względem. Wzrokowo widać jednak jakieś owady, czy małe rybki. Więc zanieczyszczenie nie zatruwa.

DSC_0819 DSC_0838 DSC_0924

Podsumujmy jednak nasze wnioski

  • Drugi Most ma bardzo zimną wodę. Nie badano Murowańca, być może jest podobnie
  • Drugi Most jest bardzo głęboki. Mówi się o dole głębokim na 9 metrów. O tym stawie na Murowańcu mówi się podobnie, nawet 12 metrów!
  • Drugi Most „produkuje” własną wodę. To świadczy o podwodnym strumieniu. Dlatego nie pochłania wody z rzeczki, ale wprost ją wypycha do własnego koryta. Murowaniec też ma podobną cechę. Nie jest zasilany wodą, a jednak wody nie ubywa, więc „produkuje” własną, gdyż nadmiar wody spływa do kanału.
  • Drugi Most ma okresowo niezwykłą barwę. Kolor jest podobny, nieco jaśniejszy, woda jest bardziej bieżąca niż ta z Murowańca, co może wpływać na jej odcień. Staw na Murowańcu też zmienia barwę, zimą jest jaśniejsza, mniej pomarańczowa. Teraz latem ma intensywną barwę. Być może przez ostatnią susze. W tym rejonie nie padało od ponad miesiąca.
  • Drugi Most zamarza przy wielkich minusowych temperaturach. Nie wiemy czy, i jak zamarza lód na Murowańcu. Zima w ostatnich latach jest łagodna. Nie polecamy tego sprawdzać amatorom! Jeśli i tu oba zbiorniki są do siebie podobne, takie badania mogą się skończyć tragicznie!

DSC_8684Reasumując to wszystko, można wyciągnąć wnioski. Zimna woda, ogromna głębokość, „produkcja” wody spod ziemi i ten niezwykły kolor. Nie jesteśmy geologami, ale w rozmowie z różnymi ludźmi tłumaczą oni fenomen tych zbiorników w jeden sposób.

Potężne źródło wybijające gdzieś na dnie zbiorników wodnych. To tłumaczy tak niską temperaturę, woda jest wypychana spod ziemi. Tworzy sobą swoisty „lej” w zbiorniku wodnym. Otwór źródła może istnieć od wieków, wypłukiwał przez setki, a może tysiące lat, muł i piasek, tworząc ogromny krater. To tłumaczy te niesamowite głębokości. A kolor? W naszej okolicy istnieją źródła geotermalne. Choćby słynne Termy w Uniejowie. Te gorące źródła wyrzucają na powierzchnie coś, co przypomina kolorem rdzę. Czy jest to jakiś minerał, czy zanieczyszczenia organiczne, to już zostawiamy fachowcom.


Notatka20150611123142 Notatka20150611123238 Notatka20150611123345

Dlaczego nas pasjonatów historii zainteresował staw na Murowańcu? Niektórzy ludzie twierdzą, że w 1945 roku, zatonął tam czołg, lub jakiś wóz bojowy.

„Ja urodziłem się po wojnie, ale mój ojciec mi powiadał o tym zatopionym czołgu. Niestety nie powiem wam czy był radziecki czy niemiecki. Pamiętam jego opowieści, że przez 3 doby próbowano wypompować wodę z tego stawu, by ten pojazd wydobyć. Mimo wysiłków i pracujących bez przerwy pomp nie udało się obniżyć lustra wody. Zrezygnowano, i ten pojazd spoczywa tam do dziś. Dziś nowoczesnym dźwigiem pewnie by dali radę”

„Nic nie wiem, o jakimś pojeździe wojskowym, ja słyszałam, że tam się utopił cały zaprzęg z sianem, końmi i woźnicą. To był zwykły wypadek”

„Ludzie opowiadali o zatopionym czołgu, nasze wojsko już po wojnie się tym interesowało, ile w tym prawdy nie wiem. Tu, zanim wybudowano zbiornik zawsze woda stała. Czy mogła tam przejeżdżać jakaś armia? Myślę, że tak. Lasem by czołgi nie przeszły, a dolina Swędrni była dla wojska idealna. Tym bardziej, że to była zima. Jeśli rzeczywiście jest tam jakiś utopiony czołg, to wcale nie będę zdziwiony.”

Postanowiliśmy sami zbadać te informacje. Jednak okazało się, że nie jest to takie proste!

Pierwszy pomysł to neodymowy magnes. Problem w tym, że jeśli nawet leży tam jakiś pojazd, to od 70 lat jest pokryty mułem jak Valentine z Warcie. Kolejny, w stawie jest zatopionych wiele konarów drzew (podobno te z legendy, w którego uderzył piorun też) grozi to poplątaniem linki od magnesu, i utratą dość kosztownego sprzętu.

Kolejny problem, to nie mamy pojęcia, kto jest właścicielem terenu. Moglibyśmy się narazić na konflikt z właścicielem lub nawet prawem. Projekt użycia neodymu upadł.

Pomyśleliśmy o wodoszczelnej kamerze. Problem taki, że woda ma małą przejrzystość. Nie wiemy jak głęboka jest woda. No i filmowanie wiązałoby się to z pływaniem po stawie łódką.

Wykrywacz metalu odpada, choć ma wodoszczelną cewkę jest za krótki.

Echosonda wędkarska. Metoda najmniej inwazyjna. Ta by była najlepsza, jednak ma też wady. Owszem pokaże nam ukształtowanie dna, jednak nie odróżni naturalnego dna od sztucznego. Trzeba wziąć też pod uwagę 70 letni muł pokrywający wrak, liście i roślinność wodną. Do tego te ogromne zatopione konary drzew.

Mamy znajomego płetwonurka. Jednak to już metoda bardzo inwazyjna i bardzo niebezpieczna przez te konary. Amator nie ma, czego tam szukać. Nie wiemy też, jaka jest widoczność pod wodą. Projekt upadł.

Zrozpaczeni wpadliśmy na pomysł by napisać e-maila do ekipy, która wydobyła Valentine z bagna. O dziwo odpisali, poprosili o więcej szczegółów. Taka profesjonalna grupa musi mieć sprzęt, który potwierdzi lub zaprzeczy czy rzeczywiście jakiś pojazd spoczywa na dnie zbiornika. Nastąpiła wymiana informacji, obiecano nam, że zostaniemy zaproszeni byśmy byli obecni przy badaniu tego stawu. Na razie z ich strony cisza. W sumie zaczęło się lato, mamy nadzieje, że nie zrezygnowali z badań. Jeśli do nich dojdzie przedstawimy wam wyniki.

Przestrzegamy amatorów poszukiwaczy. Uważajcie, to naprawdę może być niebezpieczne! Zostawcie to fachowcom. Oni wiedzą, co robić.

Share Button

1 Odpowidzi na Tajemniczy staw w gminie Koźminek

  1. malpka5555 pisze:

    Staw na Murowańcu zamarzał kiedy zimy były mroźne do tego stopnia, że rybacy robili w lodzie przeręble. Jakieś 15-20 lat wstecz moi sąsiedzi chodzili tam na ryby.

Dodaj komentarz